Strona 1 z 1

#1

: ndz lip 13, 2025 7:57 pm
autor: Darcy Bowman
Było już późno, na dworze panowała ciemność a w jej domu jedyne źródło światła stanowił telewizor. Siedziała w tym wielkim pustym domu, wpatrywała się w widok za oknem… na spokojną ulicę osiedla, o którym kiedyś nawet nie marzyła. Pogrążona we własnych myślach ignorowała kolejne krajowe wiadomości, aż nie padło Tortonto. Drgnęła nerwowo i na krótko skupiła wzrok na wieczornych wiadomościach, w których przystojny prezenter opowiadał o kolejnym policyjnym sukcesie. Nieprzyjemny dreszcz przemknął wzdłuż jej kręgosłupa, nawet jeśli sprawa nie miała nic wspólnego z jej światem. Ale pomyślała o nim. Pomyślała o tym wszystkim w co się wpakowała i jak to mogło się dla niej zakończyć. Spojrzała na telefon leżący na marmurowym stoliku i zawahała się… nie powinna tego robić, ale mimo wszystko nie potrafiła sobie też tego odmówić. Odłożyła na bok poduszkę, którą przyciskała do klatki piersiowej, wyłączyła telewizor i ruszyła na górę, żeby założyć na siebie coś więcej niż satynowa koszulka nocna. Ubrała się, włosy związała w luźny koczek nad karkiem, nie miała na sobie nawet grama makijażu i nawet o nim nie pomyślała. Ruszyła do wyjścia z domu, złapała za kluczyki a po chwili już wyjeżdżała z parkingu. Na osiedlu nie minęła nawet jednej osoby, wszyscy byli zbyt pochłonięci wieczornymi wiadomościami albo swoimi sprawami. Gdyby nie wróciła pewnie też nikt by się nie zorientował…
Znała drogę na pamięć. Nie powinna, ale znała. Przez moment wpatrywała się w budynek, jeszcze bijąc się z myślami, ale wiedziała, że nie miało to najmniejszego sensu. Przegrała. Wyszła, trzasnęła drzwiami od auta i przebiegła przez ulicę, żeby dostać się do odpowiedniego wejścia. Akurat ktoś wychodził z klatki, starszy pan do którego ładnie się uśmiechnęła, a zaraz za nim wślizgnęła się do środka. Automatycznie wybrała odpowiednie piętro, nawet nie musiała się nad tym zastanawiać i po chwili już dzwoniła do odpowiednich drzwi.
Gdy otworzył, gdy ich spojrzenia się spotkały na ułamek sekundy straciła rezon. Zawahała się, zagryzła lekko wargę i miała ochotę się wycofać. Trwało to jednak moment, zaraz się wyprostowała, jej twarz znów wydawała się być spokojna a uśmiech czający się w kąciku nawet wydawał się być przyjazny – Rozumiem, że po osiągnięciu celu zapominasz o starych znajomych? – gówno prawda… ile minęło? Ale brak jakiejkolwiek wiadomości chyba ją dotknął. W jakiś sposób… chociaż nigdy by się do tego nie przyznała!


lenny hemingway

#1

: pt lip 18, 2025 10:25 pm
autor: lenny hemingway
Butelka nie była jego stałą kompanką samotnych wieczorów. W zasadzie unikał jej towarzystwa, w głowie dalej mając wyraźnie zarysowane skutki nadużywania jej zawartości, ale tym razem niepewnym ruchem drżącej jeszcze dłoni wypełnił grube szkło szklanki brunatnym płynem. Mógłby rozcieńczyć whisky colą, ale z jakiegoś powodu uznał, że wypicie alkoholu miało mieć w sobie pierwiastek goryczy, cichej kary, a nie przyjemności. Głębokie, czekoladowe oczy wpatrywały się w ekran telewizora, na którym pojawiła się prowadząca wieczorne wiadomości dziennikarka. Chyba musiał to usłyszeć głośno. A może potrzebował usłyszeć o szeroko zakrojonej akcji wydziału policji w Toronto, która zakończyła się sukcesem, aby otrząsnąć się ze swojej poprzedniej tożsamości. Zerknął w stronę okna. Czy naprawdę rok wyjęty z życia sprawił, że miasto było bezpieczne? A może jedynie zrobił miejsce komuś następnemu, wyświadczył pewnego rodzaju przysługę, pozbywając się ugrupowania, które miało monopol na handel żywym towarem i zapewnianie seksualnych uciech szemranej części tego miasta i nie tylko, bo macki organizacji sięgały jeszcze poza jego granice. Uniósł szklankę ku ustom, lód z lekko stłumionym brzdęknięciem odbił się o szkło, a on upił łyk, krzywiąc się nieznacznie. Dalej nie rozumiał, skąd u ojca było zamiłowanie do butelki. Chyba musiał przywyknąć do tego, że nie każda składowa otaczającego go świata musiała być przez niego zrozumiana.
Pukanie do drzwi wprowadziło go w lekkie rozdrażnienie. Podniósł się z kanapy, wlekąc nogi za sobą w stronę drzwi wejściowych, szklankę zostawiając po drodze na komodzie w przedpokoju. Odruchowo zerknął przez wizjer i twarz kobiety stojącej pod drzwiami była mu aż nazbyt znajoma. Skrzywił delikatnie usta - to była jedna z wielu rozmów, na które wiedział, że nie jest jeszcze gotowy, ale życie jak zwykle nie chciało pytać go o zgodę i po prostu postawiło go przed faktem dokonanym. Przekręcił zamek w drzwiach i otworzył je na szerokość, opierając się przedramieniem o kant drewna. - Co ty tu robisz? - starał się maskować głos obojętnością, ale zmęczenie podstępnie wkradało się w głoski. Zmarszczył czoło, jakby dopiero teraz dotarł do niego sens słów Darcy, którymi uraczyła go zamiast zwyczajowego cześć. - Nie przesadzasz trochę? Nie wiedziałem, że mam teraz obowiązek meldowania ci się każdego dnia - przecież sytuacja była jeszcze świeża, jeszcze jątrzyła się ropą i oddychała, a Lenny czuł, że jemu brakuje tlenu. Nie. Nie zapomniał, ale uważał, że po zamknięciu sprawy nie mógł być pewien, kto zorientował się, że to on stał za rozpracowaniem struktur firmy. Darcy zdawała się być zapląta w ten świat cały czas, jakby stała się jego nieodłącznym elementem, wydawało mu się mądrym i logicznym (a przede wszystkim wygodnym na chwilę obecną) jeżeli na chwilę zapadnie się pod ziemię, uraczy grobową ciszą. - Wejdź - dodał po chwili, odsuwając się delikatnie od drzwi. Nie powinno rozmawiać na środku holu. Nie tutaj.

Darcy Bowman