Sander vitreus
: czw paź 09, 2025 1:52 am
				
				Romain przez chwilę jeszcze patrzył na taflę jeziora. Zgasił w sobie odruch komentowania, oceniania — zamiast tego po prostu słuchał. Poprawił się na krzesełku i przesunął dłoń po karku, czując napięcie. Westchnął cicho, nie ze zmęczenia, raczej z jakiejś cichej ulgi, że rozmowa potoczyła się tak naturalnie. Spojrzał na Cema — ten wyglądał na zamyślonego, może trochę spokojniejszego niż na początku dnia. Widać było, że łowienie, nawet jeśli dla niego nowe, podziałało kojąco.
– Zmiana miejsca dobrze ci zrobi – odezwał się w końcu, tonem niskim i rzeczowym – Czasem trzeba odetchnąć. Nie po to, żeby uciec, tylko żeby zrozumieć, gdzie się naprawdę chce być.
Podniósł się z miejsca i złożył wędkę. Ruchy miał metodyczne, przyzwyczajone do porządku, którego uczyła go praca. Wypłukał dłonie w wodzie i wytarł w chusteczkę, potem sięgnął po termos i dopił resztkę herbaty. Gdzieś w oddali przeciągnął dźwięk motorówki, a mewy, które wcześniej krążyły nad wodą, zniknęły w kierunku brzegu.
– Rodzina to trudny temat – powiedział po chwili, nie patrząc bezpośrednio na Cema – I nie zawsze da się coś naprawić. Ale dopóki próbujesz, jesteś dalej niż ci, którzy dawno odpuścili. Spróbujmy jeszcze połowić w innym miejscu, a potem dobijemy do brzegu.
Obrócił łódź, a metalowy kadłub zaskrzypiał, gdy przeciął kierunek wiatru. Woda chlupotała rytmicznie o burtę, a wiatr niósł zapach chłodniejszego powietrza. Romain zatrzymał silnik, pozwalając łodzi dryfować.
Wrzucił przynętę do wody. Spławik uniósł się na powierzchni, drgając ledwie widocznie. Po kilku półgodzinie westchnął, odłożył wędkę i poprawił uchwyt na silniku.
Odkręcił manetkę, a silnik ożył równym, kojącym dźwiękiem. Łódź obróciła się w stronę brzegu, powoli ruszając. Dzień łowów dobiegał końca.
Cem Ayers
KONIEC
  
dziękuję za sesję ♥
			– Zmiana miejsca dobrze ci zrobi – odezwał się w końcu, tonem niskim i rzeczowym – Czasem trzeba odetchnąć. Nie po to, żeby uciec, tylko żeby zrozumieć, gdzie się naprawdę chce być.
Podniósł się z miejsca i złożył wędkę. Ruchy miał metodyczne, przyzwyczajone do porządku, którego uczyła go praca. Wypłukał dłonie w wodzie i wytarł w chusteczkę, potem sięgnął po termos i dopił resztkę herbaty. Gdzieś w oddali przeciągnął dźwięk motorówki, a mewy, które wcześniej krążyły nad wodą, zniknęły w kierunku brzegu.
– Rodzina to trudny temat – powiedział po chwili, nie patrząc bezpośrednio na Cema – I nie zawsze da się coś naprawić. Ale dopóki próbujesz, jesteś dalej niż ci, którzy dawno odpuścili. Spróbujmy jeszcze połowić w innym miejscu, a potem dobijemy do brzegu.
Obrócił łódź, a metalowy kadłub zaskrzypiał, gdy przeciął kierunek wiatru. Woda chlupotała rytmicznie o burtę, a wiatr niósł zapach chłodniejszego powietrza. Romain zatrzymał silnik, pozwalając łodzi dryfować.
Wrzucił przynętę do wody. Spławik uniósł się na powierzchni, drgając ledwie widocznie. Po kilku półgodzinie westchnął, odłożył wędkę i poprawił uchwyt na silniku.
Odkręcił manetkę, a silnik ożył równym, kojącym dźwiękiem. Łódź obróciła się w stronę brzegu, powoli ruszając. Dzień łowów dobiegał końca.
KONIEC
dziękuję za sesję ♥