after the silence
: sob gru 06, 2025 1:24 pm
Przyglądał się bratu bez większych emocji, większość tego, co mówił puszczając mimo uszu, zastanawiając się raczej nad tym w kogo on się wdał. Na pewno nie w tego, w kogo wdał się Pablo. Chociaż różnice w ich charakterach widział jeszcze kiedy byli dziećmi. Mężczyzna po prostu nie widział sensu w tej całej paplaninie i całej masie zbędnych słów, które absolutnie nic nie wnosiły do rozmowy. Były jak brzęczenie komara tuż obok ucha, niby nic, ale jednak każdy wolał, aby ten dźwięk jak najszybciej się oddalił, a najlepiej całkowicie ustał. Możliwe, że Pablo miał gdzieś wewnątrz siebie nadzieję, że Milo z wiekiem wyzbył się tych cech bycia głośnym, impulsywnym i chaotycznym. Im dłużej się mu przyglądał, tym dopadało go coraz więcej wątpliwości, czy to na pewno on jest odpowiedni do tak jednocześnie ważnego i delikatnego zadania. Nie mógł jednak zaprzeczyć, że był rodziną, a poza tym gonił ich czas i byłoby bardzo niefortunnym musieć teraz zmieniać cały plan. Domyślał się już wcześniej, że to nie będzie łatwe, ale chyba nie spodziewał się takiego bałaganu już przy pierwszym spotkaniu.
Kolejna myśl, która przyszła do niego, kiedy Milo dalej brzęczał mu przy uchu jak spragniony krwi komar, była taka, że młody chyba zapomniał kim był Pablo i kim był on sam oraz o tym, jak wyglądała kiedyś ich relacja, czego go nauczył i jakie wartości i zasady próbował w nim zakorzenić, wbrew temu czego uczył ich ojciec. Przede wszystkim zależało mu, aby Milo najpierw analizował i myślał, a potem robił. Zdecydowanie dalej mu to nie wychodziło. Nie miał w sobie ani krzty opanowania i umiejętności odłączania swoich dziecięcych uczuć od dojrzałego analizowania faktów, w tym analizy czegoś takiego jak mniejsze zło i dostrzegania czegoś poza czubkiem własnego nosa.
Może kiedyś zobaczy, że na tym, co wydarzyło się w przeszłości wyszedł najlepiej, bo jest bardzo wiele gorszych rzeczy, niż poczucie porzucenia i samotność. Chyba spodziewał się, że etap użalania się nad sobą już minął i Milo będzie mógł spojrzeć trzeźwym okiem na pewne kwestie. Wyglądało jednak na to, że bardzo się w tej kwestii mylił.
Nie przykładał się jakoś specjalnie do analizowania konkretniej jego wypowiedzi i kiepsko wyciągniętych wniosków, bo zdawał sobie sprawę, że są wypowiadane i wyciągane pod wpływem emocji, a im mniej ktoś był opanowany, tym więcej gadał głupot, dopiero na spokojnie i po czasie dochodząc do czegoś zupełnie innego. Nabrał powietrza głęboko w płuca, a potem leniwie wypuścił je spomiędzy warg, przesuwając lśniącymi oczami najpierw po rozgniewanej twarzy młodszego brata, a potem ukradkiem po otoczeniu, bardzo szybko rejestrując większość przydatnych przedmiotów i mebli w pobliżu. Spokojnie cofnął dłoń z telefonem, zanim chłopak zdążył ją chociaż dotknąć i schował urządzenie do kieszeni spodni, tej węższej, aby nie wysunął się przy gwałtowniejszych ruchach.
Tym razem miało pójść jeszcze łatwiej, bo Milo nie spodziewał się ataku, skupiając na swoich wielu żalach i przywołując bolesne wspomnienia z przeszłości. Wyrwał mu nóż szybkim, precyzyjnym ruchem, prawie w tym samym momencie, w którym przyciągnął go do siebie i zakrył mu usta dłonią, jak już ostrze spoczęło w kieszeni jego bluzy, a potem przytrzymał go na tyle mocno, że bez większego problemu przeniósł go na zaplecze. Chłopak był niski i szczupły, ważył tyle co nic. Nie zadał sobie wiele trudu, żeby usadzić go na krześle i okręcić wątły tułów srebrną, mocną taśmą, co kupiło mu akurat tyle czasu, by do oparcia i nóg krzesła przymocować mu dłonie oraz stopy, na koniec kupując sobie błogą ciszę zaklejeniem mu ust.
一 Od razu lepiej 一 mruknął pod nosem, stwierdzając sucho fakt. Zadrapaniami rąk też się nie przejął, bo tylko tyle mógł zrobić Milo, kiedy jeszcze próbował się wyrwać. Mężczyzna przyjrzał się jeszcze raz niezadowolonemu chłopakowi, upewniając się, że ma odsłonięty nos, a do kończyn dopływa krew, po czym oparł się o blat stołu roboczego i sięgnął po jabłko, które ktoś tam zostawił. Edward pewnie będzie z niego dumny, że zjadł na śniadanie coś zdrowego. Wyciągnął nóż Milo i odkroił niewielki kawałek jabłka, który zaraz wsunął sobie z pomocą ostrza do ust i zaczął przeżuwać. Było słodkie i soczyste. Być może właśnie zjadał przekąskę młodego, dlatego po wszystkim prześle mu kosz owoców w ramach rekompensaty. Starał się nie pozostawać nikomu dłużny.
一 Widzę, że masz pretensje, bo z jakiegoś powodu miałeś względem mnie oczekiwania, których w twojej opinii nie spełniłem. Prawda jest taka, że nie mam sobie nic do zarzucenia. U c i e s z y ł e m się, że ojciec odciął cię od rodziny. Poczułem ulgę, że chociaż tobie się udało. Radziłeś sobie, wiem, bo w przeciwieństwie do reszty dalej się interesowałem. Nie przyjechałem tu jednak, żeby rozmawiać o naszym dzieciństwie, bo przeszłość dawno zostawiłem za sobą 一 powiedział i zrobił to, żeby ostatecznie zamknąć dyskusję o tym. I tak powiedział za dużo, ale chyba powinien był napomknąć cokolwiek, skoro Milo ewidentnie mocno w tym dalej tkwił.
Przesunął językiem po wargach, po czym odkroił kolejny kawałek jabłka i przez chwilę przeżuwał go, przyglądając się Milo, który w końcu był spokojny i cichy, przynajmniej zewnętrznie. Pablo mógł na spokojnie zebrać myśli. Przełknął i odkroił kolejną część jabłka, ale narazie przytrzymywał ją kciukiem.
一 Rose miała dziewięć miesięcy, kiedy zmarła Maria, jej biologiczna matka. Została zastrzelona, trzymając naszą córkę na rękach 一 powiedział w pewnym momencie, chociaż bez większych emocji, jakby rozmawiał właśnie o pogodzie. 一 Od tamtego momentu wychowuję ją z moim mężem, Edwardem. Jesteśmy tylko we trójkę 一 dodał, unosząc powoli skrawek jabłka do ust. 一 Początkowo chciałem, żeby tak pozostało.
Przeżuł i zjadł większą część owocu, pozostała jeden kawałek, który po przełknięciu zawartości ust zaczął dokładnie odkrawać. Obserwował jak ostrze zagłębia się w jasnej strukturze, przepełnionej sokiem. Widział jak z ogryzkach wysunęło się kilka ziarenek, które potem spadły na podłogę. Odetchnął głębiej i wrócił spojrzeniem na unieruchomionego brata. Właściwie nie potrzebował zajmować mu więcej czasu.
一 Nie zawsze jednak otrzymujemy to, co chcemy. Powtórzę się pierwszy i ostatni raz. Chciałbym, żeby Rose poznała kogoś z rodziny. Myślałem, że ty jesteś najlepszym i w zasadzie jedynym kandydatem, którego dopuściłbym do niej bliżej. Wybór należy do ciebie 一 dokończył, po czym zjadł do końca jabłko, a ogryzek wyrzucił do kosza na śmieci. Wpisał swój numer do jego telefonu, przeciął taśmę, krepującą mu jedną z dłoni, po czym wsunął mu między palce rękojeść noża. Chwilę później wychodził z warsztatu z kapturem naciągniętym na głowę. W drodze do auta odpalił szluga, a za kierownicą siedział przez chwilę w milczeniu, zanim nie odpalił silnika i nie ruszył do domu.
Milo Rivera
Kolejna myśl, która przyszła do niego, kiedy Milo dalej brzęczał mu przy uchu jak spragniony krwi komar, była taka, że młody chyba zapomniał kim był Pablo i kim był on sam oraz o tym, jak wyglądała kiedyś ich relacja, czego go nauczył i jakie wartości i zasady próbował w nim zakorzenić, wbrew temu czego uczył ich ojciec. Przede wszystkim zależało mu, aby Milo najpierw analizował i myślał, a potem robił. Zdecydowanie dalej mu to nie wychodziło. Nie miał w sobie ani krzty opanowania i umiejętności odłączania swoich dziecięcych uczuć od dojrzałego analizowania faktów, w tym analizy czegoś takiego jak mniejsze zło i dostrzegania czegoś poza czubkiem własnego nosa.
Może kiedyś zobaczy, że na tym, co wydarzyło się w przeszłości wyszedł najlepiej, bo jest bardzo wiele gorszych rzeczy, niż poczucie porzucenia i samotność. Chyba spodziewał się, że etap użalania się nad sobą już minął i Milo będzie mógł spojrzeć trzeźwym okiem na pewne kwestie. Wyglądało jednak na to, że bardzo się w tej kwestii mylił.
Nie przykładał się jakoś specjalnie do analizowania konkretniej jego wypowiedzi i kiepsko wyciągniętych wniosków, bo zdawał sobie sprawę, że są wypowiadane i wyciągane pod wpływem emocji, a im mniej ktoś był opanowany, tym więcej gadał głupot, dopiero na spokojnie i po czasie dochodząc do czegoś zupełnie innego. Nabrał powietrza głęboko w płuca, a potem leniwie wypuścił je spomiędzy warg, przesuwając lśniącymi oczami najpierw po rozgniewanej twarzy młodszego brata, a potem ukradkiem po otoczeniu, bardzo szybko rejestrując większość przydatnych przedmiotów i mebli w pobliżu. Spokojnie cofnął dłoń z telefonem, zanim chłopak zdążył ją chociaż dotknąć i schował urządzenie do kieszeni spodni, tej węższej, aby nie wysunął się przy gwałtowniejszych ruchach.
Tym razem miało pójść jeszcze łatwiej, bo Milo nie spodziewał się ataku, skupiając na swoich wielu żalach i przywołując bolesne wspomnienia z przeszłości. Wyrwał mu nóż szybkim, precyzyjnym ruchem, prawie w tym samym momencie, w którym przyciągnął go do siebie i zakrył mu usta dłonią, jak już ostrze spoczęło w kieszeni jego bluzy, a potem przytrzymał go na tyle mocno, że bez większego problemu przeniósł go na zaplecze. Chłopak był niski i szczupły, ważył tyle co nic. Nie zadał sobie wiele trudu, żeby usadzić go na krześle i okręcić wątły tułów srebrną, mocną taśmą, co kupiło mu akurat tyle czasu, by do oparcia i nóg krzesła przymocować mu dłonie oraz stopy, na koniec kupując sobie błogą ciszę zaklejeniem mu ust.
一 Od razu lepiej 一 mruknął pod nosem, stwierdzając sucho fakt. Zadrapaniami rąk też się nie przejął, bo tylko tyle mógł zrobić Milo, kiedy jeszcze próbował się wyrwać. Mężczyzna przyjrzał się jeszcze raz niezadowolonemu chłopakowi, upewniając się, że ma odsłonięty nos, a do kończyn dopływa krew, po czym oparł się o blat stołu roboczego i sięgnął po jabłko, które ktoś tam zostawił. Edward pewnie będzie z niego dumny, że zjadł na śniadanie coś zdrowego. Wyciągnął nóż Milo i odkroił niewielki kawałek jabłka, który zaraz wsunął sobie z pomocą ostrza do ust i zaczął przeżuwać. Było słodkie i soczyste. Być może właśnie zjadał przekąskę młodego, dlatego po wszystkim prześle mu kosz owoców w ramach rekompensaty. Starał się nie pozostawać nikomu dłużny.
一 Widzę, że masz pretensje, bo z jakiegoś powodu miałeś względem mnie oczekiwania, których w twojej opinii nie spełniłem. Prawda jest taka, że nie mam sobie nic do zarzucenia. U c i e s z y ł e m się, że ojciec odciął cię od rodziny. Poczułem ulgę, że chociaż tobie się udało. Radziłeś sobie, wiem, bo w przeciwieństwie do reszty dalej się interesowałem. Nie przyjechałem tu jednak, żeby rozmawiać o naszym dzieciństwie, bo przeszłość dawno zostawiłem za sobą 一 powiedział i zrobił to, żeby ostatecznie zamknąć dyskusję o tym. I tak powiedział za dużo, ale chyba powinien był napomknąć cokolwiek, skoro Milo ewidentnie mocno w tym dalej tkwił.
Przesunął językiem po wargach, po czym odkroił kolejny kawałek jabłka i przez chwilę przeżuwał go, przyglądając się Milo, który w końcu był spokojny i cichy, przynajmniej zewnętrznie. Pablo mógł na spokojnie zebrać myśli. Przełknął i odkroił kolejną część jabłka, ale narazie przytrzymywał ją kciukiem.
一 Rose miała dziewięć miesięcy, kiedy zmarła Maria, jej biologiczna matka. Została zastrzelona, trzymając naszą córkę na rękach 一 powiedział w pewnym momencie, chociaż bez większych emocji, jakby rozmawiał właśnie o pogodzie. 一 Od tamtego momentu wychowuję ją z moim mężem, Edwardem. Jesteśmy tylko we trójkę 一 dodał, unosząc powoli skrawek jabłka do ust. 一 Początkowo chciałem, żeby tak pozostało.
Przeżuł i zjadł większą część owocu, pozostała jeden kawałek, który po przełknięciu zawartości ust zaczął dokładnie odkrawać. Obserwował jak ostrze zagłębia się w jasnej strukturze, przepełnionej sokiem. Widział jak z ogryzkach wysunęło się kilka ziarenek, które potem spadły na podłogę. Odetchnął głębiej i wrócił spojrzeniem na unieruchomionego brata. Właściwie nie potrzebował zajmować mu więcej czasu.
一 Nie zawsze jednak otrzymujemy to, co chcemy. Powtórzę się pierwszy i ostatni raz. Chciałbym, żeby Rose poznała kogoś z rodziny. Myślałem, że ty jesteś najlepszym i w zasadzie jedynym kandydatem, którego dopuściłbym do niej bliżej. Wybór należy do ciebie 一 dokończył, po czym zjadł do końca jabłko, a ogryzek wyrzucił do kosza na śmieci. Wpisał swój numer do jego telefonu, przeciął taśmę, krepującą mu jedną z dłoni, po czym wsunął mu między palce rękojeść noża. Chwilę później wychodził z warsztatu z kapturem naciągniętym na głowę. W drodze do auta odpalił szluga, a za kierownicą siedział przez chwilę w milczeniu, zanim nie odpalił silnika i nie ruszył do domu.
Milo Rivera