Strona 1 z 1

Stay away from my savings, you filthy thief!

: pt lip 11, 2025 2:01 pm
autor: Anthony Baransky
1.
Z dnia na dzień życie Anthony'ego stawało się coraz bardziej żałosne, a on niewiele mógł z tym zrobić.
Dalej nie miał odzewu od żadnej placówki, do której wysyłał CV. Już się przyzwyczaił, bo to trwało od czasu wyrzucenia go z poprzedniej pracy. Gdy jednak miał gorszy dzień, zgromadzona w nim irytacja potęgowała się tylko bardziej, robiąc z niego albo nieprzyjemnego, albo w cholerę zdołowanego. Ciekawe, którą stronę obierze dzisiaj - póki co, było za wcześnie, by coś jednomyślnie stwierdzić.

Wyjątkowo wracał do domu nad ranem, gdyż zatrzymał się z kumplami z zespołu w jednym miejscu po wczorajszym występie. Trochę obawiał się o to, co Alexander zmajstruje pod jego nieobecność. Kasę uprzednio "ubezpieczył" - albo miał ją ze sobą, albo była na jego koncie. Którego nie podał bratu i nie zostawił nigdzie widocznej informacji o jakimkolwiek koncie poza tym, które otworzył wkrótce po przyjeździe braciszka w jego strony. Dla niepoznaki były tam jakieś drobne kwoty, ale miał szczerą nadzieję, że nawet tego brachol mu nie ruszy.
Gorzej, że w domu były pewnie jakieś wartościowe rzeczy. Ale brat chyba nie był aż tak uzależniony, bo zaraz sprzedawać już taki średni telewizor plazmowy do lombardu. Jeśli do tego by doszło, Antek chyba zamknąłby go siłą w okolicznym psychiatryku. Skrupułów nie miał z tym żadnych - za długo byli rozłączeni, by aż tak się przejmować. Ale, niestety, trochę sumienia wciąż posiadał.
Dlatego też pozwolił mu w ogóle zostać. Bo mógł równie dobrze złapać go za fraki i wywalić za drzwi.

Wszedł do środka i pierwsze co zrobił, to sprawdził czy Munch został nakarmiony. To też był doskonały powód, by pozbyć się brata. Gdyby miał ratować kogoś z płonącego budynku, to uratowałby swojego psa zamiast brata. Tak, hejtujcie go ile chcecie - on miał to gdzieś. Zwłaszcza, że jego brat pewnie poradziłby sobie sam - w końcu był specem od ucieczek.
Gdy Munch przyleciał się przywitać, szedł akurat do kuchni. Brata nigdzie nie widział i tylko wmawiał sobie, że to może nawet lepiej. Podszedł do lodówki z zamiarem wyczarowania sobie jakiegoś dobrego śniadania, gdy z innego pokoju rozległ się głośny huk. Natychmiast przerwał swoje poczynania, puszczając się niemalże biegiem w kierunku, z którego dochodził hałas. A za nim jego miniaturowy piesek, wydając z siebie dwa urocze szczeknięcia.

alexander baransky

Stay away from my savings, you filthy thief!

: pt lip 11, 2025 10:59 pm
autor: alexander baransky
To miało być naprawdę niewinne.
Alexander nie był uzależniony. Przynajmniej nie tak, jak wszyscy wokół próbowali go przedstawiać. On po prostu bardzo cierpiał na brak pieniędzy i robił, co mógł, żeby coś z tym zrobić. Nie dostawał żadnego kieszonkowego, ostatnie grosze przegrał na automatach, a teraz nie było go nawet stać na nową szczoteczkę do zębów - więc, siłą rzeczy, korzystał z tej, którą zostawił Anthony. Jego brat miał wszystko: pracę, pieniądze, laptopa, pieniądze i jakieś elektryczne pierdoły, które pewnie kosztowały tyle, co miesięczny czynsz. Miał pieniądze.
Ale to nie o tym.
Alexander przysięgał, że tym razem nie kombinował nic podejrzanego. Nie chciał niczego ukraść. Nie rozkręcał sprzętu na części, żeby sprzedać je na złomie. Chodziło tylko o mikrofalówkę. Tyle. Chciał ją sobie przenieść do pokoju. Tylko na kilka dni. Żeby nie musieć schodzić do kuchni za każdym razem, gdy najdzie go ochota na coś ciepłego. Bo przecież wiadomo, jak się mieszka z kimś, kto o poranku zachowuje się jak chodząca katastrofa nastrojowa, lepiej trzymać się od niego z daleka. Psa nakarmił, w pracy miał wolne, pogoda dopisywała, innymi słowy - warunki idealne. Do tego Anthony miał wrócić dopiero wieczorem, przynajmniej tak zakładał. Skoro nie pojawił się wczoraj, to znaczy, że został gdzieś na noc. Pewnie zabalował u kogoś. Alexander przekonał sam siebie, że to świetna okazja. Poza tym… serio? Anthony i tak nie korzystał z mikrofalówki. Nikt nie zauważy.
Złapał więc sprzęt i zaczął wdrapywać się po schodach. Co prawda musiał kilka razy odpocząć, bo ręce mu drżały, bo była niezwykle nieporęczna i ciężka, ale w końcu dotarł na górę. I wtedy wszystko się posypało.
Kabel. Cholerna wtyczka zaplątała się w nogę w chwili, gdy chciał wejść do pokoju. Stracił równowagę, zahaczył o stojak w przedpokoju, a mikrofalówka wymknęła mu się z rąk. Uderzyła o kant szafki i runęła na podłogę z hukiem. Brzmiało to jak katastrofa. Spojrzał na bezużyteczny już sprzęt z rezygnacją. Zamarł natychmiast, gdy usłyszał kroki. Najwidoczniej w tym ferworze walki z tym gównem nie słyszał klucza w drzwiach i psa.
Kurwa, jebana, mać.
Ej, zanim powiesz coś głupiego, pozwól mi się wytłumaczyć – rzucił od razu, gdy tylko Anthony pojawił się w korytarzu. Uniósł ręce w obronnym geście, jakby to wszystko było jednym wielkim nieporozumieniem, które da się wyjaśnić jednym zdaniem. – Po prostu… stwierdziłem, że wygodniej by mi było, jakbym miał mikrofalówkę w pokoju. No wiesz, jak w hotelach. Minibar. – Uśmiechnął się niepewnie, rozglądając się. Gdzieś z tyłu odezwał się Munch, szczekając, jakby chciał dołożyć do tej sceny jeszcze więcej dramatyzmu. Alexander spojrzał na brata z ostatkiem nadziei, że może jednak obejdzie się bez awantury.
Serio. To miało sens. Przynajmniej w mojej głowie.


Anthony Baransky

Stay away from my savings, you filthy thief!

: sob lip 12, 2025 8:05 pm
autor: Anthony Baransky
Co prawda Anthony nie miał pracy, bo swojego zespołu by tak nie nazwał - bardziej było to coś dorywczego? Albo jakoś podobnie. Tak czy siak, coś tam posiadał, a zwłaszcza miał łeb na karku jeśli chodziło o wydatki. I bardzo się z tego powodu cieszył, choć jego zaś można by było z łatwością przedstawić jako paranoika i dusigrosza, bo daleko mu nie było. Ale wierzył, że ma dobre pobudki, że pomaga zwłaszcza bratu z tym “uzależnieniem”, które dla jego samego zaś nie istniało. I to też nie tak, że nic mu nie dawał - szczoteczkę też mu najpewniej kupił, ale jak ten ją gdzieś posiał to już nie był jego problem. Znaczy i tak było to na jego głowie, ale już mniejsza z tym.
Po bracie mógł spodziewać się absolutnie wszystkiego, ale ten i tak potrafił go zaskoczyć - tak, jak w dniu dzisiejszym. W sumie bardziej zaskoczyłby go chyba powód, a nie sama czynność, ale do tego przejdziemy. Nie sądził, że sprawa będzie dotyczyć mikrofalówki, której zniknięcia akurat nie zauważył. Był nieco przymulony, dopiero wrócił i najważniejszym dla niego było sprawdzić, czy pies ma żarcie w misce. Potem była lodówka. Logiczny ciąg myślowy. Być może gdyby wyciągnął już sobie jakieś elementy, z którego powstałoby pyszne jedzonko, to stojąc przy wyspie kuchennej dostrzegłby brak jednego urządzenia.
Ale nawet nie miał na to czasu, bo tak szybko brat zabrał się za “kradzież” - i ją, krótko mówiąc, trochę spierdolił.

Gdy pędził na górę, a maleńki piesek za nim, przez głowę przelatywały mu chyba wszelkie możliwe scenariusze. Już nawet nie tylko obstawiał, że to brat coś nabroił. Może to był włamywacz? A może jakiś ptak wdarł się do środka przez otwarte okno i wymagał pomocy medycznej? Tak, nawet w takiej sytuacji myślał o biednych istotkach, które najpewniej miały go w dupie.
No dobra, może poza Munchem. Ten pies go uwielbiał.

Gdy już stanął przed “pokonanym” bratem, aż musiał westchnąć ciężko. Normalnie by się pewnie śmiał do rozpuku, ale zobaczył, że na ziemi leży mikrofalówka. Aha. Ciekawe, czy jeszcze działała.
Sobie powinieneś zafundować takie ostrzeżenie, głupku. — wszedł mu w słowo, najpierw przykładając sobie dłoń do czoła, a potem kładąc ją oraz drugą rękę na biodrach. Aż nie wiedział, co ma powiedzieć. Nawet nie był pewien, czy chciał znać powód. I gdy go faktycznie poznał… Znowu wykonał facepalma, dorzucając do tego jeszcze parsknięcie. — Nie mogłeś po prostu spytać? Teraz to naprawdę wygląda dziwnie i nie wiem, czy ci z tym wierzyć. — rzucił mu tylko spojrzenie pełne politowania, po czym nachylił się nad poszkodowanym sprzętem. Kucnął sobie, sprawdzając, czy coś ważnego nie odpadło. Jeśli nie, być może postawi to jakoś na nogi.
I z pewnością nie pozwoli bratu tego dotykać.

No w twojej to na pewno. — rzucił, dalej prowadząc oględziny mikrofalówki. Brata nawet nie spytał, czy coś mu się stało. Po pierwsze, nie widział faktycznego upadku. Może wcale nie upadł, a huk spowodowała sama mikrofala? Uznał zatem, że on był cały i zdrowy.
Jak zawsze.


alexander baransky

Stay away from my savings, you filthy thief!

: ndz lip 13, 2025 9:36 am
autor: alexander baransky
Bliźniacy od urodzenia wyczucie czasu mieli fenomenalne. Gdy któryś broił (wiadomo który) to drugi zaraz był na miejscu, gdy jednemu działa się krzywda to momentalnie przychodziła pomoc. Alexander tłumaczył sobie to tym, że skoro byli braćmi to mieli nadnaturalną umiejętność przyciągania do siebie. To też wychodziło na złe Olkowi, bo w takich sytuacjach jak ta to wolałby, żeby ten drugi się nie pojawiał w okolicy. I jak na złość, jak zawsze musiał przyjść i posyłać mu bardziej oceniające spojrzenie niż ich matka.
Nie chciało mu się tłumaczyć, że jego słowa były prawdą i że nie miał chęci sprzedawać mikrofali. Był zdesperowany, ale nie do tego stopnia by ciągać się po złomie - miał trochę godności, wolał już okraść kogoś na barze niż upadać tak nisko. I nie, nie miał żadnych problemów z kleptomanią, hazardem, czy cokolwiek tam wymyślono, to wszyscy wokoło robili z niego najgorszego potwora. Alexander chciał po prostu żyć bez zobowiązań a umowa o pracę i wypłata na konto sprawiała, że czuł się przywiązany i przygnieciony. A poza tym, w kasynie mógł podwoić wypłatę, a przegrać jedynie całą, czyli idąc tym tokiem myślenia, nie mógł wyjść na minus bardziej.
Nie zdziwił się w ogóle zachowaniem brata, jebany dusigrosz zamiast zapytać się czy brat nie potrzebuje hospitalizacji wolał upewnić się czy mikrofale można ponownie zwrócić do kuchni.
Jak miałem spytać jak ciebie od wczoraj w domu nie ma? Musiałem wyjść na dwór z tym kundlem! — rzucił głośno i wskazał palcem na małą maszynę do szczekania. Nie był aż tak zły, że byli na spacerze i spędzili razem fajny czas na aportowaniu piłeczki w ogrodzie, ale Antek nie musiał o tym wiedzieć. Na szczęście Munch nie mógł się wysprzęglić.
Daj spokój. I tak była stara. Robiła dziwne dźwięki, nie mów, że nie bałeś się, że wybuchnie któregoś dnia. Może to nawet lepiej? — skwitował retorycznym pytaniem obserwując jak brat klęka nad sprzętem i przegląda jego każdy element. Gdyby złamał sobie nogę to znając go, prędzej zawiózłby tę mikrofalę do serwisu niż go na szpital.


Anthony Baransky

Stay away from my savings, you filthy thief!

: ndz lip 13, 2025 12:43 pm
autor: Anthony Baransky
Bliźniacza więź była nie do przebicia. Tak, jakby byli praktycznie jednym organizmem rozszczepionym na dwa, ale wciąż niezauważalnie czymś połączonym. Dla Anthony’ego to połączenie było katorgą. Też wolałby, by nie pojawiać się wszędzie tam, gdzie trzeba było posprzątać po bracie. Nie cierpiał tego, ale tak mu z góry narzucono i zwykle musiał coś zrobić. Bo jakby nie zrobił, konsekwencje pewnie spadłyby na niego.
Dlatego cieszył się cholernie, jak nie musiał żyć w pobliżu brata. Teraz zaś zostało mu to odebrane i już odczuwał tego skutki.
To był pewnie powód, dla którego jego podejrzliwość była dużo większa niż kiedyś. Nie tylko doświadczenie, ale i fakt, że Alexander działał na własną rękę przez długi czas, nie pozwalał mu na inną reakcję. Wolał spodziewać się najgorszego i mile się zaskoczyć, niż zaskoczyć się w ten zły sposób.
Istnieje coś takiego jak sms’y, durniu. — najpierw westchnął, by zaraz zmarszczyć brwi i spojrzeć na brata jak na potwora. — ”Tym kundlem”?! Nie obrażaj Muncha, on ma więcej kultury niż ty. — prychnął, teraz już naprawdę czując złość. Najpierw mikrofala, a teraz wrzucał mu na psa! O nie nie, przekona się że nie był u siebie i to nie on tu rządził.
Nie wybuchłaby, bo bym ją naprawił, gdyby była taka potrzeba. Może powinienem ci podziękować za to, że właśnie taką stworzyłeś? — rzucił kwaśno, po czym podniósł się z kucek do schylenia, by złapać sprzęt w swoje ramiona i go podnieść. Musiał go przenieść chociażby na jakiś stolik na piętrze, ale chciał też zrobić bratu na złość. Ostrożnie zatem zniósł wszystko na dół, na stół w salonie. Po tym wysiłku otarł dłonią czoło.
Masz zakaz tykania sprzętu do gotowania. Przynajmniej na razie. Będziesz jadł to, co ja zrobię. — zakomunikował bratu, gdy ten ewentualnie też zlazł na dół za nim, ale nie krył swojego zrezygnowania. Nie bardzo uśmiechało się mu robienie czegoś dla brata, ale nie miał opcji. Wolał uniknąć rozsadzenia domu razem z jego ukochanym psem w środku.
Bo za bratem, oczywiście, wcale by nie płakał.


alexander baransky

Stay away from my savings, you filthy thief!

: śr lip 16, 2025 10:57 am
autor: alexander baransky
Znowu to spojrzenie. Znowu ten ton. Stał przy framudze, podpierając się barkiem o ścianę. Nie wyglądał na przejętego. Albo raczej, bardzo się starał, by nie wyglądać na przejętego. Palce miał skrzyżowane na piersi, jeden z nich wciąż lekko oblepiony czymś, co chyba było serem z mikrofali. Albo plastikiem. Cholera wie. Ale oczy mu się trochę przymrużyły, gdy usłyszał pierwszy komentarz brata.
O, patrz, profesor komunikacji się odezwał — rzucił bez emocji, nawet nie prostując się do końca. — A ja myślałem, że wiesz, kiedy mam zamiar coś odjebać. Telepatia i te sprawy. Przecież jesteśmy jednym organizmem, nie? — Uśmiechnął się, ale w tym uśmiechu było coś szorstkiego. Chwilę potem spojrzał za bratem, na Muncha, który leżał na podłodze.
No dobra, dobra, wycofuję. Pan Munch, obywatel pieskiej społeczności, o nienagannym obyciu i savoir-vivre. — Ukłonił się teatralnie w stronę psa. — Przepraszam za zniewagę. To nie ty jesteś kundlem tylko ja. — Wbił wzrok z powrotem w brata, gdy ten już zmierzał po ten cały przeklęty sprzęt kuchenny. Alexander głośno westchnął.
No tak, przecież wszystko, co dotknę, zamienia się w gówno. Dobrze, że masz mnie, bracie, nie? Zmusiłem cię do grzebania w mikrofali, przynajmniej tak szybko sama z siebie nie wybuchnie.
Nie zatrzymał Anthony’ego, gdy ten znosił sprzęt do salonu. Nie próbował mu pomóc, nawet nie udawał, że się ruszy. Zamiast tego powoli zszedł za nim, schodząc po schodach. Zatrzymał się na ostatnim stopniu i oparł łokieć o barierkę.
Zakaz? — powtórzył cicho, z wyraźnym rozbawieniem, jakby usłyszał coś absolutnie absurdalnego. Obserwował jak ten wchodzi do salonu, oparł dłonie o biodra i przez moment milczał, zastanawiając się co powinien zrobić. Podszedł prędko do kuchni, do lodówki, wyjął piwo, otworzył kapsel zębami i w otwartym alkoholem wszedł do salonu. Przesunął kilka rzeczy ze stołu, na którym wylądowała mikrofala, by na pewno nie zniszczyło się coś więcej. Jakby miała zamiar zaraz wybuchnąć, to chociaż ona sama, bez zbędnych ofiar.
Słuchaj. Wiem, że jesteś wkurzony. Też bym był, jakbym wrócił znikąd i zobaczył zniszczony sprzęt. Ale jeśli mamy tu razem mieszkać, to może ustalmy jedną rzecz. — Nie był odpowiednią osobą do stawiania warunków, wiedział o tym doskonale. Zerknął na niego spod zmierzwionej grzywki. Głos miał spokojny, prawie cichy. — Ja nie jestem twoim obowiązkiem, Antek. Nie zrzucaj na mnie wszystkich niepowodzeń świata. Jeśli mam tu zostać, to nie jako twoje piąte koło u wozu, tylko jako twój brat. Ten durny, irytujący, ale wciąż brat. Dobra? — Chciał w końcu, aby Antek postrzegał go jako człowieka, swojego brata, a nie robił kolejną awanturę o nic. Inni ludzie potrafili mieszkać ze swoim rodzeństwem albo współlokatorami i nie krzyczeli na siebie codziennie, Anthony się tylko na nim wyżywał.
Pociągnął łyk piwa i spojrzał mu prosto w oczy.
Nie zamierzam jeść niczego z koperkiem. Mówię z góry. Nie po to uciekłem przed wojskiem, żeby zginąć od zielonego chwastu.


Anthony Baransky

Stay away from my savings, you filthy thief!

: śr lip 16, 2025 1:16 pm
autor: Anthony Baransky
No najwidoczniej chyba coś działa, skoro pojawiłem się w domu akurat teraz, jak coś zepsułeś. — odparł Anthony, czując tylko narastającą irytację. I jak ma człowiek odpocząć, jak ciągle musiał czegoś pilnować? W końcu w nocy spać przestanie… A nie, on już nie spał. Teraz to już w ogóle. — Ale mogłeś się zapytać najpierw za pomocą sms’a. Albo dzwoniąc. Wtedy wiedziałbym, że to wypadek, a nie próba kradzieży. — westchnął i podniósł prawą dłoń, żeby pomasować sobie skronie. Znowu czuł obciążenie na głowie, bo sporo na niej było. Więcej, niż Alexandrowi mogłoby się wydawać.
Nie jesteś kundlem. Ale on też nie jest. — doprecyzował, wzdychając, by finalnie (i machinalnie) schylić się do pogłaskania pieska. Działało to na niego odstresowująco, czego pewnie też szukał. Nie chciał, by jego poziom gniewu wybił ponad normę. A z każdym słowem niebezpiecznie się do tego zbliżał.
Dobrze, że mam odpowiednie umiejętności, bo inaczej byś tą mikrofalę odkupywał. I to nie za moje pieniądze. — zanim zrezygnował z oględzin, a potem z głaskania Muncha, obrzucił brata wymownym spojrzeniem. Szczerze? Nawet nie liczyłby na jego pomoc. Od dawna był przyzwyczajony do radzenia sobie samemu. W kwestii pomocy to on musiał pomagać. I miał tego znowu dosyć.
Gdy jego brat poszedł po piwo, on wyposażył się w skrzynkę z narzędziami. Nie wiedział, czy coś teraz ugra - śpieszyć się też nie zamierzał. Chciał jednak dostać się do środka, żeby zobaczyć jak to tam wygląda.Już miał się wziąć do roboty, gdy przemówił brat. Aż przymknął oczy, zamierając w połowie ruchu.
No na bank dzisiaj wiele nie zrobi.

To nie ty ustalasz tu zasady, Aleksander. — przypomniał, starając się zabrzmieć dobitnie. Obrócił się w też w jego kierunku, trzymając śrubokręt w jednej dłoni. Nie, żeby nastraszyć... Chociaż kto wie? — To może przestań być ich częścią? Wtedy pogadamy inaczej. Bo, patrząc na to wszystko każdy mógłby mieć wątpliwości. — nie zamierzał w pełni kryć się z tym, że nie do końca ufał bratu. Po prostu nie mógł - nie w tym momencie. Nie, gdy był o krok od przepaści w samo dno. — Kurde, chłopie, logiczne że jesteś bratem, a nie obciążeniem, Ale, jak mówiłem… To nie jest dobry moment, żeby wymagać ode mnie cierpliwości. — taka była prawda. I jeśli faktycznie drugiemu Barańskiemu tak przeszkadzały jego humorki - droga wolna. Nie trzymał go tu na siłę.
No to nie będziesz jeść koperku. — Tony tylko wzruszył ramionami i obrócił się ponownie w kierunku mikrofali. Zaczął ją w końcu rozkręcać w odpowiednich miejscach - wolał zrobić to najpierw przed podłączeniem. Jeśli coś się zjebało, to w ten sposób oszczędzi im tego felernego wybuchu.

alexander baransky

Stay away from my savings, you filthy thief!

: śr lip 16, 2025 4:27 pm
autor: alexander baransky
Alexander stał z piwem w ręku, uważnie obserwując każdy ruch brata. Czuł, jak między nimi narasta napięcie, ciężkie i trudne do zniesienia. Nie pomagało mu to w skupieniu się na tym, co działo się dookoła. Przeciągnął dłonią po karku, masując spięte mięśnie. Nie był idealny, miał dwie lewe ręce do większości rzeczy, ale nie potrafił przestać myśleć, że ta kłótnia była trochę na wyrost, napompowana przez Anthony’ego. On sam nigdy nie obraziłby się o coś tak błahego. Byli jak dwie strony tej samej monety, zupełnie różni.
Nie miał jednak ochoty od razu odpowiadać. Lepiej pozwolić Tony’emu się trochę wyładować. Sam nie miał siły na kolejną wymianę słów, a i tak czuł, że nic z tego nie wyniknie. Jednak kiedy Anthony wspomniał o SMS-ach i telefonach, Alexander lekko uniósł brwi i rzucił mu cicho, ledwo słyszalnie:
No jasne, że mógłbym, ale po co? Przecież wiem, że i tak byś nie odebrał.
W głowie kłębiła mu się frustracja, ale udawał, że go to nie rusza. Nie chciał pokazywać słabości, choć wewnątrz czuł, jak ledwo trzyma się na nogach. Spojrzał na Muncha, którego brat głaskał z wyraźną ulgą. Na moment pomyślał, że ten pies może być ich jedynym wspólnym punktem przy zdrowych zmysłach.
Wypuścił powietrze przez nos, patrząc na Tony’ego z mieszanką zmęczenia i cichej rezygnacji.
Nigdy nie ma dobrego momentu — mruknął pod nosem, wbijając wzrok w brata, który już zaczął majstrować przy mikrofali. Gdyby wiedział, jak to wszystko się potoczy, nigdy by się nie zgodził na jej przenoszenie. Alexander nigdy nie myślał o konsekwencjach swoich działań, nie wyobrażał sobie, że naprawa może być jego problemem. Potem tylko denerwował się, gdy słyszał krzyki i pretensje.
No to spoko, koperku nie będzie — rzucił z uśmiechem. Wziął łyk piwa i westchnął cicho: — Co robiłeś, jak cię nie było?
Zadał to pytanie tylko dlatego, że nie znosił ciszy. Trochę też głupio mu było zostawiać Anthony’ego samego w salonie, zwłaszcza z tym całym sprzętem i narzędziami. Co jeśli coś pójdzie nie tak? Oczywiście Munch nie potrafił wezwać pomocy, na szczęście.


Anthony Baransky