-
Hard-boiled detective, cop and policemannieobecnośćniewątki 18+takzaimkiKe/babpostaćautor
Poprzedni wieczór Scott spędził niemal jak zwykle - w barze, wychylając kolejne szklanki zamawianych przez siebie mieszanek. Listę drinków znał już na pamięć, a w blind teście nie popełniłby żadnego błędu. Koniec końców postawił na znaną sobie klasykę: czarnego ruska, którego łoił, aż nie uznał, że jeszcze jeden i nie będzie w stanie zejść z krzesła barowego, na którym i tak już się trochę kołysał. To spowodowało, że do domu wrócił bardzo późno i zasnął, nie rozbierając się nawet ze swoich ciuchów. Dobrze, że chociaż buty zdjął, żeby nie ujebać sobie błotem pościeli.
Nazajutrz wstał tylko i wyłącznie dlatego, że właśnie zadzwonił jego budzik. Miał kaca, nie odpoczął w ogóle, a jednak to nie powstrzymało go od podniesienia się i ogarnięcia w łazience. Szybki prysznic, wskoczenie w czyste ciuchy i już po chwili był w drodze do komendy głównej policji na spotkanie z Frankiem, Edem i Nordbergiem, czyli wydziałem specjalnym - dumą Toronto.
Zanim jednak nadeszła ta wiekopomna chwila, Letexier udał się na siłownię celem wypocenia się i doprowadzenia do jakiegoś ładu. Żadna kawa bowiem nie pobudzała go tak dobrze, jak podnoszenie ciężarów albo sparing 1 vs 1 z workiem.
Po skończonych ćwiczeniach przyszedł czas na kolejny prysznic i wskoczenie w ciuchy robocze, w których przyjechał do biura: uszyty na miarę garnitur z emblematem policji Toronto. Był wszakże zastępcą komendanta głównego, więc musiał prezentować się nienagannie. Zwłaszcza wobec spotkania z legendami tutejszej policji.
W ekscytacji oraz z pewną dozą zaciekawienia, oczekiwał swoich gości i kiedy usłyszał pukanie do drzwi, rzucił tylko krótkie "wejść!", po czym... zdziwił się. Przed jego oczami stanęła Evina, detektyw ds. poszukiwań i ujęć zbiegów, jego od niedawna druh!
- Jak masz dla mnie więcej roboty, to nie było tego spotkania - rzucił żartem na początek, pokazując swój pozornie dobry humor. W rzeczywistości była to jedynie maska, którą przywdziewał w miarę swoich potrzeb - nie chciał pokazywać słabości. Aczkolwiek Swanson pewnie domyślała się, że wczoraj zachlał i że była to wyłącznie dobra mina do złej gry. Wiedziała, jaką tragedię Letexier miał za sobą i wiedziała, że do dziś sobie z nią nie poradził.
Evina J. Swanson
Nazajutrz wstał tylko i wyłącznie dlatego, że właśnie zadzwonił jego budzik. Miał kaca, nie odpoczął w ogóle, a jednak to nie powstrzymało go od podniesienia się i ogarnięcia w łazience. Szybki prysznic, wskoczenie w czyste ciuchy i już po chwili był w drodze do komendy głównej policji na spotkanie z Frankiem, Edem i Nordbergiem, czyli wydziałem specjalnym - dumą Toronto.
Zanim jednak nadeszła ta wiekopomna chwila, Letexier udał się na siłownię celem wypocenia się i doprowadzenia do jakiegoś ładu. Żadna kawa bowiem nie pobudzała go tak dobrze, jak podnoszenie ciężarów albo sparing 1 vs 1 z workiem.
Po skończonych ćwiczeniach przyszedł czas na kolejny prysznic i wskoczenie w ciuchy robocze, w których przyjechał do biura: uszyty na miarę garnitur z emblematem policji Toronto. Był wszakże zastępcą komendanta głównego, więc musiał prezentować się nienagannie. Zwłaszcza wobec spotkania z legendami tutejszej policji.
W ekscytacji oraz z pewną dozą zaciekawienia, oczekiwał swoich gości i kiedy usłyszał pukanie do drzwi, rzucił tylko krótkie "wejść!", po czym... zdziwił się. Przed jego oczami stanęła Evina, detektyw ds. poszukiwań i ujęć zbiegów, jego od niedawna druh!
- Jak masz dla mnie więcej roboty, to nie było tego spotkania - rzucił żartem na początek, pokazując swój pozornie dobry humor. W rzeczywistości była to jedynie maska, którą przywdziewał w miarę swoich potrzeb - nie chciał pokazywać słabości. Aczkolwiek Swanson pewnie domyślała się, że wczoraj zachlał i że była to wyłącznie dobra mina do złej gry. Wiedziała, jaką tragedię Letexier miał za sobą i wiedziała, że do dziś sobie z nią nie poradził.
Evina J. Swanson
-
The world is not enough
But it is such a perfect place to start, my love
And if you're strong enough
Together we can take the world apartnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Od czasu, gdy jej związek zaczął się rozwijać nie miała już tak wiele czasu i sposobności ku temu, aby znaleźć się samotnie w którymś z miejskich barów, gdzie spędziłaby całą noc po to by wytoczyć się z niego w okolicach świtu ze zdecydowanie zbyt dużą ilością procentów we krwi. Zresztą nie miała też wcześniej na to dostatecznie dużo czasu ze względu na pracę. Najczęściej po prostu wychylała kilka (lub kilkanaście) drinków pomiędzy analizowanymi papierami czy też sięgała po butelkę, gdy mogła się nareszcie rozsiąść na kanapie bez większych obowiązków.
Czy jej tego brakowało? Może trochę. Było to pewnego rodzaju awanturnicze życie, które obfitowało w nieco inne rozrywki niż te, które była w stanie zapewnić jej narzeczona. Wszystko miało swoje plusy i minusy. Niewymownym plusem poza obecnością kogoś wyjątkowego w jej życiu było to, że wątroba Swanson mogła częściej odetchnąć zamiast wykręcać nadgodziny przy rozkładaniu alkoholu.
Nie ulegało jednak wątpliwości, że przez ponad dwadzieścia lat służby zdarzało jej się przychodzić do pracy w stanie wczorajszym, co było mniej lub bardziej widoczne. Dlatego też mogła z łatwością odgadnąć to, kiedy ktoś zaszalał poprzedniego wieczora tak, że teraz dawało mu się to we znaki. Być może stąd właśnie wynikał jej osobliwy uśmiech, który posłała Scottowi, gdy tylko przekroczyła próg pomieszczenia i obrzuciła go uważnym spojrzeniem, aby ocenić jak tego dnia się trzymał.
- Akurat przyszłam ci pomóc z tą robotą. Nie dziękuj - odpowiedziała, rzucając na blat przed sobą opasłą teczkę dokumentów.
Powiodła spojrzeniem po siedzących przy stole, o który oparła się dłońmi zamiast zająć miejsce na jednym z podstawionych krzeseł. Tak jak się spodziewała była jedyną kobietą w pomieszczeniu. Coś do czego już dawno się przyzwyczaiła przez długie lata służby choć zdecydowanie w ostatnich latach coraz częściej zdarzało jej się trafić na koleżankę po fachu.
- Dobrze, możemy zaczynać panowie - rzuciła słowem wstępu i wciąż nie siadając, otworzyła folder z dokumentami, aby móc pochwalić się jego zawartością. - Mojemu zespołowi udało się namierzyć poszukiwanego, który zadekował się w domu na działce znajdującej się pod miastem. Mamy zarówno zdjęcia satelitarne terenu, ale prowadziliśmy też obserwacje z dronów. Staraliśmy się zbytnio nie podlatywać, aby przypadkiem nie zaalarmować zbiega. Według naszych informacji należy nastawić się na to, że będzie uzbrojony. Wielce prawdopodobnie zabezpieczył też teren. Można się spodziewać, że porozmieszczał miniaturowe ładunki wybuchowe w istotnych punktach. Zrobił tak już w poprzedniej swojej kryjówce, na którą zrobiliśmy najazd. Wtedy w akcji zginęło dwóch funkcjonariuszy. Czy na tym wstępnym etapie mają panowie już jakieś pytania?
Raz jeszcze przyjrzała się zebranym, czekając aż któryś z nich się odezwie. Nienawidziła takich spotkań przygotowawczych. Ani jakichkolwiek bardziej oficjalnych. Tylko, że musieli przez nie przebrnąć, aby w końcu przejść do akcji i załatwić sprawę przestępcy, którego obecnie poszukiwali od dłuższego czasu.
Scott Letexier
Czy jej tego brakowało? Może trochę. Było to pewnego rodzaju awanturnicze życie, które obfitowało w nieco inne rozrywki niż te, które była w stanie zapewnić jej narzeczona. Wszystko miało swoje plusy i minusy. Niewymownym plusem poza obecnością kogoś wyjątkowego w jej życiu było to, że wątroba Swanson mogła częściej odetchnąć zamiast wykręcać nadgodziny przy rozkładaniu alkoholu.
Nie ulegało jednak wątpliwości, że przez ponad dwadzieścia lat służby zdarzało jej się przychodzić do pracy w stanie wczorajszym, co było mniej lub bardziej widoczne. Dlatego też mogła z łatwością odgadnąć to, kiedy ktoś zaszalał poprzedniego wieczora tak, że teraz dawało mu się to we znaki. Być może stąd właśnie wynikał jej osobliwy uśmiech, który posłała Scottowi, gdy tylko przekroczyła próg pomieszczenia i obrzuciła go uważnym spojrzeniem, aby ocenić jak tego dnia się trzymał.
- Akurat przyszłam ci pomóc z tą robotą. Nie dziękuj - odpowiedziała, rzucając na blat przed sobą opasłą teczkę dokumentów.
Powiodła spojrzeniem po siedzących przy stole, o który oparła się dłońmi zamiast zająć miejsce na jednym z podstawionych krzeseł. Tak jak się spodziewała była jedyną kobietą w pomieszczeniu. Coś do czego już dawno się przyzwyczaiła przez długie lata służby choć zdecydowanie w ostatnich latach coraz częściej zdarzało jej się trafić na koleżankę po fachu.
- Dobrze, możemy zaczynać panowie - rzuciła słowem wstępu i wciąż nie siadając, otworzyła folder z dokumentami, aby móc pochwalić się jego zawartością. - Mojemu zespołowi udało się namierzyć poszukiwanego, który zadekował się w domu na działce znajdującej się pod miastem. Mamy zarówno zdjęcia satelitarne terenu, ale prowadziliśmy też obserwacje z dronów. Staraliśmy się zbytnio nie podlatywać, aby przypadkiem nie zaalarmować zbiega. Według naszych informacji należy nastawić się na to, że będzie uzbrojony. Wielce prawdopodobnie zabezpieczył też teren. Można się spodziewać, że porozmieszczał miniaturowe ładunki wybuchowe w istotnych punktach. Zrobił tak już w poprzedniej swojej kryjówce, na którą zrobiliśmy najazd. Wtedy w akcji zginęło dwóch funkcjonariuszy. Czy na tym wstępnym etapie mają panowie już jakieś pytania?
Raz jeszcze przyjrzała się zebranym, czekając aż któryś z nich się odezwie. Nienawidziła takich spotkań przygotowawczych. Ani jakichkolwiek bardziej oficjalnych. Tylko, że musieli przez nie przebrnąć, aby w końcu przejść do akcji i załatwić sprawę przestępcy, którego obecnie poszukiwali od dłuższego czasu.
Scott Letexier
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
-
Hard-boiled detective, cop and policemannieobecnośćniewątki 18+takzaimkiKe/babpostaćautor
Scott siedział w spokoju przy swoim biurku, spoglądając na kolejne postacie, które zaszczyciły go swoją obecnością. Było znamienite trio z Wydziału Specjalnego, pojawiła się również Evina i tym samym można było rozpocząć mini zebranie. Niemniej jednak Letexier miał wątpliwości, czy aby na pewno obecność Franka, Eda i Nordberga jest tutaj niezbędna, ale ostatecznie nie wyrzucił ich, mając pełne zaufanie do ich doświadczenia.
Położył łokieć na biurku, dłoń zwinął w pięść i podparł nią swoją głowę, dociskając lekko policzek. Słuchał uważnie streszczenia przygotowanego przez Swanson, zerkając tylko kątem oka na stos dokumentów, który położyła mu na blacie chwilę po wejściu. Sprawa ciągnęła się już zbyt długo, ale na szczęście Toronto miało wiele innych problemów, więc ani on, ani Evina nie dostawali po dupie za opóźnienia. Inną sprawą był natomiast pierwszy nieudany nalot, w którym życie straciło dwóch policjantów.
- Chcesz zrobić to po cichu, czy potrzebujesz ETF? - odezwał się po chwili.
Scott miał zaufanie do doświadczonych detektywów i ufał ich osądom. Sam w terenie nie pracował już od lat, ale mając pewne swoje przeżycia, nie zamierzał być tym, który zapomina o specyfice pracy gliniarzy poza biurkiem. Stąd też nie mądrzył się i nie naciskał, wyłączając oczywiście wyjątkowe sytuacje poprzedzone np. wtopami lub politycznymi naciskami.
Frank podniósł się z siedzenia i wziął do ręki plik dokumentów, przyglądając się sylwetce zbiega, na którego polowała Evina.
- Hector "Dzikus z Detroit". Pamiętam go, były bokser. Prawdziwe nazwisko Joe Chicago - rzucił nagle.
- A pseudonim Dzieciak z Minneapolis - dodał Ed.
- Widziałem go raz w Cincinnati - rzekł Nordberg, również wstając i przyglądając się zdjęciu zbiega.
- Tam to był Dzieciak z Nowego Yorku, chłopak z Filadelfii - wyprowadził go z błędu Frank.
- Zabił go w Houston Tex Colorado. Morderca z Arizony - znów wtrącił się Ed.
- Tak! gość z Dakoty. Ale z której? - przypomniał sobie Nordberg.
- Z północnej. Południowa Dakota to był jego brat, ten z zachodniej Virginii - Drebin spojrzał na Eda z małym uśmiechem.
- Znasz się na boksie - Ed uśmiechnął się w kierunku starego druha.
- Wiem tylko, że nie wolno stawiać na białych - zakończył Frank i odłożył dokumenty, przechodząc się po gabinecie Scotta i stając przy mapie Toronto, spoglądając na nią z zainteresowaniem.
Letexier spokojnie obserwował dyskusję Wydziału Specjalnego, nie chcąc się w nią wtrącać. Rzeczywiście pamiętał Hectora "Dzikusa z Detroit", ale zdawało mu się, że w rzeczywistości został on przejechany przez Franka, gdy ten cofał samochód parkując któregoś razu. Ale może pomylił pseudonimy czy coś. Zanim jednak zdołał się odezwać, głos ponownie zabrał Frank.
- Mówię wam, ten chłop tkwi w gównie po sam koniuszek importowanej koszuli - rzucił i dopiero wtedy odezwał się Scott.
- Jedźcie do doków. Powęszcie trochę - skinął porozumiewawczo głową w kierunku Wydziału Specjalnego i cała trójka zgodnie z poleceniem szefa opuściła jego gabinet.
Scott wrócił wzrokiem do Eviny i skinął głową na znak kontynuowania przedstawiania planu.
Evina J. Swanson
Położył łokieć na biurku, dłoń zwinął w pięść i podparł nią swoją głowę, dociskając lekko policzek. Słuchał uważnie streszczenia przygotowanego przez Swanson, zerkając tylko kątem oka na stos dokumentów, który położyła mu na blacie chwilę po wejściu. Sprawa ciągnęła się już zbyt długo, ale na szczęście Toronto miało wiele innych problemów, więc ani on, ani Evina nie dostawali po dupie za opóźnienia. Inną sprawą był natomiast pierwszy nieudany nalot, w którym życie straciło dwóch policjantów.
- Chcesz zrobić to po cichu, czy potrzebujesz ETF? - odezwał się po chwili.
Scott miał zaufanie do doświadczonych detektywów i ufał ich osądom. Sam w terenie nie pracował już od lat, ale mając pewne swoje przeżycia, nie zamierzał być tym, który zapomina o specyfice pracy gliniarzy poza biurkiem. Stąd też nie mądrzył się i nie naciskał, wyłączając oczywiście wyjątkowe sytuacje poprzedzone np. wtopami lub politycznymi naciskami.
Frank podniósł się z siedzenia i wziął do ręki plik dokumentów, przyglądając się sylwetce zbiega, na którego polowała Evina.
- Hector "Dzikus z Detroit". Pamiętam go, były bokser. Prawdziwe nazwisko Joe Chicago - rzucił nagle.
- A pseudonim Dzieciak z Minneapolis - dodał Ed.
- Widziałem go raz w Cincinnati - rzekł Nordberg, również wstając i przyglądając się zdjęciu zbiega.
- Tam to był Dzieciak z Nowego Yorku, chłopak z Filadelfii - wyprowadził go z błędu Frank.
- Zabił go w Houston Tex Colorado. Morderca z Arizony - znów wtrącił się Ed.
- Tak! gość z Dakoty. Ale z której? - przypomniał sobie Nordberg.
- Z północnej. Południowa Dakota to był jego brat, ten z zachodniej Virginii - Drebin spojrzał na Eda z małym uśmiechem.
- Znasz się na boksie - Ed uśmiechnął się w kierunku starego druha.
- Wiem tylko, że nie wolno stawiać na białych - zakończył Frank i odłożył dokumenty, przechodząc się po gabinecie Scotta i stając przy mapie Toronto, spoglądając na nią z zainteresowaniem.
Letexier spokojnie obserwował dyskusję Wydziału Specjalnego, nie chcąc się w nią wtrącać. Rzeczywiście pamiętał Hectora "Dzikusa z Detroit", ale zdawało mu się, że w rzeczywistości został on przejechany przez Franka, gdy ten cofał samochód parkując któregoś razu. Ale może pomylił pseudonimy czy coś. Zanim jednak zdołał się odezwać, głos ponownie zabrał Frank.
- Mówię wam, ten chłop tkwi w gównie po sam koniuszek importowanej koszuli - rzucił i dopiero wtedy odezwał się Scott.
- Jedźcie do doków. Powęszcie trochę - skinął porozumiewawczo głową w kierunku Wydziału Specjalnego i cała trójka zgodnie z poleceniem szefa opuściła jego gabinet.
Scott wrócił wzrokiem do Eviny i skinął głową na znak kontynuowania przedstawiania planu.
Evina J. Swanson
-
The world is not enough
But it is such a perfect place to start, my love
And if you're strong enough
Together we can take the world apartnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
W przeciwieństwie do Scotta, nie znała zbyt dobrze siedzącej przy stole trójki. Nie współpracowali ze sobą zbyt często, a przez to Swanson nie do końca wiedziała, co powinna sądzić na ich temat. Miała jedynie nadzieję, że wszystko przebiegnie bez większych zakłóceń, aby mogli wszyscy przejść do konkretnych działań gdy tylko zakończą już to spotkanie. Evina nie znosiła bezczynności.
Doskonale wiedziała, podobnie jak vice komendant, że zmarnowali już wystarczająco dużo czasu. Nie robili tego jednak specjalnie. Toronto było ogromną metropolią, w której sporo się działo. Mieli najzwyczajniej ręce pełne roboty i bez tego cholernego zbiega, którego należało czym prędzej przymknąć na wiele długich lat.
- Nie mówię, żeby od razu wjeżdżać na pełnej kurwie, ale tak. Potrzebuję ETF. Chuj jeden wie, co zastaniemy na miejscu - potwierdziła nie przebierając w słowach.
Znała Letexiera na tyle, że wiedziała na ile może sobie w jego towarzystwie pozwolić. Zresztą dla niej liczyły się działania, a nie kilka bluzgów rzuconych w czasie oficjalnych spotkań. Wolała bardziej skupić się na zaplanowaniu wejścia na teren, gdzie ukrywał się groźny zbieg. Zwłaszcza, że mógł ich przywitać kilkoma przebiegłymi pułapkami.
Przez moment przypatrywała się temu jak mężczyźni obchodzą się z jej dokumentacją i zaczynają przerzucać się historiami na temat człowieka, na którego właśnie mieli zapolować. Kto by się spodziewał, że obiecujący młody bokser zmieni się w szalonego przestępce konstruującego własne ładunki wybuchowe?
- Dobra panowie, skupmy się na konkretach, a nie na tym, że Alaska Jebigrzmot potrafi porozstawiać największych zawodników po kątach - rzuciła, ale całe szczęście rozmowa już się zakończyła, a siły wydziału specjalnego zgromadziły się nad mapami i planami, które widniały w jej folderze.
Nie miała pojęcia czy udało im się dojść do jakiegokolwiek wniosku, ale otrzymali już swoje rozkazy od zastępcy komendanta i nie zamierzali się im sprzeciwiać w jakikolwiek sposób.
Evina powiodła za nimi spojrzeniem i odczekała na to, aż drzwi w końcu się za nimi zamkną z głuchym kliknięciem, aby spojrzeć ponownie na Scotta, który wpatrywał się w nią wyczekująco. Mogłaby rzecz jasna wykorzystać ten moment, aby zapytać go tak po ludzku jak się czuje, ale zamiast tego postanowiła jeszcze skupić się na kwestii przygotowywanego szturmu.
- Potrzebni nam ludzie z pełnym wyposażeniem. Hector się nas spodziewa i mógł coś na nas przyszykować. Przed przystąpieniem do akcji należy przeskanować teren kamerą termowizyjną. Poza wykrywaczami chętnie zaangażowałabym K9. Potrafią wykryć różne paskudztwa - powiedziała, czekając jeszcze na to czy dostanie przepustkę na podobne działania czy może będzie musiała obejść się smakiem, bo jej ludzie i sprzęt byli akurat potrzebni gdzie indziej.
Scott Letexier
Doskonale wiedziała, podobnie jak vice komendant, że zmarnowali już wystarczająco dużo czasu. Nie robili tego jednak specjalnie. Toronto było ogromną metropolią, w której sporo się działo. Mieli najzwyczajniej ręce pełne roboty i bez tego cholernego zbiega, którego należało czym prędzej przymknąć na wiele długich lat.
- Nie mówię, żeby od razu wjeżdżać na pełnej kurwie, ale tak. Potrzebuję ETF. Chuj jeden wie, co zastaniemy na miejscu - potwierdziła nie przebierając w słowach.
Znała Letexiera na tyle, że wiedziała na ile może sobie w jego towarzystwie pozwolić. Zresztą dla niej liczyły się działania, a nie kilka bluzgów rzuconych w czasie oficjalnych spotkań. Wolała bardziej skupić się na zaplanowaniu wejścia na teren, gdzie ukrywał się groźny zbieg. Zwłaszcza, że mógł ich przywitać kilkoma przebiegłymi pułapkami.
Przez moment przypatrywała się temu jak mężczyźni obchodzą się z jej dokumentacją i zaczynają przerzucać się historiami na temat człowieka, na którego właśnie mieli zapolować. Kto by się spodziewał, że obiecujący młody bokser zmieni się w szalonego przestępce konstruującego własne ładunki wybuchowe?
- Dobra panowie, skupmy się na konkretach, a nie na tym, że Alaska Jebigrzmot potrafi porozstawiać największych zawodników po kątach - rzuciła, ale całe szczęście rozmowa już się zakończyła, a siły wydziału specjalnego zgromadziły się nad mapami i planami, które widniały w jej folderze.
Nie miała pojęcia czy udało im się dojść do jakiegokolwiek wniosku, ale otrzymali już swoje rozkazy od zastępcy komendanta i nie zamierzali się im sprzeciwiać w jakikolwiek sposób.
Evina powiodła za nimi spojrzeniem i odczekała na to, aż drzwi w końcu się za nimi zamkną z głuchym kliknięciem, aby spojrzeć ponownie na Scotta, który wpatrywał się w nią wyczekująco. Mogłaby rzecz jasna wykorzystać ten moment, aby zapytać go tak po ludzku jak się czuje, ale zamiast tego postanowiła jeszcze skupić się na kwestii przygotowywanego szturmu.
- Potrzebni nam ludzie z pełnym wyposażeniem. Hector się nas spodziewa i mógł coś na nas przyszykować. Przed przystąpieniem do akcji należy przeskanować teren kamerą termowizyjną. Poza wykrywaczami chętnie zaangażowałabym K9. Potrafią wykryć różne paskudztwa - powiedziała, czekając jeszcze na to czy dostanie przepustkę na podobne działania czy może będzie musiała obejść się smakiem, bo jej ludzie i sprzęt byli akurat potrzebni gdzie indziej.
Scott Letexier
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
-
Hard-boiled detective, cop and policemannieobecnośćniewątki 18+takzaimkiKe/babpostaćautor
Jako prawie szef szefów, Scott znał większość wyżej postawionych dowódców czy detektywów, więc i Wydział Specjalny nie był dla niego żadną obcą jednostką. Szanował dorobek doświadczonych gliniarzy w postaci ten znamienitej trójki i bardzo liczył się z ich zdaniem, zwłaszcza gdy chodziło o jedzenie na wynos, które zawsze było loterią.
Cenił w Evinie to, że mimo jego awansu, nie wyzbyła się tych kumpelskich przyzwyczajeń i dalej traktowała go jak kogoś o podobnym statusie. On sam, choć czasem władzę wykorzystywał, nigdy nie czuł się ważniejszy od innych i nie oczekiwał, że po latach współpracy nagle Evina czy Gus zaczną mówić do niego "szefie". Przede wszystkim liczył na ich szczerość i utrzymanie relacji opartych na zaufaniu, bez stawiania sztucznych hierarchicznych murów.
- Załatwione - skinął tylko głową, znając obłożenie jednostki i wiedząc, że może ją udostępnić Swanson na tę akcję.
Jedną sprawą było to, że udział ETF był praktycznie niezbędny. Inną zaś był fakt, że obecność jednostki specjalnej wprowadzi nieco więcej spokoju i przede wszystkim Letexier nie będzie aż tak martwić się o swoją dobrą koleżankę, może nawet przyjaciółkę. Protekcjonalność była jedną z jego wielu wad, ale przez lata nauczył się ją ubierać w całkiem sensowne argumenty. Po tragicznej śmierci żony tego typu zachowania się nasiliły.
Wydział Specjalny opuścił pomieszczenie i dzięki temu Scott wraz z Eviną mogli przegadać resztę zalążku tego planu. Wziął do ręki akta "Dzikusa z Detroit" i przeanalizował kilka kolejnych faktów, które mogły być istotne dla całej sprawy.
- Jeśli o mnie chodzi, nie widzę przeszkód, by wam to udostępnić - stwierdził w nawiązaniu do listy potrzeb. - Pytanie tylko czy ETF da wam koordynować akcję. Znasz ich podejście - dodał, przypominając sobie wiele akcji z udziałem jednostki specjalnej, które choć okazywały się sukcesem, to nie zawsze były one dobrze skoordynowane. Głównie chodziło o indywidualny charakter każdej jednostki, która miała swoje doświadczenia i przede wszystkim cele. Evina mogła chcieć złapać Hectora, by postawić go przed sądem, ale ETF mogło mieć inny plan. A przynajmniej nie musiało im aż tak zależeć na pochwyceniu go żywcem.
Oparł się wygodniej o fotel i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Przygotuj listę z całym zapotrzebowaniem, przyklepię ją - potwierdził, że udostępni jej wszelkie zasoby, których będzie potrzebowała. Wiedział, że Evina nie przegnie i nie przepierdoli budżetu miasta na głupoty. - Tylko bez szarżowania. Spróbujcie wziąć go żywcem, ale nie za wszelką cenę. Żywy Dzikus nie jest wart żadnego martwego gliniarza, rozumiemy się? - spojrzał na Swanson, w której lojalność i inteligencję nie wątpił, toteż nie martwił się, że postawi życie zbiega z cennymi informacjami wyżej niż jakiegokolwiek policjanta.
Evina J. Swanson
Cenił w Evinie to, że mimo jego awansu, nie wyzbyła się tych kumpelskich przyzwyczajeń i dalej traktowała go jak kogoś o podobnym statusie. On sam, choć czasem władzę wykorzystywał, nigdy nie czuł się ważniejszy od innych i nie oczekiwał, że po latach współpracy nagle Evina czy Gus zaczną mówić do niego "szefie". Przede wszystkim liczył na ich szczerość i utrzymanie relacji opartych na zaufaniu, bez stawiania sztucznych hierarchicznych murów.
- Załatwione - skinął tylko głową, znając obłożenie jednostki i wiedząc, że może ją udostępnić Swanson na tę akcję.
Jedną sprawą było to, że udział ETF był praktycznie niezbędny. Inną zaś był fakt, że obecność jednostki specjalnej wprowadzi nieco więcej spokoju i przede wszystkim Letexier nie będzie aż tak martwić się o swoją dobrą koleżankę, może nawet przyjaciółkę. Protekcjonalność była jedną z jego wielu wad, ale przez lata nauczył się ją ubierać w całkiem sensowne argumenty. Po tragicznej śmierci żony tego typu zachowania się nasiliły.
Wydział Specjalny opuścił pomieszczenie i dzięki temu Scott wraz z Eviną mogli przegadać resztę zalążku tego planu. Wziął do ręki akta "Dzikusa z Detroit" i przeanalizował kilka kolejnych faktów, które mogły być istotne dla całej sprawy.
- Jeśli o mnie chodzi, nie widzę przeszkód, by wam to udostępnić - stwierdził w nawiązaniu do listy potrzeb. - Pytanie tylko czy ETF da wam koordynować akcję. Znasz ich podejście - dodał, przypominając sobie wiele akcji z udziałem jednostki specjalnej, które choć okazywały się sukcesem, to nie zawsze były one dobrze skoordynowane. Głównie chodziło o indywidualny charakter każdej jednostki, która miała swoje doświadczenia i przede wszystkim cele. Evina mogła chcieć złapać Hectora, by postawić go przed sądem, ale ETF mogło mieć inny plan. A przynajmniej nie musiało im aż tak zależeć na pochwyceniu go żywcem.
Oparł się wygodniej o fotel i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Przygotuj listę z całym zapotrzebowaniem, przyklepię ją - potwierdził, że udostępni jej wszelkie zasoby, których będzie potrzebowała. Wiedział, że Evina nie przegnie i nie przepierdoli budżetu miasta na głupoty. - Tylko bez szarżowania. Spróbujcie wziąć go żywcem, ale nie za wszelką cenę. Żywy Dzikus nie jest wart żadnego martwego gliniarza, rozumiemy się? - spojrzał na Swanson, w której lojalność i inteligencję nie wątpił, toteż nie martwił się, że postawi życie zbiega z cennymi informacjami wyżej niż jakiegokolwiek policjanta.
Evina J. Swanson
-
The world is not enough
But it is such a perfect place to start, my love
And if you're strong enough
Together we can take the world apartnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Spędziła za wiele lat w tych murach, aby nagle zacząć traktować Scotta inaczej tylko dlatego, że na jego biurku pojawiła się tabliczka z innym tytułem. Zdecydowanie pomagało jej w tym to, że i sam mężczyzna nie wymagał od niej tego, aby zważała na słowa i dostosowywała bardziej swoje zachowanie do standardu, który był mokrym snem HRu. Ceniła przede wszystkim działania i prosty, zwięzły przekaz. Nawet jeśli był okraszony jedną kurwą czy dwiema dla podkreślenia powagi.
Skinęła głową w ramach podziękowania, gdy tylko vice komendant przyznał jej prawo do wykorzystania upatrzonej jednostki w czasie akcji. Po tym, co ostatnio wydarzyło się w czasie prób aresztowania Hectora Dzikusa z Detroit Moralesa wolała zaopatrzyć się w najlepszych ludzi i sprzęt. Nie chciała powtórzyć tej tragedii, która rozegrała się dlatego, że nie udało im się przewidzieć i przygotować dostatecznie na to, co też były pięściarz naszykował w ramach nieprzyjemnej niespodzianki.
- EFT musi sobie uświadomić, że to moja akcja. Nie będę odgrywać jakiejś despotki, ale nie dam się całkowicie odsunąć od koordynowania. Chcę mieć w tym swój głos - stwierdziła sucho, przysiadając na krawędzi stołu tuż obok miejsca, gdzie Letexier przeglądał dokumenty Moralesa.
Nie była kimś kto ot tak przekazałby dowodzenie komuś zupełnie innemu, a wiedziała, że niektórzy dowódcy ETF próbowali zagarnąć dla siebie wszystko i rządzić się na każdym kroku. Czegoś takiego z pewnością nie zamierzała tolerować.
- Przygotowałam już listę zawczasu. Wystarczy, że zerkniesz i przyklepiesz - wtrąciła, wyciągając spomiędzy kartek odpowiedni dokument, który podsunęła Scottowi pod sam nos. - Im szybciej to załatwimy tym lepiej.
Niektóre sprawy były wyłącznie kwestią formalności. Wiedziała, że akurat z zastępcą komendanta będzie mogła wszystko załatwić szybko i sprawnie. Nigdy nie robił jej zbytnich kłopotów. Chyba, że faktycznie testowała granice, starając się wyciągnąć więcej niźli to było konieczne.
- Znasz mnie, Scott. Może i liczą się dla mnie efekty, ale bezpieczeństwo moich ludzi i cywili jest dla mnie nadrzędne - zapewniła go, krzyżując jeszcze ramiona na piersiach i odchylając się nieco bardziej ponad blat. - Postaramy się go przejąć żywcem, ale jak będzie odpierdalał to nic nie obiecuję.
Wiedziała, że Dzikus był dla nich cenny, ale nie było mowy o tym, że będzie ryzykowała życiem swoim i swoich ludzi tylko po to, aby móc go zgarnąć żywego.
Scott Letexier
Skinęła głową w ramach podziękowania, gdy tylko vice komendant przyznał jej prawo do wykorzystania upatrzonej jednostki w czasie akcji. Po tym, co ostatnio wydarzyło się w czasie prób aresztowania Hectora Dzikusa z Detroit Moralesa wolała zaopatrzyć się w najlepszych ludzi i sprzęt. Nie chciała powtórzyć tej tragedii, która rozegrała się dlatego, że nie udało im się przewidzieć i przygotować dostatecznie na to, co też były pięściarz naszykował w ramach nieprzyjemnej niespodzianki.
- EFT musi sobie uświadomić, że to moja akcja. Nie będę odgrywać jakiejś despotki, ale nie dam się całkowicie odsunąć od koordynowania. Chcę mieć w tym swój głos - stwierdziła sucho, przysiadając na krawędzi stołu tuż obok miejsca, gdzie Letexier przeglądał dokumenty Moralesa.
Nie była kimś kto ot tak przekazałby dowodzenie komuś zupełnie innemu, a wiedziała, że niektórzy dowódcy ETF próbowali zagarnąć dla siebie wszystko i rządzić się na każdym kroku. Czegoś takiego z pewnością nie zamierzała tolerować.
- Przygotowałam już listę zawczasu. Wystarczy, że zerkniesz i przyklepiesz - wtrąciła, wyciągając spomiędzy kartek odpowiedni dokument, który podsunęła Scottowi pod sam nos. - Im szybciej to załatwimy tym lepiej.
Niektóre sprawy były wyłącznie kwestią formalności. Wiedziała, że akurat z zastępcą komendanta będzie mogła wszystko załatwić szybko i sprawnie. Nigdy nie robił jej zbytnich kłopotów. Chyba, że faktycznie testowała granice, starając się wyciągnąć więcej niźli to było konieczne.
- Znasz mnie, Scott. Może i liczą się dla mnie efekty, ale bezpieczeństwo moich ludzi i cywili jest dla mnie nadrzędne - zapewniła go, krzyżując jeszcze ramiona na piersiach i odchylając się nieco bardziej ponad blat. - Postaramy się go przejąć żywcem, ale jak będzie odpierdalał to nic nie obiecuję.
Wiedziała, że Dzikus był dla nich cenny, ale nie było mowy o tym, że będzie ryzykowała życiem swoim i swoich ludzi tylko po to, aby móc go zgarnąć żywego.
Scott Letexier
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
-
Hard-boiled detective, cop and policemannieobecnośćniewątki 18+takzaimkiKe/babpostaćautor
Zwięzły przekaz był dla niego kluczem w dobrej współpracy, ponieważ zwyczajnie nie miał czasu na to, żeby bawić się w niekończące się opowieści. Miał mnóstwo spotkań wysokiego szczebla, przerabiał dziesiątki stron dokumentów dziennie, rzadko kiedy kończył pracę w przyzwoitych godzinach, więc każda minuty oszczędzone na pierdoleniu były na wagę złota. Evina nie gryzła się w język, wykładała kawę na ławę i dzięki temu w 10 minut byli w stanie załatwić więcej niż przy lawirowaniu wokół tematu.
Brew drgnęła mu lekko z jednej strony w rozbawieniu, z drugiej w pewnej ciekawości. Znał temperament Swanson i wiedział, że zespół ETF musi być w miarę ugodowy. We wniosku z pewnością podkreśli to, że wyznaczona jednostka będzie musiała koordynować akcję wspólnie z Eviną, która nie da sobie niczego odebrać. Liczył na to, że góra weźmie to pod uwagę, bo znał również usposobienie wielu dowódców z oddziału specjalnego i nie do końca pasowali oni do wizerunku partnerstwa - raczej do wydawania rozkazów i obwieszczania co następuje.
- Nie mam wpływu na to, jaki zespół przydzieli centrala, ale zasugeruję im parę rzeczy - tyle mógł zrobić dla Eviny i dla dobra jej akcji.
Wziął do ręki listę, którą podała mu brunetka i chwilę się jej przypatrywał. Miał już doświadczenie w czytaniu takich dokumentów, więc wyłapał tylko kluczowe frazy, porównał to z tym, co powiedziała mu Swanson i gdy nie dostrzegł żadnych odstępstw od normy, na jej oczach wziął pieczątkę i docisnął ją do kartki papieru. Pod nią złożył również podpis, który był niczym innym jak zapisaniem fancy czcionką inicjałów Letexiera.
Zostawił dokument na wierzchu, by przekazać go po spotkaniu swojej asystentce, która już dalej będzie wiedziała, co z nim i resztą papierków zrobić. Znów też skrzyżował ręce na klatce piersiowej i oparł się wygodniej.
- To była tylko formalność, znam twoje podejście - skinął głową i spojrzał na nią tak, że widać było w jego oczach szacunek, jakim darzył doświadczoną detektyw. W czasach, gdy i on działał więcej w terenie, zdarzyło im się wielokrotnie współpracować i to właśnie wtedy oboje przekonali się, że ulepieni są z tej samej gliny. Inteligencja, bystrość, doświadczenie i skuteczność, to się liczyło dla nich przede wszystkim.
- Dzikus jest tam sam, czy spodziewasz się jakiegoś wsparcia dla niego? - dopytał. Pewnie gdyby wczytał się w dokumenty, to by do tego dotarł, ale skoro miał na miejscu ich autorkę, to mógł poprosić o streszczenie.
Evina J. Swanson
Brew drgnęła mu lekko z jednej strony w rozbawieniu, z drugiej w pewnej ciekawości. Znał temperament Swanson i wiedział, że zespół ETF musi być w miarę ugodowy. We wniosku z pewnością podkreśli to, że wyznaczona jednostka będzie musiała koordynować akcję wspólnie z Eviną, która nie da sobie niczego odebrać. Liczył na to, że góra weźmie to pod uwagę, bo znał również usposobienie wielu dowódców z oddziału specjalnego i nie do końca pasowali oni do wizerunku partnerstwa - raczej do wydawania rozkazów i obwieszczania co następuje.
- Nie mam wpływu na to, jaki zespół przydzieli centrala, ale zasugeruję im parę rzeczy - tyle mógł zrobić dla Eviny i dla dobra jej akcji.
Wziął do ręki listę, którą podała mu brunetka i chwilę się jej przypatrywał. Miał już doświadczenie w czytaniu takich dokumentów, więc wyłapał tylko kluczowe frazy, porównał to z tym, co powiedziała mu Swanson i gdy nie dostrzegł żadnych odstępstw od normy, na jej oczach wziął pieczątkę i docisnął ją do kartki papieru. Pod nią złożył również podpis, który był niczym innym jak zapisaniem fancy czcionką inicjałów Letexiera.
Zostawił dokument na wierzchu, by przekazać go po spotkaniu swojej asystentce, która już dalej będzie wiedziała, co z nim i resztą papierków zrobić. Znów też skrzyżował ręce na klatce piersiowej i oparł się wygodniej.
- To była tylko formalność, znam twoje podejście - skinął głową i spojrzał na nią tak, że widać było w jego oczach szacunek, jakim darzył doświadczoną detektyw. W czasach, gdy i on działał więcej w terenie, zdarzyło im się wielokrotnie współpracować i to właśnie wtedy oboje przekonali się, że ulepieni są z tej samej gliny. Inteligencja, bystrość, doświadczenie i skuteczność, to się liczyło dla nich przede wszystkim.
- Dzikus jest tam sam, czy spodziewasz się jakiegoś wsparcia dla niego? - dopytał. Pewnie gdyby wczytał się w dokumenty, to by do tego dotarł, ale skoro miał na miejscu ich autorkę, to mógł poprosić o streszczenie.
Evina J. Swanson
-
The world is not enough
But it is such a perfect place to start, my love
And if you're strong enough
Together we can take the world apartnieobecnośćniewątki 18+takzaimkiona/jejpostaćautor
Podobne podejście do spraw wydawało się być dla nich wspólnym mianownikiem. Evina ceniła w nim właśnie to, że nie popadał w jakieś formalności czy niepotrzebną biurokrację. Pozostał wciąż tym samym facetem, dla którego przede wszystkim liczyło się to, aby osiągnąć zamierzone cele.
Również wiedziała jak potrafili się zachowywać dowódcy oddziałów specjalnych, którzy mieli się po prostu za lepszych niż wszyscy inni, którzy znajdowali się w służbie. Ta współpraca mogła być prawdziwą przeprawą. Zwłaszcza, że jednak Swanson sama w sobie nie miała łatwego charakteru.
- Będę wdzięczna tak czy siak - powiedziała, siląc się nawet na delikatny uśmiech.
Niestety Scott nie miał władzy absolutnej i nie mógł załatwić wszystkiego, ale jeśli mógłby podsunąć drobną sugestię centrali to z pewnością to doceni. Przynajmniej tyle mógł zrobić, aby postarać się uczynić jej życie prostszym, gdy chodziło o sprawy związane z organizacją tego cholernego nalotu.
Przypatrywała się temu jak Letexier składa podpis na wręczonych jej dokumentach po tym jak prześledził je uważnie wzrokiem. Była gotowa służyć wyjaśnieniami i argumentacją, gdyby tylko trzeba było uargumentować swoje żądania oraz podjąć negocjacje by uzyskać to, czego chciała. Okazało się jednak, że nie było to wcale potrzebne. Jej pismo zostało zatwierdzone bez większych problemów.
- Jasne. Nie będę mogła jednak ręczyć za tych specjalistów, których mi podeślecie. Oni potrafią być bardziej porywczy - dodała, ale to było coś, co i sam Scott miał okazję już wcześniej zauważyć.
Może i byli tacy, którym Evina najchętniej ukręciłaby samodzielnie łeb, aby nie marnowali pieniędzy podatników, ale umiała się przed tym powstrzymać. Zwłaszcza, że ich gagatek miał być istotnym świadkiem w sprawie dotyczącej przestępczości zorganizowanej.
Spodziewamy się tam raczej tylko Moralesa. Wiemy,, że kontaktował się ze swoimi ziomkami, ale na razie nie odnotowaliśmy większej aktywności w pobliżu jego działki. Najprawdopodobniej więc nie uzyskał żadnego wsparcia[/b] - odpowiedziała, bo udało im się nawet przechwycić rozmowę, w której informował swoich ludzi o tym, że znajdował się na radarze policji.
Nigdy nie mogła być niczego do końca pewna. Zwłaszcza z kimś takim jak Dzikus. Znany był z tego, że był nieobliczalny. Potrafił zaskakiwać w każdej możliwej kwestii, co zdecydowanie nie było pocieszające dla organów ścigania.
Scott Letexier
Również wiedziała jak potrafili się zachowywać dowódcy oddziałów specjalnych, którzy mieli się po prostu za lepszych niż wszyscy inni, którzy znajdowali się w służbie. Ta współpraca mogła być prawdziwą przeprawą. Zwłaszcza, że jednak Swanson sama w sobie nie miała łatwego charakteru.
- Będę wdzięczna tak czy siak - powiedziała, siląc się nawet na delikatny uśmiech.
Niestety Scott nie miał władzy absolutnej i nie mógł załatwić wszystkiego, ale jeśli mógłby podsunąć drobną sugestię centrali to z pewnością to doceni. Przynajmniej tyle mógł zrobić, aby postarać się uczynić jej życie prostszym, gdy chodziło o sprawy związane z organizacją tego cholernego nalotu.
Przypatrywała się temu jak Letexier składa podpis na wręczonych jej dokumentach po tym jak prześledził je uważnie wzrokiem. Była gotowa służyć wyjaśnieniami i argumentacją, gdyby tylko trzeba było uargumentować swoje żądania oraz podjąć negocjacje by uzyskać to, czego chciała. Okazało się jednak, że nie było to wcale potrzebne. Jej pismo zostało zatwierdzone bez większych problemów.
- Jasne. Nie będę mogła jednak ręczyć za tych specjalistów, których mi podeślecie. Oni potrafią być bardziej porywczy - dodała, ale to było coś, co i sam Scott miał okazję już wcześniej zauważyć.
Może i byli tacy, którym Evina najchętniej ukręciłaby samodzielnie łeb, aby nie marnowali pieniędzy podatników, ale umiała się przed tym powstrzymać. Zwłaszcza, że ich gagatek miał być istotnym świadkiem w sprawie dotyczącej przestępczości zorganizowanej.
Spodziewamy się tam raczej tylko Moralesa. Wiemy,, że kontaktował się ze swoimi ziomkami, ale na razie nie odnotowaliśmy większej aktywności w pobliżu jego działki. Najprawdopodobniej więc nie uzyskał żadnego wsparcia[/b] - odpowiedziała, bo udało im się nawet przechwycić rozmowę, w której informował swoich ludzi o tym, że znajdował się na radarze policji.
Nigdy nie mogła być niczego do końca pewna. Zwłaszcza z kimś takim jak Dzikus. Znany był z tego, że był nieobliczalny. Potrafił zaskakiwać w każdej możliwej kwestii, co zdecydowanie nie było pocieszające dla organów ścigania.
Scott Letexier
I walk alone, not because I have to, but because I choose to
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.