-
I’m not the good guy, remember? I’m the selfish one. I take what I want, I do what I want. I lie, I fall in love with a good girl. I don’t do the right thing. But I have to do the right thing by you.nieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor
Po tym jak zebrali się z plaży, czekał ich krótki spacer. Co prawda musieli trochę drogi nadrobić, bo zanim ich pizza miała być zrobiona, to miało minąć trochę czasu. Hunter tak jak zaplanował, wcześniej rzucił jeszcze belgowi ze dwa razy rozwaloną zabawkę do wody, aby się dodatkowo schłodził, a gdy Suczin ich zebrała, zagwizdał na psa, który przyleciał ze zwłokami szopa w pysku. I Hunter, jako jebany gentleman z Temu, wziął nawet torbę od dziewczyny, aby nie musiała jej dźwigać. Patrzcie go, jaki miły.
Spacer obył się bez większych przygód. Hati w tym czasie zdążył już prawie wyschnąć, bo jednak pogoda, chociaż słońce już zaczynało zachodzić, to jeszcze przypiekało, a temperatura powietrza była wyraźnie wysoka. Gdy nadchodziła już godzina odebrania zamówienia, przeszedł spokojnym krokiem z Suczin, którą przez cały ten czas trzymał za rękę, do wybranej przez nią pizzerii. To właśnie tam mieli dać mu pizzę, której podobno miał nie przejeść.
Odebrał, zapłacił i ledwo wyszedł z lokalu, podniósł kartonowe wieczko, aby spojrzeć na swoją pizzę, która… ociekała wręcz serem. Była wielka, niesamowicie gruba od ilości sera i przy tym też tłusta. No krótko mówiąc, wyglądała jak miażdżyca w pudełku. To musiał przyznać. Teraz wiedział dlaczego miałaby być taka ciężka do strawienia.
Jego żołądek już chyba czuł wyzwanie. A serce przygotowywało się na zawał.
— Dobra, wygląda naprawdę strasznie — rzucił, nie zatrzymując się, tylko kierując przed siebie, do domu Soojin, który nie był aż tak daleko. — Kurwa, ile tego jest — mruknął, sięgając do jednego z przekrojonych kawałków, aby go lekko naruszyć. W ten sposób widział o wiele lepiej ile tak naprawdę rozpuszczonego sera tam było.
Hunter kochał pizzę, to bez dwóch zdań, ale takiego czegoś jeszcze na oczy nie widział. Może dlatego, że w Korei aż tak nie eksperymentowali i jak podawali, to przede wszystkim klasyki lub jak szaleli, to z jakimś kimchi na pizzy. Takie coś mogli wymyślić tylko Amerykanie.
— Jesz ze mną? — spytał, zamykając pudełko, zerkając wymownie w kierunku dziewczyny. W końcu pizza miała być dla nich, podobnie jak soju. Co prawda spodziewał się, że ze spustem Soojin, to ona będzie mieć dość po jednym gryzie, ale hej, to zawsze coś do przodu, nie? Bo nie tak, żeby Hunter nagle zwątpił w swoje umiejętności oraz pojemność żołądku, ale… no.
Doszedł z nią do domu, gdzie mieli wspólnie spędzić weekend i puścił Soojin przodem, aby mogła otworzyć drzwi. Jak raz miał wejść przodem, więc aby mu się nagle w dupie nie poprzewracało! Zaraz się przyzwyczai, matka jego dziewczyny wróci i będzie przypał, bo zaraz go zwyzywa i powie co o nim myśli.
Zagwizdał przeciągle na psa, aby ten wrócił i jak tylko drzwi się otworzyły, Hati poczuł się jak u siebie. Wlazł jeszcze przed nimi do domu i od razu zaczął wszystko badać oraz obwąchiwać. Nie znał większości tych zapachów, ok? Musiał się więc zapoznać z nowym domem na weekend. Hunter za to wszedł na końcu, zamykając za sobą drzwi. Przeszedł dalej, odkładając pizzę na blat w kuchni, wcześniej rozglądając się dookoła, bo wcześniej to widział tylko pokój Soojin. Reszta domu była dla niego zagadką.
— Coś ci pomóc? — spytał, zerkając w kierunku dziewczyny. Skoro miała wszystko kupione, to może potrzebowała pomocy w ogarnięciu przekąsek czy czegoś tam. Nie znał się, nie przyjmował zwykle gości, ale był taki kochany, że postanowił jej pomóc! Jakby widziała to jej mama, to na pewno byś zapulsował, Hunter.
Raina Bouchard
Spacer obył się bez większych przygód. Hati w tym czasie zdążył już prawie wyschnąć, bo jednak pogoda, chociaż słońce już zaczynało zachodzić, to jeszcze przypiekało, a temperatura powietrza była wyraźnie wysoka. Gdy nadchodziła już godzina odebrania zamówienia, przeszedł spokojnym krokiem z Suczin, którą przez cały ten czas trzymał za rękę, do wybranej przez nią pizzerii. To właśnie tam mieli dać mu pizzę, której podobno miał nie przejeść.
Odebrał, zapłacił i ledwo wyszedł z lokalu, podniósł kartonowe wieczko, aby spojrzeć na swoją pizzę, która… ociekała wręcz serem. Była wielka, niesamowicie gruba od ilości sera i przy tym też tłusta. No krótko mówiąc, wyglądała jak miażdżyca w pudełku. To musiał przyznać. Teraz wiedział dlaczego miałaby być taka ciężka do strawienia.
Jego żołądek już chyba czuł wyzwanie. A serce przygotowywało się na zawał.
— Dobra, wygląda naprawdę strasznie — rzucił, nie zatrzymując się, tylko kierując przed siebie, do domu Soojin, który nie był aż tak daleko. — Kurwa, ile tego jest — mruknął, sięgając do jednego z przekrojonych kawałków, aby go lekko naruszyć. W ten sposób widział o wiele lepiej ile tak naprawdę rozpuszczonego sera tam było.
Hunter kochał pizzę, to bez dwóch zdań, ale takiego czegoś jeszcze na oczy nie widział. Może dlatego, że w Korei aż tak nie eksperymentowali i jak podawali, to przede wszystkim klasyki lub jak szaleli, to z jakimś kimchi na pizzy. Takie coś mogli wymyślić tylko Amerykanie.
— Jesz ze mną? — spytał, zamykając pudełko, zerkając wymownie w kierunku dziewczyny. W końcu pizza miała być dla nich, podobnie jak soju. Co prawda spodziewał się, że ze spustem Soojin, to ona będzie mieć dość po jednym gryzie, ale hej, to zawsze coś do przodu, nie? Bo nie tak, żeby Hunter nagle zwątpił w swoje umiejętności oraz pojemność żołądku, ale… no.
Doszedł z nią do domu, gdzie mieli wspólnie spędzić weekend i puścił Soojin przodem, aby mogła otworzyć drzwi. Jak raz miał wejść przodem, więc aby mu się nagle w dupie nie poprzewracało! Zaraz się przyzwyczai, matka jego dziewczyny wróci i będzie przypał, bo zaraz go zwyzywa i powie co o nim myśli.
Zagwizdał przeciągle na psa, aby ten wrócił i jak tylko drzwi się otworzyły, Hati poczuł się jak u siebie. Wlazł jeszcze przed nimi do domu i od razu zaczął wszystko badać oraz obwąchiwać. Nie znał większości tych zapachów, ok? Musiał się więc zapoznać z nowym domem na weekend. Hunter za to wszedł na końcu, zamykając za sobą drzwi. Przeszedł dalej, odkładając pizzę na blat w kuchni, wcześniej rozglądając się dookoła, bo wcześniej to widział tylko pokój Soojin. Reszta domu była dla niego zagadką.
— Coś ci pomóc? — spytał, zerkając w kierunku dziewczyny. Skoro miała wszystko kupione, to może potrzebowała pomocy w ogarnięciu przekąsek czy czegoś tam. Nie znał się, nie przyjmował zwykle gości, ale był taki kochany, że postanowił jej pomóc! Jakby widziała to jej mama, to na pewno byś zapulsował, Hunter.
Raina Bouchard
-
No matter what they were now, there’d always be someone to come running when needed. It wasn’t certain if this was a new beginning or just a stolen night, only that being apart suddenly felt impossible.nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
— Tam jest ponoć kilogram mozzarelli — powiedziała. Kobieta przez telefon jej opowiedziała krótko o tej pizzy, gdy Soojin ją zamawiała. Była droga jak cholera, w dodatku wielka, no i wyglądająca… paskudnie. Paskudnie, pod względem tego, że chyba nie sposób było tego przejeść. A przynajmniej jej się wydawało. Mogła wyglądać niepozornie, gdy tak sobie leżała, ale jednocześnie wystarczyło ją obejrzeć dokładniej – czego jeszcze nie zrobiła, żeby faktycznie odnieść wrażenie, że ta pizza to była oficjalna prośba o zawał serca.
— Powiedziałeś, że dasz radę — wytknęła krótko, słysząc jego propozycję. Mogła spróbować zjeść kawałek, ale pewnie z jednym by się męczyła. Na całe szczęście wzięli całkiem sporo sosów. Jakby to w ogóle miało jakoś pomóc. — Zmieniasz już swoją narrację? — zapytała, zerkając na niego z drobnym uśmiechem, w którym tliła się odrobina zaczepki. Na tyle, na ile jej charakter pozwalał. Mogła zaczepiać, ale nigdy nie była złośliwa.
Chyba, że absolutnie nieświadomie i niezamierzenie.
Przeszła z nim już do domu i faktycznie, jak obiecała, wpuściła go frontowymi drzwiami. Fakt faktem trochę było jej głupio ze świadomością, że normalnie nie mógłby wejść w sposób oficjalnie normalny, bo byłby z tego problem. A może nie aż taki, jak sobie wyobrażała.
Ale ryzykować nie chciała.
Przeszła do kuchni, pozwalając dwójce się rozgościć, pokazując jeszcze gdzie jest toaleta w razie czego. A potem zajęła się swoim zadaniem. Zanim nie padło pytanie ze strony Huntera.
— Nie, dziękuję — odpowiedziała z uśmiechem, zaraz dodając: — Możesz usiąść, włączyć telewizor. No i jeść pizzę. Ja resztę przygotuję. — Jak na dobrze wychowaną dziewczynę i gospodynię przystało.
Ledwie po tych słowach, zaczęła się po prostu uwijać. Nie schowała wszystkich, wcześniej zrobionych zakupów, tylko to co potrzebowało znaleźć się w lodówce czy zamrażarce. Wyłożyła sobie na blacie drewnianą tacę, na której ułożyła różnej wielkości miski i talerzyki, wcześniej zapełniając je przekąskami – wyciąganymi i na bieżąco chowanymi do szafki, jeśli w ogóle coś z nich zostało. Było tego całkiem sporo, a na pewno było w czym wybierać. Zwłaszcza, że Soojin zdecydowała się na to, aby kupić wiele amerykańskich przekąsek, których mógłby chcieć spróbować i, jej zdaniem, mogłyby mu posmakować.
Więc było tam sporo słodkich i słonych przekąsek. Kwaśnych i czekoladowych. Żelki, chrupki, ciastka, paluszki czy inne precelki. Generalnie – całkiem sporo. A do tego ta pizza. Więc chyba nie przejedzą wszystkiego, a konkretniej: przejedzą absolutne nic.
Wystawiła tacę na stoliku do kawy przy kanapie, cofnęła się jeszcze po szklanki i napoje bezalkoholowe, a na koniec przyniosła zimne soju i dwa kieliszki.
— Może trochę mnie poniosło? — pomyślała na głos, patrząc po całej wystawce, jaka znalazła się na meblu. Może, Soojin. Może. — W każdym razie dla Hatiego też coś mam. — Oczywiście, że masz, Soojin. To w końcu twój ukochany, i jedyny, pasierb. Przyniosła z kuchni, zapakowany jeszcze, naturalny gryzak. Jakieś ścięgno sarnie, ponoć całkiem spoko i zajmujące. Chociaż gryzak też miał być zajmujący, a teraz wyglądał jak ofiara przemocy w rodzinie.
— Mogę mu dać? — Teraz, jak już pokazałaś Hatiemu, to nawet musisz. Chociaż wiadomo, że jej mogę mu dać sprowadzało się bardziej do pytania „Hunter, czy ty mu to dasz?”. Bo on zawsze miał swój rytuał.
Hunter Jang
— Powiedziałeś, że dasz radę — wytknęła krótko, słysząc jego propozycję. Mogła spróbować zjeść kawałek, ale pewnie z jednym by się męczyła. Na całe szczęście wzięli całkiem sporo sosów. Jakby to w ogóle miało jakoś pomóc. — Zmieniasz już swoją narrację? — zapytała, zerkając na niego z drobnym uśmiechem, w którym tliła się odrobina zaczepki. Na tyle, na ile jej charakter pozwalał. Mogła zaczepiać, ale nigdy nie była złośliwa.
Chyba, że absolutnie nieświadomie i niezamierzenie.
Przeszła z nim już do domu i faktycznie, jak obiecała, wpuściła go frontowymi drzwiami. Fakt faktem trochę było jej głupio ze świadomością, że normalnie nie mógłby wejść w sposób oficjalnie normalny, bo byłby z tego problem. A może nie aż taki, jak sobie wyobrażała.
Ale ryzykować nie chciała.
Przeszła do kuchni, pozwalając dwójce się rozgościć, pokazując jeszcze gdzie jest toaleta w razie czego. A potem zajęła się swoim zadaniem. Zanim nie padło pytanie ze strony Huntera.
— Nie, dziękuję — odpowiedziała z uśmiechem, zaraz dodając: — Możesz usiąść, włączyć telewizor. No i jeść pizzę. Ja resztę przygotuję. — Jak na dobrze wychowaną dziewczynę i gospodynię przystało.
Ledwie po tych słowach, zaczęła się po prostu uwijać. Nie schowała wszystkich, wcześniej zrobionych zakupów, tylko to co potrzebowało znaleźć się w lodówce czy zamrażarce. Wyłożyła sobie na blacie drewnianą tacę, na której ułożyła różnej wielkości miski i talerzyki, wcześniej zapełniając je przekąskami – wyciąganymi i na bieżąco chowanymi do szafki, jeśli w ogóle coś z nich zostało. Było tego całkiem sporo, a na pewno było w czym wybierać. Zwłaszcza, że Soojin zdecydowała się na to, aby kupić wiele amerykańskich przekąsek, których mógłby chcieć spróbować i, jej zdaniem, mogłyby mu posmakować.
Więc było tam sporo słodkich i słonych przekąsek. Kwaśnych i czekoladowych. Żelki, chrupki, ciastka, paluszki czy inne precelki. Generalnie – całkiem sporo. A do tego ta pizza. Więc chyba nie przejedzą wszystkiego, a konkretniej: przejedzą absolutne nic.
Wystawiła tacę na stoliku do kawy przy kanapie, cofnęła się jeszcze po szklanki i napoje bezalkoholowe, a na koniec przyniosła zimne soju i dwa kieliszki.
— Może trochę mnie poniosło? — pomyślała na głos, patrząc po całej wystawce, jaka znalazła się na meblu. Może, Soojin. Może. — W każdym razie dla Hatiego też coś mam. — Oczywiście, że masz, Soojin. To w końcu twój ukochany, i jedyny, pasierb. Przyniosła z kuchni, zapakowany jeszcze, naturalny gryzak. Jakieś ścięgno sarnie, ponoć całkiem spoko i zajmujące. Chociaż gryzak też miał być zajmujący, a teraz wyglądał jak ofiara przemocy w rodzinie.
— Mogę mu dać? — Teraz, jak już pokazałaś Hatiemu, to nawet musisz. Chociaż wiadomo, że jej mogę mu dać sprowadzało się bardziej do pytania „Hunter, czy ty mu to dasz?”. Bo on zawsze miał swój rytuał.
Hunter Jang
-
I’m not the good guy, remember? I’m the selfish one. I take what I want, I do what I want. I lie, I fall in love with a good girl. I don’t do the right thing. But I have to do the right thing by you.nieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor
Kilogram sera.
To żeś się wjebał Hunter, no ale hej, brzmiało zajebiście, a jak już miał w rękach pizzę, to musiał przyznać, że robiła wrażenie nawet na nim, człowieku w którego żyłach płynął sos czosnkowy. Czyżbyś przecenił swoje siły na zamiary, Jang? Bo jeśli faktycznie miałbyś pochłonąć kilogram sera z dodatkami, ciastem i jeszcze sosem, to musiałbyś tańczyć chyba z tydzień, aby to spalić. Dobrze, że i tak miałeś dużą aktywność, a co za tym szło, sporo zapotrzebowanie kaloryczne, ale… no chyba nie aż takie. Nie mówiąc o tym, że dzisiaj już swoje jadłeś.
— Uważaj, Soojin. Bo to ty będziesz mnie zbierać z ziemi, jak wjedziesz mi na ego i pochłonę tą pizzę, choćbym miał się posrać — powiedział jakże subtelnie, zerkając na nią wymownie. No bo jak już będzie umierać, a jego żołądek będzie błagać o litość, to to właśnie jego delikatna, kochana dziewczyna będzie się zajmować jego umierającymi zwłokami ważącymi sto kilo więcej.
Nawet nie powie „powiedz mojej mamie, że ją kocham”, bo nie miał mamy.
Lustrował spojrzeniem wszystkie babskie pierdoły i całą resztę, gdy wszedł do domu, lokując ostatecznie spojrzenie na dziewczynie, kiedy zaczęła przygotowywać wszystko na rozpoczęcie ich super weekendu. Mieszkali już razem, więc to raczej nie będzie dla nich nic nowego, ale z drugiej strony, wcześniej mieli jego małą kawalerkę, a teraz? Dom był sporych rozmiarów! Mogli się pobawić w normalną rodzinkę, której się powodzi, a nie która spierdala przed stróżami prawa, ukrywając się w biednej melinie.
— Okay — odpowiedział krótko, rzucając jej jeszcze ostatnie spojrzenie, jak gdyby chciał się upewnić, że na pewno miał sobie iść, a potem samemu skierował się przed siebie, do salonu, gdzie wisiał wielki telewizor. Sam oglądał zwykle filmy na laptopie, chociaż ostatnio, odkąd mieszkał z Jiwoongiem i Sorą, to miał nieco więcej… luksusów. O ile można było to tak nazwać.
Chociaż dla niego to każda dogodność była luksusem.
Usiadł sobie na wielkiej, wygodnej kanapie, a Hati, nauczony tego, że wpierdalał się na wszystkie meble, ulokował się bez żadnego problemu koło chłopaka. Na kanapie. Bo teraz ten dom należał też do niego, przynajmniej na weekend. Chyba, że Soojin zaraz powie, że ma nie skakać po kanapie, to wtedy będzie musiał się przytulić z podłogą, ale dla niego to raczej nie była żadna ujma na honorze. Zwłaszcza, że mama Soojin miała dywany. Aby tylko potem jej mama nie nabrała podejrzeń, że na kanapie czy podłodze jest sierść.
Włączył coś na telewizorze, logując się na jakieś konto z Netflixem i zaczął przeszukiwać poszczególne propozycje. Oczywiście widać było, że to nie było jego konto, bo było mnóstwo propozycji typowo kobiecych - jakieś reality show, komedie romantyczne, różne programy i pojedyncze filmy oraz seriale, które nieco odstawały od stereotypów. Ale nie było tam nic, na co on zwróciłby większą uwagę, dlatego musiał znaleźć coś bardziej… jego. Albo raczej ich.
Gdy dziewczyna zaczęła wszystko znosić, dość instynktownie ulokował spojrzenie na przyniesionych produktach. Brew mu drgnęła na ilość, ale też kącik ust się wymownie podniósł.
— Zajebiście, jest co jeść — powiedział. Dla niego nigdy nie było za dużo jedzenia, ok? Zwłaszcza, że była przy tym też masa przekąsek. I ta ogromna pizza, którą otworzył, aby sięgnąć po pierwszy kawałek, niemalże wylewający się na boki, jak go uniósł. Ser to by się ciągnął kilometrami jakby go nie urwał. Polał go jeszcze sosem i wpakował sobie do gęby, zapychając się nią na moment.
Zajebista, paskudnie tłusta i sycąca. Ale dobra.
Hati jak tylko zauważył, że przyniesione zostało też coś dla niego, podniósł mordę z kanapy, a jego ogon momentalnie zamerdał. Zeskoczył z oparcia i usiadł przed dziewczyną, wpatrując się w nią tymi sarnimi oczami.
— No pefnie — rzucił z pełnymi ustami, przeżuwając jeszcze ten ser. — Tylho pamiętaj, nis sa darmo — dodał. Bo przecież Hati zanim cokolwiek dostał, to musiał zrobić jakieś polecenia - czy to siad, leżeć czy inne sztuczki, które znał doskonale. Jedni powiedzą, że to okrutne, że pies musi zapracować na coś dobrego, ale dla niego to było normalne, bo pies musiał mieć odpowiednią stymulację i zmęczenie psychiczne. Musiał myśleć raz na jakiś czas.
I gdy Hati nie mógł się doczekać swojego gryzaka, Hunter cieszył się swoim, mocno serowym.
— Jesteś pewna, że nie chcesz? — spytał, kończąc pierwszy kawałek tego wielkoluda. Dobrze, że wcześniej pływali, to wykorzystał naprawdę dużo energii. — I co ci włączyć? — spytał, drugą ręką sięgając do pilota, aby wybrać odpowiednią pozycję na telewizorze.
Raina Bouchard
To żeś się wjebał Hunter, no ale hej, brzmiało zajebiście, a jak już miał w rękach pizzę, to musiał przyznać, że robiła wrażenie nawet na nim, człowieku w którego żyłach płynął sos czosnkowy. Czyżbyś przecenił swoje siły na zamiary, Jang? Bo jeśli faktycznie miałbyś pochłonąć kilogram sera z dodatkami, ciastem i jeszcze sosem, to musiałbyś tańczyć chyba z tydzień, aby to spalić. Dobrze, że i tak miałeś dużą aktywność, a co za tym szło, sporo zapotrzebowanie kaloryczne, ale… no chyba nie aż takie. Nie mówiąc o tym, że dzisiaj już swoje jadłeś.
— Uważaj, Soojin. Bo to ty będziesz mnie zbierać z ziemi, jak wjedziesz mi na ego i pochłonę tą pizzę, choćbym miał się posrać — powiedział jakże subtelnie, zerkając na nią wymownie. No bo jak już będzie umierać, a jego żołądek będzie błagać o litość, to to właśnie jego delikatna, kochana dziewczyna będzie się zajmować jego umierającymi zwłokami ważącymi sto kilo więcej.
Nawet nie powie „powiedz mojej mamie, że ją kocham”, bo nie miał mamy.
Lustrował spojrzeniem wszystkie babskie pierdoły i całą resztę, gdy wszedł do domu, lokując ostatecznie spojrzenie na dziewczynie, kiedy zaczęła przygotowywać wszystko na rozpoczęcie ich super weekendu. Mieszkali już razem, więc to raczej nie będzie dla nich nic nowego, ale z drugiej strony, wcześniej mieli jego małą kawalerkę, a teraz? Dom był sporych rozmiarów! Mogli się pobawić w normalną rodzinkę, której się powodzi, a nie która spierdala przed stróżami prawa, ukrywając się w biednej melinie.
— Okay — odpowiedział krótko, rzucając jej jeszcze ostatnie spojrzenie, jak gdyby chciał się upewnić, że na pewno miał sobie iść, a potem samemu skierował się przed siebie, do salonu, gdzie wisiał wielki telewizor. Sam oglądał zwykle filmy na laptopie, chociaż ostatnio, odkąd mieszkał z Jiwoongiem i Sorą, to miał nieco więcej… luksusów. O ile można było to tak nazwać.
Chociaż dla niego to każda dogodność była luksusem.
Usiadł sobie na wielkiej, wygodnej kanapie, a Hati, nauczony tego, że wpierdalał się na wszystkie meble, ulokował się bez żadnego problemu koło chłopaka. Na kanapie. Bo teraz ten dom należał też do niego, przynajmniej na weekend. Chyba, że Soojin zaraz powie, że ma nie skakać po kanapie, to wtedy będzie musiał się przytulić z podłogą, ale dla niego to raczej nie była żadna ujma na honorze. Zwłaszcza, że mama Soojin miała dywany. Aby tylko potem jej mama nie nabrała podejrzeń, że na kanapie czy podłodze jest sierść.
Włączył coś na telewizorze, logując się na jakieś konto z Netflixem i zaczął przeszukiwać poszczególne propozycje. Oczywiście widać było, że to nie było jego konto, bo było mnóstwo propozycji typowo kobiecych - jakieś reality show, komedie romantyczne, różne programy i pojedyncze filmy oraz seriale, które nieco odstawały od stereotypów. Ale nie było tam nic, na co on zwróciłby większą uwagę, dlatego musiał znaleźć coś bardziej… jego. Albo raczej ich.
Gdy dziewczyna zaczęła wszystko znosić, dość instynktownie ulokował spojrzenie na przyniesionych produktach. Brew mu drgnęła na ilość, ale też kącik ust się wymownie podniósł.
— Zajebiście, jest co jeść — powiedział. Dla niego nigdy nie było za dużo jedzenia, ok? Zwłaszcza, że była przy tym też masa przekąsek. I ta ogromna pizza, którą otworzył, aby sięgnąć po pierwszy kawałek, niemalże wylewający się na boki, jak go uniósł. Ser to by się ciągnął kilometrami jakby go nie urwał. Polał go jeszcze sosem i wpakował sobie do gęby, zapychając się nią na moment.
Zajebista, paskudnie tłusta i sycąca. Ale dobra.
Hati jak tylko zauważył, że przyniesione zostało też coś dla niego, podniósł mordę z kanapy, a jego ogon momentalnie zamerdał. Zeskoczył z oparcia i usiadł przed dziewczyną, wpatrując się w nią tymi sarnimi oczami.
— No pefnie — rzucił z pełnymi ustami, przeżuwając jeszcze ten ser. — Tylho pamiętaj, nis sa darmo — dodał. Bo przecież Hati zanim cokolwiek dostał, to musiał zrobić jakieś polecenia - czy to siad, leżeć czy inne sztuczki, które znał doskonale. Jedni powiedzą, że to okrutne, że pies musi zapracować na coś dobrego, ale dla niego to było normalne, bo pies musiał mieć odpowiednią stymulację i zmęczenie psychiczne. Musiał myśleć raz na jakiś czas.
I gdy Hati nie mógł się doczekać swojego gryzaka, Hunter cieszył się swoim, mocno serowym.
— Jesteś pewna, że nie chcesz? — spytał, kończąc pierwszy kawałek tego wielkoluda. Dobrze, że wcześniej pływali, to wykorzystał naprawdę dużo energii. — I co ci włączyć? — spytał, drugą ręką sięgając do pilota, aby wybrać odpowiednią pozycję na telewizorze.
Raina Bouchard
-
No matter what they were now, there’d always be someone to come running when needed. It wasn’t certain if this was a new beginning or just a stolen night, only that being apart suddenly felt impossible.nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Wiedziała, że w razie kryzysu, a ten kryzys nazywałby się pewnie – śpiączką spożywczą , to nie zostałoby jej nic innego, jak po prostu przykryć go czymś cienki, podłożyć mu poduszkę pod głowę i zostawienie go w spokoju. Nie robiłaby mu też pretensji o to, że cały dzień przespał, bo… No po pierwsze – zjedzenie tej pizzy to byłby jakiś błąd, na którym być może czegoś by się nauczył (albo i nie). Po drugie – to przecież to był jego wybór, co zamierzał zrobić z wolnym czasem. Jeśli chciał się najeść i potem spać, to kim ona była, aby mu bronić?
Tym bardziej, że jej po prostu wystarczyło, że był obok. I tyle. Albo i aż tyle, bo czasami nawet na to nie mogła liczyć – nie z jego winy oczywiście. Tylko z problemów technicznych, na jakie składały się mieszkanie z mamą i zajęte wieczory Huntera, co wiązało się z jego pracą.
Spojrzała, po jego komentarzu, jeszcze raz na przyniesione przekąski. Potraktowała jego wypowiedź jak komplement. Taki w jego stylu. Więc, oczywiście, poczuła się dobrze, bo według własnego rozumienia – Hunter był z niej zadowolony. Nie padło to wprost, ale skoro cieszył się, że jest co jeść, to znaczyło, że zrobiła dobrą robotę robiąc te zakupy i wpadając na taki pomysł.
To się nazywało – interpretacja. Komplement interpretacyjny. Bo przecież Hunter, wprost, nic chwalącego nie powiedział. Nawet nie zaprzeczył, że ją poniosło.
— To jedz, na zdrowie — powiedziała jeszcze, posyłając mu niewielki, ale zadowolony uśmiech. Zadowolony z samej siebie. Że się spisała jako dziewczyna. Według własnej interpretacji.
Gdy dostała zielone światło, aby dać Hatiemu naturalny gryzak, jeszcze przez chwilę wpatrywała się w Huntera, bo bardziej liczyła na to, że to on wręczy go psu. Właśnie przez wzgląd na jego złotą zasadę, którą pamiętała i nie trzeba było jej przypominać – że nic za darmo.
Nawet nie mogła mu powiedzieć, że on to pizzę dostał za darmo, bo przecież trzeba było za nią zapłacić.
I po tym, jak popatrzyła się na niego i uznała, że jest on zbyt zajęty jedzeniem pizzy – a konkretniej chyba: walczeniem z kawałkiem i serem, aby nie wylądował on na jego bluzce i, możliwie, meblu – więc wróciła spojrzeniem do Hatiego. Nie lubiła mu nic dawać i to nie dlatego, że pies był jakiś nierozgarnięty, bo był on nawet bardzo rozgarnięty. Ale przez fakt, że trzeba było z nim coś porobić, a ona zawsze miała przeświadczenie, że coś zrobi nie tak.
Więc zachowawczo przećwiczyła z nim coś prostego na szybko. Siad, leżeć, siad leżeć, może proś, nic więcej. I tak z obawą, że… nie było to tak, jak pułkownik Jang by tego wymagał od swojego żołnierza.
Później dotarła już na kanapę, a Hati mógł się zająć swoją nagrodą (i dać im spokój na kolejne kilka, może kilkanaście – w porywach – minut). Usiadła przy boku Huntera, z tej strony gdzie miał pilota a nie pizzę, przyciskając się do niego swoim własnym bokiem. Wciągnęła nogi na kanapę i spojrzała na telewizor.
— Jak to co? Chyba już wybraliśmy — odezwałaś się na jego zapytanie. — To znaczy – ty wybrałeś. Chciałeś oglądać Dziennik Bridget Jones. — Bo wolał to, niż Jak stracić chłopaka w dziesięć dni. A była nawet ciekawa z tym, jak (i czy w ogóle) poradzi sobie z babską komedią romantyczną. Sama nawet nie wiedziała, czego ma się spodzieać. Ale jego kojarzyła tylko z horrorów i to była jakaś ich tradycja.
Ale, jak mówiła, miała wrażenie, że taki Dziennik będzie dla niego lepszym horrorem. Z powodów, którymi już się podzieliła.
Hunter Jang
Tym bardziej, że jej po prostu wystarczyło, że był obok. I tyle. Albo i aż tyle, bo czasami nawet na to nie mogła liczyć – nie z jego winy oczywiście. Tylko z problemów technicznych, na jakie składały się mieszkanie z mamą i zajęte wieczory Huntera, co wiązało się z jego pracą.
Spojrzała, po jego komentarzu, jeszcze raz na przyniesione przekąski. Potraktowała jego wypowiedź jak komplement. Taki w jego stylu. Więc, oczywiście, poczuła się dobrze, bo według własnego rozumienia – Hunter był z niej zadowolony. Nie padło to wprost, ale skoro cieszył się, że jest co jeść, to znaczyło, że zrobiła dobrą robotę robiąc te zakupy i wpadając na taki pomysł.
To się nazywało – interpretacja. Komplement interpretacyjny. Bo przecież Hunter, wprost, nic chwalącego nie powiedział. Nawet nie zaprzeczył, że ją poniosło.
— To jedz, na zdrowie — powiedziała jeszcze, posyłając mu niewielki, ale zadowolony uśmiech. Zadowolony z samej siebie. Że się spisała jako dziewczyna. Według własnej interpretacji.
Gdy dostała zielone światło, aby dać Hatiemu naturalny gryzak, jeszcze przez chwilę wpatrywała się w Huntera, bo bardziej liczyła na to, że to on wręczy go psu. Właśnie przez wzgląd na jego złotą zasadę, którą pamiętała i nie trzeba było jej przypominać – że nic za darmo.
Nawet nie mogła mu powiedzieć, że on to pizzę dostał za darmo, bo przecież trzeba było za nią zapłacić.
I po tym, jak popatrzyła się na niego i uznała, że jest on zbyt zajęty jedzeniem pizzy – a konkretniej chyba: walczeniem z kawałkiem i serem, aby nie wylądował on na jego bluzce i, możliwie, meblu – więc wróciła spojrzeniem do Hatiego. Nie lubiła mu nic dawać i to nie dlatego, że pies był jakiś nierozgarnięty, bo był on nawet bardzo rozgarnięty. Ale przez fakt, że trzeba było z nim coś porobić, a ona zawsze miała przeświadczenie, że coś zrobi nie tak.
Więc zachowawczo przećwiczyła z nim coś prostego na szybko. Siad, leżeć, siad leżeć, może proś, nic więcej. I tak z obawą, że… nie było to tak, jak pułkownik Jang by tego wymagał od swojego żołnierza.
Później dotarła już na kanapę, a Hati mógł się zająć swoją nagrodą (i dać im spokój na kolejne kilka, może kilkanaście – w porywach – minut). Usiadła przy boku Huntera, z tej strony gdzie miał pilota a nie pizzę, przyciskając się do niego swoim własnym bokiem. Wciągnęła nogi na kanapę i spojrzała na telewizor.
— Jak to co? Chyba już wybraliśmy — odezwałaś się na jego zapytanie. — To znaczy – ty wybrałeś. Chciałeś oglądać Dziennik Bridget Jones. — Bo wolał to, niż Jak stracić chłopaka w dziesięć dni. A była nawet ciekawa z tym, jak (i czy w ogóle) poradzi sobie z babską komedią romantyczną. Sama nawet nie wiedziała, czego ma się spodzieać. Ale jego kojarzyła tylko z horrorów i to była jakaś ich tradycja.
Ale, jak mówiła, miała wrażenie, że taki Dziennik będzie dla niego lepszym horrorem. Z powodów, którymi już się podzieliła.
Hunter Jang
-
I’m not the good guy, remember? I’m the selfish one. I take what I want, I do what I want. I lie, I fall in love with a good girl. I don’t do the right thing. But I have to do the right thing by you.nieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor
To jedz, na zdrowie.
Zerknął na nią, a potem z powrotem na całe to jedzenie.
— A ty? — spytał. No wiadomo, on generalnie jadł sporo. Jadł dużo, bo lubił, bo miał ogromne zapotrzebowanie i jak to się mówiło - denne życie, bezdenny żołądek, nie? Niemniej uwielbiał jeść, bo co zjadł, to dość szybko spalił. Gorzej jak kiedyś się nie daj boże zasiedzi (co było dość ciężkie z jego bardzo aktywnym trybem życia) i Soojin będzie gotować na tyle dobrze, że biedny przytyje. Niby na ten moment mu to nie groziło, ale wiadomo, kiedyś metabolizm zwalniał, więc ciesz się Hunter z tego co masz teraz, bo później będziesz musiał zapierdalać, aby wyglądać jak teraz.
Nie przejmował się tym, jak dziewczyna wymagała coś od Hatiego, bo nie chodziło mu też o to, że ma z nim nagle odpierdalać Obi czy IGP. Wiedział, że raczej styczność z psami miała… niewielką i ograniczała się ona głównie do tego jego belga, ale też dlatego nie oczekiwał cudów. Wystarczyło zwykle siad czy podaj łapę, nie? A i tak zrobiła więcej niż powinna, więc było super! Zwłaszcza, że Hati, to był tak wyuczony, że ledwo słyszał pierwsze sylaby, a już odwalał wszystkie pozycje, których od niego wymagała.
A jak tylko dostał gryzaka, to wskoczył na kanapę po drugiej stronie Huntera, aby właśnie na kanapie zacząć wpierdalać swoje ścięgno. Mama Soojin na pewno będzie zachwycona. No chyba, że dziewczyna wszystko wysprząta na błysk, odkurzy i przy okazji pozbędzie się zapachu gryzaków z kanapy. No chyba, że mama aż tak nie będzie ją podejrzewać i nie zauważy kilku włosków, których być tutaj nie powinno.
Kiedy dziewczyna dosiadła do niego i znalazła się przy jego boku, dość instynktownie otworzył swoje ramię, aby mogła do niego przylgnąć bezpośrednio. Objął ją nim, drugą ręką zajmując się pizzą, która w dalszym ciągu ciągnęła się na kilka metrów po każdym gryzie.
Ale rzuciła mu wyzwanie, to ją zje.
— Dzien-… oooh. — Teraz sobie przypomniał, że to o czym mówili, było na poważnie i on faktycznie się zgodził na obejrzenie tego czegoś. Słynny film, który miał być jakiś super popularny z jakiegoś powodu, ale on go nigdy nie widział. I to nie dlatego, że sam film był stary, ale… no raczej nie leżał on w jego „ulubionych gatunkach”. Hunter to chyba nigdy nie widział komedii romantycznej, gustując raczej w tych krwawych i pojebanych filmach z morderstwami czy zagadką w tle. Ale hej, może trochę się odchami. I wyjdzie ze swojej strefy komfortu.
— O-okay, dobrze, że mamy soju — rzucił. Nie odrywając za bardzo ramienia od dziewczyny, wpisał tytuł w wyszukiwarkę i dość szybko odnalazł okładkę. Miałeś roczek jak wychodził film, Hunter. A takiej Soojin to nawet na świecie nie było!
— Dobra, włączam — oświadczył, po czym włączył start i odłożył pilota gdzieś na bok, aby skupić się na filmie. Światła wcześniej nikt nie włączał, więc teraz siedzieli głównie oświetleni przez telewizor, zwłaszcza, że nieco już się ściemniło. I to całkiem porządnie.
Spodziewałeś się Hunter, że kiedyś przyjdzie ci z dziewczyną oglądać Dziennik Bridget Jones? Jakby ktoś to kiedyś usłyszał, to chyba by to wyśmiał i powiedział, że to się nigdy nie stanie. A oto był, z dziewczyną po jednej stronie, psem po drugiej, pizzą i w ciepłym domu. W piątek wieczorem. Zamiast klubów, świadomie wybierał to.
I jak można byłoby powiedzieć, że się chłopak dla niej nie zmieniał?
Przez chwilę oglądał początek, próbując się połapać w historii głównej bohaterki, zajadając się pizzą. I na jego twarzy brew unosiła się coraz wyżej. Tyn była wyraźniejsza, gdy działo się coś, co było dla niego niezrozumiałe. A w rozumowaniu Huntera, to tam było wiele dziwnych rzeczy.
— Ten film to jakiś babski fenomen, nie? — rzucił w międzyczasie, nie odrywając spojrzenia od ekranu. Film już leciał jakiś czas, więc wiedział, że blondyna kochała się w swoim szefie, który ruchał wszystkich dookoła. Już nawet się wspólnie ruchali, a ona ewidentnie się w nim zakochała, a on… no, raczej to po prostu wykorzystywał. — Wytłumaczysz mi dlaczego? — spytał, nie bardzo rozumiejąc o co chodzi. Oczywiście faceci też mieli takie filmy, które po prostu „trzeba” było obejrzeć, jak Fight Club, Rocky czy pierwsze części Fast and Furious, ale tamten przekaz był dla niego bardziej zrozumiały niż… to.
Dlatego chyba potrzebował babskiej pomocy.
Raina Bouchard
Zerknął na nią, a potem z powrotem na całe to jedzenie.
— A ty? — spytał. No wiadomo, on generalnie jadł sporo. Jadł dużo, bo lubił, bo miał ogromne zapotrzebowanie i jak to się mówiło - denne życie, bezdenny żołądek, nie? Niemniej uwielbiał jeść, bo co zjadł, to dość szybko spalił. Gorzej jak kiedyś się nie daj boże zasiedzi (co było dość ciężkie z jego bardzo aktywnym trybem życia) i Soojin będzie gotować na tyle dobrze, że biedny przytyje. Niby na ten moment mu to nie groziło, ale wiadomo, kiedyś metabolizm zwalniał, więc ciesz się Hunter z tego co masz teraz, bo później będziesz musiał zapierdalać, aby wyglądać jak teraz.
Nie przejmował się tym, jak dziewczyna wymagała coś od Hatiego, bo nie chodziło mu też o to, że ma z nim nagle odpierdalać Obi czy IGP. Wiedział, że raczej styczność z psami miała… niewielką i ograniczała się ona głównie do tego jego belga, ale też dlatego nie oczekiwał cudów. Wystarczyło zwykle siad czy podaj łapę, nie? A i tak zrobiła więcej niż powinna, więc było super! Zwłaszcza, że Hati, to był tak wyuczony, że ledwo słyszał pierwsze sylaby, a już odwalał wszystkie pozycje, których od niego wymagała.
A jak tylko dostał gryzaka, to wskoczył na kanapę po drugiej stronie Huntera, aby właśnie na kanapie zacząć wpierdalać swoje ścięgno. Mama Soojin na pewno będzie zachwycona. No chyba, że dziewczyna wszystko wysprząta na błysk, odkurzy i przy okazji pozbędzie się zapachu gryzaków z kanapy. No chyba, że mama aż tak nie będzie ją podejrzewać i nie zauważy kilku włosków, których być tutaj nie powinno.
Kiedy dziewczyna dosiadła do niego i znalazła się przy jego boku, dość instynktownie otworzył swoje ramię, aby mogła do niego przylgnąć bezpośrednio. Objął ją nim, drugą ręką zajmując się pizzą, która w dalszym ciągu ciągnęła się na kilka metrów po każdym gryzie.
Ale rzuciła mu wyzwanie, to ją zje.
— Dzien-… oooh. — Teraz sobie przypomniał, że to o czym mówili, było na poważnie i on faktycznie się zgodził na obejrzenie tego czegoś. Słynny film, który miał być jakiś super popularny z jakiegoś powodu, ale on go nigdy nie widział. I to nie dlatego, że sam film był stary, ale… no raczej nie leżał on w jego „ulubionych gatunkach”. Hunter to chyba nigdy nie widział komedii romantycznej, gustując raczej w tych krwawych i pojebanych filmach z morderstwami czy zagadką w tle. Ale hej, może trochę się odchami. I wyjdzie ze swojej strefy komfortu.
— O-okay, dobrze, że mamy soju — rzucił. Nie odrywając za bardzo ramienia od dziewczyny, wpisał tytuł w wyszukiwarkę i dość szybko odnalazł okładkę. Miałeś roczek jak wychodził film, Hunter. A takiej Soojin to nawet na świecie nie było!
— Dobra, włączam — oświadczył, po czym włączył start i odłożył pilota gdzieś na bok, aby skupić się na filmie. Światła wcześniej nikt nie włączał, więc teraz siedzieli głównie oświetleni przez telewizor, zwłaszcza, że nieco już się ściemniło. I to całkiem porządnie.
Spodziewałeś się Hunter, że kiedyś przyjdzie ci z dziewczyną oglądać Dziennik Bridget Jones? Jakby ktoś to kiedyś usłyszał, to chyba by to wyśmiał i powiedział, że to się nigdy nie stanie. A oto był, z dziewczyną po jednej stronie, psem po drugiej, pizzą i w ciepłym domu. W piątek wieczorem. Zamiast klubów, świadomie wybierał to.
I jak można byłoby powiedzieć, że się chłopak dla niej nie zmieniał?
Przez chwilę oglądał początek, próbując się połapać w historii głównej bohaterki, zajadając się pizzą. I na jego twarzy brew unosiła się coraz wyżej. Tyn była wyraźniejsza, gdy działo się coś, co było dla niego niezrozumiałe. A w rozumowaniu Huntera, to tam było wiele dziwnych rzeczy.
— Ten film to jakiś babski fenomen, nie? — rzucił w międzyczasie, nie odrywając spojrzenia od ekranu. Film już leciał jakiś czas, więc wiedział, że blondyna kochała się w swoim szefie, który ruchał wszystkich dookoła. Już nawet się wspólnie ruchali, a ona ewidentnie się w nim zakochała, a on… no, raczej to po prostu wykorzystywał. — Wytłumaczysz mi dlaczego? — spytał, nie bardzo rozumiejąc o co chodzi. Oczywiście faceci też mieli takie filmy, które po prostu „trzeba” było obejrzeć, jak Fight Club, Rocky czy pierwsze części Fast and Furious, ale tamten przekaz był dla niego bardziej zrozumiały niż… to.
Dlatego chyba potrzebował babskiej pomocy.
Raina Bouchard
-
No matter what they were now, there’d always be someone to come running when needed. It wasn’t certain if this was a new beginning or just a stolen night, only that being apart suddenly felt impossible.nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
— Mamy. — Przytaknęła na tę oczywistość. — Zrozumiałam już, że na trzeźwo tego nie zniesiesz. — Nawet, jak na dobrą gospodynię przystało, chyliła się w stronę zakręconego alkoholu, by po odkręceniu go rozlać na dwa kieliszki jeden mu podać oburącz. Na pewno chciało mu się pić, a skoro po włączeniu filmu miał już wolną rękę, to mógł się napić.
Tak na dobry początek. Też się napiła, bo soju akurat nie było aż tak niesmaczne, o ile było smakowe. Ale i tak – upiła znacznie mniej niż on. Bo on to chyba cały kieliszek, który mu i tak potem uzupełniła. Zostawiła jednak oba szkła na blacie stolika, a potem wróciła na swoje miejsce, rozsiadając się wygodniej przy nim i przylegając bokiem do wyznaczonego jej miejsca przy nim.
Jeśli potrzebował opinii babskiego eksperta, to wybrał sobie kiepską osobę. I nie chodziło o to, że Soojin była mało babska, a raczej – mało dziewczęca. Tylko tyle, że ona raczej w niewielu takich kategoriach miała doświadczenie, bo tez nie obracała się w tego typu gronie, ani sama nie oglądała tego typu filmów.
Zanim go poznała, to oglądała głównie dokumenty. Różnej maści. Bo wiadomo – pogłębiało to wiedzę.
Więc kiedy pytał dlaczego ten film miał być babskim fenomenem, to ona nie miała odpowiedzi, której byłaby stuprocentowo pewna.
— Nie mam pojęcia. Wiem, że mama go lubi i ostatnio podczas brydża go oglądała z koleżankami i faktycznie się zachwycały. Więc może być, że to fenomen. — Bo, jednak opierając to na jej grupie badawczej, to faktycznie bardzo się podobało i to na tyle, żeby po wielu obejrzanych razach jeszcze do tego wracać. Znowu i wciąż.
Zastanowiła się jeszcze chwilę, oglądając akurat scenę, w której dwójka wyjeżdża docelowo na pierwszy wspólny weekend, oczywiście zapamiętując to głupie zdanie, że pierwszy wspólny wyjazd na weekend oznaczał miłość.
Ale w końcu podjęła:
— Prawdopodobnie chodzi o to, że dla kobiet jest taki… życiowy. No i są przystojni aktorzy w głównych rolach, więc pewnie o to też chodzi. To znaczy… koleżanki mamy się nimi zachwycali, że są wspaniali, więc przez statystykę zakładam, że nie były jedyne.
Czy jej się podobali? Cóż, ona była i tak wpatrzona w Huntera, czy teraz, czy wcześniej, czy w okresie przejściowym, kiedy nie byli razem, że nie rozglądała się absolutnie za nikim. Poza tym biali aż tak jej się chyba nie podobali. Hunter jej się podobał i naprawdę świata poza nim nie widziała. Co innego mógł powiedzieć on, bo pewnie doceniał inne, atrakcyjne dziewczyny, skoro kotłował się z nimi po kiblach. Bo przecież z brzydkimi by tego nie robił, bo nic by mu się nie podniosło!
Ciekawe czy przy niej mu się podnosiło?
A co jeśli nie?
O matko, a co jeśli nie???
Przywarła mocniej do niego, poprawiając się na kanapie. Akurat przy scenie, w której koleżanka imieniem Bridget pytała swojego szefa-chłopaka czy on ją kocha, a on… nie dał jej odpowiedzi. Odruchowo zerknęła z stronę Huntera, nie przekręcając jednak głowy. Strzeliła samym spojrzeniem w jego stronę, wewnętrznie zastanawiając się, jaka byłaby jego reakcja. Bo szczerze – ta ze strony Steva’a czy jak miał na imię ten szef, to trochę ją… przygasiła. Ale spokojnie, Soojin. To jeszcze nie koniec konsekwencji.
Wystarczyło, że przebrnęłaś przez zabawny wątek z imprezą (chociaż nie był aż tak zabawny, biorąc pod uwagę wątek smutnego ojca Bridget), a potem dotarłaś do motywu, w którym okazało się, że on zdradził swoją dziewczynę. A że była młoda i w dodatku babska, to poczuła ciężar tego zdarzenia we własnym żołądku.
— To teraz ty mi powiedz — zaczęła, odruchowo przyciskając się mocniej do niego — czemu ludzie to robią? W sensie, że wiesz… Wiedzą, że jest ktoś, kto ich uwielbia, w dodatku są z tym kimś, a i tak decydują się tę osobę zdradzić? — Bo nie mogła spytać: czemu faceci to zrobią, bo była przecież świadoma, że nie tylko oni tacy byli.
Nie pytała go dlatego, że jego o coś podejrzewała, ani nie przez świadomość tego, że po rozstaniu z nią spotykał się z kimś innym, ale... Przez wzgląd na to, że był bardziej doświadczony. No dobra, trochę przez tamtą świadomość też, ale nie mogła mieć przecież wyrzutu. Bardziej niezrozumienie, że fizycznie był w stanie to zrobić, nawet jeśli, jak sam przyznawał, to za nią miał tęsknić.
No dla niej to się wykrzaczało...
Hunter Jang
Tak na dobry początek. Też się napiła, bo soju akurat nie było aż tak niesmaczne, o ile było smakowe. Ale i tak – upiła znacznie mniej niż on. Bo on to chyba cały kieliszek, który mu i tak potem uzupełniła. Zostawiła jednak oba szkła na blacie stolika, a potem wróciła na swoje miejsce, rozsiadając się wygodniej przy nim i przylegając bokiem do wyznaczonego jej miejsca przy nim.
Jeśli potrzebował opinii babskiego eksperta, to wybrał sobie kiepską osobę. I nie chodziło o to, że Soojin była mało babska, a raczej – mało dziewczęca. Tylko tyle, że ona raczej w niewielu takich kategoriach miała doświadczenie, bo tez nie obracała się w tego typu gronie, ani sama nie oglądała tego typu filmów.
Zanim go poznała, to oglądała głównie dokumenty. Różnej maści. Bo wiadomo – pogłębiało to wiedzę.
Więc kiedy pytał dlaczego ten film miał być babskim fenomenem, to ona nie miała odpowiedzi, której byłaby stuprocentowo pewna.
— Nie mam pojęcia. Wiem, że mama go lubi i ostatnio podczas brydża go oglądała z koleżankami i faktycznie się zachwycały. Więc może być, że to fenomen. — Bo, jednak opierając to na jej grupie badawczej, to faktycznie bardzo się podobało i to na tyle, żeby po wielu obejrzanych razach jeszcze do tego wracać. Znowu i wciąż.
Zastanowiła się jeszcze chwilę, oglądając akurat scenę, w której dwójka wyjeżdża docelowo na pierwszy wspólny weekend, oczywiście zapamiętując to głupie zdanie, że pierwszy wspólny wyjazd na weekend oznaczał miłość.
Ale w końcu podjęła:
— Prawdopodobnie chodzi o to, że dla kobiet jest taki… życiowy. No i są przystojni aktorzy w głównych rolach, więc pewnie o to też chodzi. To znaczy… koleżanki mamy się nimi zachwycali, że są wspaniali, więc przez statystykę zakładam, że nie były jedyne.
Czy jej się podobali? Cóż, ona była i tak wpatrzona w Huntera, czy teraz, czy wcześniej, czy w okresie przejściowym, kiedy nie byli razem, że nie rozglądała się absolutnie za nikim. Poza tym biali aż tak jej się chyba nie podobali. Hunter jej się podobał i naprawdę świata poza nim nie widziała. Co innego mógł powiedzieć on, bo pewnie doceniał inne, atrakcyjne dziewczyny, skoro kotłował się z nimi po kiblach. Bo przecież z brzydkimi by tego nie robił, bo nic by mu się nie podniosło!
Ciekawe czy przy niej mu się podnosiło?
A co jeśli nie?
O matko, a co jeśli nie???
Przywarła mocniej do niego, poprawiając się na kanapie. Akurat przy scenie, w której koleżanka imieniem Bridget pytała swojego szefa-chłopaka czy on ją kocha, a on… nie dał jej odpowiedzi. Odruchowo zerknęła z stronę Huntera, nie przekręcając jednak głowy. Strzeliła samym spojrzeniem w jego stronę, wewnętrznie zastanawiając się, jaka byłaby jego reakcja. Bo szczerze – ta ze strony Steva’a czy jak miał na imię ten szef, to trochę ją… przygasiła. Ale spokojnie, Soojin. To jeszcze nie koniec konsekwencji.
Wystarczyło, że przebrnęłaś przez zabawny wątek z imprezą (chociaż nie był aż tak zabawny, biorąc pod uwagę wątek smutnego ojca Bridget), a potem dotarłaś do motywu, w którym okazało się, że on zdradził swoją dziewczynę. A że była młoda i w dodatku babska, to poczuła ciężar tego zdarzenia we własnym żołądku.
— To teraz ty mi powiedz — zaczęła, odruchowo przyciskając się mocniej do niego — czemu ludzie to robią? W sensie, że wiesz… Wiedzą, że jest ktoś, kto ich uwielbia, w dodatku są z tym kimś, a i tak decydują się tę osobę zdradzić? — Bo nie mogła spytać: czemu faceci to zrobią, bo była przecież świadoma, że nie tylko oni tacy byli.
Nie pytała go dlatego, że jego o coś podejrzewała, ani nie przez świadomość tego, że po rozstaniu z nią spotykał się z kimś innym, ale... Przez wzgląd na to, że był bardziej doświadczony. No dobra, trochę przez tamtą świadomość też, ale nie mogła mieć przecież wyrzutu. Bardziej niezrozumienie, że fizycznie był w stanie to zrobić, nawet jeśli, jak sam przyznawał, to za nią miał tęsknić.
No dla niej to się wykrzaczało...
Hunter Jang
-
I’m not the good guy, remember? I’m the selfish one. I take what I want, I do what I want. I lie, I fall in love with a good girl. I don’t do the right thing. But I have to do the right thing by you.nieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor
To nie tak, że nie lubił głupich, babskich komedii romantycznych, ale też nie wiedział czy je lubił, czy nie, bo raczej żadnych nie oglądał. Jak sam wybierał film czy serial, to wiadomo, opierał się na własnych upodobaniach i z czystej ciekawości nie włączał niczego babskiego, bo zwyczajnie go to nie interesowało. A może gdyby spróbował kiedyś, to by nagle uznał, że to zajebiste i wkręcające, a on czeka nieświadomie na kolejne sezony jakiegoś serialu czy reality-show, aby kibicować swoim ulubionym postaciom albo osobom w programach! A jakiś czas później będzie siedział w maseczce i gadał o tym, że ta Ashley to szmata i totalnie Bradley powinien pomyśleć i przejrzeć na oczy.
I oczywiście, że jak polała, to wypił od razu cały kieliszek, bo co to był, jeden szot soju, nie? W ogóle nie siekało, chociaż wiedział, że co jak co, ale to jest bardzo zdradliwy napój. Nie dość, że potrafił kopać, to jeszcze smakował, a to było w tym wszystkim najgorsze. Ale cieszył się, że chociaż tym razem nie pił sam i Soojin postanowiła mu towarzyszyć.
Pytał z czystej ciekawości, chcąc chyba co nieco zrozumieć, bo przecież Dziennik Bridget Jones w pewnym sensie to mem. Nawet nie musiało się go oglądać, aby znać tytuł. Gorzej, że nie wiedział też o czym w ogóle był i dlaczego był taki uwielbiany. Dlatego myślał, że może jego dziewczyna mu co nieco rozjaśni obraz z perspektywy… no kobiety.
— Serio? — mruknął, wracając spojrzeniem do obrazu na telewizorze. — Nie mam pojęcia co w tym takiego fenomenalnego — dodał, oglądając kolejne sceny z lekko uniesioną brwią.
Wysłuchał jednak jej kolejnej wypowiedzi, nie spuszczając wzroku z ich wycieczki na weekend, samemu raczej nie zwracając większej uwagi na teksty, które leciały. Hunter to był prosty chłopak, ok? On to oglądał głównie sceny i reszta nie miała dla niego większego znaczenia i nie rozkładał tego na czynniki pierwsze. Ale pewnie to dlatego dziewczyny miały nieco „głębsze” przemyślenia co do filmów.
— Są przystojni? — Tylko to wyniosłeś z jej słów, Hunter? A to, że podobno jest życiowy to już nie? — Też tak myślisz? — spytał, z wymownym, złośliwym uśmieszkiem malującym się na jego mordzie. I to nie tak, że nagle jeśli powie „tak są przystojni” to on się obrazi jak taka typowa nastolatka i zrobi dramę, bo… no nie, on taki nie był. I nie był też zazdrosny o aktorów, idoli czy innych ziomeczków, których widywało się na ekranach. Gorzej jeśli ci aktorzy staliby się namacalni i pojawili się w jej życiu, wtedy by poczuł to dziwne ukłucie zazdrości.
Chociaż nie powinien mówić, że nigdy się to nie wydarzy, zwłaszcza patrząc na to, że Jiwoong totalnym przypadkiem poznał idolkę i teraz był z nią zaręczony.
Dość nieświadomie i instynktownie sięgał dłonią do jej przedramienia, aby powoli, palcami smyrać jej skórę, co jakiś czas drugą ręką zajadając jak nie pizzę to inne przekąski, które przyniosła. Bo wiadomo, jak jedno się ułożyło, to sięgał po kolejne, aby miał różnorodność w swojej chujowej diecie. No i jak ona na początku polała, tak potem on to zrobił i podał jej kieliszek, który powoli sobie siorbała w swoim tempie. Nie to co on.
Słysząc jednak jej zapytanie, zerknął w jej kierunku, a potem wrócił spojrzeniem do ekranu.
— Nie wiem — powiedział dość prostym, trochę niezdarnym tonem, wzruszając przy tym ramionami. — Nie wiem, serio. Chyba… czasem ludzie robią głupie rzeczy. Głupie i samolubne. Nie myślą o tym, kogo krzywdzą, tylko o tym, co jest dla nich w tej chwili wygodne albo co ich nakręca — dodał. On nie był typem osoby, która zdradzała będąc w związku, ale to też dlatego, że jak już się w kogoś wkręcał, to był w stu procentach za nim. I chyba powinna o tym wiedzieć, patrząc na to, że jak byli razem, to nawet spojrzenia nie odwracał za jakimiś raszplami, nawet jeśli zwyczajnie jakieś mijali.
To co się działo po zerwaniu to zupełnie inna kwestia. Przynajmniej dla niego.
— Albo boją się coś stracić, a chcą czegoś, czego tak naprawdę nie potrzebują? Nie wiem, nie ma w tym chyba żadnej logiki — mruknął, sięgając ręką po nowo nalane kieliszki, aby jeden jej podać, a drugi wziąć dla siebie. — A co? — spytał, zerkając na nią z lekko uniesioną brwią, zastanawiając się przy tym czy do czegoś pije, czy jednak było to pytanie… tak z dupy. Co do filmu. I czemu akurat jego zapytała o coś takiego?
Raina Bouchard
I oczywiście, że jak polała, to wypił od razu cały kieliszek, bo co to był, jeden szot soju, nie? W ogóle nie siekało, chociaż wiedział, że co jak co, ale to jest bardzo zdradliwy napój. Nie dość, że potrafił kopać, to jeszcze smakował, a to było w tym wszystkim najgorsze. Ale cieszył się, że chociaż tym razem nie pił sam i Soojin postanowiła mu towarzyszyć.
Pytał z czystej ciekawości, chcąc chyba co nieco zrozumieć, bo przecież Dziennik Bridget Jones w pewnym sensie to mem. Nawet nie musiało się go oglądać, aby znać tytuł. Gorzej, że nie wiedział też o czym w ogóle był i dlaczego był taki uwielbiany. Dlatego myślał, że może jego dziewczyna mu co nieco rozjaśni obraz z perspektywy… no kobiety.
— Serio? — mruknął, wracając spojrzeniem do obrazu na telewizorze. — Nie mam pojęcia co w tym takiego fenomenalnego — dodał, oglądając kolejne sceny z lekko uniesioną brwią.
Wysłuchał jednak jej kolejnej wypowiedzi, nie spuszczając wzroku z ich wycieczki na weekend, samemu raczej nie zwracając większej uwagi na teksty, które leciały. Hunter to był prosty chłopak, ok? On to oglądał głównie sceny i reszta nie miała dla niego większego znaczenia i nie rozkładał tego na czynniki pierwsze. Ale pewnie to dlatego dziewczyny miały nieco „głębsze” przemyślenia co do filmów.
— Są przystojni? — Tylko to wyniosłeś z jej słów, Hunter? A to, że podobno jest życiowy to już nie? — Też tak myślisz? — spytał, z wymownym, złośliwym uśmieszkiem malującym się na jego mordzie. I to nie tak, że nagle jeśli powie „tak są przystojni” to on się obrazi jak taka typowa nastolatka i zrobi dramę, bo… no nie, on taki nie był. I nie był też zazdrosny o aktorów, idoli czy innych ziomeczków, których widywało się na ekranach. Gorzej jeśli ci aktorzy staliby się namacalni i pojawili się w jej życiu, wtedy by poczuł to dziwne ukłucie zazdrości.
Chociaż nie powinien mówić, że nigdy się to nie wydarzy, zwłaszcza patrząc na to, że Jiwoong totalnym przypadkiem poznał idolkę i teraz był z nią zaręczony.
Dość nieświadomie i instynktownie sięgał dłonią do jej przedramienia, aby powoli, palcami smyrać jej skórę, co jakiś czas drugą ręką zajadając jak nie pizzę to inne przekąski, które przyniosła. Bo wiadomo, jak jedno się ułożyło, to sięgał po kolejne, aby miał różnorodność w swojej chujowej diecie. No i jak ona na początku polała, tak potem on to zrobił i podał jej kieliszek, który powoli sobie siorbała w swoim tempie. Nie to co on.
Słysząc jednak jej zapytanie, zerknął w jej kierunku, a potem wrócił spojrzeniem do ekranu.
— Nie wiem — powiedział dość prostym, trochę niezdarnym tonem, wzruszając przy tym ramionami. — Nie wiem, serio. Chyba… czasem ludzie robią głupie rzeczy. Głupie i samolubne. Nie myślą o tym, kogo krzywdzą, tylko o tym, co jest dla nich w tej chwili wygodne albo co ich nakręca — dodał. On nie był typem osoby, która zdradzała będąc w związku, ale to też dlatego, że jak już się w kogoś wkręcał, to był w stu procentach za nim. I chyba powinna o tym wiedzieć, patrząc na to, że jak byli razem, to nawet spojrzenia nie odwracał za jakimiś raszplami, nawet jeśli zwyczajnie jakieś mijali.
To co się działo po zerwaniu to zupełnie inna kwestia. Przynajmniej dla niego.
— Albo boją się coś stracić, a chcą czegoś, czego tak naprawdę nie potrzebują? Nie wiem, nie ma w tym chyba żadnej logiki — mruknął, sięgając ręką po nowo nalane kieliszki, aby jeden jej podać, a drugi wziąć dla siebie. — A co? — spytał, zerkając na nią z lekko uniesioną brwią, zastanawiając się przy tym czy do czegoś pije, czy jednak było to pytanie… tak z dupy. Co do filmu. I czemu akurat jego zapytała o coś takiego?
Raina Bouchard
-
No matter what they were now, there’d always be someone to come running when needed. It wasn’t certain if this was a new beginning or just a stolen night, only that being apart suddenly felt impossible.nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
— Nie są w moim typie — odpowiedziała, bez większego zająknienia, ale po krótkiej chwili zastanowienia. Aby nie było, że to wyćwiczona odpowiedź, jak z automatu. — Uważam, że ty jesteś przystojny — dodała, nie patrząc na niego. Bo nawet jeśli byli razem, to Soojin była dość wstydliwa i nawet, jak widać, komplementowanie własnego chłopaka było dla niej wyzwaniem. Koniecznością przełamania się. Bo nawet nie wiedziała, jak zareaguje.
Zresztą, nie kłamała. Co prawda nie uważała, że byli paskudni, ale zdecydowanie nie w jej typie. Nie mówiąc już o tym, że dla niej ci aktorzy byli po prostu starzy. I nie to, żeby zaraz ją nie ciągnęło do starszych od siebie, bo przecież była zapatrzona w Huntera (inna sprawa, że po zachowaniu to nikt by mu nie dał tylko lat, co ma naprawdę). No ale zdecydowanie nie jej typ. Pewnie przez brak zmarszczki nakątnej.
Poza tym, Soojin była głupią nastolatką, wpatrzoną w Huntera i nic poza nim. Bezsensownym było pytanie, czy uważa kogoś za przystojnego. Zwłaszcza, że te osoby to teraz były w wieku jej ojca.
Wysłuchała jego odpowiedzi, od czasu do czasu zerkając na niego, gdy mówił. Może sądziła, że Hunter wiedział nieco więcej o życiu, skoro był starszy. Ale z drugiej strony – formalnie wcześniej przecież nie zaangażowany w nic głębszego, o ile nie myliła ją pamięć. Ale może miał jakichś takich znajomych! Chociaż chyba by wolała, aby nie.
Jiwoong wydawał się być w porządku i wpatrzony w Sorę, tyle pamiętała, więc to dobrze, że z nim się Hunter przyjaźnił, ale w sumie nie poznała całej jego ekipy. Jakby się dowiedziała, że przyjaźni się przykładowo z takim Wangiem, który też się puszczał, to wiadomo… No bo niby – kto z kim przystaje, takim się staje. Albo, w tym przypadku, ciągnie swój do swego.
Ale miał rację – raczej nie było w tym żadnej logiki. Chociaż może oni jej nie widzieli.
Wysiorbała swoje obiecane pół czy tam jedną trzecią kieliszka. Niby nie wykrzywiało to gęby, ale pomimo smaku truskawkowego lekarstwa czy innej śliwki, to ona jednak czuła ten posmak alkoholu.
Ale hej! – przynajmniej dotrzymywała mu towarzystwa. A Hunter pilnował tempa. Ciekawe kiedy ją zdmuchnie? Zdmuchnie. Alkohol. A nie dmuchnie. Hunter.
— Pytam tak o — odpowiedziała, zerkając na niego krótko, zaraz wracając ze swoją uwagą do filmu, w którym to akurat Bridget robiła swój bunt i odchodziła z pracy, jeszcze finalnie cisnąc swojego, już byłego, szefa, co wywołało podziw (chyba) wśród jej byłych współpracowników. — Skoro już otworzyłeś jakąś dyskusję wcześniej, to chciałam po prostu poznać twoje zdanie na ten temat. Bo ja na przykład też nie jestem w stanie tego zrozumieć. — Chyba mało kto był, Soojin. — Ani wszystkich tych wytłumaczeń. Zaczynając od byłem pijany po te pogmatwane, że ktoś się czuł źle w obecnym związku, z różnych powodów. Niedoceniany, niedopieszczony, nierozumiany i… No wiesz. — Bo różnie ludzie się tłumaczyli, ale w jej świecie, chociaż bardzo młodym i niedoświadczonym, to chyba nic nie było wystarczające, aby jakkolwiek wyjaśnić zdradę czyjegoś zaufania. Przekroczenie tej granicy.
Przycisnęła się mocniej do jego boku, układając jeszcze wygodniej, bo w sumie to półleżąc bokiem na tej kanapie, znowu zaraz otwierając gębę:
— Umiałbyś wybaczyć zdradę? — spytała, nie zerkając na niego. — I w sumie… Co dla ciebie jest zdradą? — Bo może tylko oczywista oczywistość i przelizanie się z kimś czy flirtowanie nią nie było. Słyszała, że ludzie mieli różny pogląd na to, a skoro była z nim w związku, to chyba dobrze by było nieco wiedzieć o tej materii. Aby nie było nieporozumień.
Bo zaraz się okaże, że na przykład bajerowanie lasek w barze, jak siedział w pracy Jiwoongiem, to przecież nie jest zdrada, bo nawet typiary nie dotknął, no ale ona miała o tym nieco inne zdanie i chyba by ją bóg opuścił a serce pękło, gdyby się dowiedziała, że Hunter zabawia jakieś trzpiotki. Ale bezdotykowo przecież!
Hunter Jang
Zresztą, nie kłamała. Co prawda nie uważała, że byli paskudni, ale zdecydowanie nie w jej typie. Nie mówiąc już o tym, że dla niej ci aktorzy byli po prostu starzy. I nie to, żeby zaraz ją nie ciągnęło do starszych od siebie, bo przecież była zapatrzona w Huntera (inna sprawa, że po zachowaniu to nikt by mu nie dał tylko lat, co ma naprawdę). No ale zdecydowanie nie jej typ. Pewnie przez brak zmarszczki nakątnej.
Poza tym, Soojin była głupią nastolatką, wpatrzoną w Huntera i nic poza nim. Bezsensownym było pytanie, czy uważa kogoś za przystojnego. Zwłaszcza, że te osoby to teraz były w wieku jej ojca.
Wysłuchała jego odpowiedzi, od czasu do czasu zerkając na niego, gdy mówił. Może sądziła, że Hunter wiedział nieco więcej o życiu, skoro był starszy. Ale z drugiej strony – formalnie wcześniej przecież nie zaangażowany w nic głębszego, o ile nie myliła ją pamięć. Ale może miał jakichś takich znajomych! Chociaż chyba by wolała, aby nie.
Jiwoong wydawał się być w porządku i wpatrzony w Sorę, tyle pamiętała, więc to dobrze, że z nim się Hunter przyjaźnił, ale w sumie nie poznała całej jego ekipy. Jakby się dowiedziała, że przyjaźni się przykładowo z takim Wangiem, który też się puszczał, to wiadomo… No bo niby – kto z kim przystaje, takim się staje. Albo, w tym przypadku, ciągnie swój do swego.
Ale miał rację – raczej nie było w tym żadnej logiki. Chociaż może oni jej nie widzieli.
Wysiorbała swoje obiecane pół czy tam jedną trzecią kieliszka. Niby nie wykrzywiało to gęby, ale pomimo smaku truskawkowego lekarstwa czy innej śliwki, to ona jednak czuła ten posmak alkoholu.
Ale hej! – przynajmniej dotrzymywała mu towarzystwa. A Hunter pilnował tempa. Ciekawe kiedy ją zdmuchnie? Zdmuchnie. Alkohol. A nie dmuchnie. Hunter.
— Pytam tak o — odpowiedziała, zerkając na niego krótko, zaraz wracając ze swoją uwagą do filmu, w którym to akurat Bridget robiła swój bunt i odchodziła z pracy, jeszcze finalnie cisnąc swojego, już byłego, szefa, co wywołało podziw (chyba) wśród jej byłych współpracowników. — Skoro już otworzyłeś jakąś dyskusję wcześniej, to chciałam po prostu poznać twoje zdanie na ten temat. Bo ja na przykład też nie jestem w stanie tego zrozumieć. — Chyba mało kto był, Soojin. — Ani wszystkich tych wytłumaczeń. Zaczynając od byłem pijany po te pogmatwane, że ktoś się czuł źle w obecnym związku, z różnych powodów. Niedoceniany, niedopieszczony, nierozumiany i… No wiesz. — Bo różnie ludzie się tłumaczyli, ale w jej świecie, chociaż bardzo młodym i niedoświadczonym, to chyba nic nie było wystarczające, aby jakkolwiek wyjaśnić zdradę czyjegoś zaufania. Przekroczenie tej granicy.
Przycisnęła się mocniej do jego boku, układając jeszcze wygodniej, bo w sumie to półleżąc bokiem na tej kanapie, znowu zaraz otwierając gębę:
— Umiałbyś wybaczyć zdradę? — spytała, nie zerkając na niego. — I w sumie… Co dla ciebie jest zdradą? — Bo może tylko oczywista oczywistość i przelizanie się z kimś czy flirtowanie nią nie było. Słyszała, że ludzie mieli różny pogląd na to, a skoro była z nim w związku, to chyba dobrze by było nieco wiedzieć o tej materii. Aby nie było nieporozumień.
Bo zaraz się okaże, że na przykład bajerowanie lasek w barze, jak siedział w pracy Jiwoongiem, to przecież nie jest zdrada, bo nawet typiary nie dotknął, no ale ona miała o tym nieco inne zdanie i chyba by ją bóg opuścił a serce pękło, gdyby się dowiedziała, że Hunter zabawia jakieś trzpiotki. Ale bezdotykowo przecież!
Hunter Jang
-
I’m not the good guy, remember? I’m the selfish one. I take what I want, I do what I want. I lie, I fall in love with a good girl. I don’t do the right thing. But I have to do the right thing by you.nieobecnośćniewątki 18+takzaimkizaimkipostaćautor
— Daj spokój, bo się zarumienię — powiedział, żartując, chociaż faktem jest, że Hunter to nie umiał przyjmować jakichkolwiek komplementów, bo przecież mało kto go chwalił za cokolwiek. Dlatego też jak Soojin mówiła mu ładne słówka, chociażby o tym, że w jej mniemaniu był przystojny to nie bardzo wiedział jak reagować, dlatego obracał to jako tako w żart. Bo tak było łatwiej niż powiedzieć „dziękuję”, albo odpowiedzieć komplementem.
Jego mózg miał error. Jak przez większość życia.
Niby Hunter był starszy, ale właśnie… nigdy wcześniej nie był związany, w zasadzie z nikim. Nie interesowały go znajomości długoterminowe, a też nigdy nie znalazł w swoim życiu kogoś, kto miałby go zaciekawić na dłuższą metę. Przynajmniej do momentu w którym nie spotkał takiej Soojin, która całkowicie zawróciła mu w głowie. W dodatku całkiem niespodziewanie, bo kto by się spodziewał, że ktoś taki, zupełnie różny od otoczenia w którym na tamten moment normalnie się obracał, zacznie być tak ważny, że zmieni dla niej… w cholerę rzeczy.
I przeprowadzi się na drugi koniec świata, zostawiajac za sobą wszystko.
I chociaż miał przeszłość jaką miał, i można byłoby podejrzewać, że Hunter to jest tym typem człowieka co się „nie zmienia”, a stare nawyki w końcu wezmą górę, to on wiedział, że przepadł. W dodatku na tyle mocno, że nie interesowały go już wyjścia samemu na miasto, do klubów czy pubów, nie mówiąc o tym, że nawet się nie obracał za przypadkowymi laskami. Nieważne jak wyrozbierane by nie były. A ten kto go znał i spojrzał na niego teraz, bez żadnej wątpliwości powiedziałby, że stracił dla niej głowę.
Kto by pomyślał, że umiał to zrobić dla kogokolwiek.
— Nie wiem, jak na moje „byłem pijany” to też żadne wytłumaczenie, a jak już się zjebało, to powinno się to wziąć na klatę, a nie pierdolić jakieś wymówki — powiedział. Bo potem te wszystkie „to się już więcej nie powtórzy” czy „to nic nie znaczyło” jak dla niego, to gówno było warte. To czemu stało się pierwszy raz? Jakkolwiek by mu na Soojin nie zależało, to nie wiedział czy gdyby mu się kiedyś nie przyznała do zdrady, umiałby na to spojrzeć inaczej.
A to też kierowało do odpowiedzi na jej pytanie.
— Nie. — I to było takie stanowcze „nie”. — Widziałem już tyle syfu w klubach, że wiem, że jak raz człowiek zdradzi, to prędzej czy później zrobi to znowu, więc jak na moje to totalnie bez sensu — dodał, wzruszając ramionami. To czego się naoglądał, to już jego. Ci sami ludzie widywani w tych samych miejscach, z nowymi osobami, ale starymi partnerami. Głupie uśmiechy, flirty, macanki po pijaku, a gdy przychodzili z „partnerem” to nagle byli tacy grzeczni. I co ciekawe, nie było na to zasady. Potrafiły to być typowe babskie czy męskie szony, a także ci, wydawałoby się, porządniejsi, których nikt by nie podejrzewał o zdradę. Jiwoong pewnie też niejedno w życiu barmana już widział. I płaczliwych historii się nasłuchał.
— A jak chodzi o to co dla mnie jest zdradą… — zaczął, przyciągając ją do siebie bliżej tym ramieniem, którym ją otaczał — to poza oczywistym, to przy tobie wychodzi, że jestem zazdrosnym kurwiem, więc byłoby to wszystko co sprawia, że ktoś inny zajmuje moje miejsce. — Bo jak rozchodziło się o jego dziewczynę, to… no. Jeśli miałaby przeszłość, to by jej z niej nie rozliczał, ale jak już byli razem, to wszystko co się działo od momentu zejścia, leżało w jego interesie. A nie chciałby, aby się macała po kątach z jakimiś typami. Oczywiście w życiu by jej o to nie podejrzewał, bo to była Soojin, ale jeśli już rozmawiali o granicach i zdradach, to wolał to zaznaczyć. — Ale durny flirt też, bo nie widzi mi się, abyś trzepała rzęsami do jakiegoś frajera, bo straciłby wtedy zęby. — Z nią miałby konflikt, ale gościowi, który by zrobił zbyt dużo, po prostu by wjebał. I to tak, że musieliby go od niego odciągać.
Ciekawe czy poszedłby za to siedzieć. Znowu.
— I aby nie było, działa to w dwie strony, Księżniczko — dodał, zerkając na nią wymownie. Skoro to były zasady, to musiał zaznaczyć, że dla niego to też działało. Już nie chodziło o całowanie czy sam akt, tylko właśnie nawet durny flirt czy „żartobliwe aluzje”, które nikogo nie śmieszyły.
Raina Bouchard
Jego mózg miał error. Jak przez większość życia.
Niby Hunter był starszy, ale właśnie… nigdy wcześniej nie był związany, w zasadzie z nikim. Nie interesowały go znajomości długoterminowe, a też nigdy nie znalazł w swoim życiu kogoś, kto miałby go zaciekawić na dłuższą metę. Przynajmniej do momentu w którym nie spotkał takiej Soojin, która całkowicie zawróciła mu w głowie. W dodatku całkiem niespodziewanie, bo kto by się spodziewał, że ktoś taki, zupełnie różny od otoczenia w którym na tamten moment normalnie się obracał, zacznie być tak ważny, że zmieni dla niej… w cholerę rzeczy.
I przeprowadzi się na drugi koniec świata, zostawiajac za sobą wszystko.
I chociaż miał przeszłość jaką miał, i można byłoby podejrzewać, że Hunter to jest tym typem człowieka co się „nie zmienia”, a stare nawyki w końcu wezmą górę, to on wiedział, że przepadł. W dodatku na tyle mocno, że nie interesowały go już wyjścia samemu na miasto, do klubów czy pubów, nie mówiąc o tym, że nawet się nie obracał za przypadkowymi laskami. Nieważne jak wyrozbierane by nie były. A ten kto go znał i spojrzał na niego teraz, bez żadnej wątpliwości powiedziałby, że stracił dla niej głowę.
Kto by pomyślał, że umiał to zrobić dla kogokolwiek.
— Nie wiem, jak na moje „byłem pijany” to też żadne wytłumaczenie, a jak już się zjebało, to powinno się to wziąć na klatę, a nie pierdolić jakieś wymówki — powiedział. Bo potem te wszystkie „to się już więcej nie powtórzy” czy „to nic nie znaczyło” jak dla niego, to gówno było warte. To czemu stało się pierwszy raz? Jakkolwiek by mu na Soojin nie zależało, to nie wiedział czy gdyby mu się kiedyś nie przyznała do zdrady, umiałby na to spojrzeć inaczej.
A to też kierowało do odpowiedzi na jej pytanie.
— Nie. — I to było takie stanowcze „nie”. — Widziałem już tyle syfu w klubach, że wiem, że jak raz człowiek zdradzi, to prędzej czy później zrobi to znowu, więc jak na moje to totalnie bez sensu — dodał, wzruszając ramionami. To czego się naoglądał, to już jego. Ci sami ludzie widywani w tych samych miejscach, z nowymi osobami, ale starymi partnerami. Głupie uśmiechy, flirty, macanki po pijaku, a gdy przychodzili z „partnerem” to nagle byli tacy grzeczni. I co ciekawe, nie było na to zasady. Potrafiły to być typowe babskie czy męskie szony, a także ci, wydawałoby się, porządniejsi, których nikt by nie podejrzewał o zdradę. Jiwoong pewnie też niejedno w życiu barmana już widział. I płaczliwych historii się nasłuchał.
— A jak chodzi o to co dla mnie jest zdradą… — zaczął, przyciągając ją do siebie bliżej tym ramieniem, którym ją otaczał — to poza oczywistym, to przy tobie wychodzi, że jestem zazdrosnym kurwiem, więc byłoby to wszystko co sprawia, że ktoś inny zajmuje moje miejsce. — Bo jak rozchodziło się o jego dziewczynę, to… no. Jeśli miałaby przeszłość, to by jej z niej nie rozliczał, ale jak już byli razem, to wszystko co się działo od momentu zejścia, leżało w jego interesie. A nie chciałby, aby się macała po kątach z jakimiś typami. Oczywiście w życiu by jej o to nie podejrzewał, bo to była Soojin, ale jeśli już rozmawiali o granicach i zdradach, to wolał to zaznaczyć. — Ale durny flirt też, bo nie widzi mi się, abyś trzepała rzęsami do jakiegoś frajera, bo straciłby wtedy zęby. — Z nią miałby konflikt, ale gościowi, który by zrobił zbyt dużo, po prostu by wjebał. I to tak, że musieliby go od niego odciągać.
Ciekawe czy poszedłby za to siedzieć. Znowu.
— I aby nie było, działa to w dwie strony, Księżniczko — dodał, zerkając na nią wymownie. Skoro to były zasady, to musiał zaznaczyć, że dla niego to też działało. Już nie chodziło o całowanie czy sam akt, tylko właśnie nawet durny flirt czy „żartobliwe aluzje”, które nikogo nie śmieszyły.
Raina Bouchard
-
No matter what they were now, there’d always be someone to come running when needed. It wasn’t certain if this was a new beginning or just a stolen night, only that being apart suddenly felt impossible.nieobecnośćniewątki 18+niezaimkizaimkipostaćautor
Ugryzła się w język, aby głupio go nie spytać, co byłoby w tym złego lub dziwnego, gdyby się zarumienił. Ona na początku ich znajomości – i teraz również – bardzo często przybierała na policzkach kolor ceglany, zawstydzona czy po prostu onieśmielona tym, co mówił lub tym, co robił. I być może, gdyby nie była taką piczką-wstydniczką, to dokuczyłaby mu jeszcze komplement ponawiając raz i kolejny, może faktycznie doprowadzając Hutnera to zmienienia kolorystyki na swojej twarzy, a może do wykręcenia się dosłownie na drugą stronę.
Chciała jednak, aby wiedział. O tym, że dla niej był przystojny. I niby to błaha rzecz, właściwie pierdoła, ale dla niej dość istotna. Chociaż nie była to jedyna rzecz, dla której w ogóle z nim była, ale aparycji nie mogła mu odmówić.
I nie była jedyna.
Słuchała jego słów, wpatrując się już w niego, a nie w Bridget zjeżdżającą po rurze strażackiej.
Delikatnie i całkiem nieświadomie, przechylała głowę, w miarę jego słów, gdzieś w tym wszystkim znajdując miejsce na odruchowe skinienie głową, którym przyznawała, że zgadzała się z jego słowami. I nie wytknęła mu, że dobrze by było, aby to podejście przyjmowania na klatę swojej winy, a nie rzucanie się i wykręcanie jakąś głupotą, znajdowało zastosowanie w innych częściach relacji z kimś.
Jak choćby w momencie, w którym wyjdzie na to, że ktoś odpierdolił, hehe.
Kiwnęła głową i przy jego odpowiedzi, gdzieś wewnętrznie czując pewną ulgę. Nie ze względu na to, że powiedział, że gdyby coś, to miałaby pozamiatane i nie miałaby gdzie wracać, ale przez to podejście.
— Nie martw się, oppa. Nikogo poza tobą nie widzę. — Soojin, bardzo zabawna, to nawet przysunęła się do niego i zatrzepotała teatralnie rzęsami. Aby wiedział, że jeśli o to chodzi, to jest to zarezerwowane tylko i wyłącznie dla niego.
W zasadzie jak cała reszta tego, co ona sama miała do zaoferowania.
Soojin, ty już nie pij, bo ci wali na dekiel.
Przestała wachlować powietrze, wracając na swoje miejsce przy jego boku. Zerknęła krótko na film, aby nie było, że nie ogląda i aby więc zorientować się w tym, co się działo akurat w fabule. Tylko po to, by zaraz się znów odezwać:
— Ale trochę jednak nie rozumiem, czemu to na przykład ten facet, jeśli akurat z nim jakaś dziewczyna zdradza obecnego partnera, dostaje najmocniej. W sensie no jeśli był świadomy tego, co robi, to jeszcze jestem w stanie to pojąć, ale na przykład jak ktoś pytał a nie wie? Bo mu nie powiedziano? I został tak samo oszukany jak ten drugi? — I, nierzadko, przeżywał równie ciężko, bo on też został zdradzony, bo część osób prowadziła po prostu podwójne życie? Ba, ponoć niektórzy potrafili mieć po dwie rodziny w różnych miastach i między nimi kursować.
To było nie do pojęcia.
Dla niej na pewno. Dla tamtych… cóż. Nawet byłaby ciekawa, by się dowiedzieć, co siedziało w głowach takich ludzi. Nie to, żeby miało to zmienić jej zdanie o tym, co zrobili, w jakikolwiek sposób. Soojin może i miała złote serce, ale nie była idiotką.
Nie aż taką.
I pewnie gdyby Hunter faktycznie zrobił coś, co ona by zaklasyfikowała do zdrady, to skończyłoby się wybielanie go przed samą sobą.
— A co byś zrobił… — Świetnie ci idzie oglądnie filmu, Soojin. Chociaż Hunter może był ci wdzięczny, że zajmowałaś jego głowę i nie zmuszałaś do skupiania się na tej fabule. Albo był zły, że nie mógł się skupić na tym, co się działo, bo jednak go wkręciło. — Gdybyś dowiedział się, że twój przyjaciel czy nawet kolega zdradza swoją partnerkę. I na przykład ją też znasz. — No, pochwal się Hunter tym, co robiłeś w takich sytuacjach, jakich byłeś świadkiem. Pochwal się, co byś zrobił, gdyby Jiwoongowi odjebało.
Dalej byłby brocode czy jednak fakt, że poznałeś Sorę, jednak by cokolwiek znaczył?
Hunter Jang
Chciała jednak, aby wiedział. O tym, że dla niej był przystojny. I niby to błaha rzecz, właściwie pierdoła, ale dla niej dość istotna. Chociaż nie była to jedyna rzecz, dla której w ogóle z nim była, ale aparycji nie mogła mu odmówić.
I nie była jedyna.
Słuchała jego słów, wpatrując się już w niego, a nie w Bridget zjeżdżającą po rurze strażackiej.
Delikatnie i całkiem nieświadomie, przechylała głowę, w miarę jego słów, gdzieś w tym wszystkim znajdując miejsce na odruchowe skinienie głową, którym przyznawała, że zgadzała się z jego słowami. I nie wytknęła mu, że dobrze by było, aby to podejście przyjmowania na klatę swojej winy, a nie rzucanie się i wykręcanie jakąś głupotą, znajdowało zastosowanie w innych częściach relacji z kimś.
Jak choćby w momencie, w którym wyjdzie na to, że ktoś odpierdolił, hehe.
Kiwnęła głową i przy jego odpowiedzi, gdzieś wewnętrznie czując pewną ulgę. Nie ze względu na to, że powiedział, że gdyby coś, to miałaby pozamiatane i nie miałaby gdzie wracać, ale przez to podejście.
— Nie martw się, oppa. Nikogo poza tobą nie widzę. — Soojin, bardzo zabawna, to nawet przysunęła się do niego i zatrzepotała teatralnie rzęsami. Aby wiedział, że jeśli o to chodzi, to jest to zarezerwowane tylko i wyłącznie dla niego.
W zasadzie jak cała reszta tego, co ona sama miała do zaoferowania.
Soojin, ty już nie pij, bo ci wali na dekiel.
Przestała wachlować powietrze, wracając na swoje miejsce przy jego boku. Zerknęła krótko na film, aby nie było, że nie ogląda i aby więc zorientować się w tym, co się działo akurat w fabule. Tylko po to, by zaraz się znów odezwać:
— Ale trochę jednak nie rozumiem, czemu to na przykład ten facet, jeśli akurat z nim jakaś dziewczyna zdradza obecnego partnera, dostaje najmocniej. W sensie no jeśli był świadomy tego, co robi, to jeszcze jestem w stanie to pojąć, ale na przykład jak ktoś pytał a nie wie? Bo mu nie powiedziano? I został tak samo oszukany jak ten drugi? — I, nierzadko, przeżywał równie ciężko, bo on też został zdradzony, bo część osób prowadziła po prostu podwójne życie? Ba, ponoć niektórzy potrafili mieć po dwie rodziny w różnych miastach i między nimi kursować.
To było nie do pojęcia.
Dla niej na pewno. Dla tamtych… cóż. Nawet byłaby ciekawa, by się dowiedzieć, co siedziało w głowach takich ludzi. Nie to, żeby miało to zmienić jej zdanie o tym, co zrobili, w jakikolwiek sposób. Soojin może i miała złote serce, ale nie była idiotką.
Nie aż taką.
I pewnie gdyby Hunter faktycznie zrobił coś, co ona by zaklasyfikowała do zdrady, to skończyłoby się wybielanie go przed samą sobą.
— A co byś zrobił… — Świetnie ci idzie oglądnie filmu, Soojin. Chociaż Hunter może był ci wdzięczny, że zajmowałaś jego głowę i nie zmuszałaś do skupiania się na tej fabule. Albo był zły, że nie mógł się skupić na tym, co się działo, bo jednak go wkręciło. — Gdybyś dowiedział się, że twój przyjaciel czy nawet kolega zdradza swoją partnerkę. I na przykład ją też znasz. — No, pochwal się Hunter tym, co robiłeś w takich sytuacjach, jakich byłeś świadkiem. Pochwal się, co byś zrobił, gdyby Jiwoongowi odjebało.
Dalej byłby brocode czy jednak fakt, że poznałeś Sorę, jednak by cokolwiek znaczył?
Hunter Jang