Seh den Cotton Candy Sky, wenn wir rausgehn
: czw wrz 18, 2025 2:03 pm
Kiedyś naprawdę go bolał brak normalnie funkcjonującej rodziny, teraz - niekoniecznie. Przyzwyczaił się do takiego stanu jaki był, swoim smutkiem nie potrafił naprawić zachowania rodziców ani przyrodniego rodzeństwa. Przestał z nimi po prostu utrzymywać kontakt, został mu brat bliźniak, który z nim mieszkał, no i czasami odzywał się do najmłodszej, bo mieli najwięcej wspólnych tematów. Każde słowa Sabriny o tym jakie cudowne rodzeństwo ma jednak rozdrapywało jego rany, sprawiając, że musiał zagryzać wargę. Mimo wszystko zawsze gdzieś w sercu będzie go bolał brak najbliższych osób.
— No okej, ale zaufasz jej na nowo, jeśli okaże się, że to naprawdę dziecko twojego brata? — zapytał jeszcze raz i spojrzał na nią badawczo.
Trudno było mu się postawić w jej sytuacji, chociaż próbował; nigdy w niej nie był, nie umiał wyobrażać sobie siebie na niej miejscu. Mógł jedynie gdybać, szukać racjonalnego wyjścia i go proponować, mówiąc, że on sam by tak zrobił. Kłamstwem wielkim to nie było, lekko naginał rzeczywistość, aby pomóc Larue się uspokoić.
— Na pewno nie oskarżałbym jej na samym starcie tylko próbował znaleźć rozwiązanie. Zaproponowałbym ten test i czekał na rozwój sytuacji — przyznał i wzruszył ramionami. Wiedział, że na bank nie zareagowałby tak jak młodsza, ale nie chciał jej tego wytykać. Wystarczająco zraniona była.
Pogłaskał ją dłonią po plecach, czekając aż przestanie płakać. Nie była to pierwsza taka sytuacja, ale i tak czuł się nad wyraz niekomfortowo. Wiedział, że musi przetrwać to, aby Sabrina poczuła w nim sojusznika i nie zrobiła jakiejś głupoty; gdyby ją odrzucił w tym momencie to pewnie za kilka minut musiałby wzywać policję i karetkę, bo wyskoczyłaby przez balkon.
— To dobrze, cieszę się, że jestem ci potrzebny. — Uniósł kąciki ust do góry i obrócił głowę lekko w bok, przypatrując się czarnej plamie, którą zrobił swoim palcem. Potarł mocniej, by jej się pozbyć, ale miał wrażenie, że z każdym jego ruchem powiększała się na cały policzek. — Pobrudziłem cię, będziesz musiała iść zmyć ten makijaż.
Gdyby kiedykolwiek dziewczynę miał i znał się na produktach do malowania się to nie podjąłby tej głupiej decyzji, by zmyć te ciemne strużki jej łez. A z racji tego, że było to coś nowego to popełnił największy błąd jaki mógł. Po co ktoś wymyślił wodoodporny tusz do rzęs, który schodził wraz ze łzami, a później zmyć się go nie dało?
— Już ci trochę lepiej? — zapytał i spojrzał na nią badawczo. — Przynieść ci coś z łazienki byś się pozbyła tej plamy? — dodał i odsunął się od niej, aby po chwili oprzeć się plecami o łóżko. — I co masz w planach po tej naszej rozmowie? Poprosisz ich o to?
Sabrina B. Larue
— No okej, ale zaufasz jej na nowo, jeśli okaże się, że to naprawdę dziecko twojego brata? — zapytał jeszcze raz i spojrzał na nią badawczo.
Trudno było mu się postawić w jej sytuacji, chociaż próbował; nigdy w niej nie był, nie umiał wyobrażać sobie siebie na niej miejscu. Mógł jedynie gdybać, szukać racjonalnego wyjścia i go proponować, mówiąc, że on sam by tak zrobił. Kłamstwem wielkim to nie było, lekko naginał rzeczywistość, aby pomóc Larue się uspokoić.
— Na pewno nie oskarżałbym jej na samym starcie tylko próbował znaleźć rozwiązanie. Zaproponowałbym ten test i czekał na rozwój sytuacji — przyznał i wzruszył ramionami. Wiedział, że na bank nie zareagowałby tak jak młodsza, ale nie chciał jej tego wytykać. Wystarczająco zraniona była.
Pogłaskał ją dłonią po plecach, czekając aż przestanie płakać. Nie była to pierwsza taka sytuacja, ale i tak czuł się nad wyraz niekomfortowo. Wiedział, że musi przetrwać to, aby Sabrina poczuła w nim sojusznika i nie zrobiła jakiejś głupoty; gdyby ją odrzucił w tym momencie to pewnie za kilka minut musiałby wzywać policję i karetkę, bo wyskoczyłaby przez balkon.
— To dobrze, cieszę się, że jestem ci potrzebny. — Uniósł kąciki ust do góry i obrócił głowę lekko w bok, przypatrując się czarnej plamie, którą zrobił swoim palcem. Potarł mocniej, by jej się pozbyć, ale miał wrażenie, że z każdym jego ruchem powiększała się na cały policzek. — Pobrudziłem cię, będziesz musiała iść zmyć ten makijaż.
Gdyby kiedykolwiek dziewczynę miał i znał się na produktach do malowania się to nie podjąłby tej głupiej decyzji, by zmyć te ciemne strużki jej łez. A z racji tego, że było to coś nowego to popełnił największy błąd jaki mógł. Po co ktoś wymyślił wodoodporny tusz do rzęs, który schodził wraz ze łzami, a później zmyć się go nie dało?
— Już ci trochę lepiej? — zapytał i spojrzał na nią badawczo. — Przynieść ci coś z łazienki byś się pozbyła tej plamy? — dodał i odsunął się od niej, aby po chwili oprzeć się plecami o łóżko. — I co masz w planach po tej naszej rozmowie? Poprosisz ich o to?
Sabrina B. Larue