So… I Finally Showed Up
: czw gru 11, 2025 11:09 am
Zjebał po całości.
Znowu.
To jednak stało się… niezależnie od niego. Te dwa słowa, to jedno wyznanie, całkowicie namieszały w jego życiu. W jego głowie i sercu. Poczuł się przytłoczony, a jedynym naturalnym instynktem w tamtym momencie była ucieczka. Jak najdalej. To było dla niego oczywiste. Zdystansować się, kiedy czuł w środku narastające uczucie paniki.
Kocham cię.
Ludzie mówili sobie to cały czas. Słyszał przecież te słowa w klubach, widział w filmach, reklamach. To nie było nic takiego, a kiedy jednak rozchodziło się o niego, o jego osobę, to… nie wiedział jak się zachować. Chciał po prostu schować się w sobie i zapaść pod ziemię.
Bo nigdy wcześniej nikt mu tego nie powiedział.
Słyszał wiele określeń skierowanych w swoim kierunku, ale nigdy nie słyszał, że ktoś go kocha. Że ktoś w ogóle mógł go pokochać. Żył w przekonaniu, że nie jest osobą, która mogłaby kogokolwiek rozkochać, bo przecież nie był dobrym człowiekiem. Nie miał niczego do zaoferowania. Był dobrym kolegą, może nawet przyjacielem, ale miłość? Miłość była mu obca. Miłości nigdy nie zaznał, a na pewno nie takiej oczywistej i otwartej. Nie było tam rodzicielskiego uczucia, a już na pewno nie takiego, które miałoby wyjść od jakiejś dziewczyny z którą miałby się związać.
I żył w przekonaniu, że to nie dla niego. Że po prostu taki jest.
Gdy Jiwoong i Sora sobie to mówili, to brzmiało naturalnie, normalnie. Jakby tak właśnie miało być, ale kiedy to on usłyszał te słowa, coś go sparaliżowało. Jego cały umysł i ciało się zawiesiło, jakby właśnie oberwało obuchem. To nie było dla niego naturalne. I dlatego chciał uciec. Odsunąć się od tego uczucia, którego nie znał, a które go wypełniło.
I to był błąd. Kolejny w jego relacji.
Odpowiadał jej na wiadomości, ale nie umiał się z nią spotkać. Nie umiał spojrzeć jej w twarz oraz oczy, bo pamiętał to co mu powiedziała. I to nie było nic strasznego, tylko przytłaczającego. Zwyczajnie nie wiedział co miał zrobić. Nie wiedział jak się zachować, ani co powiedzieć. Miał jej powiedzieć to samo? Czuł, że była dla niego ważna. Ważniejsza niż ktokolwiek wcześniej, bo przecież to za nią wyjechał, zostawiając wszystko za sobą. Całe życie.
Nie umiał jednak tego nazwać. Gdyby chciał, to i tak napotykał blokadę.
To był też kolejny powód dla którego nie umiał jej spojrzeć w twarz. Bo nie potrafił jej odpowiedzieć tym samym. Nawet jeśli czuł gdzieś w środku, że jest do niej bardziej przywiązany i może to być to uczucie, które nazwała, to zwyczajnie nie był w stanie tego powiedzieć. Obawiał się więc, że jak jej tego nie da, to wszystko się zakończy.
Bo trzymanie się na dystans było o wiele lepszą opcją.
Jiwoong go wyśmiał. Był jego zdrowym rozsądkiem w tej całej, pojebanej sytuacji. Możliwe, że gdyby nie godziny, jak nie dni czy tygodnie przegadane w tej sprawie, to Hunter nigdy nie znalazłby odwagi, aby zdecydować się z nią jednak zobaczyć.
W końcu jak długo mógł z nią rozmawiać tylko przez wiadomości?
Stresował się. Kurwa, jak on się stresował.
Stanął pod jej drzwiami i stał tam chyba z kilka minut, obawiając się co może usłyszeć. Jak może zareagować. Miała pełne prawe sprzedać mu lepę na mordę. Miała prawo zatrzasnąć mu drzwi przed nosem i nie wpuścić do domu. Miała prawo nie chcieć go widzieć, ani z nim rozmawiać. Miała prawo w zasadzie do wszystkiego, bo to on po raz kolejny ją zawiódł.
A obiecał sobie, że tego nie zrobi. I kurwa wyszło jak zawsze.
Jego ręka powędrowała do drzwi. Wziął cięższy oddech i zapukał w drewno. Zawiesił głowę, w myślach mieląc wszystko co powinien powiedzieć i zrobić. Bijąc się z ostatnimi chęciami odwrócenia się na pięcie by uciec. Całe jego ciało podpowiadało, że powinien. Zupełnie jakby miał zaraz stanąć twarzą w twarz z niebezpieczeństwem.
A to była tylko drobna dziewiętnastolatka.
Podniósł wzrok na doskonale mu znaną twarz, na której widok ścisnęło go w środku. Teraz, albo nigdy, Hunter. Jak raz stań na wysokości zadania i bądź facetem, a nie pizdą.
— Możemy pogadać?
Raina Bouchard
Znowu.
To jednak stało się… niezależnie od niego. Te dwa słowa, to jedno wyznanie, całkowicie namieszały w jego życiu. W jego głowie i sercu. Poczuł się przytłoczony, a jedynym naturalnym instynktem w tamtym momencie była ucieczka. Jak najdalej. To było dla niego oczywiste. Zdystansować się, kiedy czuł w środku narastające uczucie paniki.
Kocham cię.
Ludzie mówili sobie to cały czas. Słyszał przecież te słowa w klubach, widział w filmach, reklamach. To nie było nic takiego, a kiedy jednak rozchodziło się o niego, o jego osobę, to… nie wiedział jak się zachować. Chciał po prostu schować się w sobie i zapaść pod ziemię.
Bo nigdy wcześniej nikt mu tego nie powiedział.
Słyszał wiele określeń skierowanych w swoim kierunku, ale nigdy nie słyszał, że ktoś go kocha. Że ktoś w ogóle mógł go pokochać. Żył w przekonaniu, że nie jest osobą, która mogłaby kogokolwiek rozkochać, bo przecież nie był dobrym człowiekiem. Nie miał niczego do zaoferowania. Był dobrym kolegą, może nawet przyjacielem, ale miłość? Miłość była mu obca. Miłości nigdy nie zaznał, a na pewno nie takiej oczywistej i otwartej. Nie było tam rodzicielskiego uczucia, a już na pewno nie takiego, które miałoby wyjść od jakiejś dziewczyny z którą miałby się związać.
I żył w przekonaniu, że to nie dla niego. Że po prostu taki jest.
Gdy Jiwoong i Sora sobie to mówili, to brzmiało naturalnie, normalnie. Jakby tak właśnie miało być, ale kiedy to on usłyszał te słowa, coś go sparaliżowało. Jego cały umysł i ciało się zawiesiło, jakby właśnie oberwało obuchem. To nie było dla niego naturalne. I dlatego chciał uciec. Odsunąć się od tego uczucia, którego nie znał, a które go wypełniło.
I to był błąd. Kolejny w jego relacji.
Odpowiadał jej na wiadomości, ale nie umiał się z nią spotkać. Nie umiał spojrzeć jej w twarz oraz oczy, bo pamiętał to co mu powiedziała. I to nie było nic strasznego, tylko przytłaczającego. Zwyczajnie nie wiedział co miał zrobić. Nie wiedział jak się zachować, ani co powiedzieć. Miał jej powiedzieć to samo? Czuł, że była dla niego ważna. Ważniejsza niż ktokolwiek wcześniej, bo przecież to za nią wyjechał, zostawiając wszystko za sobą. Całe życie.
Nie umiał jednak tego nazwać. Gdyby chciał, to i tak napotykał blokadę.
To był też kolejny powód dla którego nie umiał jej spojrzeć w twarz. Bo nie potrafił jej odpowiedzieć tym samym. Nawet jeśli czuł gdzieś w środku, że jest do niej bardziej przywiązany i może to być to uczucie, które nazwała, to zwyczajnie nie był w stanie tego powiedzieć. Obawiał się więc, że jak jej tego nie da, to wszystko się zakończy.
Bo trzymanie się na dystans było o wiele lepszą opcją.
Jiwoong go wyśmiał. Był jego zdrowym rozsądkiem w tej całej, pojebanej sytuacji. Możliwe, że gdyby nie godziny, jak nie dni czy tygodnie przegadane w tej sprawie, to Hunter nigdy nie znalazłby odwagi, aby zdecydować się z nią jednak zobaczyć.
W końcu jak długo mógł z nią rozmawiać tylko przez wiadomości?
Stresował się. Kurwa, jak on się stresował.
Stanął pod jej drzwiami i stał tam chyba z kilka minut, obawiając się co może usłyszeć. Jak może zareagować. Miała pełne prawe sprzedać mu lepę na mordę. Miała prawo zatrzasnąć mu drzwi przed nosem i nie wpuścić do domu. Miała prawo nie chcieć go widzieć, ani z nim rozmawiać. Miała prawo w zasadzie do wszystkiego, bo to on po raz kolejny ją zawiódł.
A obiecał sobie, że tego nie zrobi. I kurwa wyszło jak zawsze.
Jego ręka powędrowała do drzwi. Wziął cięższy oddech i zapukał w drewno. Zawiesił głowę, w myślach mieląc wszystko co powinien powiedzieć i zrobić. Bijąc się z ostatnimi chęciami odwrócenia się na pięcie by uciec. Całe jego ciało podpowiadało, że powinien. Zupełnie jakby miał zaraz stanąć twarzą w twarz z niebezpieczeństwem.
A to była tylko drobna dziewiętnastolatka.
Podniósł wzrok na doskonale mu znaną twarz, na której widok ścisnęło go w środku. Teraz, albo nigdy, Hunter. Jak raz stań na wysokości zadania i bądź facetem, a nie pizdą.
— Możemy pogadać?
Raina Bouchard