golden boy
: czw gru 11, 2025 3:08 pm

Galen L. Wyatt
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane ze słabą komedią.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane ze słabą komedią.
Pilar Stewart

Galen się nie zmienił, on może tylko w czterech ścianach tego bajecznego apartamentu, który dzielił z Cherry tracił coś z tej swojej typowej dla niego pewności siebie. To kiedy wychodził do biura, kiedy szedł przez korytarze Northexu z dumnie uniesioną głową, miał w sobie to wszystko, co w tym momencie, w którym się spotkali. W którym ona tak ochoczo pchała się do klatki lwa i chciała się z nim bawić jak z tym małym kotkiem.
Tylko, że Galen Wyatt pokazał jej też coś z tego kotka, kiedy zabrała go do Wendys, kiedy mógł zachłysnąć się tym zwykłym życiem, tym jej życiem. A przede wszystkim, kiedy mógł przez chwilę być szczęśliwy, beztroski, jakby miał to pięć lat i jakby nic się nie liczyło. Biuro, praca, kontenery, Cherry.
Powinien powiedzieć Pilar o swojej narzeczonej, bo kurwa tak się robi, nie zataja się takich rzeczy. Ale nie chciał. Nie chciał sobie odbierać tej krótkiej chwili tego szczęścia.
Szczęścia, za które przecież obrywało mu się cały czas. Bo jak mogła uszczęśliwić go inna kobieta, kiedy był zaręczony? I chociaż Galen nie wiedział jak, nie umiał tego do końca wytłumaczyć, to tak było.
Tylko, że Galen Wyatt pokazał jej też coś z tego kotka, kiedy zabrała go do Wendys, kiedy mógł zachłysnąć się tym zwykłym życiem, tym jej życiem. A przede wszystkim, kiedy mógł przez chwilę być szczęśliwy, beztroski, jakby miał to pięć lat i jakby nic się nie liczyło. Biuro, praca, kontenery, Cherry.
Powinien powiedzieć Pilar o swojej narzeczonej, bo kurwa tak się robi, nie zataja się takich rzeczy. Ale nie chciał. Nie chciał sobie odbierać tej krótkiej chwili tego szczęścia.
Szczęścia, za które przecież obrywało mu się cały czas. Bo jak mogła uszczęśliwić go inna kobieta, kiedy był zaręczony? I chociaż Galen nie wiedział jak, nie umiał tego do końca wytłumaczyć, to tak było.
Mara Lakefield

Galen był ostatnio jakiś spięty, nie tylko mózg miał spięty i te myśli galopowały w nim jakoś tak szybciej niż zwykle. Ale po prostu chodził pospinany, dlatego zasugerował ten masaż. Chociaż on go nie zasugerował, on go opłacił i wysłał Marze zaproszenie i przelew z okrągłą sumką. Nie spodziewał się, że przyjdzie, bo była profesjonalistką, a jednak... Ale to nawet dobrze, że potrafiła go zaskoczyć, bo Galen lubił niespodzianki. Lubił jak ludzie potrafili go czymś zaskoczyć, zawsze to był dla niego taki mały plusik. No i Mara też go dzisiaj miała. Chociaż trzeba też przyznać, że po prostu dobrze mu się z nią rozmawiało. Lepiej niż z tą terapeutką, z którą rozmawiał mało, a więcej...
Poznali się dość dogłębnie, ale rozmawiali nie dużo. Z Marą zdecydowanie więcej, chociaż nie widzieli się już kilka dni, może tydzień? A u Galena tyle się przez ten czas wydarzyło, że nie wiedział od czego zacząć.
Poznali się dość dogłębnie, ale rozmawiali nie dużo. Z Marą zdecydowanie więcej, chociaż nie widzieli się już kilka dni, może tydzień? A u Galena tyle się przez ten czas wydarzyło, że nie wiedział od czego zacząć.
Cherry Marshall

Chociaż ten domek, do którego w końcu dotarli był tragiczny, a Galen wcale nie umiał rozpalić w kominku, to spędzili miło czas, w tym podwójnym śpiworze, który kupili w Wallmarcie i w tanich piżamach. Było miło.
Dowiedzieli się też, że z jeziora nigdy nie wyłowili żadnych zwłok i nikt nie słyszał w ogóle o Morgan.
Czyli mimo wszystko można zaliczyć wyjazd do udanych.
Tylko do udanych na pewno nie można zaliczyć tego, co działo się potem. Bo to przekreśliło wszystko.
Może to za sprawą tego spotkania z Pilar?
A może dlatego, że Galen Wyatt nie był odpowiednim materiałem na narzeczonego?
Można by nad tym gdybać.
A jednak był to koniec ich wspólnego rozdziału, zatytułowanego...
"Kocham Cię Cherry."
Dowiedzieli się też, że z jeziora nigdy nie wyłowili żadnych zwłok i nikt nie słyszał w ogóle o Morgan.
Czyli mimo wszystko można zaliczyć wyjazd do udanych.
Tylko do udanych na pewno nie można zaliczyć tego, co działo się potem. Bo to przekreśliło wszystko.
Może to za sprawą tego spotkania z Pilar?
A może dlatego, że Galen Wyatt nie był odpowiednim materiałem na narzeczonego?
Można by nad tym gdybać.
A jednak był to koniec ich wspólnego rozdziału, zatytułowanego...
"Kocham Cię Cherry."
Arthur Seeley

Seeley stał u szczytu schodów z tym swoim uśmiechem, w tej swojej rozpiętej o dwa guziki za dużo koszuli, że było mu widać włosy na klacie, i z włosami, na których miał chyba cały słoik żelu wyglądał jak ktoś, komu po prostu chcesz dać w ryj. A jednak Wyatt uśmiechnął się szeroko, przywitał go, nawet bez najmniejszego skrzywienia, nawet bez zająknięcia, jakby ta cała historia Marii się nie wydarzyła. Chociaż cały czas miał gdzieś z tyłu głowy jej słowa. Testuje każdą z nas.
Nie przedstawił Pilar pełnym imieniem i nazwiskiem, bo już sobie wyobrażał minę Seeleya, ale kiedy na niego spojrzała Galen wiedział, że ona to zrobi. Odruchowo nabrał powietrze w płuca i wstrzymał je na te kilka długich sekund kiedy to mówiła. Walczył ze sobą żeby nie parsknąć, brew mu drgnęła i kącik ust, zwłaszcza kiedy zobaczył minę Arthura.
Nie przedstawił Pilar pełnym imieniem i nazwiskiem, bo już sobie wyobrażał minę Seeleya, ale kiedy na niego spojrzała Galen wiedział, że ona to zrobi. Odruchowo nabrał powietrze w płuca i wstrzymał je na te kilka długich sekund kiedy to mówiła. Walczył ze sobą żeby nie parsknąć, brew mu drgnęła i kącik ust, zwłaszcza kiedy zobaczył minę Arthura.