Naga Broń - Narada terrorystów
: śr wrz 17, 2025 12:07 pm
Evina dobrze zatem robiła, że wolała zostać przy pracy w terenie, bo Scott, choć uzyskał awans społeczny, zawodowy i finansowy, to niestety musiał użerać się z jeszcze większą bandą kretynów, niż miało to miejsce w czasach detektywizmu. Już wcześniej zdawał sobie sprawę, że wiele niekompetentnych osób znajduje się na wysokich stanowiskach w służbach, ale dopiero przy zderzeniu z nimi na tym szczeblu, przekonał się, jak bardzo są oni odklejeni od realiów. Starał się więc nie przyjąć tych narracji i sposobu myślenia. Dość powiedzieć, że on jako jeden z NIELICZNYCH podchodził do spraw z chłodną głową, bez sztucznej poprawności politycznej. Ot choćby sytuacja z komunikatem służb dotyczącym kradzieży samochodów. Nawet nie pomyślałby o tym, żeby zasugerować mieszkańcom Toronto, by zostawiali klucze do samochodów gdzieś na wycieraczce. Dzięki temu nie ma wybijanych szyb czy napaści z bronią celem wymuszenia owych kluczyków. A oni uznali to za świetny pomysł i w oficjalnym komunikacie wprost napisali, by ułatwiać złodziejom robotę. Tak mieli walczyć z plagą kradzieży?
Miał nadzieję, że Collins nie tylko zgodzi się na udział w akcji, ale też wywrze trochę presji na centrali, by to jego oddział został wysłany w teren. Biorąc jednak pod uwagę podejście władz Toronto, nie mogli być tego w stu procentach pewni. Zresztą, Collins miał też już swoje lata i choć dalej był aktywnym członkiem ETF, tak istniała pewna niepisana zasada, by wysyłać młodszych, mniej doświadczonych członków sił specjalnych, by nabierali doświadczenia.
Skinął głową w kierunku Swanson.
- Coraz mądrzejsi ci przestępcy - westchnął zrezygnowany, wspominając stare czasy, kiedy nie byli oni jeszcze tak cwani i ostrożni. Przynajmniej w jego mniemaniu.
Dziś technologia oraz dostęp do informacji pozwalały na bardzo dużo i choć policja oczywiście miała z tego profity, tak przestępcy również się doszkalali, dzięki czemu trzeba było opracowywać ciągle nowe procedury. Nie mówiąc już o polityce, która zbyt mocno wtryniała się w działania służb i bardzo często wymuszała na nich zachowania nieadekwatne, a najczęściej niewystarczające do sytuacji.
Zbiła go z tropu tym pytaniem, bo tak na dobrą sprawę spodziewał się, że Evina załatwiła, co trzeba i opuści zaraz jego gabinet.
- Jest w porządku - skinął znów głową, uśmiechając się lekko w sposób nieco wymuszony. Nie był z tych, którzy lubią smęcić nad swoim losem, a już zwłaszcza przy ludziach, których znał tak długo jak Evinę. Zdecydowanie łatwiej byłoby mu się otworzyć przed obcym, np. jakimś barmanem, który wraz z wyjściem Letexiera z knajpy, niemal od razu od tym zapomni. - Widziałaś się ostatnio z dziećmi? - odparł kurtuazyjnie, celem przeniesienia tematu rozmowy na nią i na jej niezbyt dobre relacje z potomstwem. Może coś się zmieniło w ostatnim czasie i w końcu ich stosunki się poprawiły?
Evina J. Swanson
Miał nadzieję, że Collins nie tylko zgodzi się na udział w akcji, ale też wywrze trochę presji na centrali, by to jego oddział został wysłany w teren. Biorąc jednak pod uwagę podejście władz Toronto, nie mogli być tego w stu procentach pewni. Zresztą, Collins miał też już swoje lata i choć dalej był aktywnym członkiem ETF, tak istniała pewna niepisana zasada, by wysyłać młodszych, mniej doświadczonych członków sił specjalnych, by nabierali doświadczenia.
Skinął głową w kierunku Swanson.
- Coraz mądrzejsi ci przestępcy - westchnął zrezygnowany, wspominając stare czasy, kiedy nie byli oni jeszcze tak cwani i ostrożni. Przynajmniej w jego mniemaniu.
Dziś technologia oraz dostęp do informacji pozwalały na bardzo dużo i choć policja oczywiście miała z tego profity, tak przestępcy również się doszkalali, dzięki czemu trzeba było opracowywać ciągle nowe procedury. Nie mówiąc już o polityce, która zbyt mocno wtryniała się w działania służb i bardzo często wymuszała na nich zachowania nieadekwatne, a najczęściej niewystarczające do sytuacji.
Zbiła go z tropu tym pytaniem, bo tak na dobrą sprawę spodziewał się, że Evina załatwiła, co trzeba i opuści zaraz jego gabinet.
- Jest w porządku - skinął znów głową, uśmiechając się lekko w sposób nieco wymuszony. Nie był z tych, którzy lubią smęcić nad swoim losem, a już zwłaszcza przy ludziach, których znał tak długo jak Evinę. Zdecydowanie łatwiej byłoby mu się otworzyć przed obcym, np. jakimś barmanem, który wraz z wyjściem Letexiera z knajpy, niemal od razu od tym zapomni. - Widziałaś się ostatnio z dziećmi? - odparł kurtuazyjnie, celem przeniesienia tematu rozmowy na nią i na jej niezbyt dobre relacje z potomstwem. Może coś się zmieniło w ostatnim czasie i w końcu ich stosunki się poprawiły?
Evina J. Swanson