Strona 2 z 2

Silence is golden, duct tape is silver

: pt sie 29, 2025 3:54 pm
autor: Felix Hathaway
Na widok przyczajonego zaraz za śmietnikiem tworu, o który poniekąd sam się prosił od samego początku, Hathaway pociągnął jedynie kolejny łyk piwa i zmrużył oczy, sygnalizując, że jednocześnie mógłby ponownie rozważyć, czy nie odstawić na moment butelki i obić mu ryja tak dla zasady, jak i to, że był zbyt zmęczony na dyskusje i tak długo, jak kutas chował się za kontenerem, on miał to zasadniczo głęboko w dupie.
Doceniam romantyczny gest, nie musiałeś 一 mruknął, tonem na pograniczu żartu i ironii. Nasadą nadgarstka kolistym ruchem przetarł sobie oko, aż pod powieką zatańczyły mu wielokolorowe plamy. 一 No, to co z tym R.?
Domyślał się, że jest to inicjał, od imienia, nazwiska lub pseudonimu artystycznego, a ponieważ prędzej obiegłby zakład tuzin razy niż zapytał wprost jak zmora włamująca się nocami na prywatne posesje się nazywa, wyprowadził pokrętny fortel.
Remigiusz.
Felix nie mógł pochwalić się obszerną wiedzą w innych tematach jak cukiernictwo, więc nie skojarzył z jakiej części świata mogło pochodzić tak cudaczne, szeleszczące imię.

Za chuj nie będę cię tak nazywał 一 stwierdził wprost, nie ze złośliwości lecz z czystego pragmatyzmu. 一 A ej ty też mi nie leży, więc możesz być Remy. Nie ma opcji, żebym sobie język łamał na... Regimiush? Nie, za chuj, nic z tego. 一 Przynajmniej spróbował, a jak na zaspanego, wymiętego marudy jakim był Hathaway po godzinach pracy to i tak można było obtrąbić za sukces. Spojrzał z ukosa na mężczyznę, tak, jakby badał, czy z takim imieniem nie urwał się z cyrku, albo czy nie żartował, wszystko jednak wskazywało, że przynajmniej w zakresie swoich personaliów był szczery od progu.
Chcesz mi powiedzieć, że jesteś takim nieżyciowym altruistą, robisz to dla idei pro publico bono, czy śpisz na pieniądzach? 一 To rozbudziło w nim podejrzenia, bo kto to widział tak odmawiać zasłużonego zarobku? Felix naprędce rozważył trzy opcje, nie spodziewał się natomiast, by istniała czwarta, wedle której Kamiński zwyczajnie unikał zobowiązań.
W butelce, którą od paru minut trzymał bezczynnie w ręku zostało jeszcze trochę piwa i w normalnym trybie Felix zapewne doceniłby gest, jednak zmęczenie skutecznie przyćmiło jakiekolwiek oznaki entuzjazmu, którego zresztą nigdy nie miał w sobie zbyt wiele, co nie oznacza, że nie doceniał tej nieoczekiwanej uprzejmości.
Patrząc na znajomy odruch oklepywania się po kieszeniach przeszło mu przez myśl, że mógłby się niejako zrewanżować za to piwo i poczęstować swoimi, jednak Remigiusz znalazł zgubę.

Jesteś pewny, że to wystarczy? Mam trochę powierzchni, to nie będzie robota na jeden dzień.
Właśnie zdał sobie sprawę, że co najmniej na tydzień przyjdzie mu zamknąć cały lokal i logistycznie przemyśleć kwestię dostaw, obecnego asortymentu oraz oddelegować pracowników na nadprogramowy, płatny urlop. Momentalnie zabolało go w okolicach piersi, czyli dokładne tam, gdzie zwykł trzymać portfel.

Wszystko będzie lepsze od tego, co mamy tam teraz. Nie będę ci dyszał w kark, zobaczysz jak to wygląda i stwierdzisz co możesz z tego wyczarować. Osobiście nie miałbym nic przeciwko pociągnięcia motywu roślinnego, ale nie oczekuj, że wyskoczę ci z dokładną botaniczną listą gatunków, nie znam się na tym.
Chyba, że były to rośliny użytkowe, dostępne powszechnie w lasach Idaho. Wtedy mógł wypunktować mu co nieco, a nawet rozpoznać większość badyli po samym liściu, kwiatku czy innej drobiazgowej głupocie, wątpił jednak, aby te konkretne zapamiętane pasowały do wizji na SOMę.
Przez moment obaj zgodnie milczeli podziwiając kwitnący mural, popijając resztkę piwa (Felix) oraz prawdopodobnie już planując kolejny projekt artystyczny (Remigiusz). Była w tej ciszy jakaś niewyrażona wprost zgoda, widocznie dogadywali się znacznie lepiej nie mówiąc nic.
Hathaway nigdy nie przodował w odpowiednim doborze słów, nie rzucał się w wir towarzyskich zgromadzeń, prawdę mówiąc unikał ich jak ognia. Już jeden Kamiński wyrabiał jego dzienny limit intensywnością interakcji i samym byciem, ale i on miał swoje momenty, w których dało się go zaakceptować tak, jak akceptowało się zapach prażonych ziaren: początkowo wkurwiający i trudny do zignorowania, z czasem człowiek się przyzwyczajał i traktował jak tło.
Ciche parsknięcie, bez wątpienia duszone lecz nie do końca skutecznie skwitowało komentarz. Czyli Felix miewał poczucie humoru, a Kamiński jakimś cudem się w nie wpisywał.

Zdarzało się 一 przyznał, wcale zresztą nie kłamiąc. Kilku kasjerów zaczynało co prawda od mopa na zapleczu, mimo to zwykle nie mylił się co do ludzi. Nie miał też oporów przed CV z wymowną pustką w miejscu poprzednich pracodawców, nie wymagał doświadczenia na start ani listów polecających tak długo, jak widział faktyczną chęć do pracy. 一 Przed chwilą nie chciałeś być pracownikiem, zdecydujże się.
Potem nastąpiła dłuższa chwila zawahania, tak, jakby rozważał dodanie czegoś, co nie do końca mu pasowało, gryzło w gardło i nie pomogło nawet przepicie paskudnego odczucia resztą piwa.

Felix 一 przełamał się wreszcie. Ot, i to była ta wielka, straszliwa rozterka jaką w sobie produkował od paru minut.


Remigiusz Kaminski