Strona 2 z 2

Mom’s away, the place is ours

: śr wrz 10, 2025 9:14 am
autor: Hunter Jang
Fajny ten film, taki, że nie musi się na nim skupiać zbyt mocno, bo przede wszystkim to Soojin zajmowała jego głowę rozmową. I to nie tak, że przecież nie podobała mu się ta cała komedia romantyczna, ale… no. O wiele łatwiej przychodziło mu gadanie o rzeczach, nawet jeśli były one życiowe. Z drugiej strony dobrze, że weszli na takie tematy, aby też wiedzieć kto gdzie stoi ze swoją moralnością. Może w jej przypadku była ona klarowna i czysta, ale osoba z zewnątrz mogłaby go podejrzewać o wiele rzeczy, w tym właśnie zdrady, flirty czy kłamstwa. Z jego przeszłością przecież to było prawdopodobne.
No ale człowiek się zmieniał. Nie mówiąc o tym, że dla dziewczyny stawał się innym człowiekiem, zwłaszcza jeśli stracił dla niej głowę. Nie mówiąc o tym, że podobno „człowiek singiel” i „człowiek w związku” to dwie różne osoby, a tak właśnie było u Huntera. Gdyby tak nie było, to nie siedziałby teraz, w piątkowy wieczór, na kanapie, z soju, oglądając Dziennik Bridget Jones.
Prychnął w rozbawieniu pod nosem na jej teatralny trzepot rzęs i dość odruchowo przyciągnął ją mocniej do siebie, aby przestała się w niego wpatrywać tym maślanym wzrokiem. Znaczy, często to robiła, ale teraz to było takie przerysowane. Niemniej, dało się zauważyć, że odbudowało się to, co mieli kiedyś. I jeśli pewnego dnia zauważy, że nie patrzy na niego w ten sam sposób, to będzie wiedział, że to koniec.
Na jej zapytanie, zerknął na nią, a potem przeniósł wzrok na ekran.
To odruch — powiedział, wzruszając przy tym ramionami. — Myślę, że to po prostu głupia duma, bo łatwiej komuś wbić pięść w mordę, niż przyznać, że zawalił ktoś, komu się ufało. Bo wtedy nie ma winnego „z zewnątrz” tylko wiesz, ten kto był najbliżej, a to ciężej zaakceptować. Łatwiej wyjdzie wyżycie się na chuju — stwierdził. Co prawda nie był jeszcze w takiej sytuacji, aby chcieć kogoś po prostu zabić za przystawianie się do jego kobiety, bo przecież nie miał wcześniej żadnej dziewczyny o którą miałby być zazdrosny i zaborczy, ale… no wiedział po sobie, że jakby przyszło co do czego, jak chodziło o Soojin, to nawet na moment by się nie zawahał i typa zwyczajnie chciałby zabić. — Nawet jakbym był niesamowicie na ciebie wkurwiony, to bym cię nie uderzył. Ale drugiego typa już tak — dodał.
To było z jednej strony skomplikowane, ale z drugiej łatwe to wytłumaczenia. Najgorszą osobą w tym trójkącie byłaby osoba, która zdradziła, bo to ona, będąc w związku, poszła do kogoś innego, zamiast najpierw coś zakończyć. Osoba z którą się zdradzało, była mniej winna, bo nie musiała wiedzieć o związku i to nie ona powinna pilnować czy ktoś się puści, czy nie, ale… na niej o wiele łatwiej było się wyżyć. To ona obrywała przez złość, bo nie uderzy się przecież osoby do której się czuje coś więcej. No chyba, że miało to być wykorzystanie kogoś pijanego w sztorc i niekontaktującego, ale wtedy to już nie jest zdrada.
Na jej kolejne zapytanie, lekko uniósł brew i przekrzywił głowę w jej kierunku. To już było… cięższe pytanie, bo chcąc nie chcąc, Hunter był lojalnym przyjacielem. I to był ten typ, co pomagał chować ciało o trzeciej w nocy, a nie dzwonił na policję, aby podpierdolić kogoś.
Chyba zależy kto i zależy jak — powiedział w końcu, sunąc palcami spokojnie po jej ramieniu. — Jak to jakiś koleś, którego ledwo znam, to pewnie bym mu powiedział, że jest pojebany i niech się ogarnie, zanim spierdoli sobie życie. Ale nie bawiłbym się w bohatera, żeby latać do jego dziewczyny. — Bo co go obchodzili inni. Nie jego cyrk, nie jego małpy. Nie był zbawcą, aby wszystkich ratować, ani policjantem moralności, aby kogoś pilnować. A jak to był tylko „znajomy”, to już tym bardziej go nie obchodziło co kto robił ze swoim życiem. — A jakby to był na przykład Jiwoong… — urwał, jakby sam musiał sobie odpowiedzieć, czy naprawdę wie. — Pewnie bym go za to zjebał tak, że by długo pamiętał. I nie odpuściłbym, dopóki by się nie ogarnął. — I musiałby się mierzyć z umoralniającymi gadkami. On. Od Huntera. To brzmiało jak w ogóle inna, mega alternatywna rzeczywistość, nie mówiąc o tym, że Jiwoong to był już ostatnią osobą, którą by podejrzewał o zdradę. Już prędzej myślałby tu o Sorze, chociaż obydwoje wgapiali się w siebie tak maślanym spojrzeniem, że czasem cukrzycy szło dostać. — Czy powiedziałbym jego dziewczynie? Nie wiem. Najpierw zrobiłbym wszystko, żeby on sam miał odwagę się przyznać. Bo inaczej to wygląda jak wbicie noża w plecy, a ja chociaż jestem chujem, to lojalnym. — Z Sorą go za wiele nie łączyło, więc byłby po stronie przyjaciela. Niezależnie od tego co by odjebał. Trzymałby jego sekret, chociaż by tego nie pochwalał. Może jakby to zaszło za daleko, to na „wspólnych wyjściach” zrobiłby aluzję czy dwie.
Ale jakby powiedział Soojin, a ona Sorze… to czy to się dalej liczyło jako zdrada przyjaciela?
A ty? — Bo on to tam on, jego moralność można by było podważać, ale ona?

Raina Bouchard

Mom’s away, the place is ours

: czw wrz 11, 2025 9:22 am
autor: Raina Bouchard
  Kiwnęła głową, wysłuchując jego odpowiedzi, trochę się nad nią zamyślając. Ale sprowadziła to do tego, że mężczyźni raczej ciężej radzą sobie z emocjami i potrzebują odreagować. Stąd też potrzeba dania komuś po mordzie, zwłaszcza w takiej sytuacji. Nawet jeśli ten drugi miał być absolutnie niewinny, bo uległby podobnemu oszustwu, co i ten pierwszy.
  W ogóle zdrada była, w jej mniemaniu, najgorszym z możliwych aktów. Najgorszą rzeczą, którą można było komuś zrobić. Bo nie dość, że łamało się zaufanie, którym ktoś kogoś obdarzył, to jeszcze przy tym wszystkim osoba zdradzona zaczynała zastanawiać się, czy to nie jest jej wina, że tak się stało. Podkopywano tym pewność siebie i poczucie własnej wartości.
I miało ciąg wielu skutków.
  A przynajmniej tak jej się wydawało, bo co ona mogła o życiu wiedzieć?
  Gdzieś między jednym pytaniem a drugim podała mu kieliszek soju, tak żeby przypadkiem nie zaschło mu w gardle. Sama oczywiście, solidarnie, też wysiorbała tyle ile miała, starając się, aby ryja jej nie wykręciło.
  W myślach spokojnie analizowała jego słowa, zastanawiając się nad nimi. Pozwoliła mu wyczerpać temat ze swojej strony i odpowiedzieć na zadane przez nią pytania. Nie ruszała się, nie odsuwała, ale momentami zerkała na film. Nie dlatego, że działo się na ekranie coś interesującego, ale po to, by zaczepić wzrok na czymś innym. Tak po prostu.
  — To w zasadzie ten sam mechanizm. Bo w ani jednym, ani drugim nie brałeś pod uwagę powiedzenia partnerce. Ani w przypadku jakiegoś kolesia, ani w przypadku Jiwoonga. A co jeśli twoje próby w przypadku Jiwoonga nic by nie przyniosły, a on chciałby po prostu sprawę zatuszować. Wiesz, coś na zasadzie – to był tylko raz, Hunter. Byłem wtedy totalnie pijany, zapomnijmy o sprawie, wiesz jak kocham Sorę?
  No bo chciała wiedzieć, czy była jakaś granica tej jego lojalności. I to nie dlatego, że zamierzała go osądzać za jego postawę, chociaż na dobrą sprawę – nie rozumiała. A to dlatego, że nie umiała się postawić w jego sytuacji, bo…
  — Ciężko mi powiedzieć bo… W zasadzie z nikim się nie przyjaźnię. Więc tak naprawdę trudno mi ocenić. Albo właśnie łatwo? Wolałabym być fair wobec osoby, która jest w tym wszystkim pokrzywdzona. Może upomniałabym raz tę osobę, która zdradziła, ale jeśli nic by z tym nie zrobiła czy bagatelizowała sprawę, to raczej bym… powiedziała. — Suczin to kabel. — Sama wolałabym, żeby ktoś mi powiedział. — I tu nie było żadnej uszczypliwości w jego kierunku czy insynuacji, że jednak uważała, że mógłby. Po prostu – wolałaby znać prawdę, jeśli ktoś inny ją poznał. — Aby móc jak najszybciej zacząć cały proces leczenia. — Z relacji. Ze złamanego serca. Już trochę tego spróbowała w życiu i wiedziała, że to wcale nie było takie proste. Było bolesne, ciągnęło się i było jak rana, która łatwo się znów otwierała.
No ale przecież to, o czym rozmawiali, to była czysta abstrakcja, nie? Prawda?
  — Okej, a… Jakie byś miał zdanie o tym, że miałabym, czysto teoretycznie, najlepszego przyjaciela płci męskiej? — I nie byłbyś to ty, Hunter. Wiadomo, że najlepszym przyjacielem to powinien być partner czy ktoś z rodziny, a nie osoba, z którą teoretycznie mogłoby kogoś coś łączyć.
  No ona to by dostała udaru, gdyby on miał jakąś przyjaciółkę, z którą spędzałby sporo czasu, nie daj boże się przytulał. I faktycznie byłaby równie blisko, ale niby bez tego twistu romantycznego. Czasami granica między tym była cienka.
  Ale czy Soojin powiedziałaby mu na głos, że jej to nie pasuje? A skąd. Zgrzytałaby zębami, ale to wszystko, co potrafiłaby zrobić, bo wiadomo jaka była. Bezkonfliktowa. Niby do czasu, bo przecież potrafiła tupnąć, kiedy dowiedziała się, że Hunter ją dymał na boku i to nie tak, jak wszystkim mogłoby się wydawać. Ale to był przypadek skrajny. I bezwzględnie jego wina, a z tymi przyjaźniami to… To różnie o winie się orzekało.

Hunter Jang

Mom’s away, the place is ours

: pt wrz 12, 2025 7:43 am
autor: Hunter Jang
To co mu podawała, to wypijał, bo przecież on to większego problemu z alkoholem, zwłaszcza soju nie miał. Nie mówiąc o tym, że w jej towarzystwie to nie musiał się za bardzo przejmować. A też piło się o wiele lepiej. Niemniej tematy wleciał dość… ciężki, albo raczej skomplikowany, bo chociaż on to nie zdradzał, to co nieco już widział w klubach. Kiedy jednak chodziło o to co by zrobił, jak Jiwoong by odjebał… to już było ciężkie, bo jednak chciałby być lojalny przyjacielowi, nawet jeśli by nie pochwalał jego zachowania i strzeliłby mu lepę przez łeb.
Gdy więc zaczęła mu podsuwać różne scenariusze, Hunter zmarszczył czoło w rozkminie, ale to było jak na niego… trochę za dużo myślenia i kombinowania.
Nie wiem, zadajesz mi trudne pytania — przyznał w końcu, drugą ręką sięgając do swojego karku, co by go rozmasować w zakłopotaniu. Nie umiał jej tak szczerze na to odpowiedzieć, zwłaszcza w tej chwili, kiedy… no dla niego brzmiało to jak abstrakcja. Nie miałby pojęcia jak by zareagował i co ostatecznie zrobił, bo też można było powiedzieć jedno, a jak przyjdzie co do czego, to wychodziło różnie. — Nie mówiąc już, że Jiwoong by nie zdradził, a nawet jeśli, to sumienie by go zjadło i nawet nie musiałbym nic robić, bo sam by się przyznał — powiedział. Znał doskonale swojego przyjaciela i był pewien, że jeśli coś takiego by się stało i Ahnowi by po prostu odjebało, to nie wytrzymałby długo. Nie był tym typem, co potrafi żyć z takim kłamstwem. Nie podejrzewałby go co prawda nigdy o coś takiego, ale jeśli już mówią o ewentualnych scenariuszach, to… no. — Jak zjebał pierwszy raz, to po miesiącu stał pod jej drzwiami z podkulonym ogonem — dodał. Pamiętał doskonale ten moment. Tak samo jak bardzo drażliwy był, kiedy się dowiedział, że Sora jest idolem i ją zghostował. Wtedy tego tematu lepiej było zwyczajnie nie zaczynać, nawet jeśli przez cały ten czas miał jej zdjęcie na swoim telefonie. — Innych bliskich przyjaciół nie mam, więc się nie wpierdalam. — Bo też reszta miała go nie obchodzić.
Hunter miał wielu znajomych w Korei. Kojarzył ludzi, mniej lub bardziej, w pubach, klubach i generalnie na mieście, ale nie byli to ludzie, których uznałby za przyjaciół czy kogokolwiek bliskiego. Takich ludzi mógł zliczyć na palcach jednej ręki, a najlepszego przyjaciela to miał tylko jednego. Więc tylko on mógł być jego hipotetycznym debilem od zdrady.
Wysłuchał dziewczyny, zerkając na nią co jakiś czas kątem oka, a przez całą jej wypowiedź w dalszym ciągu smyrając ją delikatnie po ramieniu. Kącik ust mu drgnął na jej słowa, bo też takiej odpowiedzi i zachowania by się po niej spodziewał.
Ja tam jestem zdania, że prędzej czy później druga osoba się dowie, albo kurwa to na pewno przeczuwa. Podobno takie rzeczy się wie. — Ale on to tam chuja o tym wiedział, bo miał na koncie tylko jeden związek i to z aktualną dziewczyną. Miał nadzieję nigdy się nie przekonać czy osoba zdradzana faktycznie to czuje. I podświadomie coś przeczuwa.
Nie spodziewał się jednak kolejnego pytania, które padło. Brew mu drgnęła wyżej w lekkim zaskoczeniu i przeskoczył na nią wzrokiem, pozostawiając na moment lecący w tle film. Bardzo ciekawy film. Chyba nie bardzo wiedział co się działo na ekranie, bo się na tym nie skupiał od dłuższego czasu. Widział jedynie obrazy i aktorów.
Jak to gej to spoko — przyznał otwarcie, wzruszając przy tym ramionami. — Niestety jestem zazdrosnym chujem, Soojin i nawet jeśli bym ci ufał, to wiem, że faceci to dupki i tylko czekają na to, aby cię „pocieszać” po kłótni. — Nie wszyscy, Hunter, ale ty też się obracałeś w takim otoczeniu, które… no. Więc patrząc na to co widział, to wolałby, aby jego dziewczyna nie miała jakiegoś super ziomka, chyba że sam by go uznał za „niegroźnego”. Byłby jakiś zniewieściały lub od razu by po nim widział, że nie ma czego się obawiać. Gorzej jeśli byłby to naprawdę w porządku ziomek, w dodatku przystojny - tacy byli najgorsi. — Ale jeśli byście się już przyjaźnili chuj wie ile, to nie kazałbym ci porzucać relacji, bo mieliście też wiele okazji, aby wcześniej się zejść. Chyba. Nie? A jeśli tego nie zrobiliście, to może nie chcieliście. — A może dopiero jakbyś się zszedł z nią, to on by sobie uzmysłowił jak bardzo ją kocha?
Wszystko zależało od człowieka.


Raina Bouchard

Mom’s away, the place is ours

: pt wrz 12, 2025 7:57 pm
autor: Raina Bouchard
  — Okay — kiwnęła głową, reflektując się. — Przepraszam. — Bo nie chciała mu komplikować wieczoru jakimiś abstrakcyjnymi pytaniami, kiedy prawdopodobnie liczył razem na relaks, a nie psychoanalizę przypadków, które najprawdopodobniej miały się nie wydarzyć. Soojin po prostu popiła i język jej się rozsupłał, albo po prostu sam wątek w filmie ją tak zbulwersował, albo… w zasadzie nie wiadomo co. A może brakowało jej rozmów z nim, o wszystkim i o niczym, a temat sam się nawinął przez ten cały Dziennik Bridget Jonez.
  Swoją drogą będzie musiała to nadrobić w spokoju, bo ponad połowa fabuły pewnie jej umknęła, chociaż starała się zerkać. Niemniej uwagę miała skupioną przede wszystkim na swoim partnerze.
  Tematu jednak nie odpuścili całkowicie, pewnie dlatego, że Soojin się gęba otworzyła, a język rozwiązał, prawdopodobnie pod wpływem alkoholu.
  Kiwnęła odruchowo głową, zgadzając się z nim, chociaż na dobrą sprawę nie była taka pewna. Czy ten instynkt miał dotyczyć tylko stricte zdrady czy jednak oszustwa, jako takiego? Bo wtedy ona… nie przeczuwała nic. Nie podejrzewała Huntera, że przykładowo każdego dnia ją oszukiwał, zatajając wiedzę o tym, co dotyczyło jej.
  Dlatego wolała, aby jednak ktoś jej powiedział, ale biorąc poprawkę na lojalność facetów, tak zwany bro-code, który swoją odpowiedzią Hunter nieopatrznie potwierdził, prawdopodobnie nie miała na co liczyć. Ale jak już miała liczyć na coś, to głównie na to, że Hunter będzie tak samo lojalny wobec niej, jak wobec Jiwoonga. Skoro Jiwoonga by nie zdradził, to mogła mieć nadzieję, że jej nie zrobi tego samego. Chociaż z drugiej strony… Z Jiwoongiem łączyła go raczej głębsza więź. A na pewno dłuższy staż tej znajomości.
  Ale skąd jej do głowy przyszło to drugie pytanie?
  Prawdopodobnie stąd, że badała granice. Albo raczej – chciała, aby Hunter je jej nakreślił. Aby wiedziała, gdzie on ma swoje i co mu pasuje, a co nie, a przez to dostosować się do tego, co on wytyczał. Nie zamierzała ich próbować przesuwać, też stąd, że ona o życiu i o relacjach nie wiedziała nic.
  No i to, że od urodzenia dostosowywała się do kogoś, pod cudze dyktando.
  — Nie musisz się nikim martwić, jeśli chodzi o mnie — podsumowała jego słowa. — Moim jedynym kolegą jest Monty, brat mojej koleżanki. Jest w twoim wieku! Pewnie byście się dogadali. — Tak, Soojin. Pewnie jeszcze myślałaś, że oni się zakolegują. A przecież Monty podpadał pod kategorię: nowy znajomy, a nie przyjaźniliście się chuj wie ile. No i właśnie – kolega, a nie przyjaciel. Nie spędzała z nim aż tyle czasu, widywała się przy okazji i przy potrzebie.
  Bardziej mogła się martwić ona o Huntera i jego… towarzyskie usposobienie, ale ufała mu. Co prawda do zaufanie jeszcze było w trakcie odbudowy po tym ostatnim zamieszaniu, ale w kwestii jego wierności nie miała większych wątpliwości. To, że się Hunter… pocieszał, w czas ich rozstania, to była inna kwestia, która nie podważała jego wierności, bo jeśli już to… wytrwałości, ale z drugiej strony – niby po co miał dalej „wytrwywać”.
  Tak, wiem. Nie ma takiego słowa.
  Żeby przypadkiem się nie dąsał – choć przecież, według niej, nie miał o co, wychyliła się w jego stronę, by przycisnąć swoje wargi do jego policzka w czułym pocałunku. Poprawiła go krótszym, przyciskając go do siebie, opierając przy tym dłoń na jego drugim policzku.
  Potem już tylko wtuliła się w niego mocniej. Wieszała się na nim, więc może lepiej aby więcej nie piła, chociaż… nie było po niej widać, aby była totalnie najebana. Jakoś mocno podpita też nie. Ale oczy na pewno już jej się trochę świeciły od alkoholu, bo nawet jak siorbała tyle, co nic, to ona odporność na alkohol miała… żadną.
  Ale na plus. Udobruchała go chociaż. Chyba. O ile w ogóle miała czemu „udobruchiwać”. A takie słowo według słownika to ponoć jest.
  — Żadnych więcej głupich pytań, obiecuję.

Hunter Jang

Mom’s away, the place is ours

: sob wrz 13, 2025 7:07 pm
autor: Hunter Jang
Za co? Daj spokój — odpowiedział momentalnie, nie chcąc przecież aby go w żaden sposób przepraszała, bo nie uważał, że miała jakikolwiek powód. Jej hipotezy, pytania oraz cała reszta nie była niczym, za co miałby się obrażać czy mieć problem. Po prostu nie wiedział jak naprawdę by zareagował, jeśli doszłoby co do czego. Na szczęście nie musiał się o to obawiać, no chyba, że faktycznie Jiwoong nagle dostanie jakiegoś wylewu i przyzna się do zdrady. Wtedy najpierw Hunter będzie musiał zapić tą wiadomość, a potem… no właśnie.
No chyba, że powie Soojin, a Soojin powie Sorze. Wtedy nie będzie na niego, nie?
To była jednak ciężka wizja, niemniej jego lojalność miała być niezachwiana. Gorzej z przyzwoitością, no ale czasami wybierało się albo jedno, albo drugie. Na szczęście w związku także był lojalny. Przynajmniej dopóki w nim był i wizja dalszego bycia z Soojin była namacalna. No chyba, że to ona go tym razem skrzywdzi. I to właśnie w ten sposób, z drugą osobą. Co prawda nie podejrzewał jej o to, bo trochę już ją znał i jej ufał, ale jak to się mówiło „nigdy nie zna się drugiej osoby w stu procentach”. Może w przeciągu kilku lat, po szkole, coś się zmieni w jej życiu oraz nastawieniu.
I wtedy cię zostawi, Hunter. Bo uzna, że jesteś debilem, a ona zasługuje na coś więcej.
Dość automatycznie wywrócił oczami, kiedy wspomniała o swoim koledze. Nawet jeśli nie musiał się obawiać o nikogo, to jednak… no gdzieś tam podświadomie wiedział, że Soojin mogła mieć kogoś lepszego. Kogoś z pieniędzmi, mieszkaniem, kogoś kto zachowywał się jak gentleman i traktował ją lepiej. Więc nic dziwnego, że jak wspominała o kimś jeszcze, to coś w nim się nieprzyjemnie ściskało. To było silniejsze od niego. Tak zwany odruch.
Monty, ta — mruknął na jej słowa, instynktownie mocniej ją do siebie przyciągając. — Na pewno byśmy się super dogadali — dodał teatralnie, ale jego ton głosu wskazywał na to, że wcale by tak nie było. Był ironiczny i sarkastyczny, nawet jeśli Soojin mogła mieć rację. Nie chciał chyba wiedzieć czy miała, bo już z góry przekreślał jej kolegę. I to tylko dlatego, że miał penisa między nogami. Nieładnie, Hunter. — Przystojny? Azjata? Lubicie się? — spytał, zerkając na nią z boku. Jak taka zazdrosna nastolatka, którą mentalnie czasami był. Wolał wiedzieć po prostu kilka szczegółów, zwłaszcza, że chyba jako tako znał jej gust. — No co, muszę wiedzieć co nieco o twoim koledze. — Lepiej o koledze niż jakby miał wypytywać o tą całą koleżankę, ale jak już wiadomo, odkąd związał się ponownie z Soojin, nie zwracał uwagi na koleżanki.
Ani jej, ani swoje, ani… w zasadzie żadne.
Gorzej jak się dowie, że ten kolega w jego wieku też jest Azjatą. Wtedy będzie się czuł o wiele bardziej zagrożony. A jeszcze niech powie, że osiąga sukcesy i w ogóle jest super, to już biedny Jang kompletnie zapadnie się pod ziemię. Albo zacznie więcej pracować, aby osiągnąć coś więcej i pokazać, że on także potrafi coś w życiu osiągnąć.
To by mu się akurat przydało.
Zerknął na nią i kącik ust mu drgnął wyżej, kiedy ucałowała go w policzek. Momentalnie miękł, a nawet zły nie był. Dlatego też jak się w niego mocniej wtuliła, przycisnął ją do siebie, sięgając do niej drugim ramieniem, aby spleść dłonie na jej ciele, najwyraźniej nie zamierzając jej wypuszczać.
Zadawaj tyle pytań ile chcesz — powiedział, bo nawet jeśli były hipotetyczne i w ogóle, to dzięki nim się poznawali, a także dalej rozmawiali o pierdołach. To było o wiele ciekawsze niż życie uczuciowe trójkąta na telewizorze.
Puścił swój uścisk na niej tylko na moment, aby polać im jeszcze trochę soju, bo jego to niespecjalnie mocno ruszało, ale on to w przeciwieństwie do niektórych, był już zaprawiony w boju. Podał jej kieliszek, a potem stuknął się z nią szkłem i wypił swoją część.
Nie mam pojęcia co się dzieje w tym filmie poza tym, że jeden i drugi na nią lecą, napierdalają się o nią, a ona jest dziwna. Nie masz ochoty na horror? — spytał dość luźno.
Mogli też go obejrzeć już w łóżku, jakby była zmęczona! Bo jak tak na nią zerkał, to oczy miała coraz bardziej świecące. No ale ważyła niewiele, więc zawsze będzie mógł ją po prostu zanieść na górę, aby odpoczęła, jeśli mu odleci w trakcie kolejnych filmów.

Raina Bouchard