Strona 1 z 2

#1 agreement

: śr lip 09, 2025 5:51 pm
autor: Claire Price
Laurentin Fontaine

Czy kiedykolwiek sądziła, że jej życie zrówna się do udawanego związku dla paparazzi? Nie. Czy to właśnie działo się przed jej oczami? Owszem. Stała przed drzwiami w luksusowej dzielnicy, czekając na spotkanie z wrogiem. Zerwanie umowy, koszty zerwania umowy, plus tego absurdalnie drogiego outfitu. Przytłoczyło ją to w jednym momencie, kiedy dostała wiadomość od swojego menadżera. Nie tego się spodziewała. Życie runęłoby jej pod nogami, gdyby się nie zgodziła. Po co poszła na studia? Miałaby zostać gwiazdą jednego hitu? Zdecydowanie nie oto chodziło, nie tego się spodziewała. Zasadniczo została sprowokowana. Próbowała się bezsilnie kłócić, ale nic nie mogło przekonać jej menadżera. Nawet wielkie krokodyle łzy. Znał doskonale jej sytuację, jej rodziców oraz dom. Nie miała pieniędzy, ani ona, ani jej rodzice, by móc przejść bez żadnych problemów przez tę sytuację. Marzyła o tym, by z niej wyjść, ale zwyczajnie nie była w stanie. Nerwowo zgodziła się na związek.
Musiała, bo inaczej zniszczyłaby życie rodzicom. Kochała ich. Momentami mogli się kłócić, ale nigdy nie postawiłaby ich w takiej sytuacji. Znała ich, wzięliby cały ten dług na siebie, braliby nadgodziny, byle jej córka miała normalne życie.
Nikomu nie powiedziała o tej sytuacji. Stała pod drzwiami osoby, którą znienawidziła. Zaraz będzie musiała robić do niej maślane oczka, jakby nic się nie stało. Wszystko po to, by móc uratować własne życie. Przełknęła nerwowo ślinę, czekając na dźwięk otwieranych drzwi. Wyglądała, jak zwykle. Czerwone trampki, lekko znoszone jeansy oraz czarna bluza z kapturem zarzucona na głowę.
— Cześć — powiedziała krótko, wchodząc do jego mieszkania. Od razu poczuła luksus. Ciekawe, czy w jakikolwiek sposób zapracował na to, co miał. Pewnie mamusia, lub tatuś, mu to sprawili. Weszła do mieszkania, ściągając kaptur. Czekała na cokolwiek, jakikolwiek sygnał.

#1 agreement

: śr lip 09, 2025 6:28 pm
autor: Laurentin Fontaine
#2
Bijou
Laurentin naprawdę myślał, że już nigdy nie zobaczy Claire. W końcu wyraził się jasno w trakcie rozmowy ze swoim asystentem. Niestety, ze względu na swój zawód i status, czasami musiał podejmować decyzję które naprawdę mu nie odpowiadały. Sprawa była prosta, miał dwa wybory. Mógł zrujnować karierę Claire, wplątać się w kolejny skandal medialny - ale przynajmniej mieć święty spokój od tej wariatki, lub zgodzić się na propozycję jaką zaprezentował mu jego agent. Po ich ostatnim spotkaniu, do sieci już wypłynęły różne plotki. Oprócz tego, wyżej wspomniany agent, otrzymał informację o tym, że agencje medialne były w posiadaniu zdjęć prezentujących Laurenta i Claire w kompromitującej sytuacji. Wraz z agencją reprezentującą Price, doszedł on do wniosku, że najlepszym wyjściem z sytuacji jest zaprezentowanie przed mediami wspólnego frontu. Każda ze stron otrzymała więc propozycję rozpoczęcia udawanego związku w celu uspokojenia sytuacji. Laurentin długo się nad tym zastanawiał, był w o wiele lepszej pozycji niż Price. Co prawda było to zagrożenie dla jego reputacji, ale nie na tyle poważne, aby zagrozić całości jego kariery. Finalnie doszedł do wniosku, że wyciągnie pomocną dłoń w jej stronę - oczywiście też dla własnej korzyści. Nie widziało mu się po raz kolejny walczyć z tłumem rozwrzeszczanych dziennikarzy. Nienawidził tłumaczenia się na konferencjach prasowych, udzielania wywiadów i odpowiadania na durne komentarze na social mediach. Czekał więc teraz w swoim domu na moment w którym usłyszy pukanie do drzwi. Jego kolejne spotkanie z Claire miało odbyć się w bezpiecznym miejscu, takim w którym będą w stanie bez większych problemów ustalić zasady ich nowego “związku”. Jako iż to Laurentin miał w tej sytuacji przewagę, zdecydował, że miejscem tym będzie jego apartament. Naprawdę nie miał ochoty pakować się do miejsca zamieszkania kobiety dopóki nie musiał. Kiedy ta finalnie pojawiła się pod drzwiami, otworzył jej z Bijou na rękach. Kotka delikatnie wysunęła głowę, ewidentnie zaciekawiona nowym zapachem.
-Zapraszam, rozgość się.- powiedział to tak, jakby sam musiał przekonać się do szczerych intencji kryjących się za jego słowami. Zaprowadził dziewczynę do salonu, po czym ostrożnie odłożył Bijou na jednym z foteli i czule pogłaskał ją pod brodą. Patrzył na kotkę z niesamowitą ilością czułości i adoracji. Zupełnie inaczej, niż spoglądał na Price. W salonie Laurentina panował względny porządek. Na jego środku stała sztaluga, na której to znajdował się jeszcze nieskończony obraz przedstawiający półnagą kobietę. Ściany pomieszczenia pokryte były już skończonymi dziełami Fontaine i zdjęciami Bijou. Nigdzie nie można było za to zobaczyć śladu jego rodziny. No może oprócz jednego zdjęcia stojącego na stoliku. Znajdował się na nim mały Laurentin w objęciach starszej kobiety w pobrudzonych ubraniach - jego niani. To ona była dla niego faktycznie bliska. Fontaine westchnął cicho kiedy jego wzrok zatrzymał się właśnie na tym elemencie wystroju, po czym zwrócił się do Price.
-Przeprosiłem cię za wylanie na ciebie drinka i zgodziłem się na korzystną dla ciebie propozycję. Zamieniam się więc w słuch.- chciał jednego zanim zaczną rozmawiać na jakikolwiek inny temat, przeprosin. Bijou podniosła się z pozycji leżącej na foletu i delikatnie otarła się o dłoń swojego właściciela, po czym wbiła swoje spojrzenie w Claire. Zupełnie tak, jakby wstawiała się za swoim opiekunem.
Claire Price

#1 agreement

: śr lip 09, 2025 6:59 pm
autor: Claire Price
Laurentin Fontaine

— Dziękuję — odpowiedziała krótko, rozwiązując sobie buty. Widziała tego kocura. Coś o nim musiała powiedzieć, bo zostanie uznana za wroga zwierząt. O losie, czemu nie mógł mieć ładniejszego kocura? Z sierścią? Jezu, nawet ta kurteczka. Ohyda, musiała kosztować więcej niż meble w jej rodzinnym domu — fajny... kot. Jak się nazywa — mruknęła, próbując ukryć obrzydzenie. Takie koty wydawały się jej kosmitami. Pomalowanie ich na zielono, sporo by z pewnością dało. Doczepić czułki i bardzo proszę, kosmita jak murowany.
Poszła za nim. Bacznie obserwowała każdy element jego mieszkania. Faktycznie, miał sporo pieniędzy. Wszystko po kolei to potwierdziło. Robiło się jej niedobrze na samą myśl. Ona kiedyś musiała pracować w budce z kebabami, kiedy inni mieszkali w ten sposób? Niesamowite. Rozbieżność postrzegania świata zaczęła się jej rozkręcać na pełnych obrotach. Nie tego się spodziewała. Finalnie usiadła na jakiejś kanapie, wpatrując się w Laurentina. Czuła się, jak na jakimś śmiesznym przesłuchania. Co? Zgodził się na propozycję, a teraz ona ma się pod nim płaszczyć? Niech przeżyje dzień w gastro, to wtedy by to zrobiła.
— Przepraszam za zniszczenie Ci tak drogich ubrań — powiedziała, wzdychając ciężko. Uniosła wysoko jedną ze swoich brwi, wpatrując się badawczo w mężczyznę. Spodziewała się takiego zachowania, biedne urażone serce bogacza. Jeszcze tylko powinna go zacząć wachlować, by spełnić mroczne fantazje — wystarczy? — spytała, nerwowo tupiąc nogą. Wystarczająco się upokorzyła, przychodząc na jego teren. Będąc samotną w mieszkaniu, nie mogła się bardziej zbłaźnić — Nie mam zamiaru się pod Tobą kłaniać. Byłoby to jeszcze bardziej żałosne — dla niej, ale też dla niego samego — zgodziłeś się, a nie musiałeś. Sam mógłbyś na tym incydencie sporo tracić. Jakie masz zasady w sprawie tej umowy? — trzęsła się jej noga. Jedyne o czym myślała, to ucieczka. Niech to spotkanie się już skończy, pójdą na kilka imprez razem, a potem się rozejdą.

#1 agreement

: śr lip 09, 2025 7:40 pm
autor: Laurentin Fontaine
Laurentin uśmiechnął się szeroko, chyba pierwszy raz od kiedy się poznali. Nigdy nie odmawiał opowiadania o swoim kocie. Spojrzał z czułością na kotkę i ostrożnie poprawił jej kurteczkę. Była taka słodka i kochana. Fontaine uważał ją za idealną towarzyszkę.
-Ma na imię Bijou. W tym roku kończy około dwa lata, moja niania znalazła ją na ulicy. Nadal ciężko mi uwierzyć w to, że ktoś wyrzucił tak pięknego kota.- mówił o swoim zwierzaku tak, jakby opisywał najpiękniejsze dzieło sztuki na tym świecie. Uwielbiał ją. Całe szczęście, że nie wiedział co tak naprawdę myśli o niej Claire. Był lekko przewrażliwiony na punkcie Bijou, i zdecydowanie nie przyjąłby zbyt dobrze takich komentarzy. Pogłaskał kotkę, po czym znowu zwrócił się do Price. Uśmiech momentalnie zniknął mu z twarzy. Cieszył się, że uporała się ze swoją dumą i przeprosiła. A jednak, nie poczuł satysfakcji której wcześniej się spodziewał. Wcale nie wydawała mu się szczerze skruszona.
-Nie chodzi o cenę, tylko o sam fakt, że wylałaś na mnie czyjegoś drinka…no ale okej, przyjmuję przeprosiny.- skinął delikatnie głową. Byłoby tak miło, gdyby tylko skończyła swój wywód na samych przeprosinach. Czy ona czerpie przyjemność z bezsensownych sprzeczek? Niektórzy ekscytowali się takimi rzeczami, chociaż Laurent tego nie rozumiał. No cóż, ona sama wydawała się nie do końca normalna, więc był w stanie uwierzyć w taką teorię. Westchnął ciężko. Tak jakby sama ta konwersacja postarzała go o 10 lat z każdą sekundą w której trwała.
-Chciałem po prostu żebyś przeprosiła, tyle wystarczy. Tak narzekałaś na moje ego, a to ty unosisz się dumą przy pierwszej lepszej okazji.- jakbyś jeszcze miała z czego być dumna - chciał to powiedzieć, ale ugryzł się w język. Już i tak była wściekła jak osa, nie miał ochoty znowu dostać pierwszym lepszym płynem.
-Przede wszystkim, traktuję to jako profesjonalną współpracę. Profesjonaliści nie szczekają na swoich współpracowników.- odpowiedział patrząc jej prosto w oczy. Miał serdecznie dosyć jej wybuchów, chociaż nie doświadczył jeszcze pewnie ich pełni. Jeśli miałby znosić jej przytyki przez dłuższy czas bliskiej współpracy, to wolałby się już w tym momencie odstrzelić.
-I chciałbym żeby w czasie trwania naszego “związku” ubierali cię moi styliści. Opłacę ich usługi i ubrania, przyjmę też twoje uwagi na temat stylu jaki preferujesz.- dodał po chwili. Wydawało mu się to stosunkowo uczciwe. Nie chciał wyjść w oczach swoich fanów na skąpca który nie dba o swoją kobietę.
-Oprócz tego czeka cię mój koncert w Toronto i obiad z moimi rodzicami. Cała reszta jest mi obojętna.- dokładnie tak, jego rodzice nie wiedzieli nic o fałszywym związku. Zobaczą go po prostu w gazecie z kobietą i uznają, że informacja jest prawdziwa. Napewno będą więc chcieli ją poznać.
Claire Price

#1 agreement

: śr lip 09, 2025 8:55 pm
autor: Claire Price
Laurentin Fontaine

— Uroczy — skwitowała krótko, wpatrując się kota. Tak szczerze bardziej paskudnego kota dawno nie widziała na własne oczy. Zmierzyła go wzrokiem, po czym w głowie zaczęła szukać wrednych określeń na tego kocura. Mógłby spokojnie grać w jakimś horrorze. Naprawdę zrozumiała, dlaczego kocur trafił na śmietnik. Nie pochwalała tego typu rzeczy, ale wyjątkowo wzrastającej w swojej nienawiści do Fontaine, była w stanie zrozumieć wszystko.
— Przez to dzwoniłeś do swojego asystenta, a ja miałam problemy w mojej agencji — odparła dosyć krótko. Mógł nie zdawać sobie sprawy, w jaki sposób ona widziała tę sprawę. Nie siedziałaby tutaj, gdyby nie postanowił pociągnąć za sznurki. Może wtedy nie groziłaby jej utrata kontraktu, mnóstwa pieniędzy, a co za tym idzie rodzinnego domu. Pewnie on nie wystarczyłby na pokrycie całej tej sumy pieniędzy.
— Ty każesz się przepraszać, bo myślisz, że jesteś ode mnie lepszy. Masz więcej pieniędzy i tyle, już pokazałeś, że umiesz to wykorzystywać — odparła bez żadnego zawahania Claire. Ona musiała zapracować na własną osobę w świecie reflektorów. On dostał wszystko bez jakiejkolwiek pracy — więc wybacz, jak nie będę miła — oczywiście, że zrobiła research. Tak, był nepo baby. Tak, jego rodzice mieli zajebiście dużo pracy. Tylko nie widziała w tym grama talentu, a bardziej ilość posiadanych pieniędzy.
— To moją zasadą jest kultura — westchnęła finalnie. Nie chciała się hamować w słowach, ale poniekąd zmusiła się do tego — oznacza ona też to, że nie będą mnie ubierali twoi styliści, bo sama potrafię się ubrać. Wyobraź sobie, że własnie dlatego się wybiłam — nie miała zamiaru rozpoczynać dramy. Tak, teraz ubrała się w sposób dresiarski, ale tylko po to by nie zostać rozpoznaną. Poza tym nigdy nie zmieniłaby się dla mężczyzny — nie będę zmieniała się dla fake'owego związku — przypomniała mu Claire. To nawet nie miało być czymś stałym. Chwila związku, by kurz upadł po ich kłótni i powrót do normalności.
— Koncert, obiad, a potem zerwanie? — upewniła się Price, czekając na jakiekolwiek potwierdzenie ze strony Fontanny — zostałam zaproszona na dwie premiery filmowe, więc dobrze, żebyśmy pojawili się razem na dywanie i after party — no musieli pójść razem. Skoro miał rozpocząć się ich fake'owy związek nie miała żadnego wyboru.

#1 agreement

: śr lip 09, 2025 9:57 pm
autor: Laurentin Fontaine
-W mojej intencji było po pierwsze upewnienie się, że więcej cię nie spotkam, a po drugie odzyskanie pieniędzy za moje ubrania. Skąd miałem wiedzieć, że twojej agencji na to nie stać?- odrzucił wzruszając ramionami. Dla niego była to stosunkowo prosta sprawa. Celowo zniszczyła jego własność i obrzuciła go obelgami. Dlaczego więc miałaby nie pokryć kosztów i nie ponieść konsekwencji swojego zachowania? Tak niestety wyglądało życie. Kiedy postanawiasz wybuchnąć w miejscu publicznym jako celebryta i naruszyć czyjąś cielesność, dostajesz za to solidnie po tyłku. Słysząc kolejną wypowiedź kobiety, Laurentin delikatnie przechylił głowę na bok i wbił w nią intensywne spojrzenie.
-A nie jest na odwrót? Nie uważasz, że bardziej sobie zasłużyłaś, że twoja ścieżka jest bardziej odpowiednia? Boli cię to, że ktoś miał łatwiej niż ty? Przykro mi, tak działa życie.- skrzywił się nieznacznie. Naprawdę nie rozumiał całego tego żalu i złości które wręcz emanowały z postawy kobiety. Laurent nie miał żadnego wpływu na to gdzie on się urodził, i na to gdzie urodziła się ona.
-A co z utalentowanymi dziewczynami które są konwencjonalnie nieatrakcyjne i nigdy nie zagrają swojej wymarzonej roli przez standardy społeczeństwa? Uważasz je za gorsze? Mają prawo nienawidzić cię za to, że urodziłaś się ładna i być dla ciebie nieuprzejme?- zapytał z nieznacznym błyskiem zaciekawienia w oku. Tym razem naprawdę był zainteresowany jej odpowiedzią. Prawda była taka, że wsadziła go po prostu w pudło naznaczone stereotypami i uparcie się tego trzymała. Myślała, że jest święta i wszystko osiągnęła sama bo urodziła się w biednej rodzinie? Bzdura. Gdyby nie zgrabna sylwetka i ładna buźka w życiu nie byłaby w miejscu w którym teraz się znajdowała. I mogła zaprzeczać temu ile tylko by chciała, nic to nie zmieniało. To nie on ustalił zasady gry.
-Wybiłaś się bo dobrze się ubierasz? Dobrze, nie będę się kłócił.- uśmiechnął się pod nosem. Jej wypowiedź z lekka go rozbawiła, ale nie miał zamiaru jej prowokować. Sama się denerwowała, nie potrzebowała jego pomocy.
-Nie ma problemu. Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że faktycznie będziemy musieli sprawiać wrażenie zakochanej pary?- zapytał nachylając się delikatnie w jej stronę, szybko się jednak odsunął. Dla niego było to jak rola w filmie lub nagrywka do teledysku. Nie widział większego problemu w objęciu jej lub złożeniu pocałunku na jej policzku, ale ciekawe jak widziała to Claire? Odwrócił się na chwilę sięgając do komody stojącej zaraz za jego plecami.
-Napijesz się czegoś?- zapytał, leniwie wodząc palcami po wzorze wyrytym w drewnie.
-A i..przepraszam za to wszystko. Naprawdę nie wiedziałem, że mój telefon może mieć wpływ na twoją karierę. Byłem zdenerwowany i chciałem się upewnić, że więcej się nie spotkamy. Nie było to ani mądre, ani słuszne, więc przepraszam.- dodał, zdecydowanie mniej pewnie niż wcześniej.
Claire Price

#1 agreement

: śr lip 09, 2025 10:36 pm
autor: Claire Price
Laurentin Fontaine

— Ale Ciebie stać na nowe ubrania i pewnie masz multum droższych — dla niej tamta sukienka była czymś ważnym. Pierwsza droższa rzecz, na którą mogła sobie pozwolić. Bogacz nie zrozumie tego typu kwestii. Dla niej to była jej duma, a on potraktował ją, jakby była jakąś służącą — chodziło w tym wszystkim tylko o upokorzenie mnie, błagam, przestań się tłumaczyć. To było po prostu słabe — rzuciła finalnie, by mógł w jakikolwiek sposób zrozumieć to, co czuła w środku. Normalni ludzie się przepraszają, oferują pomoc, a nie wyciągają plik banknotów, jakby było to najlepsze rozwiązanie. Pieniądze nie są rozwiązaniem na wszystko.
— Nie boli mnie, że miałam trudniej. Boli mnie, jak ktoś zachowuje się jak protekcjonalny palant, bo wziął mnie za kelnerkę — burknęła finalnie, marszcząc przy tym nosek. Ciekawe, w jaki sposób on by się poczuł, gdyby znalazł się w takiej sytuacji — nie każdy ma, kurwa, życie usłane różami i luksusem. Ja się cieszę, że mogę pomóc w jakikolwiek sposób rodzicom, a ktoś traktuje mnie jak gorszą i korzysta ze swoich znajomości — potraktował ją jak bogaty palant. Jeszcze brakowało tego, by kazał rozwiązać jej umowę z agencją. Tylko ludzie z wyższych sfer zachowują się w ten sposób — nawet nie zdajesz sobie sprawy, jakie to jest uwłaczające —westchnęła finalnie, wpatrując się w Fontaine. Ciekawe, czy kiedykolwiek czuł się w ten sposób — normalni ludzie, by się do siebie po prostu nie odzywali — mogliby pracować razem na zmianie bez żadnego słowa. Kłócić się w trakcie przerwy, ale finalnie usmażyć kurczaka w KFC, tak by klient nie poczuł żadnej różnicy.
— Przesadzasz. Żyłam życiem przeciętnego człowieka — westchnęła finalnie, wpatrując się badawczo w Laurentina. Ciekawiło ją, co ten facet miał w głowie — wiem, jak to jest pachnieć olejem, co to znaczy ciężka praca. Uwielbiam tych ludzi, jakbym mogła, to brałabym takie osoby do ról, by mogły w jakikolwiek sposób się spełniać — pomoc ludziom w spełnianiu się należała do największych wartości, jaką przekazali jej rodzice. Gdy widziała bezdomną osobę, która prosiła ją o pomoc, zawsze wchodziła do sklepu. Przecież trzeba pomagać innym ludziom.
— Kurwa, gościu, nawet teraz to robisz. Traktujesz mnie jak gorszą — wypomniała mu to. Skoro mieli razem współpracować, powinien zdawać sobie z tego sprawę — zviralowałam, bo ubrałam się jak dres. Proponujesz mi stylistów, bo uważasz, że się gorzej ubieram — to są czyste fakty. Standardowy wyjadacz chleba nie ubiera się u projektantów i nie ma stylistów — jak mamy udawać związek, chociaż udawaj, że podoba Ci się jak ubieram — dla niej było to kluczowe. Z tego powodu zasłynęła. Ubierała się prosto, ale tak jakby mógłby ubrać się każdy, za to zjawisko dobierała ze sobą elementy ubioru — tak, teraz przyszłam w tanich rzeczach, bo, uwaga, nie chciałam zwracać na siebie uwagi — mogła wyglądać jak wsiur, ale raczej przypominała milion kanadyjskich kobiet. Niczym specjalnym się nie wyróżniała.
— Wyobraź sobie, że umiem grać — odsunęła się od niego natychmiastowo. Czuła do niego tylko obrzydzenie. Sama dała potężny wyrzut uczuć, a i tak czuła się przez niego niezrozumiała — ale wtedy kiedy jest publika, inaczej się do mnie nie zbliżaj. Mam swoje granicę i nie jestem łatwa — to nie miała być kariera przez łóżko. Sama miała na nią zapracować. Nie chciała, by ktokolwiek pociągał za nią sznurki. Dojdzie do chwili sławy, to może i do Stanów wyjedzie, by nagrać film.
— A co proponujesz — spytała, spoglądając na niego podejrzliwe. Spodziewała się wszystkiego, nawet wylanego drinka na jej bluzie. Znowu — przepraszam za mój wylew słów, ale mam dosyć tego, że na każdym kroku muszę udowadniać, że nie jestem gorsza od innych w branży — a przy nepo baby było to wyjątkowo trudne. Nie mogła pozwolić sobie na tyle, co oni, a i tak drążyli w jej brzuchu dziurę. — mam sobie za złe własne życie. Mogłam zostać pierdoloną pielęgniarką i nikt, by mi nie mówił, jak mam żyć — miauknęła finalnie, zdając sobie sprawę, w co dokładnie weszła. Nie szykowało się na happy end.

#1 agreement

: śr lip 09, 2025 11:32 pm
autor: Laurentin Fontaine
-To, że mnie stać nie oznacza, że moje rzeczy są dla mnie bezwartościowe. Ta marynarka była akurat jedynym prezentem od matki który dostałem w całym swoim życiu.- i właśnie ze względu na to tak zagotował się w momencie, gdy jej delikatny materiał został zalany tanim alkoholem. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że tego się po prostu nie wyczyści. Laurentin na wspomnienie swojej matki momentalnie spochmurniał. Odwrócił na chwilę wzrok. Sam nie do końca wiedział, po co jej o tym mówił, i tak nie ma to żadnego wpływu na ich sytuację. Szkoda, że tak łatwo przychodziło mu podejmowanie złych decyzji. Westchnął cicho i kiedy już wrócił spojrzeniem do postaci swojej rozmówczyni, na jego twarzy nie było już śladu chwilowego poruszenia.
-Nie chciałem cię upokorzyć. Myślałem, że jesteś jedną z pracownic przez twoją nietypową reakcję i chciałem pokryć koszt naprawy tego co sam uszkodziłem. Nie ma w tym żadnego drugiego dna.- wzruszył ramionami. Jego zachowanie wcale nie miało być ani złośliwe, ani krzywdzące. Po prostu zrobił to co uważał za odpowiednie, starał się naprawić swój błąd jak najszybciej i jak najskuteczniej.
-A jaka reakcja byłaby bardziej odpowiednia?- zapytał, nie z przekąsem, a z faktycznym zainteresowaniem. Nigdy nie był dobry w kontaktach międzyludzkich, w szczególności kiedy musiał je nawiązywać z osobami których nie znał zbyt dobrze. Działał tak jak nauczyły lata dorastania w dysfunkcyjnej, bogatej rodzinie i sztab specjalistów. Tak samo jak jego rodzice, starał się załatać każdą dziurę pieniędzmi - tego w końcu był uczony przez całe swoje życie. Za każdym razem kiedy rodzina sprawiała mu przykrość, dostawał po prostu prezent i miał być zadowolony. Nie było miejsca ani na narzekanie, ani na płacz.
-Wkraczając w świat celebrytów zdecydowałaś się na interakcje z..nienormalnymi ludźmi?- dokończył zdanie tak, jakby sam pytał siebie czy to właściwie określenie. Zamilknął na chwilę starając się uporządkować myśli, po czym kontynuował.
-Postępuję tak jak zostało mi to wskazane przez otoczenie. Jestem po prostu produktem, towarem który ma się dobrze sprzedawać.- wzruszył ramionami. Może i brzmiało to smutno, ale Laurent był do tego przyzwyczajony. Jedyne chwile w których był po prostu sobą to te które spędził przed płótnem, lub śpiewając na scenie. Wtedy czuł się wolny, nieograniczony swoim nazwiskiem, reputacją i obowiązkami. Nie potrafił zrozumieć Claire, bo najzwyczajniej w świecie nigdy nie doświadczył normalnego życia.
-Widzisz, to, że urodziłem się w bogatej rodzinie nie oznacza, że wszystko było takie proste i kolorowe. Jestem uprzywilejowany, ale też jestem po prostu zwykłym człowiekiem. Są rzeczy które ty posiadasz, a ja nigdy nie będę w stanie się nawet o nie otrzeć.- nie wchodził w szczegóły, nie odczuwał takiej potrzeby, a przede wszystkim po prostu nie chciał tego robić. Już i tak weszli na średnio komfortowy ton rozmowy, ale przynajmniej nie skakali sobie już bezsensownie do gardeł. Miła zmiana.
-Nie o to mi chodzi, po prostu się z tobą nie zgadzam. Uważam, że wybiłaś się bo przyciągasz uwagę, a nie ze względu na twój styl ubierania się.- odrzucił, po raz kolejny podburzony jej nagłym wybuchem. Czy z tą kobietą nie da się po prostu normalnie porozmawiać? Fontaine czuł się jakby cały czas stąpał po cienkim lodzie.
-A zaproponowałem ci współpracę z moimi stylistami, bo jest to dla mnie po prostu naturalne. Proponuję to każdej osobie która pokazuje się ze mną na większych wydarzeniach.- dodał z lekkim grymasem na twarzy. Naprawdę miał wrażenie jakby Price od samego początku skazała go na stracenie. Tak właściwie to nawet nie wiedział, czy próba dojścia z nią do porozumienia miała jakikolwiek sens.
-Rozumiem, że jestem dla ciebie najgorszym złem tego świata ale bez przesady. Nie dotknąłbym kobiety która tego nie chce nawet małym palcem.-burknął, wyraźnie poruszony jej komentarzem. Co jak co, ale nie godził się z takimi spekulacjami na jego temat.
-A na co masz ochotę? Mam wino, whisky, wódkę, sake..i chyba zostało mi trochę coli w lodówce.- odwrócił się w jej stronę, jednocześnie rozchylając drzwi komody. Znajdował się w niej ogrom przeróżnych butelek. Większość z nich dostał w prezencie, niektóre kupił sobie sam na umilenie samotnych wieczorów.
-Myślisz, że ja nie muszę tego robić? Zawsze i dla każdego będę po prostu dzieciakiem moich rodziców. Nikogo nie obchodzi to, że większość swojego życia przewaliłem na lekcje śpiewu i tańca. Nikt nie pyta ile czasu spędzam w studiu. Jestem po prostu nepo baby - tak jak sama mnie nazwałaś.- znowu przekierował swoją uwagę na znajdujące się przed nim butelki. Czyżby powiało hipokryzją?
Claire Price

#1 agreement

: czw lip 10, 2025 12:14 am
autor: Claire Price
Laurentin Fontaine

— Przepraszam... Ja nie wiedziałam... — w tym momencie zrobiło się jej zwyczajnie głupio. Sama nie wiedziała, co powinna w tym momencie powiedzieć. Przegryzła dolną wargę, próbując ułożyć jakiekolwiek zdania. Nie była bezduszna, marynarka miała wartość sentymentalną, a ona zniszczyła ją bez żadnego zawahania. Fakt, mógł się na nią porządnie wkurzyć — To była sukienka, którą kupiłam za moją pierwszą wypłatę. Była dla mnie wyjątkowa, bo sama na nią zapracowałam i nikt mi w tym nie pomagał. To była moja duma — teraz ona musiała się wytłumaczyć. Nie wydawała pieniędzy na prawo i lewo. Musiała wszystko zrobić tak, by wyglądała wręcz idealnie. To miała być wielka impreza, a Claire chciała prawdziwie się pokazać. Nawet po pierwszej wypłacie nie szastała pieniędzmi. Za to tamta sukienka była jej najdroższą rzeczą, jaką miała.
— Przepraszam, czy mógłbym Ci teraz jakoś pomóc? Wystarczy tyle, o można dodać, że Ci przykro — gdyby nie ta cisza, wykładanie pieniędzy, nic by się nie stało. Nawet standardowy człowiek nie życzy sobie pieniędzy. Jest to ohydne zagranie ze strony bardziej bogatych. Kasy nie rozdaje się ot tak, bo się ją ma. W jakiś sposób nie na nią zapracowało.
— Normalni ludzie nie dzwonią do agentów, by powiedzieć, że nie chcą z kimś współpracować, a tu się tak robi — mogłaby sobie rękę odciąć, że nie tylko Laurentin zachowuje się w ten sposób. Pełno było obłudnych ludzi w show biznesie. Ten kto ma więcej kasy, kontrolował resztę. Niby w życiu codziennym też tak jest. Ludzie są zwalniani, ale nie zamyka się im wielu drzwi ot tak.
— Nie robisz sam z siebie produktu? — spytała, marszcząc przy nim swoje brwi. Mógł w każdej chwili przestać nim być, mógł pójść na studia, sam zarabiać kokosy, jeśli tylko by chciał — masz karierę, możesz robić, co chcesz. Upić się ze znajomymi i kąpać się nago w jeziorze, gdzie nikt Cię nie znajdzie. Albo mówić to, co masz w głowie — ludzie lubili kontrowersje. Nawet teraz artykuły na ich temat przykuwały fanów. Sama to widziała na własnym instagramie. Była pewna, że mógłby zachowywać się, jak chce, gdyby tylko chciał wyjść z powłoki bogacza — albo pójść do terapeuty — i najlepiej bardzo dobrego. Taki, który poukłada w głowie i nie powie, jak żyć, by być szczęśliwym.
— Wybiłam się, bo nie potrafiłam przeczytać nazwy serialu i dlatego mnie do niego wzięli — sprostowała mężczyznę — jest milion ładnych lasek, które mają coś wyróżniającego w urodzie — wzruszyła ramionami. Biednych, ale ładnych, z talentem, lub nie. Ktoś coś w niej musiał zobaczyć, ale nigdy nie chodzi tylko o wygląd.
— Sam się do mnie zbliżyłeś niebezpiecznie blisko, ja nie lubię tego typu sytuacji — zakomunikowała wprost —są pewne granice, które tylko najbliżsi mogą przekraczać, a ty już to zrobiłeś — istniały pewne rodzaje dystansów w komunikacji z innymi. Dla Price chłopak należał do strefy publicznej. Tam, gdzie każdy obcy człowiek. Mógł go przekraczać, tylko kiedy byli w pracy, nic poza tym.
— Laurentin, ty miałeś na to pieniądze. Ja musiałam brać kredyt studencki, by móc dostać się na studia, a każdą moją lekcję, odkąd rozpoczęłam w liceum, opłacałam z dorywczej pracy — skwitowała krótko, marszcząc przy tym brwi — potrafiłam spać trzy godziny, byle trafić na lekcję gry. Nie mówię, że nie pracujesz, ale pod pewnymi względami miałeś dużo łatwiej — nawet przez sieć kontaktów, które miał już przed urodzeniem.

#1 agreement

: czw lip 10, 2025 2:41 pm
autor: Laurentin Fontaine
-Nie szkodzi. Nie cofniesz czasu.- odpowiedział, chociaż w głębi ducha cieszył się z tym razem szczerych przeprosin. Nie był już zły na Claire. Co prawda nadal nie był szczególnie zadowolony ze straty przedmiotu który niósł za sobą głębszą wartość, ale nie wiązał tego emocjonalnie ze swoją rozmówczynią. Przez lata dorastania w otoczeniu celebrytów nauczył się, że nie powinien przywiązywać się do przedmiotów. Jeszcze nie do końca opanował takie podejście do życia, ale była to tylko kwestia czasu. Z dnia na dzień robił się coraz bardziej obojętny. Może gdyby nie jego niańki, już teraz byłby taki sam jak rodzice. Laurentin przełknął ślinę. Doskonale wiedział co chciał powiedzieć - po raz kolejny zaproponowałby Price odkupienie jej sukienki. Ale może nie był to właściwy wybór? Już dosadnie pokazała mu, że gardzi zarówno jego statusem jak i jego pieniędzmi. Na chwilę zamilczał, zagubiony w świecie swoich przemyśleń. Musiał przyznać, że było to dla niego coś nowego. Trochę tak jakby musiał dostosowywać się do tego co właściwe na konferencji prasowej, ale tym razem z własnego wyboru.
-Przepraszam za zniszczenie twojej sukienki. Zapatrzyłem się na neony na ścianie.- prawda i skrucha, może to będzie lepsze? Wiedział, że brzmi to trochę głupio, ale było to jedyne wytłumaczenie pokrywające się z rzeczywistością. Od dzieciaka przyciągała go sztuka. Nie tylko ta prezentowana w galeriach i na wystawach. Uwielbiał podziwiać twórczość człowieka. Od chaotycznych malunków na ulicznych ścianach, po szkice wykonane w cichej kawiarni. Był po prostu zauroczony wszelkimi wyrazami kreatywności.
-W takim razie spróbuję dostosować się do twojej porady. Ale będziesz musiała przyjąć moje narzekanie, kiedy zostanę wyśmiany przez innego “nepo baby”.- zaśmiał się delikatnie, tym razem szczerze. Jego prawdziwy uśmiech zajmował całą jego twarz. Przymykały mu się delikatnie oczy, a pełne usta rozszerzały w niekontrolowanym wyrazie zadowolenia. Wyglądało to zupełnie inaczej niż wtedy, kiedy szczerzył się po prostu z czystej uprzejmości lub powinności.
-Dokładnie tak. Ja sam do tej pory nie mogę pojawiać się w tych samych produkcjach co moja była dziewczyna - naturalna kolej rzeczy w showbiznesie.- odpowiedział po chwili zastanowienia. Dalej nie do końca rozumiał czemu jego ex tak go nieznosiła. Może i on sam zakończył ich związek, ale w trakcie jego trwania nigdy nie wydawała się jakoś szczególnie zainteresowana lub przywiązana do jego osoby.
-Widzisz, gdybym był samolubny, pewnie bym to po prostu zrobił. Ale nad głową mam reputację moich rodziców, oczekiwania fanów i osób które zainwestowały w moją karierę.- wzruszył ramionami. Próbował udawać, że już przyzwyczaił się do ciążącej nad nim presji. Kiedy Price wspomniała o terapii, jego wzrok mimowolnie powędrował w kierunku buteleczki stojącej na szafce. Stała na wierzchu, ponieważ wyglądała tak, jakby po prostu wykupił ją z recepty w aptece. Nie musiał się obawiać konsekwencji tego, że ktoś ją zobaczy. Jego kochany pojemniczek z xanaxem prosto od jego kochanej dilerki. Uśmiechnął się pod nosem na myśl o Smith, po czym powrócił wzrokiem do swojej aktualnej towarzyszki.
-Byłem na terapii, słabo poszło.- odrzucił, nie zagłębiając się jednak bardziej w ten temat. Jego próba znalezienia pomocy poszła na tyle kiepsko, że skończył jako człowiek uzależniony od benzo. Tak właściwie nie pamiętał nawet dobrze czasu, kiedy żył bez regularnego zażywania leków. Kolejne słowa Price pozostawił bez komentarza. Nie chodziło mu tylko o urodę. Jej sposób bycia był po prostu interesujący. Mówiła, poruszała się a nawet oddychała inaczej niż typowy celebryta. Była bardziej rozluźniona, pewna tego kim tak naprawdę była. To przyciągało uwagę.
-Przydałoby się to przećwiczyć, wiesz? Niekoniecznie tutaj, ale zanim pokażemy się publicznie.- odpowiedział wyciągając butelkę whisky z szafki. Nalał część jej zawartości do dwóch szklanek. W zależności od preferencji jakie zadeklarowała Claire, uzupełnił jej napój - do wyboru miała odrobinę coli i lód, po czym podał jej szklankę i sam usiadł ze swoją naprzeciwko niej. Butelkę postawił na stoliku, aby móc bez problemu uzupełniać zawartość naczyń. Bijou sprytnie wkradła się na jego kolana, kiedy ten tylko znalazł się w pozycji siedzącej. Widać było, że jest do niego bardzo przywiązana.
-Możemy się tak licytować do jutra, kto i w jakim aspekcie miał gorzej, ale na trzeźwo nie opowiem ci o moich cudownych sekretach.- teatralnie machnął dłonią przed swoją twarzą, po czym bezceremonialnie wlał w siebie całą zawartość swojej szklanki. Zawsze tak pił kiedy nie był w miejscu publicznym, nie musiał udawać, że coś mu faktycznie smakuje.
-Nienawidzę pieprzonego whisky marki mojego ojca, smakuje jak ściek.- skrzywił się, ale i tak pochylił się do przodu i nalał sobie kolejną porcję. Prawda była taka, że smakowało tak samo jak każde drogie whisky, Laurentin po prostu nienawidził smaku alkoholu.
Claire Price