#1
: sob lip 12, 2025 1:10 pm
Jest coś łagodnego w rutynie.
Może?… przewidywalność błoga jak cienki plaster, jak chłodny szept ukojenia rozsypany starannie po drażniącym sumieniu rozdętym na podobieństwo wielkiej opuchlizny. Może ich potrzebuje - tych drobnych słów, drobnych gestów i kroków w krajobrazach znajomych mu doskonale od tygodni. Może lubi powracać, do części miejsc oraz ludzi, do twarzy których portrety trzyma naszkicowane we wnętrzu oprawy czaszki. Być może nie jest tak zły.
(Dlaczego właśnie miał być?)
Odkąd pamiętał, wzrastało w nim przekonanie że nie jest dobrą osobą, że nie powinien do końca znaleźć się w punkcie w którym obecnie był. Rozgniatał całe uczucie pod bibułką kolejnego, wetkniętego pomiędzy usta papierosa i chwilę później przeżuwał drażetkami miętowej, intensywnej gumy. Dlaczego nie miał być dobry? Czy dobry lekarz ma być dobrym człowiekiem, ma być czysty jak święty, ma cierpieć zawsze za innych na podobieństwo wyniesionego na ołtarze męczennika? Nigdy nie sądził, że mógł po prostu pomagać, tak pospolicie, tak bez powodu, tak całkowicie bezinteresownie. Nie wiedział, że będzie zdolny do podobnych odruchów.
Pomimo tego, ponownie znalazł się tutaj - przechodził przez drzwi kwiaciarni, które ustępowały posłusznie po lekkim naciśnięciu na klamkę. Wnętrze, jasne oraz pełne zieleni puszących się pędów roślin uderzyło w jego oczy znajomą i niemal sielską kompozycją jak wydruk przeglądanej z odcieniem sentymentu widokówki.
Dlaczego to nadal robił?
Czy chciałby coś udowodnić?
- Szukam - nie szukał przecież niczego. Nie potrzebował tych kwiatów, nie lubił nawet tych roślin, kupował je niekiedy na nadarzające się okazje, dlatego, że wypadało, uginając kark pod bezwzględną presją ogółu społeczeństwa - …tym razem czegoś innego - niech będzie, już miał dość tych bukietów.
- Poleci mi pani jakąś roślinę doniczkową? Średniej albo małej wielkości. Nic zbyt trudnego, powiedzmy, co nada się dla osoby niemającej zbyt wiele czasu i energii.
Wymusił niewielki uśmiech. Znała go, oczywiście, przychodził tu regularnie. Myślała, że ma partnerkę? Matkę lub chorą babcię, której robił przyjemne podarunki? A może nic nie myślała, może to on wciąż myślał... za dużo sobie wyobrażał? Nie oczekiwał od niej żadnego wyróżnienia. Nie wymagał niczego, żadnej, nawet drobnej wdzięczności. Robił to, co uważał sam, że powinien uczynić. Dlatego tutaj przychodził - przywiodła go intuicja.
Devon Maddox
Może?… przewidywalność błoga jak cienki plaster, jak chłodny szept ukojenia rozsypany starannie po drażniącym sumieniu rozdętym na podobieństwo wielkiej opuchlizny. Może ich potrzebuje - tych drobnych słów, drobnych gestów i kroków w krajobrazach znajomych mu doskonale od tygodni. Może lubi powracać, do części miejsc oraz ludzi, do twarzy których portrety trzyma naszkicowane we wnętrzu oprawy czaszki. Być może nie jest tak zły.
(Dlaczego właśnie miał być?)
Odkąd pamiętał, wzrastało w nim przekonanie że nie jest dobrą osobą, że nie powinien do końca znaleźć się w punkcie w którym obecnie był. Rozgniatał całe uczucie pod bibułką kolejnego, wetkniętego pomiędzy usta papierosa i chwilę później przeżuwał drażetkami miętowej, intensywnej gumy. Dlaczego nie miał być dobry? Czy dobry lekarz ma być dobrym człowiekiem, ma być czysty jak święty, ma cierpieć zawsze za innych na podobieństwo wyniesionego na ołtarze męczennika? Nigdy nie sądził, że mógł po prostu pomagać, tak pospolicie, tak bez powodu, tak całkowicie bezinteresownie. Nie wiedział, że będzie zdolny do podobnych odruchów.
Pomimo tego, ponownie znalazł się tutaj - przechodził przez drzwi kwiaciarni, które ustępowały posłusznie po lekkim naciśnięciu na klamkę. Wnętrze, jasne oraz pełne zieleni puszących się pędów roślin uderzyło w jego oczy znajomą i niemal sielską kompozycją jak wydruk przeglądanej z odcieniem sentymentu widokówki.
Dlaczego to nadal robił?
Czy chciałby coś udowodnić?
- Szukam - nie szukał przecież niczego. Nie potrzebował tych kwiatów, nie lubił nawet tych roślin, kupował je niekiedy na nadarzające się okazje, dlatego, że wypadało, uginając kark pod bezwzględną presją ogółu społeczeństwa - …tym razem czegoś innego - niech będzie, już miał dość tych bukietów.
- Poleci mi pani jakąś roślinę doniczkową? Średniej albo małej wielkości. Nic zbyt trudnego, powiedzmy, co nada się dla osoby niemającej zbyt wiele czasu i energii.
Wymusił niewielki uśmiech. Znała go, oczywiście, przychodził tu regularnie. Myślała, że ma partnerkę? Matkę lub chorą babcię, której robił przyjemne podarunki? A może nic nie myślała, może to on wciąż myślał... za dużo sobie wyobrażał? Nie oczekiwał od niej żadnego wyróżnienia. Nie wymagał niczego, żadnej, nawet drobnej wdzięczności. Robił to, co uważał sam, że powinien uczynić. Dlatego tutaj przychodził - przywiodła go intuicja.
Devon Maddox