Campfire Jam
: sob sie 30, 2025 6:15 pm
Bo W. Larue
Wywróciła oczyma. W mocno przerysowany i teatralny sposób. Nie kazała pozbywać mu się odpowiedzialności, a wyznaczenia pewnych granic. W końcu Natalie nie będzie mogła spędzać u niego całego dnia. W końcu będzie musiała wyjść, zacząć pracować. Nie chodziło jej też o nieobecność brata, jeśli to dziecko nie okazałoby się jego. Chciała jedynie poczucia, w którym wie do czego dąży, zna granicę, które nie powinny być przekraczane. Powinni porozmawiać o tym zawczasu, jak pojawi się dziecko już go nie będzie.
— Wiem, że nigdy nie będziesz, ale masz mieć dziecko. Może pora dojrzeć? — mógłby ją teraz złapać, na tym że zaakceptowała posiadanie przez niego dziecka. Teraz czekała jedynie, aż odrobinę wydorośleje. Stanie się dorosłym, poważnym człowiekiem. Takim, jakim jej brat jeszcze nie był. Dlatego tak bardzo obawiała się każdej zmiany.
— Tak? Oczywiście, że mega ważne! — stwierdziła, zaciskając swoją pięść dosyć mocno. Wzięła głęboki oddech, próbując zastanowić się, co właściwie powinna mu powiedzieć — skoro wasza relacja jest jedną wielką niewiadomą, to czym ona tak właściwie jest? — dla niej kwestie nazewnictwa wydawała się być ważne. Zawsze potrzebowała jakiejś etykietki, by móc uporządkować swoje życie. W ten sposób Larue działała na co dzień. Nigdy nie zastanawiała się, co będzie dalej. Gdy coś zostało jej jasno przedstawione, przestawała analizować na co dzień to w myślach. Ułatwiało jej to funkcjonowanie.
Ominęła temat związany z uzależnieniami. Nie wydawał się jej w tym momencie na tyle istotny. Kiedyś jeszcze go poruszy. U najmłodszej Larue było zasadnicze pytanie: od czego nie była uzależniona.
— No jest całkiem ładne — stwierdziła Sabrina, ale jej w cale to nie obchodziło. Zaczęła zastanawiać się na temat odwyku, używek, narkotyków i tego w jaki sposób mogłaby je zgarnąć od Bo. Była przebiegła w swoich działaniach. Nie zastanawiała się dwa razy, zanim ponownie zaczęła je wykonywać. Kiwnęła głową na temat ich rozmowy. Wypadałoby zrobić ten test. Nawet dla świętego spokoju.
— A cieszyłbyś się, jakbym przyszła z Garrettem i powiedziała, że jestem z nim w ciąży? — dla przypomnienia, typ który ją wyruchał i później zostawił. Niespełniony sporowiec — jakoś wątpię — bez zastanowienia wypiła połowę piwa. W takich sytuacjach nie było dobrej, ani poprawnej odpowiedzi. Wszystko zależało od kontekstu, a Bo powinien zdawać sobie z tego sprawę.
— Mówię Ci, że chciałam popełnić samobójstwo i zaczynasz mnie wyzywać? Wow Bo, z Ciebie to jednak super brat. Weź ty możesz zastanów się, dlaczego — odwróciła się do niego plecami, zaciągając się mocno papierosem. Oczywiście, na każdym kroku musiała spełniać czyjeś oczekiwania. Może faktycznie powinna wtedy skoczyć? Miałaby przynajmniej święty spokój.
Wywróciła oczyma. W mocno przerysowany i teatralny sposób. Nie kazała pozbywać mu się odpowiedzialności, a wyznaczenia pewnych granic. W końcu Natalie nie będzie mogła spędzać u niego całego dnia. W końcu będzie musiała wyjść, zacząć pracować. Nie chodziło jej też o nieobecność brata, jeśli to dziecko nie okazałoby się jego. Chciała jedynie poczucia, w którym wie do czego dąży, zna granicę, które nie powinny być przekraczane. Powinni porozmawiać o tym zawczasu, jak pojawi się dziecko już go nie będzie.
— Wiem, że nigdy nie będziesz, ale masz mieć dziecko. Może pora dojrzeć? — mógłby ją teraz złapać, na tym że zaakceptowała posiadanie przez niego dziecka. Teraz czekała jedynie, aż odrobinę wydorośleje. Stanie się dorosłym, poważnym człowiekiem. Takim, jakim jej brat jeszcze nie był. Dlatego tak bardzo obawiała się każdej zmiany.
— Tak? Oczywiście, że mega ważne! — stwierdziła, zaciskając swoją pięść dosyć mocno. Wzięła głęboki oddech, próbując zastanowić się, co właściwie powinna mu powiedzieć — skoro wasza relacja jest jedną wielką niewiadomą, to czym ona tak właściwie jest? — dla niej kwestie nazewnictwa wydawała się być ważne. Zawsze potrzebowała jakiejś etykietki, by móc uporządkować swoje życie. W ten sposób Larue działała na co dzień. Nigdy nie zastanawiała się, co będzie dalej. Gdy coś zostało jej jasno przedstawione, przestawała analizować na co dzień to w myślach. Ułatwiało jej to funkcjonowanie.
Ominęła temat związany z uzależnieniami. Nie wydawał się jej w tym momencie na tyle istotny. Kiedyś jeszcze go poruszy. U najmłodszej Larue było zasadnicze pytanie: od czego nie była uzależniona.
— No jest całkiem ładne — stwierdziła Sabrina, ale jej w cale to nie obchodziło. Zaczęła zastanawiać się na temat odwyku, używek, narkotyków i tego w jaki sposób mogłaby je zgarnąć od Bo. Była przebiegła w swoich działaniach. Nie zastanawiała się dwa razy, zanim ponownie zaczęła je wykonywać. Kiwnęła głową na temat ich rozmowy. Wypadałoby zrobić ten test. Nawet dla świętego spokoju.
— A cieszyłbyś się, jakbym przyszła z Garrettem i powiedziała, że jestem z nim w ciąży? — dla przypomnienia, typ który ją wyruchał i później zostawił. Niespełniony sporowiec — jakoś wątpię — bez zastanowienia wypiła połowę piwa. W takich sytuacjach nie było dobrej, ani poprawnej odpowiedzi. Wszystko zależało od kontekstu, a Bo powinien zdawać sobie z tego sprawę.
— Mówię Ci, że chciałam popełnić samobójstwo i zaczynasz mnie wyzywać? Wow Bo, z Ciebie to jednak super brat. Weź ty możesz zastanów się, dlaczego — odwróciła się do niego plecami, zaciągając się mocno papierosem. Oczywiście, na każdym kroku musiała spełniać czyjeś oczekiwania. Może faktycznie powinna wtedy skoczyć? Miałaby przynajmniej święty spokój.