A place in the city, chair and a bed
: pn lip 14, 2025 7:10 pm
Taco smakowały tak jak zawsze, chociaż najmniejsze miało to znaczenie, ważne, że je zjedli wspólnie, a większość czasu Miri nadawała o tym, nad czym pracuje, opisując oczywiście wszystko bardzo obrazowo, jakby Kirill wcale nie miał się jakiś czas później przekonać na własne oczy, na czym skończyła, a za miesiąc pomóc jej montować wystawę.
I oczywiście po drodze kupiła ten zestaw kul do kąpieli za jakieś marne drobne, ale ważne, że hand made, bo Miri wspierała lokalnych przedsiębiorców oczywiście. Może i kule nie były kolorowe, tylko zwykłe, białe, za to pachniały pięknie i miały w składzie suszone płatki kwiatów, które mu się oczywiście do skóry w tej wannie przykleją.
Klucze zabrzęczały jej w dłoni, kiedy wsunęła je do zamka i pchnęła drzwi, wchodząc do surowego wnętrza mieszkania, które gdyby nie jedna, zapadnięta kanapa i materac na paletach, pełniący funkcję łóżka, nie przypominałoby w ogóle miejsca do życia, a tylko pracownię artystyczną. Zwłaszcza, że w powietrzu unosił się już na stałe charakterystyczny, ziemisty zapach gliny, a czasem i rozgrzanego metalu czy farb. Ale jedno z okien otwarte na oścież zrobiło swoje, Miri bardzo często wietrzyła w domu.
Klucze znowu zabrzęczały, kiedy rzuciła je na blat kuchenny i stanęła za Kirillem, żeby go objąć w pasie od tyłu, opierając brodę na jego plecach.
- I co? Co myślisz? - Pytała oczywiście o swoją rzeźbę, która w większości na tym etapie była metalowym stelażem i tylko część była już wypełniona wypalonymi, ceramicznymi płytkami o różnych kształtach. Na ten moment wyglądało to jak... trochę trąba słonia, trochę rób obfitości, tylko, że w nic nie obfitował.
- Albo nie mów, powiesz jak skończę. Idę nalać wody do wanny. W lodówce mam lemoniadę. - Nie musiała mu mówić, żeby się obsłużył, mógł się czuć tutaj jak u siebie.
Cofnęła ręce i tyle jej było. Dotarła do łazienki, w której drzwi były zepsute, podobno jeszcze po poprzedniej właścicielce, bo mieszkał tu kiedyś jej wnuk, zepsuł i nie naprawił, zresztą przed kim miałaby Miri te drzwi zamykać?
Odkręciła kurek i woda zaczęła lecieć do wanny, a kiedy trochę się jej już zgromadziło dorzuciła kulkę, która zaczęła się rozpuszczać, uwalniając kwiatowe zapachy.
Cyryl Volkov
I oczywiście po drodze kupiła ten zestaw kul do kąpieli za jakieś marne drobne, ale ważne, że hand made, bo Miri wspierała lokalnych przedsiębiorców oczywiście. Może i kule nie były kolorowe, tylko zwykłe, białe, za to pachniały pięknie i miały w składzie suszone płatki kwiatów, które mu się oczywiście do skóry w tej wannie przykleją.
Klucze zabrzęczały jej w dłoni, kiedy wsunęła je do zamka i pchnęła drzwi, wchodząc do surowego wnętrza mieszkania, które gdyby nie jedna, zapadnięta kanapa i materac na paletach, pełniący funkcję łóżka, nie przypominałoby w ogóle miejsca do życia, a tylko pracownię artystyczną. Zwłaszcza, że w powietrzu unosił się już na stałe charakterystyczny, ziemisty zapach gliny, a czasem i rozgrzanego metalu czy farb. Ale jedno z okien otwarte na oścież zrobiło swoje, Miri bardzo często wietrzyła w domu.
Klucze znowu zabrzęczały, kiedy rzuciła je na blat kuchenny i stanęła za Kirillem, żeby go objąć w pasie od tyłu, opierając brodę na jego plecach.
- I co? Co myślisz? - Pytała oczywiście o swoją rzeźbę, która w większości na tym etapie była metalowym stelażem i tylko część była już wypełniona wypalonymi, ceramicznymi płytkami o różnych kształtach. Na ten moment wyglądało to jak... trochę trąba słonia, trochę rób obfitości, tylko, że w nic nie obfitował.
- Albo nie mów, powiesz jak skończę. Idę nalać wody do wanny. W lodówce mam lemoniadę. - Nie musiała mu mówić, żeby się obsłużył, mógł się czuć tutaj jak u siebie.
Cofnęła ręce i tyle jej było. Dotarła do łazienki, w której drzwi były zepsute, podobno jeszcze po poprzedniej właścicielce, bo mieszkał tu kiedyś jej wnuk, zepsuł i nie naprawił, zresztą przed kim miałaby Miri te drzwi zamykać?
Odkręciła kurek i woda zaczęła lecieć do wanny, a kiedy trochę się jej już zgromadziło dorzuciła kulkę, która zaczęła się rozpuszczać, uwalniając kwiatowe zapachy.
Cyryl Volkov