Strona 2 z 9

Lanzarote

: czw wrz 04, 2025 8:16 am
autor: Cherry Marshall
Galen L. Wyatt

Jeśli się gubisz, to znaczy, że nie jesteś tak bystry — rzuciła miękko szeptem, wpatrując się w te jego niebieskie tęczówki — wyzwania są dla tych, którzy mają na tyle cohones, by móc je podjąć — Galen jej zdaniem ich nie miał. A może tak? Irytował ją brak wiedzy poprzedniego wieczoru. Chciała się dowiedzieć, co się wtedy stało. — więc nie przejmuj się moją niedostępnością, wpierw musisz być na tyle ciekawy, żebym ją pokazała — a nie spodziewała się ich wcale wiele. Zmarszczyła nos w swój charakterystyczny sposób. Mogła zgrywać twardą babę, ale tego wieczoru Galen postanowił rozbić ją w mak, a ona? Ona próbowała bronić się rękoma i nogami. Chociaż coraz bardziej zmieniała się w pył. Może dlatego zaczynało brakować jej języka w buzi. Wyczuwała tę dziwną atmosferę między nimi. Już nie wiedziała, czy jej to odpowiadało czy nie.
Westchnęła tylko na wzmiankę dotyczącą potencjalnych partnerów. Na całe szczęście Galen nie znajdował się w żadnej z tej grup. Pokręciła krótko głową, zastanawiając się, co właściwie chciałaby móc mu przekazać. Jednak prowokowanie wyjścia z tej listy, zostawiła na dalszy plan.
Czy chcesz się przyznać, że Ci się podobam? Co Wyatt pewnie wyobrażasz sobie mnie w tym swoim pokoju z widokiem na ocean? — prychnęła, unosząc do góry jedną ze swoich brwi. Spodziewała się, jaki miał apartament. Ona miała podobny. Choć nie chciała wyobrażać sobie siebie z Galenem, to mimowolnie popłynęła. Patrzyła na jego oczy, by zjechać ciut niżej do ust. Nie potrafiła wyobrazić sobie tej sytuacji. Pokręciła delikatnie głową, wbijając wzrok w Galena.
Nie muszę przekraczać twojej fizyczności, by udowadniać Ci, że ty masz z tym problem — stwierdziła krótko, ponownie powiększając dystans. Jego perfumy nie były takie złe. Nawet się jej podobały. Zmarszczyła delikatnie brwi, próbując wrócić do dawnego rezonu. Tylko stawała się to coraz trudne, wraz z gęstniejącą coraz bardziej atmosferą. Nie skomentowała słów na temat jego perfum. Wystarczyłoby jedne niepotrzebne słowo, a zamieniłaby się w pył ze swoją obroną.
Sam sprawdź — mruknęła pod nosem. Po ich ostatnim spotkaniu nie pamiętała części faktów. Wolałaby te słowa zapamiętać i móc się ich trzymać. Wywróciła oczami. Nic nie zauważył, za to ona widziała to oblizywanie. Na jej ciele pojawiły się mimowolnie dreszcze, które przyjemnie przeszły po całym jej ciele. — faktycznie masz dobrą pamięć — rzuciła krótko, jeszcze raz wbijając wzrok w jego usta. Wtedy zaczęła sobie powtarzać. Nie, Cherry, to bardzo zły pomysł, a wtedy siedzieli już przy barze.

Gorzej jak jedna z tych twoich partnerek, mogłaby być moją przyjaciółką, nie sądzisz? — spytała, unosząc jedną ze swoich brwi do góry. Ciekawiło ją zdanie na ten temat. Mogła obrażać kobiety, które oddawały się Galenowi, ale fakty były takie, że jedna z jej przyjaciółek, pewnie Mindy, skusiła się na niego. Lamentowała dniami, a ona wolała postrzegać w kategorii dupka. Szukanie nie miało sensu, gdy wiedziała konkretnie, co jej się w nim nie podobało, co ją obrzydzało, kiedy tylko zawieszała na nim swoje spojrzenie.
I może właśnie fakt, że ta blokada rozsypała się na jej oczach, tak ją stonował. Nie był tym, na kogo go oceniała. Miał w sobie coś dobrego, coś za co mogłaby go ukochać. Nie wykorzystał jej. Dał jej w spokoju oglądać gwiazdy, kiedy stała zbyt blisko jego. Szeptał jej na ucho romantyczne historie na ich temat. Mogłaby wyśmiać tę historię, ale gdyby był dupkiem, wykorzystałby ją tamtego wieczoru. Za to postanowił tego nie robić, odwiózł ją. Nie byłaby w stanie się przed nim bronić, skoro największe ale odeszło, a alkohol powoli zaczął szumieć jej w głowie.
Ucieczka wydawała się być bezpieczna. Szybki krok, stukot butów. Nawet nie zwróciła uwagi, że ktoś idzie za nią, póki Galen jej nie chwycił za nadgarstek. Serce wtedy na moment jej zamarło. Nie miała, jak się przed nim bronić. Wydawał się być inny niż wtedy, gdy przerwała mu upojny wieczór z blondynką. Takiego prezesa jeszcze nie znała. Odwróciła się i spojrzała na nowo w niebieskie oczy, w których zaczęły pojawiać się gwiazdy. Oddalili się od hotelu, bliżej było im do plaży, do delikatnych porywów morskiej bryzy. Świat wydawał się na moment zatrzymać. Jeszcze przez moment w ciszy wpatrywała się w jego usta, próbując ustalić, co powinna mu przekazać.
Nie powinnam Cię przepraszać — powiedziała cicho, patrząc na niego badawczym wzrokiem. Próbując coś w nim wyczytać — to nie w moim stylu — dodała, zaciskając wargi. Mimowolnie spojrzała na jednego dłoń na swoim nadgarstku. Miała go nie dotknąć za miliony dolarów, za lukratywne kontrakty, a chciała go jeszcze bardziej — A jednak to zrobiłam, dlatego musiałam odejść. Zanim zrobisz coś, co sprawi, że będę chciała zostać — szczerość względem Galena przyszła jej z trudem. Jedyny powód nielubienia go brzmiał pod tytułem: jesteś dupkiem, wykorzystującym kobiety. Może wcale tak nie było? Po to cisnęła go cały czas, by się do niej nie zbliżył. Gdy to zrobił, okazał większą klasę niż ona sama.

Lanzarote

: czw wrz 04, 2025 11:09 am
autor: Galen L. Wyatt
Galen Wyatt zawsze podejmował rzuconą mu rękawicę i w tym momencie, chociaż Cherry mogła się zapierać rękami i nogami, to czuł, że rzucała mu wyzwanie. Tylko czy to ich oboje nie zgubi? Mogłoby. Może. Na pewno tak będzie.
Nie powinien przekraczać tych granic, nie powinien rozmawiać z nią w ten sposób, a już zwłaszcza nie powinien tak na nią patrzeć. Na jej usta, zastanawiając się, czy mają właśnie taki smak, jak on go sobie wyobraża.
Walczył z tym myślami, no bo jednak to była ta Charity Marshall, ale w tym momencie, to już chyba nie wiedział, czy naprawdę ona jest taka, jak ją odebrał na początku. Te jego mrzonki na jej temat, jej wyobrażenie sypało się jak domek z kart od tej kolacji, na której nie mógł jej rozgryźć. Siedział i zastanawiał się co Charity Marshall ukrywa pod tą bajeczną sukienką, i nie chodziło tu o jej ciało, a raczej o to, co spoczywało na dnie duszy. Może stąd pomysł na te gwiazdy? Na zabranie jej do posiadłości Wyatt'ów. Tylko, że... w tej posiadłości, to nie on odkrywał jej myśli, to nie on poznawał ją, a sam, może nawet nie do końca umyślnie, się przed nią obnażył. Przez tę krótką chwilę stał przed nią nagi, Galen Wyatt, który nie do końca chyba był takim dupkiem, za jakiego go wszyscy uważali, a najgorsze jest to, że nawet za specjalnie mu to nie przeszkadzało.
A powinno.
Wyobrażał ją sobie w swoim pokoju z widokiem na ocean, w tej piekielnej sukience, a potem nawet bez niej. Starał się odpychać od siebie te pomysły, ale sama je prowokowała, sama zaczęła tę grę podchodząc dzisiaj do niego. A chciał się po prostu napić winą, uporządkować gonitwę myśli w głowie. A w tej chwili, przez nią, to zapominał o celu tego całego wyjazdu. Spokój, opanowanie, zamieniały się w coś zupełnie innego.
Jak on jej nienawidził. Nieprawda. O tym też już chyba zapomniał.
Galen miał z tym problem, z zachowaniem dystansu, z fizycznością, pracował nad tym, ale to nie było takie proste, gdy całe życie uczony jesteś tego, że wszystko ci się należy, że nie ma granic, a jeśli są, to tylko po to, żeby je przekraczać. Zawsze je przekraczał. Często później żałował. A w pewnym momencie po prostu się pogodził z opinią dupka. To nie Cherry przykleiła mu tę łatkę, to ciągnęło się za nim już od dawna. Ale teraz... zaczynało już odrobinę ciążyć.

Oparł łokieć na barze, a głowę ułożył na nadgarstku. To o to chodziło? Przespał się z jej przyjaciółką? Może powinien jednak lepiej je sprawdzać.
- Mogła, ale ja nigdy nikogo do niczego nie zmuszam Charity, ja po prostu... Wcale nie mam tak dobrej pamięci i jeśli coś nie jest warte mojej uwagi, to o tym zapominam, ale też niczego im nie obiecuję, może po prostu za bardzo rozbudzam ich wyobraźnie? - powiedział to spokojnie. Nawet jeśli rzeczywiście przespał się z jej przyjaciółką, to nie zdawał sobie z tego sprawy. A to co powiedział było prawdą, Galenn Wyatt czasami nawet nie musiał się za bardzo starać, żeby wyjść z baru z jakąś kobietą, wystarczyło, że był sobą, z tym nazwiskiem, z rolexem, z tą twarzą i pewnym siebie uśmiechem. A w takich momentach, gdy nie musiał się starać, chociażby minimalnie, to nawet się nie kłopotał, żeby zapamiętać jej imię. A to, że te dziewczyny potem wyobrażały sobie nie wiadomo co, czy to była jego wina? Może trochę, ale tylko i wyłącznie dlatego, że działał na ich wyobraźnię, a nie dlatego, że obiecywał im cokolwiek.
Patrzył na nią, na tę nagłą zmianę. Zaskoczył ją? Spodziewała się jednak, że skorzystał z okazji? Liczyła na to? No tak... Przecież dla niej był największym dupkiem w Toronto. Czego się mógł spodziewać? Na co on liczył?
Nie do końca to wiedział
Pewnie dlatego za nią poszedł.
Kiedy zaciskał długie palce na jej drobnym nadgarstku, to nawet przez moment się nie zawahał, chociaż z tyłu głowy pojawiła się myśl - co ty robisz Galen?
Będziesz tego żałował.
Ale już chyba do tego przywykł, że często żałował swoich decyzji, że robił, to czego wcale nie powinien i teraz też nie powinien tak patrzeć w jej ciemne tęczówki, w których odbijało się całe niebo.
- Ale to zrobiłaś... - powiedział ciszej. Bo te jej przeprosiny chyba miały znaczyć tyle, że zmieniła o nim zdanie. Galen jeszcze do końca tego nie wiedział, patrzył w jej oczy, jakby szukał w nich odpowiedzi. Jej kolejne słowa sprawiły, że puścił jej nadgarstek, powoli, z ociąganiem, ale zanim zdążyła choćby zrobić krok w tył, to znowu dotknął opuszkami palców jej policzka, jakby sprawdzał, czy na pewno nie zniknie, albo czy jest prawdziwa.
- Nie udawaj, że chcesz odejść - zaczął uśmiechając się delikatnie, ale jego spojrzenie było całkiem poważne - bo ja nie zamierzam już udawać, że nie chcę, żebyś została - kciukiem przesunął się powoli po jej policzku, aż do kącika ust, muskając go tak lekko, jakby bał się, że mocniejszy ruch spłoszy ją jak dzikie zwierzę. Potem jego palce zsunęły się niżej, zatrzymując się na jej szyi, tuż pod linią żuchwy, gdzie czuł szybki rytm jej pulsu. Jego serce też przyspieszyło. Pochylił się odrobinę w jej kierunku, tak blisko, że ciepło jego oddechu musnęło jej pełne wargi. Nie przyciągnął jej jednak do siebie, nie narzucił tempa, pozwalał, żeby to ona zdecydowała, czy chce kolejnego kroku.

Cherry Marshall

Lanzarote

: czw wrz 04, 2025 5:10 pm
autor: Cherry Marshall
Galen L. Wyatt

Do nikogo nie zmuszasz, ale ranisz uczucia innych — stwierdziła finalnie, wbijając w niego zbyt mocne spojrzenie — a gdyby to była moja przyjaciółka, to własnie stwierdziłeś, że nie była warta zapamiętania — powiedziała to, co myślała głośno. Co prawda Cindy często sypiała z mężczyznami, ale z jakiegoś niezrozumiałego dla niej powodu, najbardziej przejęła się Galenem. Cherry do tego wieczora nie była w stanie tego zrozumieć. Chodzący, nadęty dupek, który jedynie myśli o zaliczaniu kolejnych lasek. W ten sposób go interpretowała. Trudno było jej pojąć, co dokładnie mężczyźnie chodzi po głowie. Nabrała powietrza w usta.
Z jakiegoś powodu wyrobiłam sobie takie zdanie, teraz powinieneś udowodnić, że się mylę — dodała finalnie, gdy zaczęła układać sobie wszystko w głowie. Galen stawał się dla niej tajemnicą, której nie była w stanie rozpracować. Mimowolnie coś uciskało się w jej żołądku. Nabrała powietrza w płuca, zastanawiając się, dlaczego on wcześniej jej nie wykorzystał. Potrzebowała dostać taką informację. Postrzegał ją, jak mężczyznę? Po co te wszystkie wcześniejsze rzucane słowa? Co dokładnie kryło się pod tym płaszczykiem zadufanego w sobie dupka? Zaczęła się coraz bardziej zastanawiać. Własne odsłonięcie się przed nim traktowała na skalę wielkiego wybuchu, największej tragedii narodowej. Może dlatego uciekła. Może liczyła, że za nią pobiegnie? Chwyci ją za nadgarstek i pokaże, w jaki sposób wygląda życie?
Głowa pękała jej od myśli, pojawiających się w jej głowie. Musiała odrobinę ochłonąć, zastanowić się, co tak naprawdę o nim myśli, co w zasadzie o nim wie. Coraz bardziej w głowie widziała wizję wspólnego siedzenia na plaży, albo spędzenia nocy w jego apartamencie. Tylko czy powinna zapominać o noszeniu pierścienia?
Całe ciało mimowolnie się jej spięło, kiedy tylko dotknął jej nadgarstka.
Sama nie wiedziała, co czuła i czy chciała go dalej.
Wzięła głęboki oddech, gdy się obracała.
Ponownie widziała niebieskie tęczówki pełne gwiazd.
Może.. ale to nie znaczy, że nie zraniłeś bliskiej mi osoby — powiedziała cicho, patrząc w jego oczy. Nie była w stanie ich uniknąć — nie wszystko trzeba kończyć wojną, a ty... może nie jesteś taki zły — stwierdziła finalnie, ciut niepewnie. Czuła, że właśnie się przed nim odsłania. W tamtej chwili zapomniała na moment o geju narzeczonym, ale też o firmie. Utonęła w tych niebieskich tęczówkach, a cała sceneria utwierdzała ją jedynie w tym, że nie widziała poza nim świata. Przynajmniej w tym momencie. Z jakiegoś powodu kłócili się jak kot z psem, a finalnie... sami nie wiedzieli, czego chcą.
Delikatnie drgnęła, gdy dotknął jej policzka. Mimowolnie rozchyliła usta. To o tym opowiadała Evie w trakcie kolacji służbowej?
A jeżeli nie udaję? — spytała, robiąc delikatny krok do przodu. Znowu czuła jego perfumy, a ich ciała dzieliły zaledwie milimetry — może to właśnie Cię przeraża, że nigdy nie zdobędziesz mnie w pełni — wyszeptała, próbując szukać zrozumienia w jego oczach. Pierścień jeszcze nigdy nie był dla niej tak ciężki. Miała ochotę go zdjąć, wyrzucić w morze i nie wrócić do firmy, bo teraz Galen był jedynym, co widziała i czego chciała. Był zbyt blisko, a serce zbyt szybko biło, by była w stanie uciec. Chciała dowiedzieć się, czego dokładnie tak żałowały te kobiety, albo poznać Galena na nowo. Bez uprzedzeń.

Lanzarote

: czw wrz 04, 2025 6:02 pm
autor: Galen L. Wyatt
Uniósł jedną brew. Uczucia innych?
Jakie uczucia?
- W tym nie ma żadnych uczuć, to Twoja przyjaciółka musiała sobie sporo rzeczy dopowiedzieć Marshall - powiedział trochę chłodniej, ale rzeczywiście miał tego dość. Tych panienek, które myślały, że skoro zaprosił je na drinka, albo da apartamentu, to musi oznaczać, że stracił dla nich głowę, tylko, że Galen Wyatt nigdy nie tracił głowy. A już zwłaszcza dla dziewczyny, która po jednym drinku rozkładała przed nim nogi, albo klękała, na tej specjalnej poduszce pod jego biurkiem.
- Nie będę Ci nic udowadniał Marshall - mruknął, ale jeszcze w tej chili nie wiedział, jak bardzo się mylił.
Jeszcze nie wiedział, że jakiś impuls, bo inaczej nie umiał tego nazwać, sprawi, że za nią pójdzie. Że chwyci ten jej nadgarstek i może rzeczywiście będzie chciał jej pokazać w jaki sposób wygląda życie. Jego życie. Bez przyklejonych metek z napisem - dupek. Bez tego jednego drinka, jednego numerku i tego, że w tym miejscu następował koniec. Może chciał pokazać Charity Marshall coś więcej?
Czuł jak jej ciało spięło się pod jego dotykiem. A jednak nie zabrał dłoni, nie od razu, wzrok utkwiony miał w jej oczach. Tylko, że to co powiedziała później sprawiło, że spuścił spojrzenie na jej usta, na szyję i dekolt. Prześlizgnął się po jej ciele powoli, zatrzymując się w neuralgicznych miejscach na jej gładkiej, aksamitnej skórze.
- Zraniłem bliską Ci osobę? - zapytał, połączył już fakty i wiedział, że chodzi jej o przyjaciółkę, ale czy gdyby rzeczywiście były blisko, to nie powiedziałaby jej, że sama weszła w paszczę lwa bez mrugnięcia okiem, a teraz robi mu za to wyrzuty? Jakby podpisała cyrograf z diabłem i teraz miała mu za złe, że jest diabłem, a doskonale wiedziała co robi. Tak to wyglądało z punktu widzenia Galena, bo przecież miał opinię tego dupka, a nie żadnego księcia z bajki.
Wyatt westchnął, wzrokiem wracając do oczu Cherry, pięknych, błyszczących, a mogło być tak miło.
- Już sam nie wiem, jaki jestem, bo może jednak lepiej to wiedzą twoje koleżanki Cherry - rzucił z delikatnym wyrzutem. To było takie proste, oceniać go, zawsze wszystkim przychodziło to z łatwością, a czy ktokolwiek w ogóle, kiedykolwiek, pozwolił sobie na to, żeby go naprawdę poznać? Zanim wyda ten osąd. Nie, nigdy. I Marshall też najwidoczniej nie miała takiego zamiaru.
Dotknął jej policzka, kącika ust, tych które delikatnie rozchyliła pod jego dotykiem, szyi, ale zawahał się zanim palce przesunął na jej kark.
- To sobie pójdę - odpowiedział na jej pytanie patrząc jej wyzywająco prosto w oczy. Jego dłoń przesunęła się powoli na jej kark, żeby nie mogła znowu mu uciec. Nie pocałował jej, ale jego wargi były tak blisko jej ust, że mógł sobie wyobrazić ich smak. Biło od niej ciepło, zapach jej perfum drażnił zmysły. Wzrok Galena spoczął na jej wargach, które prawie, prawie muskał swoimi, kiedy mówił.
- Powiedz mi, że tego nie chcesz, a sobie pójdę - powiedział cicho, jego ciepły oddech spoczął na jej wargach, a palce muskały delikatnie jej kark, wsunął je w jej włosy.

Cherry Marshall

Lanzarote

: czw wrz 04, 2025 7:06 pm
autor: Cherry Marshall
Galen L. Wyatt

Jak się ze mną prześpisz, pomyślisz to samo? — spytała, unosząc do góry jedną ze swoich brwi. Czy to byłby tylko seks, skoro rozmawiali ze sobą teraz? Skoro tak jawnie go prowokowała? Sama już nie wiedziała, co powinna o nim myśleć. Nabrała powietrza, zastanawiając sie, do czego Galen ją doprowadzał, dlaczego taka myśl przemknęła jej przez głowę. Może byłby to tylko zwykły seks? A jednocześnie, sprawił, że zaczęła zastanawiać się nad nim bardziej niż na kimkolwiek innym — nie chcesz, by ktoś w Tobie widział, kogoś poza dupkiem? To smutne Galen — wzrok utkwiła w jego twarzy, próbując zgadnąć, co dokładnie przechodziło mu przez głowę. Sam fakt mówienia w ten sposób o kobietach, był dla niej oburzający. Chciała mu o tym powiedzieć, zacząć się znowu kłócić, ale zrezygnowała.
Bardziej zastanawiała się nad jego odpowiedzią. Ona liczyła się dla niej bardziej niż cokolwiek innego. Spojrzała jeszcze raz na Galena. Czy chciał ją zranić? Czy byłaby dla niego jedną z wielu? Myśli same się pojawiały.
Może właśnie przez tę wymianę zdań uciekła. Bała się Wyatt'a, który mógłby trafić do jej serca. Tak jak w rozmowie z Eveline. Serce stukała w rytm ucieczki, a wtedy ją pochwycił.
Miała wrażenie, że cały światopogląd na jego temat zdążył runąć, gdy tylko ją dotknął. Oddech przyśpieszył. Zastanawiała się, co powinna powiedzieć. Pierwszy raz od dawna naprawdę zapomniała języka w buzi. Jednocześnie chciała i nie chciała od niego uciec. Jego ciepło powodowało przyjemne dreszcze. Chciała móc je poczuć całą sobą, chociaż dużo bardziej wolałaby coś innego...
Tak — przytaknęła głową, ale po chwili dodała — ze mną zrobisz to samo? — spytała, bo choć miała narzeczonego, nie było między nimi żadnych uczuć. Żadnego napięcia, które było teraz między tą dwójką. Gdyby dało się zobaczyć w rzeczywistości chemię między nimi, z pewnością latałyby dookoła serca, czy inne błyskawice. Wcześniej Galen jej nie interesował. Pewnie skomentowała krótko, z jakim idiotą się przespała, a teraz? Sama chciała skosztować jego ust.
Przestań — syknęła, zbliżając się do niego jeszcze bardziej. Teraz jedyne co ich nie łączyło to wargi — chciałabym bliżej poznać tego Galena, z którym patrzyłam w gwiazdy — czuła, że poniosła klęskę. Odsłoniła się przed nim, jak mała księżniczka czekająca na księcia z bajki. Nawet ten delikatny dotyk drażnił jej zmysły.
Otworzyła szerzej oczy, lekko przerażona. Jak to pójdzie? W takiej chwili, gdy ona powoli odsłaniała się przed nim. Gdy tak niedawno dotykał jej szyi, ust, policzka? To dopiero było niemoralne.
Nie chcę... — powiedziała finalnie, a gdy tylko odsunął się od niej, chwyciła go za koszulę. Spojrzała wprost w jego oczy — żebyś odchodził — może zachowała się nieostrożnie, może będzie jej to wypominał, ale chciała, by spędził z nią resztę wieczoru. Tutaj, na plaży, całując jej usta.

Lanzarote

: czw wrz 04, 2025 8:24 pm
autor: Galen L. Wyatt
Zastanowił się nad jej pytaniem, naprawdę chwilę poświecił jej słowom, żeby ułożyły się w jego głowie.
- To zależy... - zaczął, wiedział co chciał jej powiedzieć. Bo to wszystko właśnie zależało od uczuć, których zawsze mu brakowało, ale może w stosunku do niej jakieś by się pojawiły? Nie, nie powinien w ogóle o tym myśleć.
- Od tego, jak dobra będziesz - nie to miał jej powiedzieć. A może jednak Galen Wyatt nie potrafił nie być dupkiem? Może jednak nim był, a one wszystkie włącznie z Charity Marshall na czele miały rację?
To było smutne, i on doskonale o tym wiedział. Tylko, że prawda była taka, że chciał, czasami naprawdę się starał, a i tak wszystko kończyło się tak samo. On zostawał dupkiem, nie ważne co by zrobił, nawet jeśli nie skorzystał nigdy z okazji i nigdy nie wykonał pierwszego ruchu mając przed sobą pijaną kobietę, wciąż pozostawał dupkiem.
Niech tak będzie.
Nie chciał się z nią w tym momencie o to kłócić, to było jak walka z wiatrakami, może zbyt wiele razy to słyszała? Może wierzyła swojej przyjaciółce bezgranicznie?
W zasadzie nie powinno go to dziwić, kim dla niej był?
Dupkiem.
- Przepraszam - odpowiedział, gdy potwierdziła jego pytanie. A Galen naprawdę nie przepraszał często, tak jak kiedyś powiedział swojemu przyjacielowi, potrafił przyznać się do błędu i przeprosić, ale nie przed każdym, nie przed byle kim, a przed Charity Marshall jednak tak.
- Nie... będziesz wiedziała, póki tego nie sprawdzisz - powiedział, chciał ją do tego sprowokować, chciałby, żeby sprawdziła. To było jak taniec na ostrzu noża, stąpanie po cienkim lodzie, albo zabawa z zapalniczką. Możesz się sparzyć, ale... czy to nie jest ekscytujące?
To co między nimi było, też mogło być. Mogło spalić ich oboje w jednej sekundzie, albo mogło być jak rewia na idealnej, gładkiej tafli cienkiego lodu. Piękny, niebezpieczny balet. Igranie z diabłem.
- To dlaczego cały czas go od siebie odpychasz Cherry? - zapytał, kciukiem przesuwając powoli po jej karku -a może właśnie on się chowa, gdzieś za tym dupkiem, za którego wszystkie mnie macie? - każde słowo wypowiadał powoli patrząc na jej usta. Naprawdę chciałby poczuć ich smak, w tej chwili.
A jednak, kiedy Cherry wypowiedziała te dwa słowa - nie chcę to Galen odruchowo zrobił krok w tył, zabrał dłoń z jej karku. Przecież jej to obiecał, że odejdzie jeśli nie będzie go chciała.
A jednak jej gest mógł zrozumieć zupełnie inaczej.
- Sama nie wiesz czego chcesz Cherry... - westchnął ciężko, a jego dłoń spoczęła mocniej na jej talii, przyciągnął ją znowu do siebie, tak blisko, że czuła rytm jego serca bijącego w piersi. Przez chwilę patrzył jej w oczy, widział w nich niebo, ale widział też coś, co wciąż go uwierało, gdzieś tam głęboko.
A mimo to pochylił się w jej kierunku i to w końcu zrobił.
Najpierw delikatnie, bez pośpiechu, musnął ustami jej wargi, jakby sprawdzając czy rzeczywiście smakują tak, jak to sobie wyobrażał. Nie. Smakowały jeszcze lepiej.
Kolejny pocałunek był głębszy, bardziej zachłanny, jakby chciał wyciągnąć z niego odpowiedź, której sama jeszcze nie znała. Smakowała mu jak coś zakazanego, a zarazem jak spełnienie marzeń, a przecież Galen zawsze miał słabość do tego, co niebezpieczne. I zawsze spełniał swoje marzenia.
Potem jednak odsunął się od niej powoli przygryzając jeszcze delikatnie jej dolną wargę. Zrobił krok do tyłu.
- Więc może się nad tym zastanów, a teraz, śpij dobrze. Dobranoc Cherry - powiedział i odwrócił się na pięcie, żeby ruszyć w górę schodów.

Cherry Marshall

Lanzarote

: czw wrz 04, 2025 9:00 pm
autor: Cherry Marshall
Galen L. Wyatt

To zależy jak dobra jesteś? Prychnęła jedynie. Właśnie takiego Galena znała. Dla niej takie słowa były czerwona flagą, wywieszoną na plaży. Do takiej wody, nawet jeśli idealnie błękitnej, nie wchodziło się. Właśnie taki był dla niej Galen. Idealnie kuszący, z jednoczesną nutą niezrozumienia. Jak mogłaby go odbierać inaczej, skoro na każdym kroku pokazywał jej, że ma ją gdzieś? Nabrała znowu powietrza do płuc.
Dobrze, że wtedy uciekła, ale to słowa zapadły jej w pamięć.

Patrzyła na niego badawczym wzrokiem, gdy przeprosił. Coś wtedy w nim zobaczyła. Może nie zdawał sobie sprawy, co dokładnie robił z kobietami? Próbowała znaleźć w nim coś dobrego. Nie wykorzystał jej, gdy miał do tego okazję, a teraz? Szukała w nim iskry, takiej która potwierdzi jej, że był dobrym człowiekiem. Powoli zaczynała w to wierzyć. Gdyby jej słowa zlał, albo nie potraktował poważnie, nie przeprosiłby. Oboje znali moc tych słów.
Pokręciła głową. Był niemożliwy. Nie potrafił dać jasnych odpowiedzi, a to jeszcze bardziej uwierało ją w żołądku. Chciała sprawdzić, co się kryje pod tym prowokującym ją mężczyzną. Czy było coś tam więcej niż palant? Teraz miała w sobie dwa wilki. Jeden z nich chciał sprawdzić, czy się nim sparzy. Czy spłonie po jednym jego dotknięciu i dołączy do tych wszystkich kobiet, a drugi całym sobą zapierał się, by nie szła w ten układ. Zwyczajnie bała się, że nie otrząśnie się, a plotki o ich wspólnej nocy pójdą na cały świat. Bała się go jak diabli, ale równie bardzo chciała zasmakować jego ust.
Czy naprawdę go odpychała? Bała się go. Cała się trzęsła na samą myśl o spełnieniu się jego słów. Chciałaby móc poznać Galena bez tych wszystkich pieniędzy, móc dowiedzieć się, jaki jest naprawdę. Bez udawania najbardziej męskiego samca alfa. Mogła go odpychać, bo miała wiele do stracenia. Godność, firmę, a pierścień na palcu? On wydawał się nie liczyć. Nie w Hiszpanii, nie na tej wulkanicznej wyspie. Jeśli wulkan nie wybuchnie, to ona tego wieczoru już tak.
I może dlatego go zatrzymała?
Kurczowo trzymała jego koszuli, a jej wzrok przestał być na tyle pewny siebie. Patrzyła w jego oczy jak oceany. Dzieliło ich milion spraw, za to ona wybrała teraz go. Chociażby dzieliło ich teraz milion spraw, chciała zasmakować jego ust. Sami pod gołym niebem.
Odwzajemniła nieśmiało jego pocałunek, muskając wargami te jego. Sama go sprawdzała. Serce zaczęło bić jej jeszcze szybciej. Ciepło i namiętność, które biły od Galena, utwierdziły ją w tym, że nie przestanie o nim myśleć tej nocy. Próbowała nadrobić jego namiętność. W tamtym momencie nie było gdybania. Naprawdę zaufała mu.
Pewnie dlatego wyglądała jak głodny szczeniaczek, gdy odsunął się od niej. Dała mu w spokoju odejść, a sama przeszła się jeszcze przez chwilę na plaży. Miała wrażenie, że głowa jej wybuchnie, bo chciała tylko więcej. Znała odpowiedź.

Wróciła do pokoju i wzięła zimny prysznic. Musiała zmyć z siebie wszystkie myśli, które nawiedziły jej ciało. Nie mogła spać dobrze tej nocy.

Poranek zaczęła od swojej tradycyjnej rutyny. Prysznic, pielęgnacja twarzy, SPF. Miała spędzić tu jeszcze kilka dni. Może dlatego założyła różowy gorsetowy top, luźne białe spodnie i na to koszulę. Na stopach pierwszy raz od dawna miała inne buty niż obcasy. Klapki. Przed wyjściem z pokoju spięła delikatnie włosy ku górze.
Wtedy spojrzała na pierścień. Mogłaby, chociażby przez dzień poudawać, że go nie ma. Zdjęła go i odłożyła na szafce nocnej. Założy go, gdy wróci do Toronto. Może teraz wypocznie, nie myśląc o brunecie. Połowę nocy nie mogła przez niego spać. Chciała móc dowiedzieć się o nim więcej, całować jego usta... może nawet wylądować u niego w łóżku? Nabrała powietrza do ust i zeszła do restauracji hotelowej. Tam nałożyła sobie śniadanie i tak się nad nim znęcała. Nic nie zaspokoi jej głodu poza Galenem. Nawet jeśli ta jajecznica była dobra. Rozglądała się, próbując znaleźć go wzrokiem, ale już pewnie odpłynął.

Lanzarote

: czw wrz 04, 2025 9:32 pm
autor: Galen L. Wyatt
dzień drugi.


Właściwie Galen tej nocy spał wyjątkowo dobrze. Sam, w tym szerokim łożu, w tej białej pościeli. Przy otwartym balkonie, z szumem morza w uszach, i smakiem ust Cherry na wargach.
Naprawdę się wyspał, mimo, że wstał wcześnie rano, długo siedział na tarasie obserwując plażę, łapał promienie słońca i rozkoszował się wolną chwilą. Dopiero w tym momencie poczuł się naprawdę jakby był na wakacjach. Nie patrzył na telefon, nie sprawdzał raportów, laptop leżał jeszcze w walizce, a smartfon na szafce nocnej. To odcięcie się coraz bardziej zaczynało mu się podobać.
Może gdyby jego myśli nie krążyły tylko wciąż wokół Charity Marshall, wokół smaku jej ust i tego spojrzenie, gdy zostawił ją wczoraj na schodach. Miałby wreszcie spokojną głowę. Nie żałował, tego że sobie od niej poszedł, bo na pewno dzisiaj nie wstałby taki wypoczęty, chociaż... odrobinę może tak. Był taki moment, wczoraj na tych schodach, kiedy się zawahał i kiedy rzeczywiście chciał z nią zostać. Mógł to pociągnąć dalej, tylko po to, żeby później jej przypomnieć, że by go nie dotknęła nawet za milion dolarów...
Mógł to pociągnąć, żeby jej coś udowodnić.
Tylko po co miałby jej coś udowadniać?
Chciałby jej coś udowodnić.
Sam się już w tym wszystkim gubił. Z jednej strony myślał o niej cały czas, a to co wydarzyło się wczoraj między nimi nie dawało mu spokoju, z drugiej miał jej dość. Tego, że dla niej jest cały czas dupkiem, nie ważne, że starał się nie być.
Starał się, bo nie zawsze mu to wychodziło. Ale czy ją potraktował w jakiś sposób źle? Nie dotknął jej wtedy gdy była pijana. Nie sprowokował do końca, gdy była niepewna. A to, że czasem powiedział dwa zdania za dużo... Zupełnie jak ona.

Wyatt właściwie nie jadał śniadań, ale dzisiaj postanowił się na nim pojawić. Chyba bardziej ze względu na Cherry niż na cokolwiek innego. Kiedy zobaczył ją przy stoliku, to przez chwilę wpatrywał się w jej sylwetkę, wyglądała dzisiaj jakoś inaczej. Ale on też wcale nie miał na sobie garnituru, tylko jasną koszulę rozchełstaną pod szyją i lniane spodnie, na oczach okulary przeciwsłoneczne.
Wziął sobie espresso i podszedł do jej stolika. Odsunął krzesło, nie to na przeciwko niej, a obok. Usiadł na nim i od razu oparł się wygodnie o oparcie. Podniósł do góry okulary zerkając na Cherry.
- Dzień dobry. Jak spałaś? - zapytał i upił mały łyk kawy. Ciekawiło go, czy tak jak on, ze spokojną głową, czy może z myślą, że naprawdę wczoraj liczyła na więcej.

Cherry Marshall

Lanzarote

: czw wrz 04, 2025 9:54 pm
autor: Cherry Marshall
Galen L. Wyatt

Skubała tę nędzną jajecznicę. Wydawała się być dla niej jakaś niezrozumiała, mdła. Tak jakby jej ulubione śniadanie, straciło jakiekolwiek walory smakowe. Nic nie wydawało się wybrzmiewać tak, jak wargi Galena. Westchnęła ciężko. Po co dalej roztrząsała wczorajszą noc? Obawiała się ich kolejnego wspólnego spotkania. Bała się jego reakcji, zbędnych komentarzy. Nie wiedziała, czy finalnie wyjdzie z niego palant, czy ten mężczyzna pokazujący jej gwiazdy na nocnym niebie, ten który nie poddał się jej zawahaniu. Wczoraj mogła trafić do jego apartamentu, a zamiast tego chodziła po plaży na boso. Finalnie wróciła do mieszkania. Teraz liczyła na samotne śniadanie, by później pojechać na ukryte plaże na Lanzarotcie. Poznać bliżej królową wysp. Może nie przypominała stolicy, ale miała w sobie urok, którego nie dało się jej odmówić.
Uniosła wzrok w talerza, słysząc charakterystyczny dźwięk odsuwanego krzesła. Uniosła do góry jedną brew. Miała ochotę go zaatakować, spytać, czy ktoś mu pozwolił siadać razem z nią, a zamiast tego mimowolnie westchnęła.
Cześć — skwitowała wpierw krótko, wkładając sobie jajecznicę do buzi. Zaczęła powoli ją przeżuwać, zastanawiając się, co właściwie powinna począć. Nabrała powietrza w usta i myślała intensywnie. Chyba nie było dobrej opcji, nie miała sił na kolejną walkę. Za to Galen wyglądał jak nowo narodzony. — niezbyt — stwierdziła finalnie. Jej głos był miękki pozbawiony charakterystycznej nuty rywalizacji. Przymknęła przez moment oczy — ale nie chodziło o łóżko, ani o poduszkę — zbyt dużo myśli miała w głowie. Mogła mu pozwolić na kosztowanie jej ciała. Wtedy nie zastanawiałaby się nad tym, co mogło się wczoraj zadziać. Plułaby sobie w brodę, że nic się nie stało — a ty? — spytała, dopiero unosząc wzrok. Lekko zmęczony, niewyspany. Przymrużyła oczy, zastanawiając się, czy powinna spytać. Chyba miała jaja, by móc to zrobić — też wszystko analizowałeś? — spytała finalnie, wyczekując jego odpowiedzi, jak ten pies czekający na właściciela. Sięgnęła po swoją latte, by upić z niej łyka. Coś musiała zrobić, bo nie była w stanie na niego patrzeć.

Lanzarote

: czw wrz 04, 2025 10:37 pm
autor: Galen L. Wyatt
Spojrzał na nią, wyglądała na niewyspaną, a przede wszystkim Galenowi w oczy od razu rzuciła się jej mina, kiedy tak grzebała w tej bogu ducha winnej jajecznicy, jakby coś jej zrobiła. Trzeba wspomnieć, że poczuł odrobinę satysfakcji, bo chyba jednak zrobił wrażenie, które spędzało jej w nocy sen z powiek. Punkt dla niego.
Patrzył na jej twarz sącząc swoją kawę małymi łykami, była całkiem dobra, aromatyczna, lekko gorzka, idealna na dobry początek dnia. W ogóle ten dzień zapowiadała się jakoś tak dobrze. Pogoda dopisywała, dobra kawa, tylko Charity Marshall mogła go powitać uśmiechem, ale nie można mieć wszystkiego na raz.
- Widać - rzucił, kiedy wspomniała, że niezbyt się wyspała, chciał jej troszeczkę dogryźć, trochę ją rozruszać, nie było w niej dzisiaj zupełnie życia. Nie spuszczał spojrzenia z jej twarzy, chyba dzisiaj miała jakiś delikatniejszy makijaż, tak mu się wydawało, a może zmieniło się coś innego?
- A o co chodziło Cherry? - zapytał, znowu używając zdrobnienia jej imienia, w tym momencie już łatwiej przechodziło mu przez gardło. Już lepiej smakowało na jego języku. Prawie tak jak jej pocałunek.
- Ja spałem wyśmienicie, to chyba to świeże powietrze tak na mnie podziałało, w mim pokoju słychać szum oceanu, zresztą jest też piękny widok. Naprawdę odpocząłem - powiedział zerkając na nią znad okularów, ale finalnie je złożył i schował do kieszeni koszuli. Na to jej pytanie, czy wszystko analizował uniósł jedną brew.
- A po co? Ty tak? Dlatego nie spałaś? Zastanawiałaś się, co jeszcze mogło się wydarzyć i dlaczego ci na to nie pozwoliłem? - podniósł swoją filiżankę, ale się z niej nie napił, zawiesił ją w powietrzu. Przez chwilę przyglądał się Cherry w milczeniu, ale w końcu znowu się odezwał.
- Jakie masz na dzisiaj plany? - zapytał, bo on właściwie już coś wymyślił i uwzględnił w tym Charity Marshall, był tylko ciekawy, czy się zgodzi. Bo skoro wszystko całą noc analizowała, to może już się zdecydowała?
On zdecydował się już na pewno. A myślał nad tym tylko chwilę zanim usnął, jeszcze rozpamiętując wczorajszy pocałunek. Może dlatego później spał tak spokojnie?

Cherry Marshall