Strona 1 z 1

konfrontacja z przeszłością ssie..

: ndz gru 14, 2025 8:42 pm
autor: Roselyn Bishop
Jej życie na nowo stało się zagadką, stało się przewrotem i wręcz wbijające w fotel. W momencie gdy miała wszystko co dobre, w tym najważniejsze - bezpieczeństwo i stabilizacje, on musiał się zjawić i robić zamęt. Nie znała jego powodu, wciąż uparcie wierzyła, że szukał jej dla pieniędzy i to o nie mu się rozchodzi, tego od niej chcę. Nie widziała w tym nic pozytywnego, a raczej liczyła się z tym, że jego obecność w Toronto przyniesie jej jeszcze więcej problemów i zmartwień. Od momentu jego wyjścia, na nowo zaczęła rozmyślać nad starym życiem, nad tym jakiego brudu mógłby jej narobić. To wszystko do niej wróciło wraz ze zdwojoną siłą. Potrzebowała oddechu od tego, ale w tym gubiła się sama. W chwili gdy było u niej wszystko okej, gdy miała świetnego męża i posadkę w firmie, myślała na powrót o Cathalu. Nie rozumiała tego całego zawirowania na jego punkcie, trochę jakby to miał być dla niej jakiś istny syndrom sztokholmski. Jakby sama chciała znów się w to pakować czy chociaż zatracić w tej bliskości, którą kiedyś mieli. Kochała to szaleństwo z nim, ten dziki seks w jego aucie po napadzie, tą elektryzującą przygodę i adrenalinę. Nie miała z nim łatwo, ale nie miała także nudy. Nigdy.
Aktualnie jednak żyła wedle określonych zasad, miała swoje za uszami ale to była przeszłość. W teorii oddzielona grubą nitką, a w praktyce? Obawiała się, że kolejne spotkanie z nim znów tylko namiesza jej w głowie, wyprowadzi z równowagi, że może tym razem pęknie. Dlatego potrzebowała tego kobiecego wyjścia z laskami, które znała. Dwie z nich były sąsiadkami, również żonami, nawet i matkami - dla nich taki wieczór był jak oddech przez cały rok bycia kurą domową. Dobrała znajomą z firmy, w której pracowała i ruszyły po prostu w miasto. Co godzinę zmieniały lokum, testowały puby i bary wedle opinii i gwiazdek, które znalazły w sieci. Jedne były lepsze, a inne gorsze ale przy okazji mogły się zabawić i z tego czerpać. Nie pamiętała już, które miejsce odwiedzały i nawet klimat nie dawał jej dobrego odczucia co do tego miejsca. Kufel piwa na cztery i śpiewy, dawały w kość pewnie innym uczestnikom tej wieczornej niedoli z akompaniamentem alkoholu, ale one się bawiły świetnie. Padł kolejny pomysł na zmianę, na bur ze skrzydełkami i tłustym BBQ, ale Rose spasowała. Już nad wyraz mocno odczuwała taką eskapadę, a przy okazji miejsce w którym były aktualnie, wyglądało jak speluna i miejsce dla zakapiorów przy okazji. Zawołała do lasek, że tutaj chyba kończy swoją dalszą "podróż", że zaczeka w środku na swój transport i postara się odrzucać zaloty różnych przygłupów.
Gdy została sama, a koleżanki wypadły z gwarem i śmiechem z baru, ona rozejrzała się po całym tym miejscu, przeskakując wzrokiem po twarzach. Sama nie wiedziała kogo szuka albo czyją obecność tu afirmuje, ale... chyba nie była jeszcze na tyle pijana aby dopadła ją fatamorgana. Przy barze, w charakterystycznej skórze i z poszarpaną czupryną, nie mogła się mylić co do tej postaci. Zaklnęła w duszy za to, że ma zamiar w ogóle podejść i sprawdzać czy to aby na pewno jest On, ale wtedy przypomniała sobie te jego chamskie słowa, które rzucił na odchodne. Wezbrała w niej siła, złość i pewnie wszystko razem, istna kumulacja. To ją posunęło do tego aby podejść i przy okazji gdy miała pewność, że to pierdolony Graves, zamachnąć się mocno aby mu strzelić płaskiego w ryj. Dosłownie.
- To za ostatnie nazwanie mnie dziwką! - wyjaśniła, bo mógł być zaskoczony tym atakiem znienacka, jej obecnością w "takim" lokalu, ale także samym wyglądem bo ten ewidentnie przeczył jej oburzeniu, temu jak wygląda czy jak się zachowuje sama w sobie.

Cathal Graves