Tension on the front line
: ndz gru 21, 2025 12:51 pm
2
Jak powszechnie wiadomo wszelkie plany mają swą niezwykłą tendencję do tego by zawodzić, a zwłaszcza w najmniej oczekiwanych momentach, wówczas w grę wchodzą mechanizmy wypraktykowane przez godziny ćwiczeń i szkoleń, a przede wszystkim wypływa doświadczenie oraz umiejętność działania pod presją, kiedy nad głowami kule świszczą, a ranni towarzysze wypatrują pomocy, należy działać rozważnie z pełną uwagą; zachowawczo, ale i zuchwale, tak by zminimalizować ryzyko własnej klęski, ale i uchronić rannych członków oddziału od pozostawania na linii frontu, jednocześnie neutralizując zagrożenie.
To banalnie proste, kiedy się o tym słucha podczas wykładów. Niepokojącą często Macallan odnosił wrażenie, że ci instruktorzy, których porucznik im wysyła na szkolenia, nabyli wiedzę, którą przekazują dalej poprzez książki i kursy, a prawdziwą strzelaninę widzieli wyłącznie na filmach.
Inaczej rzecz się ma podczas trwania po szyję w bagnie takim, w którym ponad głowami świszczą pociski, a ludzie giną, bo strach lub panika, a może obie naraz? Zaciskają swe zimne szpony na trzewiach nieszczęśnika. W takich momentach, jak ten przy starych magazynach portowych, kiedy tak niewiele dzieliło go od śmierci; czuł paradoksalnie, że żyje.
I o dziwo lubił ten stan.
Znacznie mniej lubił natomiast momenty, takie jak ten obecny, gdzie pędząc w karetce wraz z zespołem ratowników pomaga powstrzymać krwotok z rany postrzałowej jego partnera. A im dalej od miejsca niedawnej strzelaniny się znajdowali tym bardziej odczuwał, bezsens i bezradność wiążącą się z dokonanym wyborem wobec ścieżki zawodowej. Byli jak wyrwani z innego wymiaru przybysze, którzy zakłócili porządek w szpitalu.
Cisza przerwana wyciem syren i krzykami; a on ponownie poczuł się, jak na placu boju, to wrażenie wcale nie zniknęło; ono wyłącznie ucichło na moment, by ponownie wypłynąć pod dyktandem sprzyjających warunków. Jasne szerokie szpitalne korytarze wypełnione były wózkami, ludzie biegali, a osoby w bieli wyraźnie odznaczały się na tle pozostałych obserwatorów i innych osób z personelu medycznego. Wiedział, że to dla nich nie nowość, że potrafią działać sprawnie, znał klasyfikację rannych i rozumiał zasady, tego jak to wszystko wokół działało, a jednak. Coś w nim pękło i nim zdołał zapanować nad sobą, było już za późno:
— Do cholery mój partner ma ranę postrzałową i potrzebuje natychmiastowej operacji! — wybuch irytacji uderzył w złotowłosą młodą kobietę, której zagrodził ciałem drogę i w dość agresywny sposób przemówił. — Nie po to go tu wieźli, by teraz wykrwawił się na waszych oczach — przesadził, wiedział, że krwotok był zatamowany, a pocisk ze wstępnych oględzin przeszedł gładko przez ciało, ale jednak czuł ogromną złość, bezsilność i… zmęczenie. Potrzebował jakiegokolwiek impulsu i znalazł go w najgorszy możliwy sposób.
Biel kitla kontrastowała z jego czarnym mundurem; nieskazitelna czystość kłóciła się ze śladami krwi i brudu na kamizelce, kolanach i rękawach; a stetoskop, był zaprzeczeniem broni krótkiej, którą miał u boku w kaburze.
Nawet jeżeli pragnął wypowiedzieć słowa skruchy, tak przez ściśnięte w żelazne obcęgi gardło nie wyszło żadne słowo. Zamilkł wpatrzony w duże oczy młodej lekarki.
Abby Wallace