go back to the past
: sob lip 12, 2025 12:57 pm
Xavier wszedł do studia z tą samą pewnością siebie z jaką wbiegał na murawę. Nie potrzebował zapowiedzi, bo uważał, że sama jego obecność mówiła za siebie. Miał w sobie nonszalancję kogoś, kto zdążył przywyknąć do błysków fleszy i pytań zadawanych z przesadną uprzejmością. Koszula niedopięta pod szyją, lekko potargane włosy, sportowy luz i ten arogancki uśmieszek, który nie schodził mu z twarzy. Nawet kubek gorącej czekolady, do której miał słabość, w jego dłoni wyglądał jak rekwizyt.
Został zaproszony już dawno temu, ale z początku nawet odmówił. Nie miał na to czasu, musiał się odpowiednio ubrać i wyglądać, a jak wiadomo Xavier wolał leżeć do późna niż wstawać o wczesnym poranku. Dopiero po trzecim telefonie kiwnął twierdząco głową. Lubił kamery, spojrzenia kobiet, ciche westchnienia. Uwielbiał być w centrum uwagi.
Wszystko wskazywało na to, że był tu po prostu kolejnym sportowcem zaproszonym do wywiadu. Wniósł jednak ze sobą do budynku aurę nieco innej intensywności i nie chodziło tylko o formę na boisku czy o ostatnie medialne zamieszanie wokół plotek o jego transferze. Mógł przecież to zbagatelizować, wydać oświadczenie, że zostaje w Toronto i nigdzie się nie wybiera, ale lubił gdy się o nim mówiło. Dobrze bądź źle, ale mówiło.
Kamery ruszyły, a on bez trudu wszedł w swoją rolę. Wypowiedzi miał płynne, przemyślane, czasem ironiczne, wszystko dokładnie tak, jak się od niego spodziewano, tak jak było w scenariuszu. Był urodzonym showmanem, ale nigdy nie przesadzał. Znał swoje miejsce w tej grze. Dla nich był produktem, ale takim, który potrafił zapanować nad swoimi emocjami. Miał się sprzedać, dać ludziom rozrywkę i trochę skandalu.
Podczas rozmowy Xavier ciągle się uśmiechał, żartował, opowiadał o ostatnich meczach i nadchodzących wyzwaniach. Odpowiadał również na ciężkie i niezbyt wygodne pytania. Między innymi o romans ze starszą kobietą o którym było tak głośno kilka miesięcy temu. Wzruszył jedynie ramionami. Miał wiele dziewczyn w swoim łóżku, mógł mówić o tym na prawo i lewo, ale zachowywał dyskrecję. Zawsze.
Kiedy wszystko dobiegło końca grzecznie podziękował, uścisnął dłonie, rzucił kilka uwag do ekipy i zszedł ze sceny. Wciąż z tym samym spokojem na twarzy, ale krok miał już mniej lekki. Trochę go to przytłoczyło. Trwało to o wiele za długo, nie był na to jednak przygotowany tak jak myślał. Nie kierował się od razu do wyjścia. Musiał ochłonąć, uciec przed fanami, którzy zapewne zebrali się pod budynkie. Zamiast na dół wybrał inny kierunek. Skręcił w stronę zaplecza. Tam między regałami z kablami i rozstawionymi monitorami podszedł do biurka na którym stała woda i szklanki. Nalał sobie odrobinę, a potem podniósł głowę, a jego wzrok padł na nią.
Pamiętał ją jakby to było wczoraj. Nic się nie zmieniła. Tak o niej myślał do dzisiaj i tego obrazu w jego głowie nie zniszczyła.
Stała przy ekspresie do kawy. Opanowana, niedostępna, z wyraźną granicą, której nikt nie przekracza bez jej zgody. I właśnie dlatego tamta noc sprzed lat tak mocno w nim utkwiła.
Hotel po gali sportowej. Rozmowa, która zaczęła się przypadkiem, a potem już nic nie było przypadkowe. Jeden wieczór, który dla niego okazał się bardziej znaczący, niż odważył się przyznać. Nie chodziło nawet o samą bliskość. W oczach Xaviera była inna. Dojrzała, pewna swego, wiedziała do czego zmierza. Skłamał wtedy co do wieku, ale ona zapewne się domyślała, że nie ma tych prawie trzydziestu lat. Po imprezie wiózł ją na swoim motocyklu, czuł zapach jej perfum, które wiatr rozwiewał na boki. Dotyk ciała, delikatne dreszcze, pamiętał śmiech. A potem wszystko zniknęło. O poranku obudził się sam w łóżku, jedynie ślad czerwonej szminki pozostawionej na poduszce dał mu znak, że nie zwariował. Zapamiętał jej imię, spojrzenie, uśmiech. Byli pijani, ale Xavier dostrzegał takie małe, acz wyraźne szczegóły.
Ale dziś, właśnie tu w chłodnym zapleczu telewizyjnego studia, Lauren patrzyła na niego obojętnie. A przynajmniej takie miał wrażenie. Jakby zapomniała, a jej oczy nie potrafiły go rozpoznać. Jakby chciała zapomnieć o tamtej nocy.
Podszedł do niej, powoli, z nutą ostrożności i niepewności. Oparł się o blat rzucając kątem oka zaintrygowane spojrzenie.
- Mam dziwne wrażenie, że gdzieś już się spotkaliśmy. - Wyznał przez chwilę stojąc w bezruchu, jakby chciał dać jej czas. Czas, by coś drgnęło w jej spojrzeniu. Jakaś iskra pamięci, gest, cień uśmiechu, choćby najdrobniejszy znak, że wróciła myśl o czerwonym winie i Leonardzie Cohenie sączącym się z hotelowego głośnika.
Lauren Bernard
Został zaproszony już dawno temu, ale z początku nawet odmówił. Nie miał na to czasu, musiał się odpowiednio ubrać i wyglądać, a jak wiadomo Xavier wolał leżeć do późna niż wstawać o wczesnym poranku. Dopiero po trzecim telefonie kiwnął twierdząco głową. Lubił kamery, spojrzenia kobiet, ciche westchnienia. Uwielbiał być w centrum uwagi.
Wszystko wskazywało na to, że był tu po prostu kolejnym sportowcem zaproszonym do wywiadu. Wniósł jednak ze sobą do budynku aurę nieco innej intensywności i nie chodziło tylko o formę na boisku czy o ostatnie medialne zamieszanie wokół plotek o jego transferze. Mógł przecież to zbagatelizować, wydać oświadczenie, że zostaje w Toronto i nigdzie się nie wybiera, ale lubił gdy się o nim mówiło. Dobrze bądź źle, ale mówiło.
Kamery ruszyły, a on bez trudu wszedł w swoją rolę. Wypowiedzi miał płynne, przemyślane, czasem ironiczne, wszystko dokładnie tak, jak się od niego spodziewano, tak jak było w scenariuszu. Był urodzonym showmanem, ale nigdy nie przesadzał. Znał swoje miejsce w tej grze. Dla nich był produktem, ale takim, który potrafił zapanować nad swoimi emocjami. Miał się sprzedać, dać ludziom rozrywkę i trochę skandalu.
Podczas rozmowy Xavier ciągle się uśmiechał, żartował, opowiadał o ostatnich meczach i nadchodzących wyzwaniach. Odpowiadał również na ciężkie i niezbyt wygodne pytania. Między innymi o romans ze starszą kobietą o którym było tak głośno kilka miesięcy temu. Wzruszył jedynie ramionami. Miał wiele dziewczyn w swoim łóżku, mógł mówić o tym na prawo i lewo, ale zachowywał dyskrecję. Zawsze.
Kiedy wszystko dobiegło końca grzecznie podziękował, uścisnął dłonie, rzucił kilka uwag do ekipy i zszedł ze sceny. Wciąż z tym samym spokojem na twarzy, ale krok miał już mniej lekki. Trochę go to przytłoczyło. Trwało to o wiele za długo, nie był na to jednak przygotowany tak jak myślał. Nie kierował się od razu do wyjścia. Musiał ochłonąć, uciec przed fanami, którzy zapewne zebrali się pod budynkie. Zamiast na dół wybrał inny kierunek. Skręcił w stronę zaplecza. Tam między regałami z kablami i rozstawionymi monitorami podszedł do biurka na którym stała woda i szklanki. Nalał sobie odrobinę, a potem podniósł głowę, a jego wzrok padł na nią.
Pamiętał ją jakby to było wczoraj. Nic się nie zmieniła. Tak o niej myślał do dzisiaj i tego obrazu w jego głowie nie zniszczyła.
Stała przy ekspresie do kawy. Opanowana, niedostępna, z wyraźną granicą, której nikt nie przekracza bez jej zgody. I właśnie dlatego tamta noc sprzed lat tak mocno w nim utkwiła.
Hotel po gali sportowej. Rozmowa, która zaczęła się przypadkiem, a potem już nic nie było przypadkowe. Jeden wieczór, który dla niego okazał się bardziej znaczący, niż odważył się przyznać. Nie chodziło nawet o samą bliskość. W oczach Xaviera była inna. Dojrzała, pewna swego, wiedziała do czego zmierza. Skłamał wtedy co do wieku, ale ona zapewne się domyślała, że nie ma tych prawie trzydziestu lat. Po imprezie wiózł ją na swoim motocyklu, czuł zapach jej perfum, które wiatr rozwiewał na boki. Dotyk ciała, delikatne dreszcze, pamiętał śmiech. A potem wszystko zniknęło. O poranku obudził się sam w łóżku, jedynie ślad czerwonej szminki pozostawionej na poduszce dał mu znak, że nie zwariował. Zapamiętał jej imię, spojrzenie, uśmiech. Byli pijani, ale Xavier dostrzegał takie małe, acz wyraźne szczegóły.
Ale dziś, właśnie tu w chłodnym zapleczu telewizyjnego studia, Lauren patrzyła na niego obojętnie. A przynajmniej takie miał wrażenie. Jakby zapomniała, a jej oczy nie potrafiły go rozpoznać. Jakby chciała zapomnieć o tamtej nocy.
Podszedł do niej, powoli, z nutą ostrożności i niepewności. Oparł się o blat rzucając kątem oka zaintrygowane spojrzenie.
- Mam dziwne wrażenie, że gdzieś już się spotkaliśmy. - Wyznał przez chwilę stojąc w bezruchu, jakby chciał dać jej czas. Czas, by coś drgnęło w jej spojrzeniu. Jakaś iskra pamięci, gest, cień uśmiechu, choćby najdrobniejszy znak, że wróciła myśl o czerwonym winie i Leonardzie Cohenie sączącym się z hotelowego głośnika.
Lauren Bernard