but i'm down to one last breath
: śr wrz 10, 2025 8:52 pm
Minęła chwila, zanim udało mu się wyłączyć alarm, którego dźwięk jeszcze przez długi czas dudnił mu w uszach. Warknął ze zrezygnowaniem, bo bagażnik nie dał im żadnej odpowiedzi. Właściwie nie wiedział, czego się spodziewał? Że znajdą w środku zwłoki Miller? Może i lepiej, że nie było tam nic poza jej płaszczem i zakrwawionego zestawu noży do patroszenia zwierzyny.
Z zamyślenia wyrwał go donośny krzyk Swanson. Rzucił się pędem w kierunku wskazanego przez nią miejsca, upewniając się przez ramię, czy ona także biegła. Liście kleiły się do nogawek spodni, błoto wciskało do butów. W połowie drogi przystanął w miejscu, gdzie ślady były bardziej widoczne.
— Wlekł ją tędy — powiedział, bo chociaż ślad zmywał większość tropów, ziemia przed nimi była skotłowana, a pośród nich dało się dostrzec odciski jednej pary butów, które na pewno nie należały do Miller, bo jej obuwie zostało w garażu. — Tam! — zawołał, próbując przebić się przez nasilający deszcz.
Nie pamiętał już tak intensywnych opadów. Gdyby nie ten cholerny deszcz byliby znacznie szybsi. Na szczęście ulewa również działała na niekorzyść seryjnego mordercy, bo ten dopiero był w połowie drogi na wiadukt.
— Stój! — Barney stanął i wycelował w Fostera. — Zatrzymaj się! — rozkazał, ale napastnik nic sobie z tego nie zrobił. Dopiero ostrzegawczy strzał w czarne niebo, że mężczyzna wzdrygnął się i zrobił coś zupełnie nieprzewidywalnego. Faktycznie przystanął w miejsce i uniósł obie ręce wysoko nad sobą, a potem kopnął Miller z taką siłą, że ta przetoczyła się po zboczu i wpadła z prosto do rzeki. — Kurwa mać — warknął, bo Foster wprawił nogi w ruch i pomknął wiaduktem przed siebie. — Trzeba było odstrzelić mu łeb — mruknął i w pierwszej chwili nie wiedział, co robić. Dopiero widok Swanson wskakującej do rzeki sprawił, że jego pierwszy odruch, jakim był pościg za zabójcą, poszedł w niepamięć. Dorwą go. Prędzej czy później, ale w końcu go dorwą. Teraz musieli wyłowić Miller.
Spadała. Gdyby miała wolne ręce, może jeszcze zdołałaby się czegoś przytrzymać, ale jej ciało bezwładnie obijało się o kolejne nierówności. A potem przyszło zderzenie z lodowatą taflą wody, a wraz z nim pierwszy szok. Najpierw ten związany z zimnem, bo chociaż już wcześniej była przemoczona do suchej nitki, nie spodziewała się takiego chłodu. Starała się utrzymać na powierzchni, ale nurt był zbyt silny. Później przyszło kolejne zaskoczenie. Nie czuła gruntu pod nogami. Próbowała zlokalizować cokolwiek, o co mogłaby zahaczyć, ale każde podejście wiązało się z zanurzeniem albo odbiciem o dryfujące na rzece kłody. Utonie tutaj. Ta myśl pojawiała się za każdym razem, kiedy jej głowa znów znalazła się pod wodą.
Evina J. Swanson
Z zamyślenia wyrwał go donośny krzyk Swanson. Rzucił się pędem w kierunku wskazanego przez nią miejsca, upewniając się przez ramię, czy ona także biegła. Liście kleiły się do nogawek spodni, błoto wciskało do butów. W połowie drogi przystanął w miejscu, gdzie ślady były bardziej widoczne.
— Wlekł ją tędy — powiedział, bo chociaż ślad zmywał większość tropów, ziemia przed nimi była skotłowana, a pośród nich dało się dostrzec odciski jednej pary butów, które na pewno nie należały do Miller, bo jej obuwie zostało w garażu. — Tam! — zawołał, próbując przebić się przez nasilający deszcz.
Nie pamiętał już tak intensywnych opadów. Gdyby nie ten cholerny deszcz byliby znacznie szybsi. Na szczęście ulewa również działała na niekorzyść seryjnego mordercy, bo ten dopiero był w połowie drogi na wiadukt.
— Stój! — Barney stanął i wycelował w Fostera. — Zatrzymaj się! — rozkazał, ale napastnik nic sobie z tego nie zrobił. Dopiero ostrzegawczy strzał w czarne niebo, że mężczyzna wzdrygnął się i zrobił coś zupełnie nieprzewidywalnego. Faktycznie przystanął w miejsce i uniósł obie ręce wysoko nad sobą, a potem kopnął Miller z taką siłą, że ta przetoczyła się po zboczu i wpadła z prosto do rzeki. — Kurwa mać — warknął, bo Foster wprawił nogi w ruch i pomknął wiaduktem przed siebie. — Trzeba było odstrzelić mu łeb — mruknął i w pierwszej chwili nie wiedział, co robić. Dopiero widok Swanson wskakującej do rzeki sprawił, że jego pierwszy odruch, jakim był pościg za zabójcą, poszedł w niepamięć. Dorwą go. Prędzej czy później, ale w końcu go dorwą. Teraz musieli wyłowić Miller.
Spadała. Gdyby miała wolne ręce, może jeszcze zdołałaby się czegoś przytrzymać, ale jej ciało bezwładnie obijało się o kolejne nierówności. A potem przyszło zderzenie z lodowatą taflą wody, a wraz z nim pierwszy szok. Najpierw ten związany z zimnem, bo chociaż już wcześniej była przemoczona do suchej nitki, nie spodziewała się takiego chłodu. Starała się utrzymać na powierzchni, ale nurt był zbyt silny. Później przyszło kolejne zaskoczenie. Nie czuła gruntu pod nogami. Próbowała zlokalizować cokolwiek, o co mogłaby zahaczyć, ale każde podejście wiązało się z zanurzeniem albo odbiciem o dryfujące na rzece kłody. Utonie tutaj. Ta myśl pojawiała się za każdym razem, kiedy jej głowa znów znalazła się pod wodą.
Evina J. Swanson