Strona 2 z 2

souls don't meet by accident

: sob wrz 13, 2025 1:43 pm
autor: Harold Carnegie
Powiedzieć, że nie lubił jej męża, to jak nie powiedzieć nic. Harold z jakiegoś powodu pałał do tego faceta szczerą nienawiścią, a to wszystko wynikało głównie z faktu, że z taką łatwością zagarnął wszystko to, co zdaniem Carnegie należało się właśnie jemu. To on pracował na zwiększonych obrotach, odkąd tylko zatrudniono go w kancelarii, to on znajdował kruczki w sprawach, które początkowo wydawały się przegrane.
To on był po prostu l e p s z y, a choć był pewien, że Philips to dostrzegał, mimo to z jakiegoś powodu zdecydował się awansować kogoś, kto nie miał w sobie nawet grama charyzmy.
Tej decyzji Harold nie był w stanie pojąć.
Nie pojmował również tego, jak działała sztuka, bo ilekroć znajdował się w jakiejś galerii, nie potrafił wykrzesać w sobie drygu do jakiejkolwiek interpretacji. Biernie słuchał ludzi, którzy na podstawie kilku mazajów tworzyli wokół danego obrazu historię, której nie byłaby w stanie stworzyć jego wyobraźnia. Z punktu widzenia kogoś, kto stąpał tak twardo po ziemi, jak robił to Hal, zakrawało to o wariactwo. Nic więc dziwnego, że sam przestał do takich miejsc chadzać.
Było jednak coś w tym, jak wypowiadała się ona. Przede wszystkim nie recytowała formułek, które miałyby sugerować, że na sztuce znała się lepiej, niż ktokolwiek inny, jednak tym razem Carnegie nie zaczął podejrzewać jej o zbyt niską wiarę w siebie. Wydawało mu się natomiast, że w przeciwieństwie do całej reszty Georgina po prostu nie owijała w bawełnę, a to zdołało mu się spodobać. Nic dziwnego, że jego usta wygięły się w uśmiechu, a on zdecydował się dać tej wystawie szansę, jeszcze zanim ona dokończyła zdanie.
Nim jednak podjął się odpowiedzi, piosenka dobrnęła do końca, a Harold zdecydował zatrzymać się naprzeciw niej. — Wiesz, gdzie mnie szukać, na wypadek gdybyś miała jednak ochotę przekazać to zaproszenie osobiście — stwierdził, wykrzywiając usta w zadziornym grymasie. Ten poszerzył się jeszcze, kiedy postanowił ucałować jej dłoń w ramach podziękowania za taniec.
Nie był na tyle staromodny, by postępować w ten sposób na co dzień, jednak dziś czerpał wyjątkową przyjemność z każdej możliwości zagrania jej małżonkowi na nosie. Nim ostatecznie powiedział pas i postanowił wrócić do spraw zawodowych, mrugnął do niej jeszcze wymownie.
Sądząc po minie Gardnera, wspólnie udało im się osiągnąć zamierzony cel.

zt.

Georgina Gardner