Silence Between Us
: czw wrz 18, 2025 10:28 am
				
				Galen L. Wyatt 
— Chcę, żebyś wziął mnie w ramiona — powiedziała finalnie na te jego pytania. Wbiła w niego swój wzrok, patrząc z niedowierzaniem. Dlaczego ludzie, którzy nawzajem tak bardzo siebie chcą nawzajem, tak mocno siebie krzywdzą? Nie była w stanie tego pojąć. Nabrała powietrza do płuc, próbując znaleźć odpowiednie słowa. Tylko nie potrafiła ich znaleźć. Chciała, żeby był blisko niej, trzymał jej dłoń, gdy płacze i po prostu przy niej był.
Miała wręcz wrażenie, że ona do niego mówi, a jej słowa do niego nie trafiają. Jakby stała mu się na nowo obojętna. Dlaczego nie chciał czasu? Przecież to pozwoliłoby się im rozwinąć, jako parze, która jest w stanie zniszczyć każdego na swojej drodze. Jakby wszystko, co będzie kolejne miało spłonąć.
— Nie, niepotrzebnie Galen, jesteś, kurwa, dla mnie ważny i weź to zaakceptuj — już sama nie wiedziała, co dokładnie powinna mu powiedziec, jakimi słowami się do niego odzywać. W każdym nawet najmniejszym zawahaniu, pokazywał, jak bardzo jej słowa do niego nie trafiają. Nie chciała dużo, chciała móc poczuć jego ciepło. Nic ponadto.
— Masz mnie wziąć w swoje ramiona i spróbować zaakceptować moje wątpliwości — rzuciła finalnie, a głos jej drżał — boję się, że spłonę. Myślisz, że dla mnie fizyczność jest ważna? Ofiarowałam Ci coś więcej niż moje ciało, a teraz się dla Ciebie jeszcze bardziej poświęcam. Kurwa, ja Cię wręcz błagam, byś ode mnie nie uciekał — naprawdę chciała, by finalnie to zrozumiał. By trzymał jej rękę, powiedział, damy radę. Nie potrzebowała do szczęścia nikogo innego poza nim samym. Dawał jej to, czego nikt inny nie dał.
— Po spotkaniu Galen — powiedziała finalnie, czując wibrację na swoich pośladkach — Richard będzie za dwadzieścia minut — i wtedy będą musieli zachowywać się jak na dorosłych ludzi przystało.
			— Chcę, żebyś wziął mnie w ramiona — powiedziała finalnie na te jego pytania. Wbiła w niego swój wzrok, patrząc z niedowierzaniem. Dlaczego ludzie, którzy nawzajem tak bardzo siebie chcą nawzajem, tak mocno siebie krzywdzą? Nie była w stanie tego pojąć. Nabrała powietrza do płuc, próbując znaleźć odpowiednie słowa. Tylko nie potrafiła ich znaleźć. Chciała, żeby był blisko niej, trzymał jej dłoń, gdy płacze i po prostu przy niej był.
Miała wręcz wrażenie, że ona do niego mówi, a jej słowa do niego nie trafiają. Jakby stała mu się na nowo obojętna. Dlaczego nie chciał czasu? Przecież to pozwoliłoby się im rozwinąć, jako parze, która jest w stanie zniszczyć każdego na swojej drodze. Jakby wszystko, co będzie kolejne miało spłonąć.
— Nie, niepotrzebnie Galen, jesteś, kurwa, dla mnie ważny i weź to zaakceptuj — już sama nie wiedziała, co dokładnie powinna mu powiedziec, jakimi słowami się do niego odzywać. W każdym nawet najmniejszym zawahaniu, pokazywał, jak bardzo jej słowa do niego nie trafiają. Nie chciała dużo, chciała móc poczuć jego ciepło. Nic ponadto.
— Masz mnie wziąć w swoje ramiona i spróbować zaakceptować moje wątpliwości — rzuciła finalnie, a głos jej drżał — boję się, że spłonę. Myślisz, że dla mnie fizyczność jest ważna? Ofiarowałam Ci coś więcej niż moje ciało, a teraz się dla Ciebie jeszcze bardziej poświęcam. Kurwa, ja Cię wręcz błagam, byś ode mnie nie uciekał — naprawdę chciała, by finalnie to zrozumiał. By trzymał jej rękę, powiedział, damy radę. Nie potrzebowała do szczęścia nikogo innego poza nim samym. Dawał jej to, czego nikt inny nie dał.
— Po spotkaniu Galen — powiedziała finalnie, czując wibrację na swoich pośladkach — Richard będzie za dwadzieścia minut — i wtedy będą musieli zachowywać się jak na dorosłych ludzi przystało.