Strona 1 z 1

coś go zakóło w sercu, ahhh

: wt gru 09, 2025 11:38 am
autor: Nathaniel Rourke
Chciał zrobić dobrze, a wyszło jak zawsze, czyli chujowo, to zdanie, które mogłoby opisywać Nathaniela i jego czynności względem osób trzecich. Jeśli ludzie mieliby obowiązkowo jakieś motto to zdecydowanie to należałoby do niego, a… jeżeli za kilkanaście lat świat przejmą androidy i będzie można dowiadywać się najważniejszych informacji o człowieku, jedynie po zerknięciu na niego, bo będzie się miało super-wszczep-soczewkowy, to właśnie to pojawiałoby się nad jego głową.
Dobra, już koniec.
Wszyscy ludzie na świecie już wiedzą, że Rourke jest największą ofiarą systemu. I tak, zupełnie nie chodzi o zorganizowane struktury państwowe, w których pracuje, a o los i nieszczęście, które jest do niego przyklejone jak rzep do psiego ogona. Czy jakoś tak się to mówi, ładnie nawet brzmi, Rourke szczerze doceniłby.
Zabranie byłej żony, na romantyczny wyjazd do ich wspólnego domku letniskowego, zakończyło się totalną klapą. Plan był naprawdę dobry, ale na tym się zakończyło, bo oprócz tego, że oficjalnie ją porwał i wywiózł do miejsca, w którym brak jest jakiegokolwiek zasięgu i połączenia ze światem, to jeszcze, co by za pięknie nie było, walczyli o życie, bo w nocy zaatakował ich niedźwiedź.
A co było później? Gdy przespali noc, a raczej Diane spała, bo Nathaniel kręcił się od okna do okna obserwując czy zwierzę na pewno nie zainteresowało się nimi ponownie. A następnie wrócili razem samochodem, Nath odstawił matkę jego dziecka pod dom, sam wrócił do siebie, by odetchnąć i się wyspać. I tyle byłoby z ich kontaktu.
Żadne z nich nie podjęło próby rozmowy, nie licząc standardowych i nie do przeskoczenia krótkich tekstów dotyczących wspólnego dziecka: odebrania stąd, przekazania tam, a coś w szkole było do zrobienia, coś się stało ale to tylko zadrapanie. Minimum z minimum, bo nawet Nathaniel ograniczał się do krótkich komunikatów, zakończonych zdań kropką, bez zbędnych emotikon.
Zupełnie jak nie on.
I takie życie nie wydawało się być złe; co prawda nie trwało to długo, bo zaledwie trzy miesiące (uwaga: felerny i niezapomniany wypad nad jezioro Kawartha był w sierpniu!), ale podobał mu się taki układ. Nie przejmował się za dużo, więcej pracował, w końcu poczuł, że odżywa… no i właśnie, jak to zwykle, gdy jest za dobrze coś musi się spierdolić. Człowiek nie powinien być w szoku, ale jednak element zaskoczenia zawsze jest.
No to, ten cały, zły, okropny wszechświat znów musiał się na niego uwziąć albo Rourke naprawdę był magnesem na takie sytuacje. Ewentualnie dwie rzeczy na raz, bo podejmując decyzję, że w dzień wolny, w środku tygodnia, o godzinie jedenastej, w galerii handlowej, na zakupach prezentowych dla Lily zobaczy coś, przez co zastanawiał się ułamek sekundy, czy może nie powinien sobie wydrapać oczu.
Ze wszystkich osób, na które mógł wpaść bardziej spodziewał się prezydenta Stanów Zjednoczonych w towarzystwie rozebranych kobiet (i mężczyzn!) na samym środku centrum handlowego niż… byłej żony na kawce z jakimś facetem.
Wiedział, że ich relacja jest już dawno skończona, powinien odwrócić się na pięcie, życzyć jej dobrze i pójść w swoją stronę, ale coś go zakuło w sercu. I miał świadomość, że nie powinien, ale to zrobił, znów - podszedł kilka kroków do przodu, wbijając w nią swój wzrok niczym Michael Myers (to istotne, bo zamiast noża miał różową torbę prezentową z grafiką jednorożca z czapką Świętego Mikołaja, boże co te sklepy nie wymyślą?), byleby zwróciła na niego uwagę i zareagowała, zanim zrobi jej przypał na randce.
Prawie czterdziestka na karku, on nigdy się nie nauczy.


Diane Anderson

coś go zakóło w sercu, ahhh

: wt gru 09, 2025 1:40 pm
autor: Diane Anderson
Nastąpiły miesiące względnego spokoju, którego wyjątkowo były mąż nie zmącił przez dłuższy czas, a mimo to Diane nie była w stanie odetchnąć. Chyba nie ufała mu już na tyle, że tej ciszy nie uznała za znak dojrzałości, a ciszy przed burzą.
Bardzo chciałaby wierzyć, że Nathaniel w końcu poszedł po rozum do głowy, ale znała go za dobrze, żeby w ogóle się łudzić. I chyba właśnie z tego względu sama nie porzuciła pomysłu o przeprowadzce, tylko mając w końcu czas na skupienie myśli, zaczęła wdrażać plan w życie.
Dom w Guildwood zdawał się być idealnym miejscem. Z dala od Nathaniela, spokojna i cicha okolica, niedaleko park, niska przestępczość. Minusem była odległość do szkoły, ale któreś z rodziców i tak zawsze zawiozło Lily na lekcje samochodem.
Diane była całkiem pewna, że w końcu, wraz z nowym rokiem, nastąpi w jej życiu jakiś przełom i kupno tego domu będzie jego miły początkiem.
Była w zasadzie zdecydowana, dlatego po kilku dniach od obejrzenia domu umówiła się na spotkanie z właścicielem. Na neutralnym gruncie, trochę też po to, aby go lepiej poznać, bo chciała siłą rzeczy wiedzieć jakim był człowiekiem i prześwietlić go na wylot. Nie chciałaby się wprowadzić do miejsca, które tylko w teorii dobrze wyglądało, a ostatecznie okazałoby się, że sąsiedzi zalewają ulicę średnio raz na miesiąc, albo właściciel miał jakiś wrogów, z którymi ona będzie się borykać.
Poza tym, zwyczajnie miło było móc wypić kawę w towarzystwie przystojnego mężczyzny. Życie towarzyskiego Diane nie istniało. Jeśli już się z kimś spotykała to tylko z rodzicami i rodzeństwem, nawet wyjścia z ludźmi z pracy nie były czymś powszechnym w jej życiu.
Dlatego to spotkanie, nawet jeśli miało charakter biznesowy, było miłą odmianą.
Akurat rozmawiali o pralni, dodatkowym pomieszczeniu, z krótką refleksją na to, że prania zawsze jest pełno i nigdy się nie kończy, Diane roześmiała się lekko, unosząc swoją filiżankę do ust, kiedy różowa plama zamajaczyła jej w kącie oka.
I normalnie by to zignorowała, w centrum handlowym sporo było podobnych bodźców, ale plama nie znikała, a wręcz była coraz większa, coraz bliżej. Odwróciła więc siłą rzeczy w końcu wzrok od zielonych oczu mężczyzny, spoglądając na różową torbę z jednorożcem, a następnie na jej właściciela.
I siły ją opuściły.
Mina jej od razu zrzedła i w sekundzie zaczęła się zastanawiać na ile to prawdopodobne, że Nathaniel ją śledził i w końcu nie wytrzymał i postanowił się ujawnić. Nie chciała popadać w paranoję, ale jeśli chodziło o jej byłego męża, to na tym etapie, zwłaszcza po tym co zrobił w sierpniu, była w stanie uwierzyć w absolutnie wszystko, co dotyczyło jego osoby.
Nagły ciężar skumulował się w okolicy jej mostka, ale wiedziała, że nie może się mu poddać.
Cześć. – Przywitała się, bo stał i się gapił jak psychopata, miała nadzieję, że jednak się ocknie, przywita i odejdzie.
Zerknęła na właściciela domu, który również skierował swój wzrok na Nathaniela i posłał mu uśmiech uprzejmy, lekko kiwając głową.
Dzień dobry. – Co za człowiek kulturalny. Ciekawe, czy wolny. Tego jeszcze nie wiedziała.

Nathaniel Rourke