*makes eye contact with photo lens to assert dominance*
: śr gru 17, 2025 10:45 pm
002
*makes eye contact with photo lens
to assert dominance*
to assert dominance*
Powiedzieć, że Mason Hayes nie lubił niespodzianek, byłoby paskudnym niedopowiedzeniem. Jego niechęć narodziła się już w dzieciństwie, a wiek nastoletni jedynie utwierdził go w przekonaniu, że z bycia zaskakiwanym nie czerpie absolutnie żadnej satysfakcji. Jak dotąd zresztą w jego życiu nie zdarzył się jeszcze taki przypadek, w którym niewiadoma przyniosłaby mu coś poza gorzkim rozczarowaniem i dotyczyło to zarówno rzeczy materialnych, jak i tych wykraczających poza fizyczne aspekty. Bardziej nie znosił już chyba tylko publicznych inicjatyw, w których musiał uczestniczyć wbrew własnej woli. Połączenie obu tych kwestii było więc kompletną katastrofą…
Niemniej nie powstrzymało to trenera, menadżera drużyny ani pozostałych przed zrzuceniem na niego śmierdzącej bomby w postaci indywidualnej sesji fotograficznej do przyszłorocznego kalendarza. Stanięcie przed obiektywem aparatu wraz z pozostałymi to jedno, ale podjęcie decyzji o umieszczeniu jego wizerunku na jakimś śmiesznym dodatku? To był cios poniżej pasa. Mase nie miał pojęcia jakim cudem udało im się do samego końca utrzymać to przed nim w tajemnicy, chociaż nie wątpił, że stawali w tym celu na rzęsach, a wizja porażki spędzała im sen z powiek. Nie żeby to cokolwiek zmieniało, zdrada była zdradą bez względu na formę, jaką przybierała.
Hayes oparł kark o ścianę za niską ławką i rozsiadł się wygodniej. Poza nim szatnia świeciła pustkami; pozostali zawodnicy zwinęli się już jakiś czas temu, a ostatni z nich właśnie kończył własną sesję. Umieszczenie go na szarym końcu kolejki było zapewne działaniem strategicznym, mającym w założeniu ostudzić jego gniew, ale w trakcie tych kilku godzin, które spędził na oczekiwaniu, jego irytacja nie zelżała nawet odrobinę.
Ułożył dłoń na kolanie, siłą zatrzymując w miejscu podrygującą niekontrolowanie stopę i zerknął tęsknie w kierunku głównych drzwi. Oba skrzydła pozostawały szeroko otwarte, nikt nie stał na straży próbując go zatrzymać, a mimo to nie ruszył się z miejsca. Bez względu na własne niezadowolenie, Mason nie był rozwydrzonym nastolatkiem i potrafił uszanować cudzą pracę oraz czas, który jej poświęcano. Fotografka, którą zdążył poznać podczas sesji grupowej nie była niczemu winna i postawienie jej w takiej sytuacji wydawało się wyjątkowo gównianym ruchem, a on - choć bywał dupkiem - nie był skończonym fiutem.
Z zamyślenia wyrwał go odgłos kroków na korytarzu. Hayes poderwał głowę i skupił uwagę na parze zamkniętych drzwi po przeciwnej stronie pomieszczenia. Mechanizm zaskrzypiał charakterystycznie i sekundę później wąskie przejście stanęło otworem, a on napiął ramiona, jakby za framugą spodziewał się ujrzeć pluton egzekucyjny, a nie długonoga azjatkę. Ładna twarz nie wystarczyła jednak, aby ukoić jego nerwy, toteż zamiast podnieść się z miejsca jedynie łypnął nieufnie na aparat, zanim powędrował spojrzeniem do ciemnych oczu Danielle.
Oderwał grzbiet od ściany, oparł łokcie na kolanach i pochylił się, pozwalając aby dłonie zawisły luźno w przestrzeni między jego udami. Pionowa zmarszczka między jego brwiami pogłębiła się nieznacznie, ale i tak zmusił się do lekkiego uśmiechu.
— Więc? — mruknął, śledząc z uwagą ruchy kobiety. — Jak to zrobimy? Powinienem się położyć i ładnie uśmiechnąć, żebyś mogła uwiecznić mnie jak jedną ze swoich francuskich dziewczyn? — W jego tonie rozbrzmiewało rozbawienie i drobna uszczypliwość, która nie była jednak spowodowana niechęcią kierowaną stricte w jej stronę. Mase po prostu nie potrafił sobie wyobrazić scenariusza, w którym prywatna sesja z jego udziałem mogłaby pójść dobrze i nawiązanie do kultowej kinematografii było pierwszym, co przyszło mu do głowy.
Danielle Graham