-
Młoda aktywistka malująca nielegalne murale. Strzeż się, bo przepowie Ci przyszłośćnieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Bo W. Larue
Dalej trawiła wewnętrznie rewelację sprzedaną przez jej brata. Nie potrafiła wyobrazić go sobie jako ojca. Źle znosiła zmiany, a tą miała ochotę wysadzić w powietrze, zanim ktoś powie coś pozytywnego na jej temat. Szybko wpadła we wir imprez, nie zastanawiając się, co przyniesie jutro. Pewnie sama mogłaby wpaść, zostać nastoletnią matką, ale nigdy się tym nie przejmowała. Ostatnio na imprezę wzięła Aidena i... on też nie mógł wyjść jej z głowy. Może dlatego tak bezrefleksyjnie zgodziła się na camping nad jeziorem? Tylko ona i brat, szczere rozmowy, woda i kiełbaski nad ogniskiem.
— Serio będziemy tu spać? — spytała, spoglądając na namiot. Jakoś nigdy nie mogła się do niego przyzwyczaić. W środku stał już nadmuchany materac, śpiwory i lampki campingowe. Wszystko, co było potrzebne do szczęścia — ja wiem, że ta dziunia uderzyła Ci jak słońce do głowy — finalnie zaczęła mówić, spoglądając dość ostrożnie na swojego brata. Już sama nie wiedziała, w jaki dokładnie sposób powinna zacząć ten temat. Z jednej strony powiedzmy, że go rozumiała, a z drugiej... mogli zrobić te badania, by mieć stuprocentową pewność — a spędzanie ze mną czasu to pewien rodzaj wakacji od niej, ale powinieneś dać sobie spokój — z nią, z dzieckiem i ze wszystkim, co było z nimi związane. Mógł mieć dalej kontakt z dzieckiem, ale pozwalać się jej wprowadzać? Zmieniać męską jaskinię? Nie potrafiła tego pojąć własną głową. Dobrze, że zaraz przyćmi ją piwskiem i zielskiem — szum wody, namiot, ani nawet lody nie uratują mi tego lata — westchnęła ciężko, niemal jakby dla niej dziecko brata było końcem świata — nawet woda zrobiła się brudniejsza, ja nie wiem bracie... — albo tylko się jej tak wydawało. Już sama nie wiedziała, co powinna powiedzieć. Myśli dalej szybko przychodziły, ale były inne. Źle znosiła jakiekolwiek zmiany — ta plaża nie będzie już taka sama, jak zaczniemy tu przyjeżdżać z twoją latoroślą — bo to był ich kawałek lasu, ich kawałek jeziora, ich wolność na której tak długo pragnęła — mój mózg dalej nie mózguje tej sprawy — przyznała w końcu całkiem szczerze, kręcąc przy tym głową. Co ona teraz zrobi?
Dalej trawiła wewnętrznie rewelację sprzedaną przez jej brata. Nie potrafiła wyobrazić go sobie jako ojca. Źle znosiła zmiany, a tą miała ochotę wysadzić w powietrze, zanim ktoś powie coś pozytywnego na jej temat. Szybko wpadła we wir imprez, nie zastanawiając się, co przyniesie jutro. Pewnie sama mogłaby wpaść, zostać nastoletnią matką, ale nigdy się tym nie przejmowała. Ostatnio na imprezę wzięła Aidena i... on też nie mógł wyjść jej z głowy. Może dlatego tak bezrefleksyjnie zgodziła się na camping nad jeziorem? Tylko ona i brat, szczere rozmowy, woda i kiełbaski nad ogniskiem.
— Serio będziemy tu spać? — spytała, spoglądając na namiot. Jakoś nigdy nie mogła się do niego przyzwyczaić. W środku stał już nadmuchany materac, śpiwory i lampki campingowe. Wszystko, co było potrzebne do szczęścia — ja wiem, że ta dziunia uderzyła Ci jak słońce do głowy — finalnie zaczęła mówić, spoglądając dość ostrożnie na swojego brata. Już sama nie wiedziała, w jaki dokładnie sposób powinna zacząć ten temat. Z jednej strony powiedzmy, że go rozumiała, a z drugiej... mogli zrobić te badania, by mieć stuprocentową pewność — a spędzanie ze mną czasu to pewien rodzaj wakacji od niej, ale powinieneś dać sobie spokój — z nią, z dzieckiem i ze wszystkim, co było z nimi związane. Mógł mieć dalej kontakt z dzieckiem, ale pozwalać się jej wprowadzać? Zmieniać męską jaskinię? Nie potrafiła tego pojąć własną głową. Dobrze, że zaraz przyćmi ją piwskiem i zielskiem — szum wody, namiot, ani nawet lody nie uratują mi tego lata — westchnęła ciężko, niemal jakby dla niej dziecko brata było końcem świata — nawet woda zrobiła się brudniejsza, ja nie wiem bracie... — albo tylko się jej tak wydawało. Już sama nie wiedziała, co powinna powiedzieć. Myśli dalej szybko przychodziły, ale były inne. Źle znosiła jakiekolwiek zmiany — ta plaża nie będzie już taka sama, jak zaczniemy tu przyjeżdżać z twoją latoroślą — bo to był ich kawałek lasu, ich kawałek jeziora, ich wolność na której tak długo pragnęła — mój mózg dalej nie mózguje tej sprawy — przyznała w końcu całkiem szczerze, kręcąc przy tym głową. Co ona teraz zrobi?
gall anonim
Płonąca planeta
-
Oficjalnie: właściciel alternatywnej galerii sztuki.
Nieoficjalnie: facet, który myślał, że nigdy nie założy rodziny dopóki ONA nie zapukała do jego drzwi z brzuchem i biletem w jedną stronę.
Dziś dzieli życie między sztuką nowoczesną, wernisażami i Youtubowymi poradnikami „jak trzymać noworodka”.nieobecnośćtakwątki 18+takzaimkitakpostaćautor
Namiot wyglądał tragikomicznie, krzywy jak wieża w Pizzie, z jakąś wystająca rurką i krzywo nałożonym tropikiem. Trzeba jeszcze nadmienić, że nie był to nowoczesny namiot, tylko taki przedpotopowy, który pamiętał chyba jeszcze młodość ich babki, ale... był nie do zajebania, skoro tyle wytrzymał.
- No a co? Nie podoba Ci się? Wiesz ile ten namiot widział, jak babka zabierała go ze sobą na swoje wojaże, lepsze pytanie to będzie, czy nie otworzy nam się tam trzecie oko - zaśmiał się Bo. W sumie namiot może i był wysłużony i stary jak świat, ale rzeczywiście w środku mieli wypasiony materac, który sam się nadmuchał, kiedy Bo podłączył go do samochodowej zapalniczki, wypasione śpiwory, które w upały chłodziły, a w zimno grzały i lampki, które miały odganiać komary, czy coś. Na koniec Bo postawił im przed namiotem dwa rozkładane rybackie krzesła, które miały z boku miejsce na puszkę, oparcie i podłokietniki. Pełen wypas.
Rozsiadł się na krześle, oparł nogę na kolanie i spojrzał na Brinę.
- Ale dramatyzujesz sis... - pokręcił głową i trochę niechętnie, ale dźwignął się na nogi, a potem stanął za Sabriną, żeby ją objąć i się w nią wtulić - a może właśnie to będzie wtedy najbardziej zajebista plaża? Ja, Ty, mały Bo i kajaki. A Courtney, Nat i babcia szykujące nam wege burgery - wbił brodę w jej ramię, żeby się z nią podroczyć - wiem, co Ci uratuje to lato - dodał jeszcze i w końcu ją puścił, a później zaczął grzebać po kieszeniach. Nic jednak nie znalazł.
- Chyba jest w samochodzie - powiedział i poszedł do swojego pickupa. Bo Bo miał ogromnego, nowoczesnego pickupa, czerwony metalic, bo tego pomalowany w płomienie, auto, które rzucało się w oczy z kilometra, ale też było idealne, żeby przewozić na nim całą scenografię.
- Zresztą Sabrina... - krzyczał do niej przewalając w aucie jakieś puszki i papiery - spójrz na naszego ojca, nie ma co się oszukiwać był kompletnie do bani, nie chcę, żeby mały Bo też przez to przechodził... - zajrzał do schowka i pod siedzenie - a Natalie nie mogłaby mnie oszukać... - skończył i wyciągnął jakąś sporą samarkę, gdzie chyba miał nie tylko zioło. Pokazał ją Brinie i trzasnął drzwiami od auta.
- Myślisz, że mogłaby mnie oszukać? - zapytał, bo może i on znał się trochę na ludziach, ale i tak wiedział, że Sabrina miała lepsze przeczucie, czytała czyjeś intencje z gwiazd, kamieni, czy innych tam rzeczy. Więc może już wiedziała coś, co powinien wiedzieć również Bo?
Sabrina B. Larue
-
Młoda aktywistka malująca nielegalne murale. Strzeż się, bo przepowie Ci przyszłośćnieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Bo W. Larue
— I to mnie przeraża — stwierdziła, spoglądając z pełnym przerażeniem w oczach — pomyśl sobie, co ona mogła tam robić. Pomyśleć, że ścian tego namiotu mógł dotykać kutas dziadka — aż przeszły ja dreszcze, kiedy wypowiedziała to głośno. Doskonale wiedziała, do czego sama jest zdolna. Miała pewność wręcz, że jej babka była jeszcze gorsza. Tyle rzeczy ją nauczyła, o których wolałaby nie wiedzieć.
Finalnie otworzyła puszkę piwka. Jedyne czego im zabrakło w tym zestawieniu do wędki. Wtedy wyglądaliby na dorosłych ludzi.
— DRAMATYZUJE? — spytała głośno, unosząc obie brwi wysoko do góry. Pewnie by odleciały. Czuła emocje całą sobą. Mogła już przetrawić wiadomości brata po ostatnim oświadczeniu, ale dalej ją to skręcało na samą myśl. Przymknęła przez moment oczy, próbując skupić się na objęciu brata. Zawsze mogła zawierzyć mu całe swoje życie, to nie mogło się zmienić — skąd wiesz, że będzie to mały Bo, a nie mała Nat? Poza tym nie będę uważała obcej kobiety za rodzinę, istnieje coś takiego jak opieka współdzielona — od czasu ich ostatniego spotkania zdążyła przetrawić, dowiedzieć się nowych informacji. Niby się nie łudziła, że życie stanie się nagle prostsze z dzieckiem, ale co by Miles nie zrobił, dalej była jego siostrą. Będzie mu zawsze pomagała całą sobą, cokolwiek by się nie działo.
— Ale czego szukasz? — spytała, spoglądając podejrzliwym wzrokiem na brata. Jeśli dałby jej teraz amfetaminę, wzięłaby ją bez wahania. Potrzebowała spokoju, zatrzymania myśli, by ktoś finalnie przestał rozmawiać w jej głowie. Naprawdę niewiele chciała od życia. Byle ta gonitwa myśli pełna analiz zniknęła z jej głowy.
— Jesteś najlepszy — zatrzymała się, wpatrując się w Bo pięknymi oczyma. Jakby nagle gwiazdka przyszła do nich szybciej. Tyle czy to było odpowiedzialne? Zjarać siostrę, która ma problem z narkotykami? Nie jej oceniać, oczy się już jej błyszczały jak gwiazdeczki na niebie — no tak, przecież nie jesteś bogaty, laski się na Ciebie rzucają — nie wcale tak nie było, każda lambadziara chciałaby zatrzymać takiego faceta. Bogaty, przystojny i do tego hojny. Idealny, by założyć na niego pułapkę.
— A nie zrobiłeś testów genetycznych? — to było to pytanie, które trzeba było zadać na samym początku — zrobiłeś, prawda? Nie mów, że zaufałeś randomowej typiarze — szczęka jej opadła. Czy jej brat nie powinien być najbardziej odpowiedzialną osobą w rodzinie?
— I to mnie przeraża — stwierdziła, spoglądając z pełnym przerażeniem w oczach — pomyśl sobie, co ona mogła tam robić. Pomyśleć, że ścian tego namiotu mógł dotykać kutas dziadka — aż przeszły ja dreszcze, kiedy wypowiedziała to głośno. Doskonale wiedziała, do czego sama jest zdolna. Miała pewność wręcz, że jej babka była jeszcze gorsza. Tyle rzeczy ją nauczyła, o których wolałaby nie wiedzieć.
Finalnie otworzyła puszkę piwka. Jedyne czego im zabrakło w tym zestawieniu do wędki. Wtedy wyglądaliby na dorosłych ludzi.
— DRAMATYZUJE? — spytała głośno, unosząc obie brwi wysoko do góry. Pewnie by odleciały. Czuła emocje całą sobą. Mogła już przetrawić wiadomości brata po ostatnim oświadczeniu, ale dalej ją to skręcało na samą myśl. Przymknęła przez moment oczy, próbując skupić się na objęciu brata. Zawsze mogła zawierzyć mu całe swoje życie, to nie mogło się zmienić — skąd wiesz, że będzie to mały Bo, a nie mała Nat? Poza tym nie będę uważała obcej kobiety za rodzinę, istnieje coś takiego jak opieka współdzielona — od czasu ich ostatniego spotkania zdążyła przetrawić, dowiedzieć się nowych informacji. Niby się nie łudziła, że życie stanie się nagle prostsze z dzieckiem, ale co by Miles nie zrobił, dalej była jego siostrą. Będzie mu zawsze pomagała całą sobą, cokolwiek by się nie działo.
— Ale czego szukasz? — spytała, spoglądając podejrzliwym wzrokiem na brata. Jeśli dałby jej teraz amfetaminę, wzięłaby ją bez wahania. Potrzebowała spokoju, zatrzymania myśli, by ktoś finalnie przestał rozmawiać w jej głowie. Naprawdę niewiele chciała od życia. Byle ta gonitwa myśli pełna analiz zniknęła z jej głowy.
— Jesteś najlepszy — zatrzymała się, wpatrując się w Bo pięknymi oczyma. Jakby nagle gwiazdka przyszła do nich szybciej. Tyle czy to było odpowiedzialne? Zjarać siostrę, która ma problem z narkotykami? Nie jej oceniać, oczy się już jej błyszczały jak gwiazdeczki na niebie — no tak, przecież nie jesteś bogaty, laski się na Ciebie rzucają — nie wcale tak nie było, każda lambadziara chciałaby zatrzymać takiego faceta. Bogaty, przystojny i do tego hojny. Idealny, by założyć na niego pułapkę.
— A nie zrobiłeś testów genetycznych? — to było to pytanie, które trzeba było zadać na samym początku — zrobiłeś, prawda? Nie mów, że zaufałeś randomowej typiarze — szczęka jej opadła. Czy jej brat nie powinien być najbardziej odpowiedzialną osobą w rodzinie?
gall anonim
Płonąca planeta
-
Oficjalnie: właściciel alternatywnej galerii sztuki.
Nieoficjalnie: facet, który myślał, że nigdy nie założy rodziny dopóki ONA nie zapukała do jego drzwi z brzuchem i biletem w jedną stronę.
Dziś dzieli życie między sztuką nowoczesną, wernisażami i Youtubowymi poradnikami „jak trzymać noworodka”.nieobecnośćtakwątki 18+takzaimkitakpostaćautor
W sumie Bo też o tym pomyślał, że ten namiot to mógł być jakimś namiotem sodomy i gomory, w którym ich babka studiowała ze swoimi nowo poznanymi przyjaciółmi wszystkie pozycje Kamasutry, albo z dziadkiem. Dziadek zmarł dość młodo, ale lubił festiwale, a chyba jeszcze bardziej narkotyki i wolne związki... Można było wywnioskować z tego co opowiadała czasem babka.
- Weź... bo zaraz wyjdzie na to, że będziemy spać w aucie, bo nam się zwizualizuje to sto kutasów, które mogło dotykać ścian tego namiotu, albo jeszcze gorzej... dziadka - dobrze, że samochód był duży i na spokojnie wejdzie tam materac jak rozłożą siedzenia. Jednak Bo mógł kupić też namiot, ale sobie pomyślał, że w tym babcinym będzie klimacik, taki jak wtedy gdy mieli po dziesięć lat i rozstawiali go w ogródku, tylko wtedy nikt nie mówił im o tym dziadku...
- Mała Nat, mały Bo... i tak będzie popieprzone, po swojej ulubionej ciotce - uścisnął ją mocniej, że to ona będzie tą ulubioną ciotką, ale wtedy Sabrina zaczęła o tej opiece współdzielonej, a Bo się odsunął. Wsadził ręce w kieszenie.
- Opieka współdzielona, albo sms dwa razy w roku, na święta... Świetny plan - może i Bo na początku nie był zachwycony, bo dziecko jednak wiele zmienia, ale później doszedł do wniosku, że jeśli ma być ojcem, to na pewno nie takim, jak ich stary. Mały Bo, albo nawet mała Nat, zasługują na coś lepszego.
- W zasadzie to czego tylko dusza zapragnie. Klucza do Zaczarowanej Krainy, można powiedzieć... - rzucił, kiedy zapytała czego szuka. A kiedy to znalazł, to zajrzał do woreczka, miał kwas, miał piksy, zioło i pewnie fete. I jak ten człowiek ma zostać ojcem, jak on nawet swoją młodszą siostrę sprowadza na złą drogę?
- Może tylko zapalimy, czy kruszyć jakiś kryształ? - zapytał, bo trochę miał wyrzuty sumienia, że daje jej narkotyki, że sam też nie powinien, ale z drugiej strony, byli w lesie, na kempingu, mieli wakacje i może jedną z ostatnich okazji, bo później Bo będzie musiał zmieniać pampersy, więc czemu nie?
- Ale ona chyba nie wie, że jestem bogaty - zmarszczył brwi, w sumie to Bo się nie obnosił z tym, że ma hajs, ale jego samochód i mieszkanie mogły mówić same za siebie. Usiadł z powrotem na tym rybackim krzesełku i dał Brinie samarkę, żeby sama coś wybrała.
- A Ty nie możesz wyczytać z kamieni, czy tam gwiazd, albo ręki, czy to moje dziecko? - zapytał z dość poważną miną, ale później wyciągnął się na tym fotelu - Brina my na tym festiwalu to popłynęliśmy tak, że dziadek i babka mogliby nam pozazdrościć takiego seksmaratonu - podniósł głowę, żeby spojrzeć w rozgwieżdżone niebo, bo kiedy oni tu sobie gadu, gadu, to zrobiło się ciemno.
Sabrina B. Larue
- Weź... bo zaraz wyjdzie na to, że będziemy spać w aucie, bo nam się zwizualizuje to sto kutasów, które mogło dotykać ścian tego namiotu, albo jeszcze gorzej... dziadka - dobrze, że samochód był duży i na spokojnie wejdzie tam materac jak rozłożą siedzenia. Jednak Bo mógł kupić też namiot, ale sobie pomyślał, że w tym babcinym będzie klimacik, taki jak wtedy gdy mieli po dziesięć lat i rozstawiali go w ogródku, tylko wtedy nikt nie mówił im o tym dziadku...
- Mała Nat, mały Bo... i tak będzie popieprzone, po swojej ulubionej ciotce - uścisnął ją mocniej, że to ona będzie tą ulubioną ciotką, ale wtedy Sabrina zaczęła o tej opiece współdzielonej, a Bo się odsunął. Wsadził ręce w kieszenie.
- Opieka współdzielona, albo sms dwa razy w roku, na święta... Świetny plan - może i Bo na początku nie był zachwycony, bo dziecko jednak wiele zmienia, ale później doszedł do wniosku, że jeśli ma być ojcem, to na pewno nie takim, jak ich stary. Mały Bo, albo nawet mała Nat, zasługują na coś lepszego.
- W zasadzie to czego tylko dusza zapragnie. Klucza do Zaczarowanej Krainy, można powiedzieć... - rzucił, kiedy zapytała czego szuka. A kiedy to znalazł, to zajrzał do woreczka, miał kwas, miał piksy, zioło i pewnie fete. I jak ten człowiek ma zostać ojcem, jak on nawet swoją młodszą siostrę sprowadza na złą drogę?
- Może tylko zapalimy, czy kruszyć jakiś kryształ? - zapytał, bo trochę miał wyrzuty sumienia, że daje jej narkotyki, że sam też nie powinien, ale z drugiej strony, byli w lesie, na kempingu, mieli wakacje i może jedną z ostatnich okazji, bo później Bo będzie musiał zmieniać pampersy, więc czemu nie?
- Ale ona chyba nie wie, że jestem bogaty - zmarszczył brwi, w sumie to Bo się nie obnosił z tym, że ma hajs, ale jego samochód i mieszkanie mogły mówić same za siebie. Usiadł z powrotem na tym rybackim krzesełku i dał Brinie samarkę, żeby sama coś wybrała.
- A Ty nie możesz wyczytać z kamieni, czy tam gwiazd, albo ręki, czy to moje dziecko? - zapytał z dość poważną miną, ale później wyciągnął się na tym fotelu - Brina my na tym festiwalu to popłynęliśmy tak, że dziadek i babka mogliby nam pozazdrościć takiego seksmaratonu - podniósł głowę, żeby spojrzeć w rozgwieżdżone niebo, bo kiedy oni tu sobie gadu, gadu, to zrobiło się ciemno.
Sabrina B. Larue
-
Młoda aktywistka malująca nielegalne murale. Strzeż się, bo przepowie Ci przyszłośćnieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Bo W. Larue
— Dziadka kutasa bym przeżyła, to tak jakby to był twój. Pomyśl o tych wszystkich partnerach babki, których miała. Czasami zastanawiam się, jakim cudem ona nie ma AIDS — odparła bardzo szybko, patrząc poważnym wzrokiem na starszego brata. Wizja tego co robiła babcia, była przygniatająca. Bardzo przypominała ich samych. Była równie szalona i nieodpowiedzialna, jak sama Brina. Nie miała ku temu żadnych powodów do obaw. Zwyczajnie zdawała sobie z tego bardzo dobrze sprawę. Po kimś ten nieogarnięty chaos, impulsywność oraz miłość do adrenaliny musiała posiąść.
— Będę ulubioną ciotką? — spytała, marszcząc brwi. W jej głowie zapanował chaos. Czy ona doprowadzi do deprawacji młodego pokolenia? Ta kobieta, z którą będzie związany Bo, musiała nie zdawać sobie sprawy do jakiej rodziny wchodziła. Uniosła delikatnie kąciki ust. Tak jak w trakcie imprezy rodzinnej wybuchła swoimi emocjami, pewnie wyszła z trzaskiem drzwiami, zanim wszystko na dobre się rozpoczęło. Zawsze potrzebowała chwili do zaakceptowania trudnych dla niej faktów. Ten był dla niej nie do przeskoczenia. Inaczej by to wyglądało, gdyby brat był w związku, a ona mogła czekać na pojawienie się bratanicy, czy bratanka. Być na to przygotowaną. Tak teraz dostała obuchem o głowę i nie potrafiła sobie w racjonalny sposób z tym poradzić.
— Czytałam na ten temat, moglibyście wymieniać się tygodniami. Raz ty, potem ona. To wcale nie jest takie złe — stwierdziła finalnie Sabrina. Gdy coś zaczynało ją ciekawić, pochłaniała się w to. Tak powrót do domu skończył się powstaniem nowego murala, obrażającego jej brata. Specjalnie wykonane gdzieś przy jego galerii. Później miała się do tego przyznać. Gdy złość wydawała się z niej ulecieć, przyszedł czas na research. Trwał on dobre kilka dni, zanim przedstawiła bratu tę propozycję.
Spojrzała przerażona. Czy naprawdę brat miał zamiar proponować jej to? Miała absolutny zakaz próbowania jakichkolwiek narkotyków. Jedynym akceptowalnym dla niej było zioło. Niczego innego nie dotykała.
— Bo — zaczęła, odwracając się do niego plecami — pamiętasz, że jestem po odwyku? Ty chcesz być ojcem, prowokując własną siostrę do zerwania trzeźwości? — spytała lekko zirytowana. Naruszyło to jej wewnętrzne bezpieczeństwo. Starała trzymać się jak najdalej od narkotyków, a jej brat ot tak wyjmuje je z auta i pokazuje? D e b i l.
— Ona u Ciebie mieszka, de-bi-lu — stwierdziła finalnie Sabrina. Widziała jego styl życia, dom, auto. Musiała podświadomie wiedzieć, że nie związała się z biedakiem — nie, to się wyczytuje z testów. Tobie pobierają wymaz z policzka, a jej z krwi. Powinniście mieć to za sobą, jeśli nie ma przed Tobą nic do zarzucenia. Wpuściłeś ją do mieszkania, zmieniasz dla niej życie. Powinna być wobec Ciebie fair — znowu edukowała się od ostatniego spotkania, by mieć finalną pewność, by wiedzieć, czego powinna się spodziewać. Skoro weszła tak bardzo z buciorami do jego życia, to niech pokaże, że mówi prawdę. Ciekawiło ją tylko, czy na sto procent nie udawała ciąży. Z obcymi latawicami nic nie wiadomo — a skąd wiesz, że nie popłynęła z nikim innym? Jak jest w jakikolwiek sposób podobna do naszej rodziny, to jest to możliwe — spytała całkiem wprost, spoglądając intensywnym spojrzeniem na brata. Już nawet nie na samym festiwalu, ale może przed, lub po nim?
— Dziadka kutasa bym przeżyła, to tak jakby to był twój. Pomyśl o tych wszystkich partnerach babki, których miała. Czasami zastanawiam się, jakim cudem ona nie ma AIDS — odparła bardzo szybko, patrząc poważnym wzrokiem na starszego brata. Wizja tego co robiła babcia, była przygniatająca. Bardzo przypominała ich samych. Była równie szalona i nieodpowiedzialna, jak sama Brina. Nie miała ku temu żadnych powodów do obaw. Zwyczajnie zdawała sobie z tego bardzo dobrze sprawę. Po kimś ten nieogarnięty chaos, impulsywność oraz miłość do adrenaliny musiała posiąść.
— Będę ulubioną ciotką? — spytała, marszcząc brwi. W jej głowie zapanował chaos. Czy ona doprowadzi do deprawacji młodego pokolenia? Ta kobieta, z którą będzie związany Bo, musiała nie zdawać sobie sprawy do jakiej rodziny wchodziła. Uniosła delikatnie kąciki ust. Tak jak w trakcie imprezy rodzinnej wybuchła swoimi emocjami, pewnie wyszła z trzaskiem drzwiami, zanim wszystko na dobre się rozpoczęło. Zawsze potrzebowała chwili do zaakceptowania trudnych dla niej faktów. Ten był dla niej nie do przeskoczenia. Inaczej by to wyglądało, gdyby brat był w związku, a ona mogła czekać na pojawienie się bratanicy, czy bratanka. Być na to przygotowaną. Tak teraz dostała obuchem o głowę i nie potrafiła sobie w racjonalny sposób z tym poradzić.
— Czytałam na ten temat, moglibyście wymieniać się tygodniami. Raz ty, potem ona. To wcale nie jest takie złe — stwierdziła finalnie Sabrina. Gdy coś zaczynało ją ciekawić, pochłaniała się w to. Tak powrót do domu skończył się powstaniem nowego murala, obrażającego jej brata. Specjalnie wykonane gdzieś przy jego galerii. Później miała się do tego przyznać. Gdy złość wydawała się z niej ulecieć, przyszedł czas na research. Trwał on dobre kilka dni, zanim przedstawiła bratu tę propozycję.
Spojrzała przerażona. Czy naprawdę brat miał zamiar proponować jej to? Miała absolutny zakaz próbowania jakichkolwiek narkotyków. Jedynym akceptowalnym dla niej było zioło. Niczego innego nie dotykała.
— Bo — zaczęła, odwracając się do niego plecami — pamiętasz, że jestem po odwyku? Ty chcesz być ojcem, prowokując własną siostrę do zerwania trzeźwości? — spytała lekko zirytowana. Naruszyło to jej wewnętrzne bezpieczeństwo. Starała trzymać się jak najdalej od narkotyków, a jej brat ot tak wyjmuje je z auta i pokazuje? D e b i l.
— Ona u Ciebie mieszka, de-bi-lu — stwierdziła finalnie Sabrina. Widziała jego styl życia, dom, auto. Musiała podświadomie wiedzieć, że nie związała się z biedakiem — nie, to się wyczytuje z testów. Tobie pobierają wymaz z policzka, a jej z krwi. Powinniście mieć to za sobą, jeśli nie ma przed Tobą nic do zarzucenia. Wpuściłeś ją do mieszkania, zmieniasz dla niej życie. Powinna być wobec Ciebie fair — znowu edukowała się od ostatniego spotkania, by mieć finalną pewność, by wiedzieć, czego powinna się spodziewać. Skoro weszła tak bardzo z buciorami do jego życia, to niech pokaże, że mówi prawdę. Ciekawiło ją tylko, czy na sto procent nie udawała ciąży. Z obcymi latawicami nic nie wiadomo — a skąd wiesz, że nie popłynęła z nikim innym? Jak jest w jakikolwiek sposób podobna do naszej rodziny, to jest to możliwe — spytała całkiem wprost, spoglądając intensywnym spojrzeniem na brata. Już nawet nie na samym festiwalu, ale może przed, lub po nim?
gall anonim
Płonąca planeta
-
Oficjalnie: właściciel alternatywnej galerii sztuki.
Nieoficjalnie: facet, który myślał, że nigdy nie założy rodziny dopóki ONA nie zapukała do jego drzwi z brzuchem i biletem w jedną stronę.
Dziś dzieli życie między sztuką nowoczesną, wernisażami i Youtubowymi poradnikami „jak trzymać noworodka”.nieobecnośćtakwątki 18+takzaimkitakpostaćautor
- Babka po prostu zawsze wybiera zdrowych i dorodnych facetów, nie znasz jej? - najlepiej jeszcze ze dwadzieścia lat młodszych, do tego zafiksowanych na punkcie duchowych podróży. Takimi łatwo jest sterować, a potem babcia sobie jedzie na podróż do Meksyku, a taki młody hipis nosi za nią plecak.
Kiedy Sabrina się tak oburzyła, że będzie ulubioną ciotką, to Bo przymknął powieki. Chyba jednak ulubioną będzie Courtney, zresztą jak tak dalej pójdzie to będzie też ulubioną siostrą.
- Jakbym się chciał wymieniać z kimś opieką, to kupiłbym sobie psa... Chociaż, ja nawet psu nie chciałbym tego robić - pokręcił głową.
Tak, Sabrina zasiała w nim ziarno wątpliwości na tej kolacji. Tak, urosło już do rozmiarów drzewa wątpliwości, ale Bo od samego początku wiedział, że nawet jeśli okazałoby się, że to nie jest jego dziecko, to przecież by jej nie wywalił. Takich rzeczy się nie robi. Kupiłby dwa bilety do Amsterdamu i ją tam odstawił, ale nie wystawił za drzwi.
Wiedział też, też od samego początku, że jeśli się okaże, że to jego dziecko to na pewno nie będzie jak ich ojciec. Na pewno nie będzie tatą, która dwa razy w roku na święta wysyła swoim pociechom sms. Albo wymienia się swoim dzieckiem, jak abonamentem Netflixa, tydzień ty, tydzień ja.
Kiedy Sabrina wspomniała o odwyku, to Bo zabrał jej tą samarkę z narkotykami, dla niego to było dziwne, że w ogóle musiała iść na odwyk. Sam też często próbował różnych środków odurzających, ale też nigdy z nimi nie przesadzał. Zapominał czasem, że Sabrina nie miała nigdy umiaru, w ćpaniu, w emocjach, w dramatyzowaniu, w wierceniu mu dziury w brzuchu...
- Przecież sam cię odbierałem, to był test... - powiedział, ale prawda była taka, że czasem zapominał, że to jest jego mała siostrzyczka z problemami. A podobno to on ma problem. Zajrzał do tego woreczka. Jakby zjadł kwas to oczyściłby sobie umysł. Piksy zadziałały by empatogennie. A grzyby trochę ponaginały rzeczywistość. Finalnie schował worek do kieszeni i wziął sobie piwo, które leżało gdzieś obok namiotu. To chyba nazywa się odpowiedzialność?
- Z jej krwi? No i niby skąd będą wiedzieć z jej krwi, że ma w brzuchu moje dziecko? Pewnie muszą wziąć półmetrową igłę i wbić jej w brzuch. Chciałabyś mieć półmetrową igłę wbijaną w brzuch Brina? - zapytał mrużąc oczy, coś mu się wydawało, że Sabrina ściemnia. Chociaż w zasadzie Bo się tym nie interesował, no dobra, raz tylko zerknął na jakąś stronę, ale tam właśnie było coś o tej igle. Ale mogła to być strona z 2000 roku.
- Właśnie o to chodzi Bri, że ona wcale nie jest podobna do naszej rodziny. Ale nie wiem czy nie miała innych facetów, każdy kogoś ma, a potem nie ma, ale nie wiem... Takie rzeczy się chyba czuje? Zresztą jakim trzeba być człowiekiem, żeby kłamać na takie tematy? To co w Amsterdamie nie miała innych typów, żeby ich wrobić w dziecko, tylko przejechała pół świata, żeby mnie oszukiwać? Coś mi się tutaj nie klei - otworzył sobie piwko, ale było zagazowane i połowa wylała się na trawę. Po chwili ściągnął dwa łyki i wyjął sobie fajki z kieszeni, miał nie palić, ale jednak poza domem palił. Jak musiał zapalić to wychodził z domu. Często wychodził z domu. Nie pomagał nawet plaster Nikoret. Nie pomagało zioło, ani biała szałwia, Bo ta cała sytuacja niesamowicie męczyła, chociaż starał się robić dobrą minę do złej gry. A najbardziej męczyło go chyba to, że w tym wszystkim był sam.
Sabrina B. Larue
Kiedy Sabrina się tak oburzyła, że będzie ulubioną ciotką, to Bo przymknął powieki. Chyba jednak ulubioną będzie Courtney, zresztą jak tak dalej pójdzie to będzie też ulubioną siostrą.
- Jakbym się chciał wymieniać z kimś opieką, to kupiłbym sobie psa... Chociaż, ja nawet psu nie chciałbym tego robić - pokręcił głową.
Tak, Sabrina zasiała w nim ziarno wątpliwości na tej kolacji. Tak, urosło już do rozmiarów drzewa wątpliwości, ale Bo od samego początku wiedział, że nawet jeśli okazałoby się, że to nie jest jego dziecko, to przecież by jej nie wywalił. Takich rzeczy się nie robi. Kupiłby dwa bilety do Amsterdamu i ją tam odstawił, ale nie wystawił za drzwi.
Wiedział też, też od samego początku, że jeśli się okaże, że to jego dziecko to na pewno nie będzie jak ich ojciec. Na pewno nie będzie tatą, która dwa razy w roku na święta wysyła swoim pociechom sms. Albo wymienia się swoim dzieckiem, jak abonamentem Netflixa, tydzień ty, tydzień ja.
Kiedy Sabrina wspomniała o odwyku, to Bo zabrał jej tą samarkę z narkotykami, dla niego to było dziwne, że w ogóle musiała iść na odwyk. Sam też często próbował różnych środków odurzających, ale też nigdy z nimi nie przesadzał. Zapominał czasem, że Sabrina nie miała nigdy umiaru, w ćpaniu, w emocjach, w dramatyzowaniu, w wierceniu mu dziury w brzuchu...
- Przecież sam cię odbierałem, to był test... - powiedział, ale prawda była taka, że czasem zapominał, że to jest jego mała siostrzyczka z problemami. A podobno to on ma problem. Zajrzał do tego woreczka. Jakby zjadł kwas to oczyściłby sobie umysł. Piksy zadziałały by empatogennie. A grzyby trochę ponaginały rzeczywistość. Finalnie schował worek do kieszeni i wziął sobie piwo, które leżało gdzieś obok namiotu. To chyba nazywa się odpowiedzialność?
- Z jej krwi? No i niby skąd będą wiedzieć z jej krwi, że ma w brzuchu moje dziecko? Pewnie muszą wziąć półmetrową igłę i wbić jej w brzuch. Chciałabyś mieć półmetrową igłę wbijaną w brzuch Brina? - zapytał mrużąc oczy, coś mu się wydawało, że Sabrina ściemnia. Chociaż w zasadzie Bo się tym nie interesował, no dobra, raz tylko zerknął na jakąś stronę, ale tam właśnie było coś o tej igle. Ale mogła to być strona z 2000 roku.
- Właśnie o to chodzi Bri, że ona wcale nie jest podobna do naszej rodziny. Ale nie wiem czy nie miała innych facetów, każdy kogoś ma, a potem nie ma, ale nie wiem... Takie rzeczy się chyba czuje? Zresztą jakim trzeba być człowiekiem, żeby kłamać na takie tematy? To co w Amsterdamie nie miała innych typów, żeby ich wrobić w dziecko, tylko przejechała pół świata, żeby mnie oszukiwać? Coś mi się tutaj nie klei - otworzył sobie piwko, ale było zagazowane i połowa wylała się na trawę. Po chwili ściągnął dwa łyki i wyjął sobie fajki z kieszeni, miał nie palić, ale jednak poza domem palił. Jak musiał zapalić to wychodził z domu. Często wychodził z domu. Nie pomagał nawet plaster Nikoret. Nie pomagało zioło, ani biała szałwia, Bo ta cała sytuacja niesamowicie męczyła, chociaż starał się robić dobrą minę do złej gry. A najbardziej męczyło go chyba to, że w tym wszystkim był sam.
Sabrina B. Larue
-
Młoda aktywistka malująca nielegalne murale. Strzeż się, bo przepowie Ci przyszłośćnieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Bo W. Larue
— To że młody nie idzie w parze ze zdrowy — skwitowała krótko brata, wpatrując się w niego tym niezrozumiałym spojrzeniem. W szkole jedynym przedmiotem, jaki mógł ją, chociażby zdenerwować był ten związany z edukacją seksualną. Wolała nie chorować na wenery. Trudno rozmawiałoby się o tym z poprzednimi partnerami. Stąd za każdym razem uważała na to, co robi i jakie są zabezpieczenia. Sama nigdy nie wyobrażała siebie w roli matki. Raczej unikała takiej opcji jak ognia. Nie zbliżała się do niej, póki tylko mogła.
— Przesadzasz Bo, jeśli rodzice się nie kłócą, to jest zdrowe dla dziecka — mogła być przestać ulubioną siostrą, a przynajmniej zostanie tą najbardziej racjonalną. Z samą Courtney musiał o tym porozmawiać, szczerze. Cokolwiek by nie powiedział, Brina miała rację. Nawet w tym momencie to czuła całą sobą — wyobrażasz się związać z losową kobietą na całe życie? To nie jest racjonalne, bardziej szkodzą dziecku rodzice, którzy nie chcą ze sobą być — a przecież szczęście rodziców jest też szczęściem dziecka. Po co tkwić w relacji, która nie miała żadnego sensu? Bo musiało poważnie coś odbić — mało masz chyba znajomych, którzy mówią o tym, jak rodzice byli źle, bo cały czas się kłócili i zazdrościli mi babki — a ona miała ich wiele. Wszyscy kumple Briny byli zakochani w jej babce, a niektórzy pewnie stali się jej nowymi kochankami. Nic dziwnego, kobieta jak na swój wiek bardzo dobrze się trzymała. Za to Ci wszyscy młodzi ludzie, co chwile rzygali na swoich rodziców. Kłótnie, rozwody, nastawianie się na drugiego partnera. W środku coś mówiło jej, że Bo może skończyć w ten sposób.
— Gówno prawda — rzuciła finalnie Larue — taki jesteś odpowiedzialny, że własnej siostrze chciałeś dać narkotyki — Bo na ojca roku. Nic dziwnego, że mu to wypomniała. Dalej w środku przeżywała ich wspólne spotkanie na sushi. Nie dość, że nic nie zjadła, to po spotkaniu leciał za nią jakiś dziwny smród. Nawet teraz był on wyczuwalny. W momencie w którym dała radę, choć na moment się uspokoić i przestać zawracać sobie głowę problemami.
— Mogłeś chociaż o tym poczytać — stwierdziła finalnie, upijając łyk piwa. Gdy tylko coś ją zainteresowała, była w stanie pochłonąć się w tym w całości. Ta sprawa właśnie to u niej wywołała — a niby to ja jestem najbardziej emocjonalna, impulsywna i pewnie głupia. Wygląda to jak normalne badanie krwi, żadna wielka igła. Minuta i już po pobraniu, a ta wielka igła i tak może się Wam później przydać, jeśli chcecie wykluczyć wady wrodzone u dziecka — poprawiła wizję brata na to badanie. Podobno izolowało się jakieś coś, co przenikało przez łożysko i wtedy test wydawał się być bardzo miarodajny — widzisz twoja nieracjonalna siostra z adhd już wie więcej od Ciebie — ta nieracjonalna, bardziej zbuntowana, szalona. Wiele określeń miała na siebie Sabrina i wiele z nich była już nazywana — takie rzeczy się czuje, jak jest w kimś się w związku, a czasem okazuje się, że to dziecko listonosza — rzuciła finalnie, przybierając całkiem poważną minę — serio, jakby laska się tym wkurzyła, to tylko jej problem. Za to skoro ją utrzymujesz, dajesz jej jedzenie i kasę, to chyba mógłbyś mieć pewność, co? — stwierdziła, rozkładając ręce. Spojrzała na brata bardzo podejrzliwym wzrokiem. Co on właściwie odpierdalał w tym momencie? Westchnęła ciężko, jakby świat miał się zaraz skończyć — od kiedy ty kurwa znowu palisz? — spytała, unosząc obie brwi do góry. Przecież miał przestać, od tego zaczęła się cała wielka rodzinna batalia.
— To że młody nie idzie w parze ze zdrowy — skwitowała krótko brata, wpatrując się w niego tym niezrozumiałym spojrzeniem. W szkole jedynym przedmiotem, jaki mógł ją, chociażby zdenerwować był ten związany z edukacją seksualną. Wolała nie chorować na wenery. Trudno rozmawiałoby się o tym z poprzednimi partnerami. Stąd za każdym razem uważała na to, co robi i jakie są zabezpieczenia. Sama nigdy nie wyobrażała siebie w roli matki. Raczej unikała takiej opcji jak ognia. Nie zbliżała się do niej, póki tylko mogła.
— Przesadzasz Bo, jeśli rodzice się nie kłócą, to jest zdrowe dla dziecka — mogła być przestać ulubioną siostrą, a przynajmniej zostanie tą najbardziej racjonalną. Z samą Courtney musiał o tym porozmawiać, szczerze. Cokolwiek by nie powiedział, Brina miała rację. Nawet w tym momencie to czuła całą sobą — wyobrażasz się związać z losową kobietą na całe życie? To nie jest racjonalne, bardziej szkodzą dziecku rodzice, którzy nie chcą ze sobą być — a przecież szczęście rodziców jest też szczęściem dziecka. Po co tkwić w relacji, która nie miała żadnego sensu? Bo musiało poważnie coś odbić — mało masz chyba znajomych, którzy mówią o tym, jak rodzice byli źle, bo cały czas się kłócili i zazdrościli mi babki — a ona miała ich wiele. Wszyscy kumple Briny byli zakochani w jej babce, a niektórzy pewnie stali się jej nowymi kochankami. Nic dziwnego, kobieta jak na swój wiek bardzo dobrze się trzymała. Za to Ci wszyscy młodzi ludzie, co chwile rzygali na swoich rodziców. Kłótnie, rozwody, nastawianie się na drugiego partnera. W środku coś mówiło jej, że Bo może skończyć w ten sposób.
— Gówno prawda — rzuciła finalnie Larue — taki jesteś odpowiedzialny, że własnej siostrze chciałeś dać narkotyki — Bo na ojca roku. Nic dziwnego, że mu to wypomniała. Dalej w środku przeżywała ich wspólne spotkanie na sushi. Nie dość, że nic nie zjadła, to po spotkaniu leciał za nią jakiś dziwny smród. Nawet teraz był on wyczuwalny. W momencie w którym dała radę, choć na moment się uspokoić i przestać zawracać sobie głowę problemami.
— Mogłeś chociaż o tym poczytać — stwierdziła finalnie, upijając łyk piwa. Gdy tylko coś ją zainteresowała, była w stanie pochłonąć się w tym w całości. Ta sprawa właśnie to u niej wywołała — a niby to ja jestem najbardziej emocjonalna, impulsywna i pewnie głupia. Wygląda to jak normalne badanie krwi, żadna wielka igła. Minuta i już po pobraniu, a ta wielka igła i tak może się Wam później przydać, jeśli chcecie wykluczyć wady wrodzone u dziecka — poprawiła wizję brata na to badanie. Podobno izolowało się jakieś coś, co przenikało przez łożysko i wtedy test wydawał się być bardzo miarodajny — widzisz twoja nieracjonalna siostra z adhd już wie więcej od Ciebie — ta nieracjonalna, bardziej zbuntowana, szalona. Wiele określeń miała na siebie Sabrina i wiele z nich była już nazywana — takie rzeczy się czuje, jak jest w kimś się w związku, a czasem okazuje się, że to dziecko listonosza — rzuciła finalnie, przybierając całkiem poważną minę — serio, jakby laska się tym wkurzyła, to tylko jej problem. Za to skoro ją utrzymujesz, dajesz jej jedzenie i kasę, to chyba mógłbyś mieć pewność, co? — stwierdziła, rozkładając ręce. Spojrzała na brata bardzo podejrzliwym wzrokiem. Co on właściwie odpierdalał w tym momencie? Westchnęła ciężko, jakby świat miał się zaraz skończyć — od kiedy ty kurwa znowu palisz? — spytała, unosząc obie brwi do góry. Przecież miał przestać, od tego zaczęła się cała wielka rodzinna batalia.
gall anonim
Płonąca planeta
-
Oficjalnie: właściciel alternatywnej galerii sztuki.
Nieoficjalnie: facet, który myślał, że nigdy nie założy rodziny dopóki ONA nie zapukała do jego drzwi z brzuchem i biletem w jedną stronę.
Dziś dzieli życie między sztuką nowoczesną, wernisażami i Youtubowymi poradnikami „jak trzymać noworodka”.nieobecnośćtakwątki 18+takzaimkitakpostaćautor
- To fakt, wciąż pamiętam tego jej typa, który miał chyba ze sto lat, ale robił sto pompek i jeszcze szedł pobiegać - Bo był pod wrażeniem, bo może i był wysportowany, ale zrobienie stu pompek i ruszenie w trasę mogłoby go nieźle poskładać.
- Wymienianie się dzieckiem jest zdrowe? W zasadzie Sabrina, co my wiemy o tym, co jest zdrowe? Jak nas babka karmiła humusem z soi bez gmo, a moi koledzy mieli na obiad pieczeń, którą ich matka robiła od rana - wzruszył ramionami. Nie żeby mu to jakoś przeszkadzało, ale NAPEWNO oni nie byli typową amerykańską, czy tam kanadyjską rodziną. W ogóle typową rodziną. Troje dzieciaków i babka, która wymieniała partnerów częściej niż kupowała im nowe buty.
- Bri, a czy ja mówiłem, że nie chcę z nią być? Że nie mogę na nią patrzeć? Że to jest mój życiowy błąd? To był tylko przygodny seks, wpadka i w ogóle? Czy ja się z nią kłócę? No może na początku mnie zde-ner-wo-wała, ale potem mi przeszło - bo w zasadzie Nat to nie była jakaś losowa kobieta, jakaś pierwsza lepsza z brzegu, która się nawaliła i powiedziała, idziemy się bzykać. Ona przykuła uwagę Bo swoim tańcem, jakąś taką pozytywną energią, a później przegadali całą noc, rozmawiali o wszystkim i o niczym, o bzdurach, o marzeniach, o życiu. Przespali się ze sobą dopiero potem i to też nie był impuls spowodowany za duża ilością alkoholu, to raczej była kosmiczna energia, która ich do tego sprowadziła, a to, że kwas wtedy wjechał, to jeszcze dodało tej całej akcji fajerwerków.
- Ech, z góry zakładasz najgorsze. A może nam wyjdzie? A jak nie wyjdzie to się rozejdziemy i wtedy znowu z mojego mieszkania zrobimy norę, a Ty będziesz wtedy szczęśliwa i w ogóle - rzucił, denerwowało go to. To, że siostry chciały go ustawiać, chciały mu mówić co dla niego jest dobre, co złe. A przecież Bo nie miał pięciu lat, podróżował po świecie, teraz zajmował się tą galerią i robił tam wszystko, od funkcji ciecia, po kustosza, radził sobie chyba lepiej od jego sióstr, a one wciąż go pouczały. Ale tak zawsze robiła też babcia, Sabrinę, czy Courtney głaskała po główce, nawet gdy coś odwaliły, a do Bo zawsze mówiła, że mógł się bardziej postarać, że mógł to zrobić inaczej. Takie były realia wychowywania się w damskim oblężeniu.
- Narkotyki nie są złe Sabrina, złe jest ich nadużywanie - wytknął jej, bo Bo wychodził za założenia, że wszystko jest dla ludzi, z umiarem, w odpowiednich ilościach, nie wszystko dla każdego, bo znał ludzi, którym nie poleciłby nawet zioła, ale jak ktoś miał otwarty umysł, a przede wszystkim umiał sobie powiedzieć stop, to czemu nie? Jak poruszasz się w środowisku ćpunów, kolorowych ptaków, degeneratów, artystów i innych takich, to w końcu uczysz się jak żyć w zgodzie z substancjami psychoaktywnymi. Babka to umiała i Bo też.
- Nie czytam o czymś, co mnie nie interesuje. Ostatnio za to trochę zgłębiam nowoczesną sztukę Japońską, bo miałem się tam wybrać na zaproszenie takiej artystki, która zaczynała w Gallery 1313 - powiedział spokojnie, jakby rozmawiali o pogodzie, a nie o testach na ojcostwo. Wiadomo, że dziecko, że pojawienie się Nat, zmieniało też całe jego życie, bo co teraz z Japonią? Co z podróżą do Polski - pierogowego Disneylandu? Ale z drugiej strony Bo wychodził z założenie, że najlepsze rzeczy w jego życiu zawsze działy się jakoś tak z zaskoczenia, bez planowania. Jak na przykład wtedy, kiedy się dowiedział, że będzie miał siostrę, a później drugą, a potem one się pojawiły i babka często mu mówiła, że chyba oszaleje, a później dała radę. Jak na przykład jego wyjazd do Europy, spakował się z dnia na dzień, kupił bilet i poleciał. A później to przejęcia galerii. Przecież kuzyn całkiem dobrze sobie radził, a nagle pewnego dnia wypalił, że się przebranżawia. Albo jak na przykład ten festiwal, gdzie poznał Nat. Miał go w ogóle inaczej spędzić, z przyjaciółmi, a jednak nikt nie miał mu za złe, że się odłączył.
Westchnął ciężko i oparł łokcie na kolanach, a później schował twarz w dłoniach. Walczyć, czy się poddać? I tak nie miał szans.
- No i jeśli porozmawiam z Nat o teście i ona go zrobi, to już będziesz spała spokojnie? - podniósł na nią wzrok - ale jeśli okaże się, że to moje dziecko to przeprosisz ją, mnie, a na jednej ze ścian galerii robisz wielki przeprosinowy mural, który będzie tam póki nie będę musiał go zamalować - powiedział i zaciągnął się dymem z tego swojego papierosa - od tej naszej uroczej kolacji z sushi... - to długo nie wytrzymał, ale kiedy Sabrina wyszła to miał taką ochotę na papierosa, że nie działały żadne plastry, gumy, ani ćwiczenia oddechowe. Chociaż w mieszkaniu nie palił, ale jednak wychodził na fajkę na dach, balkon, albo na dół.
Znowu przegrał, chciał się zmienić, próbował jakiś zmian, ale co z tego, kiedy one mu nie pozwalały? Kiedy słyszał tylko popierdoliło cię. Jedyną stałą rzeczą w życiu jest zmiana. Szkoda tylko, że Bo miał się nie zmieniać, bo tak sobie życzyły pewnie wszystkie trzy damy Larue.
Sabrina B. Larue
- Wymienianie się dzieckiem jest zdrowe? W zasadzie Sabrina, co my wiemy o tym, co jest zdrowe? Jak nas babka karmiła humusem z soi bez gmo, a moi koledzy mieli na obiad pieczeń, którą ich matka robiła od rana - wzruszył ramionami. Nie żeby mu to jakoś przeszkadzało, ale NAPEWNO oni nie byli typową amerykańską, czy tam kanadyjską rodziną. W ogóle typową rodziną. Troje dzieciaków i babka, która wymieniała partnerów częściej niż kupowała im nowe buty.
- Bri, a czy ja mówiłem, że nie chcę z nią być? Że nie mogę na nią patrzeć? Że to jest mój życiowy błąd? To był tylko przygodny seks, wpadka i w ogóle? Czy ja się z nią kłócę? No może na początku mnie zde-ner-wo-wała, ale potem mi przeszło - bo w zasadzie Nat to nie była jakaś losowa kobieta, jakaś pierwsza lepsza z brzegu, która się nawaliła i powiedziała, idziemy się bzykać. Ona przykuła uwagę Bo swoim tańcem, jakąś taką pozytywną energią, a później przegadali całą noc, rozmawiali o wszystkim i o niczym, o bzdurach, o marzeniach, o życiu. Przespali się ze sobą dopiero potem i to też nie był impuls spowodowany za duża ilością alkoholu, to raczej była kosmiczna energia, która ich do tego sprowadziła, a to, że kwas wtedy wjechał, to jeszcze dodało tej całej akcji fajerwerków.
- Ech, z góry zakładasz najgorsze. A może nam wyjdzie? A jak nie wyjdzie to się rozejdziemy i wtedy znowu z mojego mieszkania zrobimy norę, a Ty będziesz wtedy szczęśliwa i w ogóle - rzucił, denerwowało go to. To, że siostry chciały go ustawiać, chciały mu mówić co dla niego jest dobre, co złe. A przecież Bo nie miał pięciu lat, podróżował po świecie, teraz zajmował się tą galerią i robił tam wszystko, od funkcji ciecia, po kustosza, radził sobie chyba lepiej od jego sióstr, a one wciąż go pouczały. Ale tak zawsze robiła też babcia, Sabrinę, czy Courtney głaskała po główce, nawet gdy coś odwaliły, a do Bo zawsze mówiła, że mógł się bardziej postarać, że mógł to zrobić inaczej. Takie były realia wychowywania się w damskim oblężeniu.
- Narkotyki nie są złe Sabrina, złe jest ich nadużywanie - wytknął jej, bo Bo wychodził za założenia, że wszystko jest dla ludzi, z umiarem, w odpowiednich ilościach, nie wszystko dla każdego, bo znał ludzi, którym nie poleciłby nawet zioła, ale jak ktoś miał otwarty umysł, a przede wszystkim umiał sobie powiedzieć stop, to czemu nie? Jak poruszasz się w środowisku ćpunów, kolorowych ptaków, degeneratów, artystów i innych takich, to w końcu uczysz się jak żyć w zgodzie z substancjami psychoaktywnymi. Babka to umiała i Bo też.
- Nie czytam o czymś, co mnie nie interesuje. Ostatnio za to trochę zgłębiam nowoczesną sztukę Japońską, bo miałem się tam wybrać na zaproszenie takiej artystki, która zaczynała w Gallery 1313 - powiedział spokojnie, jakby rozmawiali o pogodzie, a nie o testach na ojcostwo. Wiadomo, że dziecko, że pojawienie się Nat, zmieniało też całe jego życie, bo co teraz z Japonią? Co z podróżą do Polski - pierogowego Disneylandu? Ale z drugiej strony Bo wychodził z założenie, że najlepsze rzeczy w jego życiu zawsze działy się jakoś tak z zaskoczenia, bez planowania. Jak na przykład wtedy, kiedy się dowiedział, że będzie miał siostrę, a później drugą, a potem one się pojawiły i babka często mu mówiła, że chyba oszaleje, a później dała radę. Jak na przykład jego wyjazd do Europy, spakował się z dnia na dzień, kupił bilet i poleciał. A później to przejęcia galerii. Przecież kuzyn całkiem dobrze sobie radził, a nagle pewnego dnia wypalił, że się przebranżawia. Albo jak na przykład ten festiwal, gdzie poznał Nat. Miał go w ogóle inaczej spędzić, z przyjaciółmi, a jednak nikt nie miał mu za złe, że się odłączył.
Westchnął ciężko i oparł łokcie na kolanach, a później schował twarz w dłoniach. Walczyć, czy się poddać? I tak nie miał szans.
- No i jeśli porozmawiam z Nat o teście i ona go zrobi, to już będziesz spała spokojnie? - podniósł na nią wzrok - ale jeśli okaże się, że to moje dziecko to przeprosisz ją, mnie, a na jednej ze ścian galerii robisz wielki przeprosinowy mural, który będzie tam póki nie będę musiał go zamalować - powiedział i zaciągnął się dymem z tego swojego papierosa - od tej naszej uroczej kolacji z sushi... - to długo nie wytrzymał, ale kiedy Sabrina wyszła to miał taką ochotę na papierosa, że nie działały żadne plastry, gumy, ani ćwiczenia oddechowe. Chociaż w mieszkaniu nie palił, ale jednak wychodził na fajkę na dach, balkon, albo na dół.
Znowu przegrał, chciał się zmienić, próbował jakiś zmian, ale co z tego, kiedy one mu nie pozwalały? Kiedy słyszał tylko popierdoliło cię. Jedyną stałą rzeczą w życiu jest zmiana. Szkoda tylko, że Bo miał się nie zmieniać, bo tak sobie życzyły pewnie wszystkie trzy damy Larue.
Sabrina B. Larue
-
Młoda aktywistka malująca nielegalne murale. Strzeż się, bo przepowie Ci przyszłośćnieobecnośćniewątki 18+takzaimkishe/herpostaćautor
Bo W. Larue
Na jej twarzy wymalowało się obrzydzenie. Tak bardzo nie chciała myśleć o seksie babci, a wystarczyło drobne wspomnienie jej brata i zaczęła to sobie wizualizować. Aż zaczęła mieć prawdziwe odruchy wymiotne. Tego już było stanowczo za dużo. Nie powinni w ogóle poruszać tego tematu. Sabrina była na niego jeszcze za młoda.
— Bo, nic nie wiemy, ale pakowanie się w wychowywanie dzieci też nie brzmi jak dobry pomysł dla dziecka — powiedziała już spokojniejszym, bardziej stonowanym tonem. Prawda była taka, że oboje mogli mieć rację, ale trudno było im nawzajem siebie zrozumieć. Sabrina nie dbała o przypadkową latorośl, która mogła nie być jej rodziną. Za to o własnego brata dbała. Liczyła, że... będzie wiódł szczęśliwe życie.
— Nie brzmisz jak racjonalnie myślący człowiek — rzuciła, wpatrując się w niego niezrozumiałym człowiekiem. Musiał się zdecydować, czego tak naprawdę chciał. Wspólne opiekowanie się dzieckiem bez mieszkania z matką raczej nie było możliwe. Przynajmniej dla niej było to awykonalne. Bo był, jak ona tego wieczoru, nie potrafił odnaleźć odpowiedniego miejsca. Wpadka, przygodny seks, a czy tak nie było? Zmierzyła brata wzrokiem pełnym braku zrozumienia.
— To ty z nią jesteś, czy nie, bo gubię się w zeznaniach —spytała, zakładając rękę na rękę. Próbowała sobie uporządkować wszystko, co znajdowało się w jej głowie. Uniosła do góry jedną ze swoich brwi, wyczekując ostatecznego słowa. Wtedy będzie mogła zacząć go na nowo oceniać, ponownie różne ścieżki myśli wystrzelą w trakcie analizy. Sama już nie wiedziała, czego mężczyzna dokładnie chce od jej życia.
— Brzmisz jak osoba uzależniona — tak przynajmniej stwierdziłaby jej pani terapeutka. Kochała kobietę. Mówiła jej same życiowe wnioski. Nie bez powodu trzeźwość była dla niej ważna. Wtedy była w stanie racjonalnie podjąć się konkretnego wyboru. Co prawda marzyła o substancjach, które bardziej by wpłynęły na jej głowę. Za to same leki na adhd potrafiły zdziałać prawdziwe cuda. Przestawała wszystko analizować, a momentami w jej głowie panowała cisza.
— Tępy jesteś Bo — rzuciła, upijając porządny łyk piwa — skoro chcesz zostać ojcem roku, to powinna Cię zainteresować ciąża i to jak ona przebiega. JEŻELI okazałoby się, że to twoje dziecko, by wspierać tę twoją latawicę — mocne słowa jak na dziesięciolatkę. W tych swoich wszystkich przytykach kierowała sie troską. Zastanawiała się, jakim cudem brat czytał o japońskiej sztuce, gdy prawdziwe piękno rozwijało się w brzuchu losowej kobiety, którą przeleciał. Bardzo podkreślał, zdaniem Sabriny, to jak bardzo chce być ojcem, jak bardzo się z tego cieszy, a ona nie widziała po nim żadnej zmiany.
Poza tym która zapanowała w jego domu.
— Będę spała spokojnie — kiwnęła głową — ale nie mam zamiaru Was przepraszać. Może nie zauważyłeś, ale robię to z troski. Gdy ktoś obcy wchodzi Ci do rodziny, próbujesz go prześwietlić na każdy możliwy sposób, a ona robi to w najgorszy możliwy — wycedziła najmłodsza Larue, utrzymując kontakt wzrokowy z bratem. Czy w tym swoim szaleństwie zaczęła mówić racjonalnie? Jej też zdarzały się takie przedziwne przypadki, w których mądrość jakby z niej wychodziła.
— Jak Ci to poprawi humor, ja miałam zamiar skoczyć z balkonu — rzuciła, jakby to było nic takiego. Cieszyła się, że w tamtym momencie miała przy sobie Aidena. On ją powstrzymał, uspokoił i próbował zrozumieć. Okiełznał jej myśli.
Na jej twarzy wymalowało się obrzydzenie. Tak bardzo nie chciała myśleć o seksie babci, a wystarczyło drobne wspomnienie jej brata i zaczęła to sobie wizualizować. Aż zaczęła mieć prawdziwe odruchy wymiotne. Tego już było stanowczo za dużo. Nie powinni w ogóle poruszać tego tematu. Sabrina była na niego jeszcze za młoda.
— Bo, nic nie wiemy, ale pakowanie się w wychowywanie dzieci też nie brzmi jak dobry pomysł dla dziecka — powiedziała już spokojniejszym, bardziej stonowanym tonem. Prawda była taka, że oboje mogli mieć rację, ale trudno było im nawzajem siebie zrozumieć. Sabrina nie dbała o przypadkową latorośl, która mogła nie być jej rodziną. Za to o własnego brata dbała. Liczyła, że... będzie wiódł szczęśliwe życie.
— Nie brzmisz jak racjonalnie myślący człowiek — rzuciła, wpatrując się w niego niezrozumiałym człowiekiem. Musiał się zdecydować, czego tak naprawdę chciał. Wspólne opiekowanie się dzieckiem bez mieszkania z matką raczej nie było możliwe. Przynajmniej dla niej było to awykonalne. Bo był, jak ona tego wieczoru, nie potrafił odnaleźć odpowiedniego miejsca. Wpadka, przygodny seks, a czy tak nie było? Zmierzyła brata wzrokiem pełnym braku zrozumienia.
— To ty z nią jesteś, czy nie, bo gubię się w zeznaniach —spytała, zakładając rękę na rękę. Próbowała sobie uporządkować wszystko, co znajdowało się w jej głowie. Uniosła do góry jedną ze swoich brwi, wyczekując ostatecznego słowa. Wtedy będzie mogła zacząć go na nowo oceniać, ponownie różne ścieżki myśli wystrzelą w trakcie analizy. Sama już nie wiedziała, czego mężczyzna dokładnie chce od jej życia.
— Brzmisz jak osoba uzależniona — tak przynajmniej stwierdziłaby jej pani terapeutka. Kochała kobietę. Mówiła jej same życiowe wnioski. Nie bez powodu trzeźwość była dla niej ważna. Wtedy była w stanie racjonalnie podjąć się konkretnego wyboru. Co prawda marzyła o substancjach, które bardziej by wpłynęły na jej głowę. Za to same leki na adhd potrafiły zdziałać prawdziwe cuda. Przestawała wszystko analizować, a momentami w jej głowie panowała cisza.
— Tępy jesteś Bo — rzuciła, upijając porządny łyk piwa — skoro chcesz zostać ojcem roku, to powinna Cię zainteresować ciąża i to jak ona przebiega. JEŻELI okazałoby się, że to twoje dziecko, by wspierać tę twoją latawicę — mocne słowa jak na dziesięciolatkę. W tych swoich wszystkich przytykach kierowała sie troską. Zastanawiała się, jakim cudem brat czytał o japońskiej sztuce, gdy prawdziwe piękno rozwijało się w brzuchu losowej kobiety, którą przeleciał. Bardzo podkreślał, zdaniem Sabriny, to jak bardzo chce być ojcem, jak bardzo się z tego cieszy, a ona nie widziała po nim żadnej zmiany.
Poza tym która zapanowała w jego domu.
— Będę spała spokojnie — kiwnęła głową — ale nie mam zamiaru Was przepraszać. Może nie zauważyłeś, ale robię to z troski. Gdy ktoś obcy wchodzi Ci do rodziny, próbujesz go prześwietlić na każdy możliwy sposób, a ona robi to w najgorszy możliwy — wycedziła najmłodsza Larue, utrzymując kontakt wzrokowy z bratem. Czy w tym swoim szaleństwie zaczęła mówić racjonalnie? Jej też zdarzały się takie przedziwne przypadki, w których mądrość jakby z niej wychodziła.
— Jak Ci to poprawi humor, ja miałam zamiar skoczyć z balkonu — rzuciła, jakby to było nic takiego. Cieszyła się, że w tamtym momencie miała przy sobie Aidena. On ją powstrzymał, uspokoił i próbował zrozumieć. Okiełznał jej myśli.
gall anonim
Płonąca planeta
-
Oficjalnie: właściciel alternatywnej galerii sztuki.
Nieoficjalnie: facet, który myślał, że nigdy nie założy rodziny dopóki ONA nie zapukała do jego drzwi z brzuchem i biletem w jedną stronę.
Dziś dzieli życie między sztuką nowoczesną, wernisażami i Youtubowymi poradnikami „jak trzymać noworodka”.nieobecnośćtakwątki 18+takzaimkitakpostaćautor
- Lepszy niż zrzucenie odpowiedzialności na kogoś innego - powiedział pijąc do ich rodziców, żadne z nich się nie poczuło, żeby kiedykolwiek się nimi zająć, a później po Bo zrobili sobie jeszcze dwie pociechy. Całe szczęście, że ich babka to była silna kobieta, całe szczęście, że w ogóle się nimi zaopiekowała i znalazła dla nich miejsce w tym swim kolorowym życiu.
Kiedy powiedziała, że nie brzmi jak racjonalnie myślący człowiek to obydwa kąciki jego ust uniosły się ku górze.
- Kochanie, a czy ja kiedyś brzmiałem jak racjonalnie myślący człowiek? Bri, przecież doskonale wiesz, że Twój brat nigdy nie był i nie będzie takim człowiekiem - bo racjonalni ludzie nie kierują się tylko i wyłącznie sercem, jakimś przeczuciem, nie szukają odpowiedzi w gwiazdach i ich wybory nie zależą od czyjejś aury, albo koniunkcji planet. Bo może i nie był do końca nieodpowiedzialny, można nawet powiedzieć, że w swój chaotyczny sposób zorganizowany, ale na pewno nigdy racjonalnie myślący.
- Nie wiem Sabrina, dzisiaj jestem tutaj z Tobą, jutro mogę być w Japonii, a za dwa dni w moim mieszkaniu z Nat, czy to jest ważne? - dla niego nie było jakoś szczególnie, bo Bo wierzył, że całe życie może zmienić jedna sekunda, w jednej sekundzie może ono zgasnąć, i w jednej sekundzie się pojawić. Więc czym w tej sytacji jest bycie z kimś? Jeśli miałby z kimś być, z Nat też, to na pewno ze swojego własnego wyboru, a nie dlatego, że skazało ich na to dziecko. Dziecko było tylko impulsem, który sprawił, że oni postanowili znowu spróbować "być razem". Może to właśnie był znak od Kosmosu, że oni do siebie pasowali?
- Może - stwierdził, gdy zarzuciła mu, że brzmi jak osoba uzależniona. Bo nie chciał się z nią o to kłócić, nie chciał z nią w ogóle poruszać już tematów odwyku, terapii, uzależnienia, bo kochał Sabrinę i lubił kiedy jej głowa była czasem spokojna.
Też napił się piwa, a później zmarszczył brwi.
- No i może się zainteresuje, ale nie treaz. Teraz spójrz jakie mamy piękne niebo - on sam podniósł głowę patrząc w gwiazdy, rzeczywiście na tym Campingu było nawet widać drogę mleczną, coś cudownego.
- Okej, porozmawiam z Nat - powiedział w końcu, no bo jednak dziecko mogło być kiedyś w jego życiu ważne, Nat też, ale zawsze i to się nigdy nie zmieni, ważne dla Bo były jego siostry.
- Ja tam bym się cieszył, gdybyś przyprowadziła jakiegoś chłopa i powiedziała, że od teraz to mój szwagier - uśmiechnął się do niej, ale to co powiedziała później sprawiło, że ten uśmiech momentalnie spełzł z jego twarzy. Zmarszczył groźnie brwi.
- Sabrina co Ty dajesz? Jak powiem Courtney to się wkurwi - zagroził jej, bo niestety on nie potrafił się wkurwić, a na pewno nie tak jak Court. On był raczej tym spoko bratem, który zawsze pomógł, a on reprymendy była Courtney, albo babcia.
- Albo babci, chciałabyś, żeby pękło jej serce? - zapytał kręcąc głową, w międzyczasie spalił papierosa i wrzucił niedopałek do puszki, którą już opróżnił.
Sabrina B. Larue
Kiedy powiedziała, że nie brzmi jak racjonalnie myślący człowiek to obydwa kąciki jego ust uniosły się ku górze.
- Kochanie, a czy ja kiedyś brzmiałem jak racjonalnie myślący człowiek? Bri, przecież doskonale wiesz, że Twój brat nigdy nie był i nie będzie takim człowiekiem - bo racjonalni ludzie nie kierują się tylko i wyłącznie sercem, jakimś przeczuciem, nie szukają odpowiedzi w gwiazdach i ich wybory nie zależą od czyjejś aury, albo koniunkcji planet. Bo może i nie był do końca nieodpowiedzialny, można nawet powiedzieć, że w swój chaotyczny sposób zorganizowany, ale na pewno nigdy racjonalnie myślący.
- Nie wiem Sabrina, dzisiaj jestem tutaj z Tobą, jutro mogę być w Japonii, a za dwa dni w moim mieszkaniu z Nat, czy to jest ważne? - dla niego nie było jakoś szczególnie, bo Bo wierzył, że całe życie może zmienić jedna sekunda, w jednej sekundzie może ono zgasnąć, i w jednej sekundzie się pojawić. Więc czym w tej sytacji jest bycie z kimś? Jeśli miałby z kimś być, z Nat też, to na pewno ze swojego własnego wyboru, a nie dlatego, że skazało ich na to dziecko. Dziecko było tylko impulsem, który sprawił, że oni postanowili znowu spróbować "być razem". Może to właśnie był znak od Kosmosu, że oni do siebie pasowali?
- Może - stwierdził, gdy zarzuciła mu, że brzmi jak osoba uzależniona. Bo nie chciał się z nią o to kłócić, nie chciał z nią w ogóle poruszać już tematów odwyku, terapii, uzależnienia, bo kochał Sabrinę i lubił kiedy jej głowa była czasem spokojna.
Też napił się piwa, a później zmarszczył brwi.
- No i może się zainteresuje, ale nie treaz. Teraz spójrz jakie mamy piękne niebo - on sam podniósł głowę patrząc w gwiazdy, rzeczywiście na tym Campingu było nawet widać drogę mleczną, coś cudownego.
- Okej, porozmawiam z Nat - powiedział w końcu, no bo jednak dziecko mogło być kiedyś w jego życiu ważne, Nat też, ale zawsze i to się nigdy nie zmieni, ważne dla Bo były jego siostry.
- Ja tam bym się cieszył, gdybyś przyprowadziła jakiegoś chłopa i powiedziała, że od teraz to mój szwagier - uśmiechnął się do niej, ale to co powiedziała później sprawiło, że ten uśmiech momentalnie spełzł z jego twarzy. Zmarszczył groźnie brwi.
- Sabrina co Ty dajesz? Jak powiem Courtney to się wkurwi - zagroził jej, bo niestety on nie potrafił się wkurwić, a na pewno nie tak jak Court. On był raczej tym spoko bratem, który zawsze pomógł, a on reprymendy była Courtney, albo babcia.
- Albo babci, chciałabyś, żeby pękło jej serce? - zapytał kręcąc głową, w międzyczasie spalił papierosa i wrzucił niedopałek do puszki, którą już opróżnił.
Sabrina B. Larue