Türkiye'ye hoş geldiniz!
: sob lip 26, 2025 3:00 pm
Najłatwiej było znaleźć najważniejsze zabytki, te o bogatej przeszłości, ale mimo iż cenił kulturę i historię, miał ważniejsze miejsca do pokazania. Te, które wiązały się z jego wspomnieniami. Pałace, meczety – to wszystko było piękne i zapierające dech w piersiach, ale Cem chciał czegoś innego. Powiedział, że pokaże jej wszystko swoimi oczami. Tam, gdzie chadzał, gdy chciał uciec, gdzie oglądał stare filmy na powietrzu, do knajpki rybnej pewnego starszego pana - Mucahita, gdzie siedzi się na niskich stołkach, a wchodzi się tam tak niskim przejściem, że Cem musiał się pochylać. Ulubiony zakątek nad morzem, gdzie korzystając z ciszy i braku ludzi, po prostu się rozbierał do bielizny i pływał, a potem wracał do siebie na bosaka. Nie miał się tym z kim podzielić, a chciał to zrobić. Uznał, że kobieta, którą kocha jest tego najbardziej godna. Chciał się odsłonić, pokazać więcej. Znała jego życie w Toronto, ale nie w Stambule. Można śmiało powiedzieć, że tam gdzie był bardziej znany, miał więcej ulubionych i cichych miejsc. Toronto także miał w sercu, ale Stambuł był inni, Eden przekona się dlaczego.
Uśmiechnął się, słysząc o książkach. Tak, on też to uwielbiał i rozumiał jej potrzebę, dlatego powiedział jej, że na pewno znajdzie na to czas i w spokoju pogrąży się w lekturze.
- Załatwione – odparł cicho. – Będziesz robiła, co tylko zechcesz. Ja ci zaproponuję kilka opcji, a ty wybierzesz, co chcesz zobaczyć i dokąd pójść. Poczyniłem pewne przygotowania i mam trochę zaplanowanych działań – przyznał się. – Ale będzie też miejsce na spontaniczność. Sama coś zdecydujesz – nie chciał przecież, żeby czuła się źle. Po cichu miał jednak nadzieję na coś jeszcze. Na to, że wybierze też ze wszystkiego jego. Niby będą spędzać mnóstwo czasu razem, ale on pragnął czegoś więcej. Jej miłości, którą tak bardzo chciałby poczuć. Nigdy nie zostawali razem sami, zawsze ktoś był obok i nie mieli zbyt wiele prywatności, no chyba, że akurat ich spotkanie działo się poza widokiem innych osób. To jednak ostatnio zakończyło się katastrofą. Może teraz będzie mieć więcej szczęścia. Będzie działać powoli i rozważnie.
- Miasto nocą jest jeszcze piękniejsze niż za dnia. I ma swój klimat. Wszędzie można się natknąć na ulicznych muzyków, posłuchać ich i nierzadko zobaczyć tańczących ludzi. Kiedy tam zamieszkałem, zaczynałem właśnie od przesiadywania na ulicy z gitarą. Nie chciałem wykorzystywać znajomości czy nazwiska matki. Musiałem poczuć coś na własnej skórze. Każda zarobiona lira czy kurusz, to było coś. Nie zapomnę nigdy, jak smakowały mi zwykłe simity – tamtejsze obwarzanki - kupione z kramiku sprzedawców nad Bosforem, właśnie za to, co zarobiłem. Mam wielki szacunek dla nich, niektórzy żyją tylko z tego – opowiadał.
- Mam tam też rodzinę. Wuj zabrał swoich rodziców, a moich dziadków do Stambułu z Izmiru. Odwiedzam ich kiedy tylko jestem w mieście. Babcia cały czas jest na bieżąco z moimi projektami i wszystko ogląda – uśmiechnął się Cem i przywołał obraz starszej pani.
- Wzrost mam po dziadku, który kiedyś wyglądał jak amant wyjęty ze starego filmu – teraz porusza się na wózku, ale nigdy nie narzeka na swój los. To on kochał muzykę, a babcia zakochała się w jego głosie. Potem moja matka zaczęła śpiewać, w knajpkach z muzyką na żywo. A dalej wiesz, co było – odniosła sukces i to też międzynarodowy. Podróżowała i koncertowała.
- O jedzenie i wino się nie martw. Dostaniesz to wszystko, zapewniam cię – przecież on też lubił dobrze zjeść, chociaż wypadu na pizzę też nigdy by nie odmówił. Tym razem wolał jej pokazać świat innych smaków i zapachów.
- Zabiorę cię do najlepszej knajpy nad morzem, będziesz chłonąć widoki i zajadać się pysznościami. Znam właścicieli, załatwią nam stolik i zapewnią ciszę, gdybyś chciała mieć spokój – to miejsce było akurat bardziej popularne, więc z prywatnością byłoby różnie, zależy od gości.
- Na pewno będziesz pięknie wyglądać – podsumował jej opowieść o swoim wyglądzie. – Lubię prostotę, a ten dodatek – był zaskoczony, że wciąż miała ją i zabrała w dodatku ze sobą.
- Myślę, że będzie doskonale pasować i będzie mi miło jeśli ją założysz. Nie dałem ci jej przez przypadek, chciałem, żebyś miała coś ode mnie – uśmiechnął się. – Załóż ją, proszę – w końcu była w posiadaniu odpowiedniej osoby – właścicielki jego serca.
- Posiedzimy tam trochę, a jak nam się znudzi lub poczujesz się nieswojo to możemy po prostu stamtąd uciec – i wcale nie będzie to coś złego. Tak odstrzeleni mogliby wparować lepiej na czyjeś wesele. W Turcji są one w różne dni wyprawiane, więc nietrudno trafić na jakąś zabawę w ogrodach przy różnych lokalach, ale… może być inaczej, lecz także dość ciekawie.
- Wiesz, naprawdę się cieszę, że jesteś. I także za to, że skutecznie mnie rozpraszasz, bym nie czuł się źle. Dziękuję – pozwolił sobie uścisnąć delikatnie jej dłoń.
- Sen eşsizsin – powiedział po turecku i się uśmiechnął po raz kolejny. Nie zamierzał jej tego tłumaczyć, chociaż powiedział o niej miłe słowa.
eden de poesy
Uśmiechnął się, słysząc o książkach. Tak, on też to uwielbiał i rozumiał jej potrzebę, dlatego powiedział jej, że na pewno znajdzie na to czas i w spokoju pogrąży się w lekturze.
- Załatwione – odparł cicho. – Będziesz robiła, co tylko zechcesz. Ja ci zaproponuję kilka opcji, a ty wybierzesz, co chcesz zobaczyć i dokąd pójść. Poczyniłem pewne przygotowania i mam trochę zaplanowanych działań – przyznał się. – Ale będzie też miejsce na spontaniczność. Sama coś zdecydujesz – nie chciał przecież, żeby czuła się źle. Po cichu miał jednak nadzieję na coś jeszcze. Na to, że wybierze też ze wszystkiego jego. Niby będą spędzać mnóstwo czasu razem, ale on pragnął czegoś więcej. Jej miłości, którą tak bardzo chciałby poczuć. Nigdy nie zostawali razem sami, zawsze ktoś był obok i nie mieli zbyt wiele prywatności, no chyba, że akurat ich spotkanie działo się poza widokiem innych osób. To jednak ostatnio zakończyło się katastrofą. Może teraz będzie mieć więcej szczęścia. Będzie działać powoli i rozważnie.
- Miasto nocą jest jeszcze piękniejsze niż za dnia. I ma swój klimat. Wszędzie można się natknąć na ulicznych muzyków, posłuchać ich i nierzadko zobaczyć tańczących ludzi. Kiedy tam zamieszkałem, zaczynałem właśnie od przesiadywania na ulicy z gitarą. Nie chciałem wykorzystywać znajomości czy nazwiska matki. Musiałem poczuć coś na własnej skórze. Każda zarobiona lira czy kurusz, to było coś. Nie zapomnę nigdy, jak smakowały mi zwykłe simity – tamtejsze obwarzanki - kupione z kramiku sprzedawców nad Bosforem, właśnie za to, co zarobiłem. Mam wielki szacunek dla nich, niektórzy żyją tylko z tego – opowiadał.
- Mam tam też rodzinę. Wuj zabrał swoich rodziców, a moich dziadków do Stambułu z Izmiru. Odwiedzam ich kiedy tylko jestem w mieście. Babcia cały czas jest na bieżąco z moimi projektami i wszystko ogląda – uśmiechnął się Cem i przywołał obraz starszej pani.
- Wzrost mam po dziadku, który kiedyś wyglądał jak amant wyjęty ze starego filmu – teraz porusza się na wózku, ale nigdy nie narzeka na swój los. To on kochał muzykę, a babcia zakochała się w jego głosie. Potem moja matka zaczęła śpiewać, w knajpkach z muzyką na żywo. A dalej wiesz, co było – odniosła sukces i to też międzynarodowy. Podróżowała i koncertowała.
- O jedzenie i wino się nie martw. Dostaniesz to wszystko, zapewniam cię – przecież on też lubił dobrze zjeść, chociaż wypadu na pizzę też nigdy by nie odmówił. Tym razem wolał jej pokazać świat innych smaków i zapachów.
- Zabiorę cię do najlepszej knajpy nad morzem, będziesz chłonąć widoki i zajadać się pysznościami. Znam właścicieli, załatwią nam stolik i zapewnią ciszę, gdybyś chciała mieć spokój – to miejsce było akurat bardziej popularne, więc z prywatnością byłoby różnie, zależy od gości.
- Na pewno będziesz pięknie wyglądać – podsumował jej opowieść o swoim wyglądzie. – Lubię prostotę, a ten dodatek – był zaskoczony, że wciąż miała ją i zabrała w dodatku ze sobą.
- Myślę, że będzie doskonale pasować i będzie mi miło jeśli ją założysz. Nie dałem ci jej przez przypadek, chciałem, żebyś miała coś ode mnie – uśmiechnął się. – Załóż ją, proszę – w końcu była w posiadaniu odpowiedniej osoby – właścicielki jego serca.
- Posiedzimy tam trochę, a jak nam się znudzi lub poczujesz się nieswojo to możemy po prostu stamtąd uciec – i wcale nie będzie to coś złego. Tak odstrzeleni mogliby wparować lepiej na czyjeś wesele. W Turcji są one w różne dni wyprawiane, więc nietrudno trafić na jakąś zabawę w ogrodach przy różnych lokalach, ale… może być inaczej, lecz także dość ciekawie.
- Wiesz, naprawdę się cieszę, że jesteś. I także za to, że skutecznie mnie rozpraszasz, bym nie czuł się źle. Dziękuję – pozwolił sobie uścisnąć delikatnie jej dłoń.
- Sen eşsizsin – powiedział po turecku i się uśmiechnął po raz kolejny. Nie zamierzał jej tego tłumaczyć, chociaż powiedział o niej miłe słowa.
eden de poesy