Maison Aurélien
: wt paź 14, 2025 2:13 pm
				
				Zaśmiała się, ale nie było w tym śmiechu nic złośliwego. Nie naśmiewała się z jego pytania, a wręcz przeciwnie… za szalenie miłe uznała, że jej galeria była wystarczająco godna. Bo to nie tak, że w siebie nie wierzyła – wręcz przeciwnie, jeśli chodziło o interesy (przynajmniej o to!) była całkiem pewna siebie. Jednocześnie znała historię i wartość płótna przed, którym stali. 
- Bo to trochę tak, jakby Mona Lisę przenieśli z Luwru do Domme. To nadal piękne miejsce, które warto odwiedzić, ale jednak nie Paryż. I jasne to może nie jest Mona Lisa… bo nie, nie jesteśmy przy tej skali, ale mimo wszystko. Kocham to miejsce, ale to nadal niewielka galeria założona przez dziewczynę, która tak bardzo nie chciała iść w ślady ojca, że musiała zrobić coś po swojemu… przeciętny mieszkaniec Toronto nie wie o tym miejscu. Przeciętny turysta nie wie o tym miejscu. Nikt nie przyjdzie tu specjalnie się nad nimi zachwycać… więc niech trafią w ręce kogoś, kto je doceni. A ja dobrze na tym zarobię. – wzruszyła spokojnie ramionami, bo koniec końców… biznes to biznes. Póki co mogła karmić swoją próżność i cieszyć oko, a później po prostu kupi sobie za to coś ładnego. Albo zainwestuje w firmę, co pewnie było bardziej prawdopodobne.
- Kocham to, co robię… ale właśnie najbardziej tą część tutaj. To, co dzieje się za drzwiami… – spojrzała przez ramię na te, za którymi goście całkiem nieźle się bez niej bawili. I bardzo dobrze! Wcale nie przebierała nogami, żeby do nich wrócić. Zdecydowanie wolała tą ciszę, delikatne światło i unoszący się w powietrzu zapach kurzu oraz farb olejnych – To tylko miły dodatek. Hobby. Moje parę centów zainwestowanych w lokalny artystyczny rynek. – oczywiście, że nadal to lubiła, nadal było to dla niej superważne – i dlatego była szalenie rozczarowana, że nie było tu dzisiaj jej własnego męża, który powinien świętować jej sukces – ale nie było jej głównym zainteresowaniem i głównym źródłem dochodu.
– Wbrew pozorom nie jestem oderwaną od rzeczywistości niespełnioną artystką… – uśmiechnęła się pod nosem, zerkając na Harolda. Doskonale wiedziała, że taka mogła być powszechna opinia na jej temat… szczególnie w jego towarzystwie. Była pewna, że szczególnie jej ojciec bardzo o to dbał, bo nigdy tak naprawdę nie zaakceptował jej ścieżki zawodowej.
Harold Carnegie
.
			- Bo to trochę tak, jakby Mona Lisę przenieśli z Luwru do Domme. To nadal piękne miejsce, które warto odwiedzić, ale jednak nie Paryż. I jasne to może nie jest Mona Lisa… bo nie, nie jesteśmy przy tej skali, ale mimo wszystko. Kocham to miejsce, ale to nadal niewielka galeria założona przez dziewczynę, która tak bardzo nie chciała iść w ślady ojca, że musiała zrobić coś po swojemu… przeciętny mieszkaniec Toronto nie wie o tym miejscu. Przeciętny turysta nie wie o tym miejscu. Nikt nie przyjdzie tu specjalnie się nad nimi zachwycać… więc niech trafią w ręce kogoś, kto je doceni. A ja dobrze na tym zarobię. – wzruszyła spokojnie ramionami, bo koniec końców… biznes to biznes. Póki co mogła karmić swoją próżność i cieszyć oko, a później po prostu kupi sobie za to coś ładnego. Albo zainwestuje w firmę, co pewnie było bardziej prawdopodobne.
- Kocham to, co robię… ale właśnie najbardziej tą część tutaj. To, co dzieje się za drzwiami… – spojrzała przez ramię na te, za którymi goście całkiem nieźle się bez niej bawili. I bardzo dobrze! Wcale nie przebierała nogami, żeby do nich wrócić. Zdecydowanie wolała tą ciszę, delikatne światło i unoszący się w powietrzu zapach kurzu oraz farb olejnych – To tylko miły dodatek. Hobby. Moje parę centów zainwestowanych w lokalny artystyczny rynek. – oczywiście, że nadal to lubiła, nadal było to dla niej superważne – i dlatego była szalenie rozczarowana, że nie było tu dzisiaj jej własnego męża, który powinien świętować jej sukces – ale nie było jej głównym zainteresowaniem i głównym źródłem dochodu.
– Wbrew pozorom nie jestem oderwaną od rzeczywistości niespełnioną artystką… – uśmiechnęła się pod nosem, zerkając na Harolda. Doskonale wiedziała, że taka mogła być powszechna opinia na jej temat… szczególnie w jego towarzystwie. Była pewna, że szczególnie jej ojciec bardzo o to dbał, bo nigdy tak naprawdę nie zaakceptował jej ścieżki zawodowej.
Harold Carnegie
.