Strona 1 z 3

#2 you make me high

: śr lip 09, 2025 7:31 pm
autor: Mia Smith
Laurentin Fontaine

Ostatnie dni pamiętała niczym przez mgłę. Zaszyła się w jakimś zaprzyjaźnionym barze, gdzie mogła przespać kilka godzin. Następnie wstała, kupiła paczkę szlugów i kawę w jakiejś kanadyjskiej wersji żabki. Musiała stanąć na nogi. Popatrzyła w swój telefon, czekając na jakąkolwiek wiadomość od swoich najbardziej wiernych klientów. Potrzebowała normalnej nocki i łóżka. Mogła im nie ufać w pełni, ale bywały osoby uzależnione od niej. Jednym z przykładów był Laurentin. Była dosyć cichym dealerem, któremu można było zaufać w stu procentach. W życiu by go nie wydała, a to powodowało, że mogła korzystać z jego zasobów. Był bogaty, zapewniał jej kąt, kiedy potrzebowała, a co najważniejsze całkiem dobrze ruchał. W życiu nie oddałaby mu ręki oraz własnej wolności, nawet za dolara. Za to był miłym urozmaiceniem czasu.
Tak trafiła pod jego drzwi. Trzy godziny wcześniej zdążyła szarpać się z jakimś durnym klientem, którego nawet zbyt dobrze nie znała. Gdyby nie gaz pieprzowy, mogłaby zostać gorzej potraktowana niż kilka siniaków. Tylko takie było życie na ulicy. Niebezpieczne, brudne, straszne, ale za to jej. To znała w stu procentach. Nie potrzebowała żadnych większych wygód, czy innych udogodnień. W ten sposób była w stanie zapewnić sobie byt. Cały czas wędrowała, bo nie potrafiła do nikogo w żaden sposób się przekonać. To przynajmniej będzie miała chwilę zapomnienia ze szklanką whiskey, skrętem i Fontainem obok niej.
— Jezu, co tak długo ziomek? — burknęła, wpatrując się z zażenowaniem w mężczyznę. Była brudna, ubrania powinna wyrzucić, a co gorsza żołądek skręcał się jej z głodu — mam dosyć. Ostatni klient próbował mnie pobić, mam chyba wszędzie siniaki. Mam dla Ciebie towar, ale daj mi wziąć prysznic i jakąś czystą koszulkę. Błagam —odparła, wchodząc i niemalże od razu ściągając z siebie ubrania — w tylnej kieszeni, jest twoje zamówienie — mruknęła, stojąc już w samym staniku i majtkach. Czekając na jakąkolwiek reakcję ze strony Laurentina.

#2 you make me high

: śr lip 09, 2025 8:08 pm
autor: Laurentin Fontaine
#3
Laurentin zdecydowanie potrzebował przerwy od wszystkiego co się ostatnio działo. A jaki był najlepszy sposób na oderwanie się od stresującej rzeczywistości? Odezwanie się do swojej ulubionej koleżanki zajmującej się handlem dobrej jakości asortymentem. Mężczyzna przygotował wygodne posłanie dla Bijou w salonie i jeszcze chwilę spędził na jej głaskaniu. Spodziewał się tego, że przez najbliższe kilka godzin nie będzie miał czasu na okazanie uczuć swojemu ukochanemu zwierzakowi. Kiedy usłyszał pukanie do drzwi, Laurent po raz ostatni pogładził dłonią łysy łebek kotki i podniósł się z kanapy. W momencie w którym tylko zobaczył postać Smith, na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Może i nie byli sobie jakoś niesamowicie bliscy, ale lubił jej towarzystwo. Doskonale wiedział, że bez większych skrupułów korzystała z jego uzależnienia i zasobów. Ale czy się tym przejmował? Nie. Mia gwarantowała mu bezpieczny zakup i dobrą zabawę. Poza tym, była też całkiem przyjemną lokatorką kiedy się u niego zatrzymywała. Nie przyprowadzała kłopotów ze sobą, nie przekraczała jego granic i wydawała się być przynajmniej minimalnie wdzięczna za przysługi jakie je bezgranicznie oferował.
-Nie marudź. Chcesz coś do jedzenia?- zapytał i nie czekając na odpowiedź wpuścił ją do środka. Skinieniem głowy wskazał na ulotkę przyczepioną do ściany. Przygotował ją specjalnie dla niej. Był to skrawek kolorowego papieru zawierający ofertę całkiem dobrej restauracji z dowozem.
-Wybierz cokolwiek tylko chcesz w dowolnej ilości, zapłacę.- chociaż było to wiadome, i tak przypomniał jej co oferował. Nie musiał przejmować się pieniędzmi, a jako iż lubił kobietę, to nic nie stało na przeszkodzie aby trochę ich na nią wydać. Kiedy usłyszał jej kolejne słowa, Laurentin delikatnie zmarszczył brwi. Wiedział w jaki sposób żyje Mia, ale nie był fanem tego, że stale działa się jej jakaś krzywda. Nauczył się już jednak, że nie ma prawa wtrącać się w jej sprawy. W taki sposób mogli funkcjonować dobrze i przyjemnie. Nie oznaczało to jednak, że nie mógł co jakiś czas sprawić jej fajnego prezentu. Kiedy Smith ściągnęła z siebie ubrania, Fontaine zbliżył się do niej i delikatnie przejechał dłonią po siniaku znajdującym się na jej lewej ręce. Przez chwilę się mu przyglądał, po czym nachylił się i delikatnie pocałował jej ramię. Nie przeszkadzało mu to, że jest brudna i niezbyt ładnie pachnie.
-Zaczekam na ciebie. Przed drzwiami łazienki masz torbę z kosmetykami, ubraniami, bielizną, ręcznikami i paralizatorem. Pomyślałem, że może się przydać.- powiedział, ostrożnie przenosząc dłonie na górną partię jej pleców. Sprawnie rozpiął zapięcie jej stanika, pomógł jej go zdjąć i rzucił go na ziemię. Jej ciało zainteresowało go na tyle, że nawet jeszcze nie wspomniał o swojej udawanej dziewczynie.
-Nawet poobijana i śmierdząca jesteś całkiem ładna.
Mia Smith

#2 you make me high

: śr lip 09, 2025 9:12 pm
autor: Mia Smith
Laurentin Fontaine

— Jeszcze nawet nie zaczęłam — odparła, robiąc przy tym uroczą minę. Jedyne czego nauczyła się przez ten cały czas, żyjąc na ulicy, to tajemnicy manipulacji i kłamania. Nigdy nie marudziła. Miała tak gorzkie życie, jak nikt spośród ludzi, których znała. Niektórzy z bidula wyrośli na normalnych ludzi. Tylko ona żyła w przeświadczeniu, że jest gorsza. Zresztą spanie, gdzie bądź, trochę tego ją nauczyło — Tak, chyba właśnie wywołałeś mój głód — kłamstwo, ale Laurentin doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Ona nawet tego przed nim nie ukrywała. Po prostu była sobą, czekającą na poczucie chwili szczęścia. Częściej go nie dostawała niż u kilku uroczych klientów — pad thai, mój drogi. Jezu, jak dawno go nie jadłam — znała tę ulotkę. Nie pierwszy i nie ostatni raz żywiła się u Fontaine. Nie spodziewała się jakiegoś ogromnego posiłku. Bardziej coś, by mogła w jakikolwiek sposób się posilić, zanim zajrzą do używek. Tylko tego potrzebowała w tym konkretnym momencie. Więcej od życia nie potrzebowała. Tak stała, prawie jak pan Bóg ją stworzył przed nim. Dotyk kogokolwiek był kojący.
— Ooo, przygotowałeś się na mnie? — spytała, robiąc niemalże od razu słodki uśmiech, po czym dodała — to całkiem słodkie. Chyba dziś nie będziemy zbyt długo spać, co? — Smith wiedziała, co mężczyźni w typie bogacza chcieli usłyszeć. Dla nich mogła być kobietą potrzebującą, rozpaczliwie jakiejkolwiek pomocy. To zawsze łechtało dumę mężczyzn. Lubiła z tego korzystać na wszelkie możliwe sposoby. Poza tym seks był dobry, a bonusy w postaci paralizatora zawsze się przydają. Byle miała, gdzie go naładować.
— A ty zawsze jesteś dla mnie idealny — zaśmiała się, słysząc jego słowa. Nie tego się spodziewała, ale połechtało to delikatnie jej ego — jak będziesz mnie tak czarował, to się jeszcze w Tobie zakocham — dorzuciła, biorąc łazienkową torbę i znikając za drzwiami łazienki. By móc poczuć pierwszy raz od paru dni dotyk ciepłej wody na jej ciele.

#2 you make me high

: śr lip 09, 2025 10:13 pm
autor: Laurentin Fontaine
-Pad thai? Klasyk. Zadzwonię do nich jak będziesz brała prysznic.- odpowiedział z zadowoleniem. W głowie już zastanawiał się ile porcji będzie musiał zamówić, żeby potem przekonać kobietę do zabrania trochę na wynos. Sam zresztą był fanem tego typu jedzenia, więc w razie gdyby mu się nie udało to sam po prostu dokończy to za co zapłacił. Pomimo tego, że od zawsze żył w przepychu, Fontaine nigdy nie marnował jedzenia. Wyniósł ten nawyk od swojej niani, która zawsze gotowała najpyszniejsze potrawy z bardzo niepozornych i przypadkowych składników znalezionych w lodówce. Nigdy nie szła na zakupy, dopóki każda przegródka nie była pusta. Mężczyzna rozluźnił się już nieco, nawet bez pomocy używek, gdy tylko poczuł ciepło bijące od skóry Mii. Westchnął z ulgą, zupełnie tak jakby potrzebował tego wieczoru równie tak bardzo jak ona ciepłego posiłku i miejsca do spania.
-A nie przyszłaś tu przypadkiem po to, żeby się dobrze wyspać?- zaśmiał się delikatnie pod nosem. Z nią mógł się podroczyć, czuł się komfortowo. Doskonale zdawał sobie sprawę z natury i interesowności ich relacji, ale i tak lubił swoją towarzyszkę. Ciekawe czy uśmiechnęłaby się do niego gdyby i on wylądował na ulicy. Pewnie nie, ale Laurentin wolał o tym nie myśleć. Całkowita samotność i porażka go przerażały. Wiedział, że znajdował się w punkcie, w którym rodzice nie pomogliby mu dopóki nie padłby przed nimi na kolana. A tego nie miał zamiaru robić. Owinął się w bezpieczny kocyk utkany ze swojej dumy i żalu wobec rodziców.
-Lepiej nie, zrobi się z lekka niezręcznie.- zażartował odprowadzając ją wzrokiem, po czym schylił się i wyciągnął z kieszeni jej porzuconych spodni swój mały prezencik. Zamówił jedzenie i zaczął rozglądać się po szufladach w kuchni. Kiedy finalnie zebrał wszystko czego potrzebował, rozłożył materiały na blacie i zabrał się do roboty. Po kilkunastu minutach miał przed sobą kilka grubo napchanych spliffów gotowych do spalenia. Kiedy Mia wyszła spod prysznica, bezceremonialnie podał jej jednego i wystawił w jej kierunku dłoń w której trzymał zapalniczkę z delikatnym uśmiechem.
-Słyszałaś już o tym, że twój ulubiony klient oficjalnie nie jest już singlem?
Mia Smith

#2 you make me high

: śr lip 09, 2025 10:54 pm
autor: Mia Smith
Laurentin Fontaine

— Ale pamiętaj, dla mnie tylko jedna porcja. Nie biorę nic na wynos, panie na stacji czekają na mnie z hotdogiem na jutro — zacmokała Mia, uśmiechając się szeroko. Stała przed nim w samych majtkach, a i tak musiała kontrolować sytuację. Nie wzięłaby jedzenia. Czułaby w tym poczucie dziwnego rodzaju litości. Na nią nie mogła sobie pozwolić. Ten układ był prosty. Płacił jej za dragi, a dodatkowo zapewniał prysznic, ubrania, ciepłe łóżko i chwilę wytchnienia. Więcej od życia nie potrzebowała. Budowanie jakiejkolwiek większej więzi nie miało znaczenia, każda której próbowała, kończyła się finalnie fiaskiem.
— Ktoś tu wie, po co przychodzę — wzruszyła delikatnie ramionami. Aż ręka delikatnie ją zabolała i się skrzywiła. Mogliby, chociaż jej nie bić, jak chcą ją okraść. Była zawsze przygotowana i była niewątpliwą sprinterką, kiedy musiała zwiewać od wariatów — jedno nie wyklucza drugiego, chyba że rano musisz wcześnie wstać. Chyba odrobina ciepła należy się dla nas obu, co? — zaśmiała się pod nosem. Nie miał łatwiejszego życia od niej. Ba, z pewnością miała większą wolność, mogła pozwolić sobie na więcej. A on? Musiał żyć w szklanym domu zbudowanym przez jego starych. Pewnie byli tak samo pojebani, jak ludzie, którzy się nią zajmowali, gdy była młodsza.
— Pamiętaj seks i poza tym nic innego. Jakbyś sobie mnie wyobrażał bez ulicy? — przytaknęła mu. Nie potrzebowała więzi. Radziła sobie doskonale bez nich. Jedyne czego żałowała to braku własnych czterech kątów i zwierzaka. Psy, czy koty, miały więcej zrozumienia w sobie niż jakikolwiek inny człowiek. Tak trafiła pod prysznic, umyła się ciepłą wodę i zaczęła wyglądać jak człowiek z krwi i kości. Owinęła się ręcznikiem, tak ubrana weszła do kuchni z wielkim uśmiechem. Nawet się nie zastanawiała, od razu wzięła spliffkę, odpaliła ją i zaciągnęła się.
Oczywiście, coś musiało pójść nie tak.
— Słucham? — odparła, próbując uspokoić swoje płuca — To dlaczego rozpiąłeś mi stanik? — spytała, jakby nagle zaczęło jej to wielce przeszkadzać — Nikt mi nie wpierdoli? Już jeden typ to zrobił, nie wysyłaj na mnie wściekłej dziuni — szczerze zaczęła obawiać się o swoje życie. Nie ma nic gorszego niż upokorzona kobieta.

#2 you make me high

: śr lip 09, 2025 11:42 pm
autor: Laurentin Fontaine
Laurentin nie potrafił powstrzymać się od śmiechu, kiedy jego towarzyszka zakrztusiła się dymem którym jeszcze przed chwilą tak ochoczo się zaciągała.
-Spokojnie, to moja “udawana dziewczyna”.- pokręcił głową tak, jakby sam jeszcze nie do końca wierzył. Delikatnie wziął od niej spliffa i sam się nim zaciągnął. Pomimo tego, że palił już od dłuższego czasu, nadal miał słabą tolerancję. Jego oczy momentalnie zrobiły się węższe, a gdy pierwszy buch niemalże natychmiast pogonił drugim, jego gardło opuściło ciche kaszlnięcie. Podał spliffa spowrotem dla Smith i z szerokim uśmiechem oparł się o blat. To oznaczało, że już mu z lekka weszło, ale jeszcze się trzymał.
-Wyobraź sobie, że dziewczyna wylała drinka na moją marynarkę - droższą niż samochód który stoi w garażu.- zaczął, powoli streszczając całą historię swojej towarzyszce nie pomijając przy tym żadnego szczegółu.
-I takim oto sposobem znalazłem się w PRowym związku z kobietą której absolutnie nie potrafię zrozumieć.- zakończył swoją opowieść, po czym po raz kolejny wyciągnął łapki po kolejnego bucha. Zdążył zaciągnąć się dwa razy, zanim usłyszał znajome pukanie do drzwi. Oddał więc spliffa Mii i spojrzał jej prosto w oczy. Pochylił się do przodu i zanim ruszył do drzwi, złożył na jej ustach krótki pocałunek przesiąknięty resztkami dymu opuszczającymi jego płuca. Był w dobrym nastroju pomimo niesamowicie dziwnej sytuacji w której się znalazł. Pewnie przez to, że był pod wpływem marihuany. No ale cóż. Odebrał jedzenie, dał dostawcy sowity napiwek i powrócił do kuchni. Postawił jedzenie na środku blatu, zaraz pomiędzy ich dwójką i otworzył opakowanie. W zestawie znajdowały się już sztućce i dodatkowe sosy. Ze względu na prośbę kobiety, zamówił po prostu dwie powiększone porcje i kawałek ciasta na deser.
Mia Smith

#2 you make me high

: czw lip 10, 2025 12:33 am
autor: Mia Smith
Laurentin Fontaine

— To czemu mnie straszysz? — spytała zirytowana, unosząc jedną ze swoich brwi dosyć wysoko — jeszcze jakaś idiotka, by mnie zaatakowała, teraz muszę bać się jedynie twoich fanek — zaśmiała się gorzko. Jeszcze zostałaby posądzona o rozłam fake'owego związku. Tylko tego brakowało jej w bingo dealera. Zostać znaną, bo przez nią rozpadł się związek. Nie tego potrzebowała od życia. Lubiła swoje życie w ukryciu, kiedy nikt nie brał jej na poważnie, nikt jej nie znał, a przede wszystkim nie zadawał niezręcznych pytań. Może powinna całkowicie zniknąć z kuli ziemskiej w takiej sytuacji. Nawet nie miałaby jak zarabiać na życie.
— Współczuję jej, musiałeś zniszczyć typiarę — zaśmiała się w duchu, kiedy usłyszała o tej marynarce. Nie mogła pozbyć się z głowy myśli, że coś mogło by pójść nie tak —nie rozumiem Cię, Fontaine. Ze mną potrafisz normalnie rozmawiać, a jestem biedna jak nikt. Znasz mnie, może spróbuj wyjąć kija z dupy, to ona też wyjmie? — zaproponowała Mia, próbując znaleźć jakiekolwiek sensowne rozwiązanie całego problemu — albo nie zgadzaj się na propozycję związku medialnego — to byłaby najłatwiejsza opcja. Skoro nie miała do niego szacunku, to po co on się na to wszystko zgadzał? Można było powiedzieć o Fontaine wszystko, ale z pewnością miał serce na dłoni. Choć nie była w stanie tego zrozumieć, a sama walczyłaby o samą siebie, to nie miała zamiaru temu zaprzeczać.
— Szarmancki jak zawsze — odparła po odwzajemnieniu pocałunku. Taka przyjaźń jej odpowiadała. Mógł się jej zwierzać z problemów, ale nikt nie kopał głębiej — no to smacznego — zaczęła jeść swój makaron. O ile można było nazwać to jedzeniem, bo pochłaniała swoją porcję w ekspresowym tempie, jakby od tego zależało całe jej życie — w sumie, to jak wygląda ta typiara. Mam być zazdrosna? Nie zabierze mi miejsca w łóżku? — spytała, próbując żartować z tej sytuacji. Chociaż minimalnie badała teren, czy mogła mu się spodobać. Źle by przeżyła utratę klienta i ewentualnego miejsca do spania.

#2 you make me high

: czw lip 10, 2025 3:37 pm
autor: Laurentin Fontaine
-Bardziej martwiłbym się o nią, niż o ciebie. Ty zawsze coś wykombinujesz.- komplement, a jednocześnie bolesne przypomnienie o tym, że Mia tak naprawdę ze wszystkim musiała radzić sobie sama. Laurentin mógł jej pomóc w spełnieniu podstawowych potrzeb, ale nie miał wpływu na jej życie i podejmowane przez nią decyzje.
-Nie martw się, jeszcze nikt nas nie złapał.- o dziwo. Dziennikarze lgnęli do nazwiska Fontaine jak muchy do lepu. Nieważne który z członków jego rodziny coś zrobił, prawie zawsze musiało się to znaleźć na okładce. Od jego nieudanych romansów, po kolejną idiotyczną wypowiedź jego ojca - media uwielbiały udawać, że wiedzą o nich więcej niż oni sami. A Laurent nigdy nie był tak ostrożny jak powinien, szczególnie w kwestii jego relacji ze Smith. Istniała też bardzo prawdopodobna opcja, że jego rodzice po prostu zablokowali wypłynięcie niektórych artykułów. Albo przy pomocy pieniędzy, albo poprzez wymianę na inną informację. Oczywiście nie robili tego dla dobra syna, po prostu dbali o swoją reputację.
-A nie wiem, wydaje mi się, że polecieliśmy po równo.- pokręcił delikatnie głową na wspomnienie jego pierwsze spotkania z Claire. Wieczór idealny na podniesienie ciśnienia.
-Bo cię znam, wiem na co mogę sobie pozwolić a na co nie. Claire jest dla mnie jak kosmita.- odwrócił na chwilę wzrok od swojej towarzyszki, myślami ponownie wracając do postaci swojej udawanej dziewczyny. Ostatnio zbyt często łapał się na tym, że zaczynał o niej myśleć. Z jednej strony nie do końca ją rozumiał, z drugiej zaś to właśnie przez to była taka interesująca. Nadawała jego życiu nowej perspektywy, pokazywała mu rozwiązania których wcześniej nie znał.
-Smacznego.- odpowiedział krótko, bardziej skupiony na paleniu niż na jedzeniu. Wymieniał się z Mią spliffem, w przerwach łapiąc kilka gryzów stojącej przed nim porcji.
-Myślę, że szybciej natrzepałaby mi łopatą niż poszła ze mną do łóżka - jesteś bezpieczna.- zaśmiał się, finalnie odsuwając od siebie w połowie puste opakowanie. Rzucił okiem na porcję towarzyszki, która już najwyraźniej została przez nią pochłonięta. Laurentin wziął ostatniego bucha, po czym z szerokim uśmiechem zamknął dzielący ich dystans. Delikatnie położył dłonie na jej ciele. Z początku mogło jej się wydawać, że się przymila, ale w rzeczywistości zmieniał jej pozycję. Kiedy już mu odpowiadała, stanął za nią i złożył delikatny pocałunek na jej łopatce.
-Stój grzecznie. Naszkicuję się i dostaniesz nagrodę za swoją ciężką pracę.- wyszeptał wprost do jej ucha, po czym sięgnął po szkicownik leżący na jednym z krzesełek przy blacie. Miał zamiar na szybko uwiecznić jej postać, a gdy będzie już sam - zamienić swój szybki bazgrołek w obraz.
Mia Smith

#2 you make me high

: czw lip 10, 2025 8:33 pm
autor: Mia Smith
Laurentin Fontaine

— Nie widziałeś na oczy wściekłej, upokorzonej kobiety — mruknęła trochę posępnym głosem, wpatrując się w Laurentina. Przez dłuższy moment nie wiedziała, co powinna dokładnie powiedzieć. Wkurwiona kobieta należała do innego momentu złości. Mało kto, potrafił ją opanować. Była niczym jeż. Ledwo dotkniesz, a już boli i nie wiesz, czy powinieneś brnąć w to dalej.
— Cóż, zapamiętaj to dobrze, jestem twoją przyjaciółką — takie słowa powinny jasno zatrzymać dalszy ciąg dziwnych spirali myślowych. Jasne, ruchała się z nim, ale tutaj by to zatrzymała. Mia nie przywiązywała się do innych ludzi. Większość uważała ją za podczłowieka i w ten sposób radziła sobie z najgorszymi sytuacjami w życiu. Traktowała ludzi tak, jak ona by została potraktowana. Nawet do Fontaine miała duże zabezpieczenie. Lubiła go, ale czekała na moment, w którym spierdoliłby jej życie.
— O, czyli widzisz swoją winę? — spytała zaskoczona, unosząc jedną ze swoich brwi stosunkowo wysoko. Co miała powiedzieć w takim momencie? Zatrzymała się, patrząc badawczo na mężczyznę. Szczerze? Nie spodziewała się po nim takich słów. Może miał w sobie coś więcej niż plik banknotów i dobrego kutasa.
— Komuś podoba się randomowa laska, której przez chwilę nienawidził? — zaśmiała się pod nosem, wkładając sobie porcję makaronu do buzi. Kosmitka. Ta, tak najczęściej zaczynały się związki. Trudno ją zrozumieć. Umówmy się, faceci lubią trudne laski do zdobycia i właśnie w ten sposób widziała obecną sytuację. Poczekajmy jakiś czas, a jeszcze będą prawdziwym statkiem Toronto.
— Taaa, pogadamy za kilka miesięcy waszego fake'owego związku — zaśmiała się pod nosem — ładny jesteś — przypomniała mu. Tak to jest, od nienawiści do miłości jeden krok. Komplement w jednym. Gdy dwójka ludzi jest atrakcyjnych szybko uczucia się zmieniają, zwłaszcza gdy potrzeba wspólnego spędzenia czasu tylko się zwiększa.
— Niech Ci będzie — mruknęła lekko niezadowolona. Wolałaby już rozpocząć pieszczoty, a tak wszystko przedłużało się w czasie — ale mam coś do tego zdjąć? — spytała, odwracając w jego kierunku głowę. Czekała na kolejne polecenia.

#2 you make me high

: czw lip 10, 2025 10:12 pm
autor: Laurentin Fontaine
-Wiem, że jestem ładny.- odpowiedział z zaczepnym uśmieszkiem, sprytnie odchodząc od tematu. Nie chciał zastanawiać się nad jego relacją z Claire. Może i była atrakcyjna, ciekawa i zaradna..ale to nie oznaczało, że się lekko zauroczył. Byli po prostu w biznesowej relacji. Mieli do odklepania kilka wspólnych wyjść i tyle. Wątpił w to, że będzie chciała spędzać z nim czas kiedy już się “rozejdą”. Teraz zresztą miał nieco ważniejsze sprawy na głowie. Uważnie obserwował ciało Mii, starając się oddać każdy najmniejszy szczegół na kartce.
-Nie, nie ruszaj się. Jest idealnie.- mruknął ledwo słyszalnie, nie przerywając jednocześnie szkicowania. Był szybki, a jednocześnie dokładny. Z łatwością przeniósł zarys malującego się przed nim obrazu do szkicownika. Kiedy tylko był zadowolony ze swojej twórczości i pewny, że będzie w stanie dobrze przenieść ją na płótno, delikatnie odłożył swoje narzędzia na szafkę. Bez słowa zaczął zbliżać się w kierunku Smith, jego dłonie spoczęły na jej biodrach. Sprawnym ruchem obrócił ją w swoją stronę i wpił się w jej usta. Nie tracąc czasu, bez przerywania pocałunku podniósł ją nieco mniej ostrożnie niż powinien i posadził na powierzchni blatu. Kiedy oderwał się od jej ust, na jego twarzy spoczywał delikatny uśmiech. Jego wygłodniałe spojrzenie powoli przesuwało się po jej ciele.
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

Mia Smith