teksańska przygoda pewnego prezesa i jego asystentki
: sob sie 30, 2025 6:20 pm
Mogła się wcale nie odzywać, ale jak zwykle najpierw powiedziała, a dopiero potem pomyślała. Nie bez powodu mawiają, że milczenie jest złotem. Chciała się popisać, a teraz pewnie w jego głowie pojawiają się różne scenariusze, w których to ona była niegrzeczną dziewczynką. Chociaż pewnie bardziej sposobałby mu się słowa, że niegrzeczna to ona bywa tylko w łóżku.
- Może kiedyś się dowiesz, Wyatt. - posłała w jego kierunku uśmiech, nawet taki zadziorny.
- Mówisz? To powiedz mi, zwykłej śmiertelniczce czego boi się boisz? Jaką masz słabość? Bo w moich oczach, Ty Galen Wyatt jest facetem bez żadnego strachu czy lęku. - uniosła brew w górę, oczywiście, że wiedziała, że każdy człowiek ma jakąś słabość, nikt nie był idealny, nawet on. Była jednak ciekawa i to cholernie ciekawa, bo skoro ona pokazała mu się trochę z innej strony sama chciałaby go zobaczyć też z innej. Nie jako szefa, nie jako roztrzepanego prezesa czy podrywacza, który codziennie może mieć inną. Chciała go poznać jako faceta, którym jest kiedy przekracza próg swojego wypasionego apartamentu.
Prychnęła cicho na jego słowa kręcąc głową, nawet wywróciła oczami!
- Widzisz? Jeszcze niedawno uznawałeś mnie za mega zorganizowaną pracocholiczkę, a dzisiaj mówisz, że jestem słodka. Jakbym zdradziła ci więcej powiedziałbyś, że jestem urocza, kochana albo głupiutka. Co to za frajda jakbym powiedziała Ci wszystko? A tak to chociaż jeszcze potrafię Cię zaskoczyć, nie jestem przewidywalna jak Candy. - wzruszyła delikatnie ramionami. Chyba między słowami chodziło jej o to aby szybko się nią nie znudził, wiedziała jak traktował kobiety w swoim otoczeniu, przecież sama nie raz i nie dwa musiała im mówić to czego on nie chciał aby nie widzieć ich łez czy paniki. A Meena nie chciała być kolejną, chciała być dla niego pewnego rodzaju wyzwaniem.
- To może zróbmy tak, że dwa piątki w środku miesiąca będę miała wolne? Nie jest to ani środek tygodnia, ani początek czy koniec miesiąca. Tylko wraz z piatkiem do kompletu jest weekend, który i tak powinnam mieć wolny, a np. trafi mi się romantyczny trzydniowy wyjazd to nie chciałabym siedzieć na telefonie i tłumaczyć o co mi chodziło w raporcie, deal? - spojrzała na niego delikatnie unosząc brwii. Pamiętajmy, że ciemnowłosa totalnie wypadła z obiegu więc o romantycznym trzydniowym wyjeździe nie było nawet co mówić, bo za tymi słowami krył się raczej samotny wieczór z winem i książką, której przez swoją pracę i szefa nigdy nie skończy.
- Zamienimy się, ja Ci dam moją czerwoną sukienkę, a Ty mi dasz swoją jedwabną koszulę. Jak będziesz grzeczny to może nawet pozwolę Ci rozpiąć jej zamek. - czy była to propozycja? Możliwe, ale starała się dobrać taki ton aby brzmiało to wszystko jak żart. Bo ona nie widziała sygnałów jakie jej dawał, była na to trochę ślepa bo przecież słyszała czasem jak gadał z tymi wszystkimi dziewczynami, każdej mówił niemalże to samo. Trzeba mu przyznać, że słowami potrafił oczarować kobietę.
Kiedy zabrał dłoń z jej policzka poczuła pewnego rodzaju chłód, gdzieś w głowie usłyszała własne myśli, które niemalże błagały, aby ta dłoń dalej była na jej policzku. Wiedziała jednak, że nie może poprosić o to na głos, na obecny moment wystarczył jej dotyk jego dłoni.
- Prezent, powiedz mi jaki masz dla niego prezent? Nie wymyśliłeś nic głupiego, prawda? - spojrzała na niego z błagającą miną, bo po Galenie spodziewała się naprawdę wszystkiego.
- Smoking spakowałeś? Bo na ten bal wypada chyba ubrać skoming, prawda? Tylko ostrzegam, jeśli będziesz licytować kolację z jakąś kowbojką to wrócisz do Toronto sam. - czy w tym momencie pokazała, że jest odrobinę zazdrosna? A i owszem, przecież dla byle kogo do samolotu by nie wsiadała, tak.
- Prędzej niż czytać te pikantne momenty wolałabym Ci je jednak pokazać, bo zero przyjemności by było z czytania, a tak... - jezu, kobieto ugryź się czasem w język. Poprawiła się na siedzeniu i wolną rękę chwyciła za resztki tego drinka, którego miała i przechyliła szkło dopijając go do końca.
- Braxton wyśle po Nas samochód, z tego co wspominałeś to mamy zatrzymać się u niego, tak? Oznajmiłeś mu, że jestem Twoją asystentką i nie będziemy spać w jednym pokoju? - tak nagle ją olśniło, wolała zapytać teraz bo dalej była tą samą sekretarką, która lubiła mieć zaplanowane wszystko, nie lubiła nispodzianek, szczególnie takich związanych z praca.
Galen L. Wyatt
- Może kiedyś się dowiesz, Wyatt. - posłała w jego kierunku uśmiech, nawet taki zadziorny.
- Mówisz? To powiedz mi, zwykłej śmiertelniczce czego boi się boisz? Jaką masz słabość? Bo w moich oczach, Ty Galen Wyatt jest facetem bez żadnego strachu czy lęku. - uniosła brew w górę, oczywiście, że wiedziała, że każdy człowiek ma jakąś słabość, nikt nie był idealny, nawet on. Była jednak ciekawa i to cholernie ciekawa, bo skoro ona pokazała mu się trochę z innej strony sama chciałaby go zobaczyć też z innej. Nie jako szefa, nie jako roztrzepanego prezesa czy podrywacza, który codziennie może mieć inną. Chciała go poznać jako faceta, którym jest kiedy przekracza próg swojego wypasionego apartamentu.
Prychnęła cicho na jego słowa kręcąc głową, nawet wywróciła oczami!
- Widzisz? Jeszcze niedawno uznawałeś mnie za mega zorganizowaną pracocholiczkę, a dzisiaj mówisz, że jestem słodka. Jakbym zdradziła ci więcej powiedziałbyś, że jestem urocza, kochana albo głupiutka. Co to za frajda jakbym powiedziała Ci wszystko? A tak to chociaż jeszcze potrafię Cię zaskoczyć, nie jestem przewidywalna jak Candy. - wzruszyła delikatnie ramionami. Chyba między słowami chodziło jej o to aby szybko się nią nie znudził, wiedziała jak traktował kobiety w swoim otoczeniu, przecież sama nie raz i nie dwa musiała im mówić to czego on nie chciał aby nie widzieć ich łez czy paniki. A Meena nie chciała być kolejną, chciała być dla niego pewnego rodzaju wyzwaniem.
- To może zróbmy tak, że dwa piątki w środku miesiąca będę miała wolne? Nie jest to ani środek tygodnia, ani początek czy koniec miesiąca. Tylko wraz z piatkiem do kompletu jest weekend, który i tak powinnam mieć wolny, a np. trafi mi się romantyczny trzydniowy wyjazd to nie chciałabym siedzieć na telefonie i tłumaczyć o co mi chodziło w raporcie, deal? - spojrzała na niego delikatnie unosząc brwii. Pamiętajmy, że ciemnowłosa totalnie wypadła z obiegu więc o romantycznym trzydniowym wyjeździe nie było nawet co mówić, bo za tymi słowami krył się raczej samotny wieczór z winem i książką, której przez swoją pracę i szefa nigdy nie skończy.
- Zamienimy się, ja Ci dam moją czerwoną sukienkę, a Ty mi dasz swoją jedwabną koszulę. Jak będziesz grzeczny to może nawet pozwolę Ci rozpiąć jej zamek. - czy była to propozycja? Możliwe, ale starała się dobrać taki ton aby brzmiało to wszystko jak żart. Bo ona nie widziała sygnałów jakie jej dawał, była na to trochę ślepa bo przecież słyszała czasem jak gadał z tymi wszystkimi dziewczynami, każdej mówił niemalże to samo. Trzeba mu przyznać, że słowami potrafił oczarować kobietę.
Kiedy zabrał dłoń z jej policzka poczuła pewnego rodzaju chłód, gdzieś w głowie usłyszała własne myśli, które niemalże błagały, aby ta dłoń dalej była na jej policzku. Wiedziała jednak, że nie może poprosić o to na głos, na obecny moment wystarczył jej dotyk jego dłoni.
- Prezent, powiedz mi jaki masz dla niego prezent? Nie wymyśliłeś nic głupiego, prawda? - spojrzała na niego z błagającą miną, bo po Galenie spodziewała się naprawdę wszystkiego.
- Smoking spakowałeś? Bo na ten bal wypada chyba ubrać skoming, prawda? Tylko ostrzegam, jeśli będziesz licytować kolację z jakąś kowbojką to wrócisz do Toronto sam. - czy w tym momencie pokazała, że jest odrobinę zazdrosna? A i owszem, przecież dla byle kogo do samolotu by nie wsiadała, tak.
- Prędzej niż czytać te pikantne momenty wolałabym Ci je jednak pokazać, bo zero przyjemności by było z czytania, a tak... - jezu, kobieto ugryź się czasem w język. Poprawiła się na siedzeniu i wolną rękę chwyciła za resztki tego drinka, którego miała i przechyliła szkło dopijając go do końca.
- Braxton wyśle po Nas samochód, z tego co wspominałeś to mamy zatrzymać się u niego, tak? Oznajmiłeś mu, że jestem Twoją asystentką i nie będziemy spać w jednym pokoju? - tak nagle ją olśniło, wolała zapytać teraz bo dalej była tą samą sekretarką, która lubiła mieć zaplanowane wszystko, nie lubiła nispodzianek, szczególnie takich związanych z praca.
Galen L. Wyatt