Strona 1 z 1

business as usual

: ndz lip 13, 2025 9:08 pm
autor: Sophia Desrochers


Odkładała to w czasie tak długo, jak tylko mogła. Tak długo, by wyglądać profesjonalnie w obliczu tragedii, a nie jak złośliwa harpia, czyhająca tylko na fortunę męża, którego prochy dopiero co zostały rozsypane we wskazanym przez niego miejscu. Zebranie zarządu było koniecznością, z którą musiała się w końcu zmierzyć, bo chociaż od lat posiadała już pojedyncze udziały, to jednak objęcie większości wiązało się z odpowiedzialnością, której wcale nie pragnęła. Musiała jednak stawić jej czoła.
Nie wyobrażała sobie chowania głowy w piasek i ciągłego wysyłania swojego pełnomocnika, nie w momencie, w którym rodzina Arnauda najchętniej zatrzasnęłaby jej drzwi do Postmedia Network przed nosem i pozbawiła wszystkich praw. Musiała pojawić się osobiście i pokazać każdemu, kto w nią wątpił, że jest w stanie udźwignąć ciężar, którym obarczył ją mąż. Przynajmniej do momentu, w którym nie zdecyduje się go pozbyć z jak największym dla siebie zyskiem.
Wiedziała, jak bardzo Arnaud związany był ze swoim biznesem i jak bardzo to wszystko było dla niego ważne, dlatego Sophia nie zamierzała nagle wywracać wszystkiego do góry nogami. Zapowiedziała swoją obecność, ale zaznaczyła też, że będzie cichym obserwatorem i miała nadzieję, że to rozwiązanie będzie na tyle wypośrodkowane, by dodatkowo nie rozjuszyć już nikogo więcej.
Och, jak bardzo się myliła.
Choć zabrała głos tylko symbolicznie, na początku, kilkoro udziałowców rzuciło jej tak podkręcone piłki, że ledwo wybrnęła. Doskonale znała uczucie towarzyszące rywalizacji, ale nic z tego, co zostało jej dziś zaprezentowane w sali konferencyjnej, nie przypominało współzawodnictwa, a raczej krwawą jatkę.
Pogardliwe spojrzenia, złośliwe uwagi ukryte pod płaszczem fałszywej uprzejmości, pytania, które godziły nie tylko w jej ego, ale i honor. Tylko cudem przeżyła to wszystko i jako jedna z pierwszych opuściła pomieszczenie, kierując się w stronę wind.
Czuła na sobie spojrzenia dawnych współpracowników męża, czuła ich zawiść i niechęć, która objawiła się tym, że nikt inny nie zdecydował się wsiąść do windy razem z nią. Do ostatniej sekundy trzymała fason, ale gdy tylko drzwi zasunęły się, Sophia przytrzymała się ręką ściany i wypuściła powietrze, które trzymała w sobie zdecydowanie zbyt długo. Nie umiała opanować drżenia drugiej ręki, co zaczęło ją irytować, a irytacja sprawiała, że oddychało jej się ciężej. O jakimkolwiek skupieniu nie było mowy i nie zorientowała się nawet, że winda wcale nie zjechała jeszcze na sam dół tylko zatrzymała się na jednym z niższych pięter. Desrochers przyjrzała się swojemu odbiciu i natychmiast odruchowo zaczęła poprawiać włosy, by sprawiać wrażenie osoby, która ma wszystko pod kontrolą.

eli huxley