Find your heart in the magic of the night
: ndz lip 13, 2025 5:25 pm
Czasami w życiu bywało tak, że wypadało się wyszumieć, by odnaleźć w sobie spokój i równowagę. I to chyba był ten wieczór. Gwen powiedziała siostrze, że ma ochotę iść się napić gdzieś, bo czemu nie? Dostała jakąś extra premię za nadgodziny i część odłożyła „na gorsze czasy”, a część po prostu zostawiła w portfelu. W każdym razie miała czym zapłacić, przynajmniej kilka kolejek, o ile nie będą przesadzać, powinno być w porządku.
Wystroiła się w jakąś lepszą kieckę – pewnie cudeńko wytrzaśnięte z jakiegoś ciucholandu, ale wyglądającą modnie – buty jednak płaskie, bo była już wystarczająco wysoka bez obcasów i umalowała się widocznie, acz nie przesadnie ostro. Potem czekała już tylko na siostrę i w końcu razem udały się pod wybrany adres.
Będąc na miejscu, znalazły jakieś wolne miejsca i tam usiadły. Gwen obiecała sobie, że nie nawali się zbytnio, ale kto tam wiedział, jak wieczór im upłynie. Poza tym prawda była taka, że była kiepską zawodniczką, szybko zaczynała gadać od rzeczy.
- No dobrze, moja piękna, co pijemy? – zapytała Gwen, nastawiając się na jakiegoś drinka, który wprawi ją w dobry humor, chociaż i tak go miała. Cieszyła się, że wyciągnęła Emily z domu, bo od czasu do czasu wypadało gdzieś się pokazać. Miały ograniczony budżet, bo nie zarabiały kokosów, ale z głodu nie umrą raczej. Lepiej byłoby sobie znaleźć kogoś, kto by takie drinki stawiał, ale tu był problem, bo starsza z panien Reed jakoś nie miała szczęścia do facetów. Może kiedy kraj o niej usłyszy, to coś się zmieni? Cieszyło ją, że ktoś ją wypatrzył na karaoke i zaproponował spotkanie. Chodząc do domu z pracy, słuchała piosenek, których musiała się nauczyć dobrze na pamięć. Mieli trochę materiału, to się nie nudziła. A czy coś z tego wyjdzie, to się okaże. Gatunek muzyczny jaki grali, był dość popularny i można było złapać byka za rogi. Wcale nie byłoby jej żal, gdyby musiała opuścić kwiaciarnię. Lubiła rośliny i dbała o te w domu, ale jakoś nie było to jej marzeniem, by utknąć tam na dłużej. Wystarczyło to, że jej dłonie były pokłute od kolców czy igieł i pomarszczone od wody.
W każdym razie teraz nie wyglądała jak florystka, która z uśmiechem sprzedawała bukiety. Była raczej tą energiczną sceniczną bestyjką z kapeli, bo musiała przyznać, że lubiła tę wersję siebie.
- Powiedz mi, że masz jakieś ciekawe newsy, bo ja ci mogę opowiedzieć tylko o tym, jak miło wspominają ludzie niejakiego pana Morgana. Zmarło się biedakowi, ponoć przez żonę, która jak się dowiedziałam, jest niezłą cholerą. W każdym razie niezła afera jest, jak się nie pobiją naszymi kwiatkami na cmentarzu, to będzie dobrze – uśmiechnęła się. Pewnie, że człowieka szkoda, ale Gwen chyba chciałaby zobaczyć, co się tam podzieje.
- I nie martw się, nie będę gadać połowy wieczoru o nieboszczykach – zapewniła.
emily reed
Wystroiła się w jakąś lepszą kieckę – pewnie cudeńko wytrzaśnięte z jakiegoś ciucholandu, ale wyglądającą modnie – buty jednak płaskie, bo była już wystarczająco wysoka bez obcasów i umalowała się widocznie, acz nie przesadnie ostro. Potem czekała już tylko na siostrę i w końcu razem udały się pod wybrany adres.
Będąc na miejscu, znalazły jakieś wolne miejsca i tam usiadły. Gwen obiecała sobie, że nie nawali się zbytnio, ale kto tam wiedział, jak wieczór im upłynie. Poza tym prawda była taka, że była kiepską zawodniczką, szybko zaczynała gadać od rzeczy.
- No dobrze, moja piękna, co pijemy? – zapytała Gwen, nastawiając się na jakiegoś drinka, który wprawi ją w dobry humor, chociaż i tak go miała. Cieszyła się, że wyciągnęła Emily z domu, bo od czasu do czasu wypadało gdzieś się pokazać. Miały ograniczony budżet, bo nie zarabiały kokosów, ale z głodu nie umrą raczej. Lepiej byłoby sobie znaleźć kogoś, kto by takie drinki stawiał, ale tu był problem, bo starsza z panien Reed jakoś nie miała szczęścia do facetów. Może kiedy kraj o niej usłyszy, to coś się zmieni? Cieszyło ją, że ktoś ją wypatrzył na karaoke i zaproponował spotkanie. Chodząc do domu z pracy, słuchała piosenek, których musiała się nauczyć dobrze na pamięć. Mieli trochę materiału, to się nie nudziła. A czy coś z tego wyjdzie, to się okaże. Gatunek muzyczny jaki grali, był dość popularny i można było złapać byka za rogi. Wcale nie byłoby jej żal, gdyby musiała opuścić kwiaciarnię. Lubiła rośliny i dbała o te w domu, ale jakoś nie było to jej marzeniem, by utknąć tam na dłużej. Wystarczyło to, że jej dłonie były pokłute od kolców czy igieł i pomarszczone od wody.
W każdym razie teraz nie wyglądała jak florystka, która z uśmiechem sprzedawała bukiety. Była raczej tą energiczną sceniczną bestyjką z kapeli, bo musiała przyznać, że lubiła tę wersję siebie.
- Powiedz mi, że masz jakieś ciekawe newsy, bo ja ci mogę opowiedzieć tylko o tym, jak miło wspominają ludzie niejakiego pana Morgana. Zmarło się biedakowi, ponoć przez żonę, która jak się dowiedziałam, jest niezłą cholerą. W każdym razie niezła afera jest, jak się nie pobiją naszymi kwiatkami na cmentarzu, to będzie dobrze – uśmiechnęła się. Pewnie, że człowieka szkoda, ale Gwen chyba chciałaby zobaczyć, co się tam podzieje.
- I nie martw się, nie będę gadać połowy wieczoru o nieboszczykach – zapewniła.
emily reed