puppy love and other tragedies
: wt wrz 02, 2025 10:00 pm
Kiedy Lawrence szedł tutaj po Pomidora to spodziewał się, że to będzie powtórka z ich ostatniego spotkania. Że wróci do siebie jeszcze bardziej zdołowany i znowu będzie sto tysięcy razy rysował w szkicownikach jej twarz.
A jednak coś się zmieniło. Nie wiedział jeszcze do końca, co, ale chyba nie za bardzo go to obchodziło. Bo teraz ważne było tylko to, że za nim tęskniła. A on za nią też.
Patrzył w jej oczy, bo z twarzy Cynthii niewiele dało się wyczytać, więc może z oczu? Tylko, że Lawrence tonął w nich za każdym razem, gdy w nie patrzył. Teraz też.
- A Ty surową prowadzącą, wiesz ilu moich kumpli robiło już sekcje, kiedy Ty pozwoliłaś mi dopiero zbierać larwy - wywrócił tymi niebieskimi oczami, ale znowu paliły się w nich te wesołe ogniki, no bo Cynthia mogła być najsurowszą i najstraszniejszą prowadzącą na świecie, smo-czy-cą, a on i tak by do niej przychodził. I wracał, zawsze.
- Nie wiem, jeśli będzie tak piękna jak Ty, tak mądra, jeśli będzie miała takie spojrzenie, w którym można utonąć, ale i tak chce się go więcej. No i takie urocze dołeczki w policzkach, gdy śmieje się bawiąc z moim psem, to nie wiem Cynthio - powiedział w ogóle nie spuszczając z niej wzroku. Tak, zauważył te dołeczki, pierwszy raz, kiedy głaskała Grubaska... Pomidora.
Cały czas się do niej odrobinę przysuwał na tej podłodze, jak taki chłopiec, który patrząc na najlepsze zabawki, w jakiś niewidoczny sposób pokonuje te centymetry, żeby w końcu do nich dopaść.
- Nie wierzę, że chociaż w jednym procencie nie kupiła Cię moja gadka Cynthio - powiedział to dość poważnie, ale zaraz parsknął śmiechem, był coraz bliżej niej. Jej kolejne słowa sprawiły, że spadł mu kamień z serca, naprawdę, wypuścił z płuc powietrze, które nieświadomie w nie nabrał. Jego twarz znajdowała się już naprawdę blisko jej.
- Nie musisz nic mówić - powiedział to ciszej i zbliżył się do niej, żeby musnąć wargami jej usta, ale na razie tylko tak delikatnie - ja będę mówił, że mi na tobie zależy Cynthio - dodał jeszcze i uśmiechnął się. Bo może tego nie powiedziała, ale Lawrence to trochę poczuł, jakby jej zależało.
Właściwie to Lawrence miał już znowu ją pocałować, ale nagle Pomidor uznał, że chyba oni siedzą na podłodze właśnie po to, żeby się z nim bawić i wpakował się między nich z tą swoją kolorową piłeczką merdając ogonem tak, że Lawrence aż dostał w twarz, może dla otrzeźwienia. A, że ten basset to był naprawdę grubasek, to nie dało się go tak łatwo przestawić.
- Pomidor co ty chcesz? - mruknął Lawrence, bo pokrzyżował mu trochę plany.
Cynthia A. Ward
A jednak coś się zmieniło. Nie wiedział jeszcze do końca, co, ale chyba nie za bardzo go to obchodziło. Bo teraz ważne było tylko to, że za nim tęskniła. A on za nią też.
Patrzył w jej oczy, bo z twarzy Cynthii niewiele dało się wyczytać, więc może z oczu? Tylko, że Lawrence tonął w nich za każdym razem, gdy w nie patrzył. Teraz też.
- A Ty surową prowadzącą, wiesz ilu moich kumpli robiło już sekcje, kiedy Ty pozwoliłaś mi dopiero zbierać larwy - wywrócił tymi niebieskimi oczami, ale znowu paliły się w nich te wesołe ogniki, no bo Cynthia mogła być najsurowszą i najstraszniejszą prowadzącą na świecie, smo-czy-cą, a on i tak by do niej przychodził. I wracał, zawsze.
- Nie wiem, jeśli będzie tak piękna jak Ty, tak mądra, jeśli będzie miała takie spojrzenie, w którym można utonąć, ale i tak chce się go więcej. No i takie urocze dołeczki w policzkach, gdy śmieje się bawiąc z moim psem, to nie wiem Cynthio - powiedział w ogóle nie spuszczając z niej wzroku. Tak, zauważył te dołeczki, pierwszy raz, kiedy głaskała Grubaska... Pomidora.
Cały czas się do niej odrobinę przysuwał na tej podłodze, jak taki chłopiec, który patrząc na najlepsze zabawki, w jakiś niewidoczny sposób pokonuje te centymetry, żeby w końcu do nich dopaść.
- Nie wierzę, że chociaż w jednym procencie nie kupiła Cię moja gadka Cynthio - powiedział to dość poważnie, ale zaraz parsknął śmiechem, był coraz bliżej niej. Jej kolejne słowa sprawiły, że spadł mu kamień z serca, naprawdę, wypuścił z płuc powietrze, które nieświadomie w nie nabrał. Jego twarz znajdowała się już naprawdę blisko jej.
- Nie musisz nic mówić - powiedział to ciszej i zbliżył się do niej, żeby musnąć wargami jej usta, ale na razie tylko tak delikatnie - ja będę mówił, że mi na tobie zależy Cynthio - dodał jeszcze i uśmiechnął się. Bo może tego nie powiedziała, ale Lawrence to trochę poczuł, jakby jej zależało.
Właściwie to Lawrence miał już znowu ją pocałować, ale nagle Pomidor uznał, że chyba oni siedzą na podłodze właśnie po to, żeby się z nim bawić i wpakował się między nich z tą swoją kolorową piłeczką merdając ogonem tak, że Lawrence aż dostał w twarz, może dla otrzeźwienia. A, że ten basset to był naprawdę grubasek, to nie dało się go tak łatwo przestawić.
- Pomidor co ty chcesz? - mruknął Lawrence, bo pokrzyżował mu trochę plany.
Cynthia A. Ward