weren't we the stars in heaven? weren't we the salt in the sea?
: pn wrz 01, 2025 2:35 pm
— Mnie? Dosyć? Niemożliwe — odparła z szerokim uśmiechem, nawet nie zauważając momentu, w którym ponownie pojawił się na jej twarzy. Oboje doskonale wiedzieli jak wejść sobie nawzajem na nerwy, zdarzało im się to niejednokrotnie, ale z nikim innym wcale nie miałaby ochoty ruszać na drugi koniec świata, bo nie potrafiła wyobrazić sobie do tego lepszego kompana niż Miller.
Było ku temu całe mnóstwo powodów, najróżniejszych, począwszy chociażby od faktu, że mieli na koncie już tyle wspólnych głupot i poważnych przypałów, że miała wrażenie, że wcale nie musiałaby obawiać się że stanie się coś, z czym nie mogliby sobie poradzić. Serio, w jej głowie nie było żadnych wątpliwości, że gdyby przyszło co do czego, to we dwójkę przetrwaliby biwak w aktywnej strefie działań wojennych, ba, nawet nocleg w pierdolonych okopach, gdyby akurat było to konieczne. Że daliby radę przepłynąć kanał Sueski wpław, przejść całą długość Wielkiego Muru Chińskiego a potem jeszcze kawałek dalej, albo wspiąć się na K2 zimą, nawet jeśli musiałaby go na ten szczyt własnoręcznie wnieść, bo prędzej padłaby usiłując to zrobić niż zgodziłaby się kiedykolwiek powiedzieć, że jego kolano przekreślało cokolwiek, z profesjonalnym alpinizmem włącznie. Nieironicznie spróbowałaby wciągnąć go na ośmiotysięcznik na jebanych sankach, gdyby tylko ją o to poprosił. Pewnie googlowałaby najbliższe loty w Himalaje jeszcze zanim zdążyłby dokończyć myśl, bo każdy, nawet najgorszy pomysł brzmiał jak ten najlepszy, jeśli tylko wpadała na niego razem z Lucasem. I to chyba właśnie dlatego łyk browara i może ze trzy słowa klaryfikacji wystarczyły, żeby Indie przyjęła wyzwanie, oczywiście niewzruszona jego głupotą — gdyby nie nadzieje na karierę w rodeo, bez problemu mogłaby zostać zawodowym pajacem, bo autentycznie nie miała wstydu. Jeśli miała jakieś wcielenie przed obecnym, to bez dwóch zdań była w nim nadwornym błaznem i profesjonalnie kręciła fikołki dla średniowiecznej szlachty.
— Pfff, ŻADEN kłopot — zapewniła i od razu zaczęła rozglądać się za swoim telefonem, który po kilku sekundach odnalazła pod materiałem torby. Wyszukanie hasła "zakłady pogrzebowe w pobliżu" i wykręcenie pierwszego podanego numeru nie miało prawa zająć jej długo, więc już chwilę później była w pełnej gotowości bojowej, odwracając ekran w stronę Lucasa na dowód, że faktycznie był to pierwszy kontakt, który wypluła wyszukiwarka. — Tak pięknie spytam, że oprócz gratisów wyślą nam całą paczkę PR, zobaczysz. Załatwię Ci firmowy t-shirt od... — zatrzymała się na chwilę i zerknęła w telefon, żeby przypomnieć sobie nazwę biznesu, do którego zamierzała się dobijać, po czym chrząknęła rozbawiona zanim odczytała na głos: — ...zakładu pogrzebowego Bóg tak chciał.
Upiła ze swojej flaszki jeszcze trochę zanim bez słowa wcisnęła ją Lucasowi, najwyraźniej potrzebując dwóch rąk żeby wybrać numer i przyłożyć sobie telefon do ucha. Finalnie i tak przytrzymywała go sobie policzkiem o ramię, bo gdy cierpliwie czekała na odzew po drugiej stronie, ręce zajęły się paczką fajek, z której wyciągnęła od razu dwa pety, w ciszy podając przyjacielowi jeden z nich.
— Halo, tak, dobry wieczór! Z tej strony Indigo Caldwell, czy rozmawiam z... — przywitała się głośno i energicznie, gotowa od razu przejść do rzeczy i wpaść w słowotok jeszcze zanim ktokolwiek po drugiej stronie miał szansę się odezwać. Niechętnie pozwoliła sobie przerwać, zresztą tylko na moment, bo gdy tylko męski głos w słuchawce potwierdził, że istotnie rozmawiała z ekipą "Bóg tak chciał", pospiesznie zabrała głos i to bez najmniejszego zamiaru oddania go w najbliższej przyszłości. — Mhm, wspaniale. Chciałam się z Państwem skontaktować w sprawie kilku pytań, jeśli mają Państwo teraz chwilę — zaczęła wyjaśniać grzecznie. — Tak? Cudownie, dziękuję przepięknie. Bo widzi Pan, mam już na lokalnym cmentarzu opłacone trzy nagrobki i tak się zdarzyło, że bardzo wstępnie rozglądam się za miejscem na kolejny, ale to trochę kosztowna sprawa, z resztą co ja będę Panu mówić, nie ucz ojca jak dzieci robić przecież, nie? — Cała jej energia szła aktualnie w zachowanie powagi, więc chwilowo gapiła się w horyzont, pewna, że jedno spojrzenie na Lucasa i całą intrygę szlag trafi. — No ale potem zobaczyłam jakąś reklamę wycieczek do Florydy, no i kliknęłam, ale tylko dlatego, że moja ciocia steraaasznie chce pojechać do Universal Orlando, bo "Mumia Powraca" to jej ulubiony film, co nie? No i kliknęłam, a tam jakaś broszurka o wakacyjnych ofertach dla dużych rodzin, drugi wujek taniej albo pakiet All Inclusive za pół ceny dla grup powyżej pięciu osób i takie tam, mnóstwo różnych super opcji, serio, inspirujące. I wtedy pomyślałam — hej, wiecie, na co powinny być zniżki? GROBY. A potem doszłam do wniosku, że niemożliwe, że ja pierwsza na to wpadłam, więc chciałam Pana spytać: jest tam u Was jakiś program lojalnościowy? Oferta specjalna dla powracających klientów? Jakieś benefity przy kilku pochówkach na tym samym cmentarzu? Na przykład czwarty za pół ceny? I czy można zarezerwować miejsce na czas nieokreślony? Bo nie wiem, ile szwagrowi dokładnie zostało. Kilka miesięcy temu mówili, że nie dożyje wesela, a potem się okazało, że jednak dożył i musieliśmy w ostatniej chwili zmieniać stoły i plan usadzenia... aha, no ale tym razem chyba tak na serio już, jak dobrze pamiętam to trzy albo cztery miesiące... albo moment, dam pana na głośnik i się zaraz dowiemy. — Sprawnie przełączyła na głośnik i przesunęła dłoń z telefonem bliżej Lucasa, na którego patrzyła się teraz z uśmiechem. — Kochanie, Pan pyta, kiedy dokładnie szwagier kopnie w kalendarz. Pamiętasz może?
Lucas Miller
Było ku temu całe mnóstwo powodów, najróżniejszych, począwszy chociażby od faktu, że mieli na koncie już tyle wspólnych głupot i poważnych przypałów, że miała wrażenie, że wcale nie musiałaby obawiać się że stanie się coś, z czym nie mogliby sobie poradzić. Serio, w jej głowie nie było żadnych wątpliwości, że gdyby przyszło co do czego, to we dwójkę przetrwaliby biwak w aktywnej strefie działań wojennych, ba, nawet nocleg w pierdolonych okopach, gdyby akurat było to konieczne. Że daliby radę przepłynąć kanał Sueski wpław, przejść całą długość Wielkiego Muru Chińskiego a potem jeszcze kawałek dalej, albo wspiąć się na K2 zimą, nawet jeśli musiałaby go na ten szczyt własnoręcznie wnieść, bo prędzej padłaby usiłując to zrobić niż zgodziłaby się kiedykolwiek powiedzieć, że jego kolano przekreślało cokolwiek, z profesjonalnym alpinizmem włącznie. Nieironicznie spróbowałaby wciągnąć go na ośmiotysięcznik na jebanych sankach, gdyby tylko ją o to poprosił. Pewnie googlowałaby najbliższe loty w Himalaje jeszcze zanim zdążyłby dokończyć myśl, bo każdy, nawet najgorszy pomysł brzmiał jak ten najlepszy, jeśli tylko wpadała na niego razem z Lucasem. I to chyba właśnie dlatego łyk browara i może ze trzy słowa klaryfikacji wystarczyły, żeby Indie przyjęła wyzwanie, oczywiście niewzruszona jego głupotą — gdyby nie nadzieje na karierę w rodeo, bez problemu mogłaby zostać zawodowym pajacem, bo autentycznie nie miała wstydu. Jeśli miała jakieś wcielenie przed obecnym, to bez dwóch zdań była w nim nadwornym błaznem i profesjonalnie kręciła fikołki dla średniowiecznej szlachty.
— Pfff, ŻADEN kłopot — zapewniła i od razu zaczęła rozglądać się za swoim telefonem, który po kilku sekundach odnalazła pod materiałem torby. Wyszukanie hasła "zakłady pogrzebowe w pobliżu" i wykręcenie pierwszego podanego numeru nie miało prawa zająć jej długo, więc już chwilę później była w pełnej gotowości bojowej, odwracając ekran w stronę Lucasa na dowód, że faktycznie był to pierwszy kontakt, który wypluła wyszukiwarka. — Tak pięknie spytam, że oprócz gratisów wyślą nam całą paczkę PR, zobaczysz. Załatwię Ci firmowy t-shirt od... — zatrzymała się na chwilę i zerknęła w telefon, żeby przypomnieć sobie nazwę biznesu, do którego zamierzała się dobijać, po czym chrząknęła rozbawiona zanim odczytała na głos: — ...zakładu pogrzebowego Bóg tak chciał.
Upiła ze swojej flaszki jeszcze trochę zanim bez słowa wcisnęła ją Lucasowi, najwyraźniej potrzebując dwóch rąk żeby wybrać numer i przyłożyć sobie telefon do ucha. Finalnie i tak przytrzymywała go sobie policzkiem o ramię, bo gdy cierpliwie czekała na odzew po drugiej stronie, ręce zajęły się paczką fajek, z której wyciągnęła od razu dwa pety, w ciszy podając przyjacielowi jeden z nich.
— Halo, tak, dobry wieczór! Z tej strony Indigo Caldwell, czy rozmawiam z... — przywitała się głośno i energicznie, gotowa od razu przejść do rzeczy i wpaść w słowotok jeszcze zanim ktokolwiek po drugiej stronie miał szansę się odezwać. Niechętnie pozwoliła sobie przerwać, zresztą tylko na moment, bo gdy tylko męski głos w słuchawce potwierdził, że istotnie rozmawiała z ekipą "Bóg tak chciał", pospiesznie zabrała głos i to bez najmniejszego zamiaru oddania go w najbliższej przyszłości. — Mhm, wspaniale. Chciałam się z Państwem skontaktować w sprawie kilku pytań, jeśli mają Państwo teraz chwilę — zaczęła wyjaśniać grzecznie. — Tak? Cudownie, dziękuję przepięknie. Bo widzi Pan, mam już na lokalnym cmentarzu opłacone trzy nagrobki i tak się zdarzyło, że bardzo wstępnie rozglądam się za miejscem na kolejny, ale to trochę kosztowna sprawa, z resztą co ja będę Panu mówić, nie ucz ojca jak dzieci robić przecież, nie? — Cała jej energia szła aktualnie w zachowanie powagi, więc chwilowo gapiła się w horyzont, pewna, że jedno spojrzenie na Lucasa i całą intrygę szlag trafi. — No ale potem zobaczyłam jakąś reklamę wycieczek do Florydy, no i kliknęłam, ale tylko dlatego, że moja ciocia steraaasznie chce pojechać do Universal Orlando, bo "Mumia Powraca" to jej ulubiony film, co nie? No i kliknęłam, a tam jakaś broszurka o wakacyjnych ofertach dla dużych rodzin, drugi wujek taniej albo pakiet All Inclusive za pół ceny dla grup powyżej pięciu osób i takie tam, mnóstwo różnych super opcji, serio, inspirujące. I wtedy pomyślałam — hej, wiecie, na co powinny być zniżki? GROBY. A potem doszłam do wniosku, że niemożliwe, że ja pierwsza na to wpadłam, więc chciałam Pana spytać: jest tam u Was jakiś program lojalnościowy? Oferta specjalna dla powracających klientów? Jakieś benefity przy kilku pochówkach na tym samym cmentarzu? Na przykład czwarty za pół ceny? I czy można zarezerwować miejsce na czas nieokreślony? Bo nie wiem, ile szwagrowi dokładnie zostało. Kilka miesięcy temu mówili, że nie dożyje wesela, a potem się okazało, że jednak dożył i musieliśmy w ostatniej chwili zmieniać stoły i plan usadzenia... aha, no ale tym razem chyba tak na serio już, jak dobrze pamiętam to trzy albo cztery miesiące... albo moment, dam pana na głośnik i się zaraz dowiemy. — Sprawnie przełączyła na głośnik i przesunęła dłoń z telefonem bliżej Lucasa, na którego patrzyła się teraz z uśmiechem. — Kochanie, Pan pyta, kiedy dokładnie szwagier kopnie w kalendarz. Pamiętasz może?
Lucas Miller