30 y/o, 164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Pani Prezes
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Z Galenem nigdy nie mogło być spokojnie.
Albo rozpalająca noc, albo ten chłodny wzrok.
Jak miała na niego liczyć? Skoro się nie odzywał, kiedy jej zaczynało zależeć. Chciała dać mu czas. Zresztą Cherry nigdy nie była kobietą, która biegała za facetem. Miała własne wymagania, by czuć się zdobywaną. On jakby nic wszystko popsuł. Ona powiedziała, że jej zależy, a on nie chciał od niej niczego. Niby to kobiety były trudne do zrozumienia, a z jej strony wyglądało to odwrotnie. Jasno komunikowała, czego potrzebowała.
On ją zostawił.
Nienawidziła samą siebie za to, ile łez wypłakała po jego wyjściu. Chciała czuć się wolna, ale wcale tak nie było. Przypominała tego kanarka zamkniętego w klatce. Przez ten jego chłód zamieniała się w stłuczone lustro. Został po niej zaledwie pył. Tej nocy nie zmrużyła oczu. Nie była w stanie zabrać normalnego oddechu. W pewnym momencie zaczęła drżeć z bezsilności. Kiedy tylko zaczynało jej zależeć, on rzucał kamień prosto do jej serca. Sprawiał, że przestawała wierzyć w nich. Próbowała samej sobie przetłumaczyć, tak musiało być. Widocznie nie byli sobie pisani. On wymagał od niej poświęceń, na które ona potrzebowała czasu. Tej nocy nie zmrużyła oczu. Następnego dnia nie pojawiła się w pracy, a zamiast tego poszła jak typowa kobieta do fryzjera i kosmetyczki. Zmieniła odrobinę image. Na jej głowie pojawił się blond.
Nadeszła zmiana, nie da się tak mocno ranić.

Nienawidziła też siebie za współpracę ich firm. Chciała z niego zrezygnować. Mogła przepuścić wielką okazję, byle nie móc współpracować z Galenem. Poza tym PR jego firmy umożliwiał jej to. Był nic nieznaczący. Media starły go w pył, a ona nie pozwoliłaby na zranienie swojego dziecka, którym była firma. Przystała na propozycję. Dla Richarda, nie Galena. Na pewno nie dla niego.
Na jej twarzy wymalowało się zdziwienie, kiedy tylko przekroczył drzwi jej gabinetu. Przeszklonego, wielkiego z pięknym regałem z drogimi winami, wielką biblioteczką książek. Pięknym brązowym biurkiem oraz kanapą z fotelami z przodu. Dla niej była to jej przystań. Czuła, jakby wszedł do jej domu ktoś obcy. Naprawdę nie chciała go widzieć w tym momencie. Bała się zostać zraniona. Mogła być wobec niego uległa, ale musiała zawalczyć o siebie i własne serce. Nawet nie zaszczyciła go spojrzeniem. Bała się, że mogłoby ją to złamać. Nie po to zmieniała kolor włosów, by znów zacząć popełniać te same błędy.
Zaraz będzie Richard — mruknęła, dalej wpatrując się w monitor. Miała kilka ważnych maili do odpisania, na pewno dużo ważniejszych od Wyatt'a — zamówiłam makaron z krewetkami i dobre wino — bo nawet dla niej jako drugiego kontrahenta ta rozmowa będzie wymagająca. Może gdyby Galen od niej nie uciekł, pomogłaby mu z Richardem, a teraz? Bała się na niego spojrzeć, bo w jej oczach pojawiłyby się łzy. Czuła się przy nim szczęśliwa, a on... nawet tego nie mógł docenić.
Mogłeś odezwać się wcześniej niż przed spotkaniem służbowym — powiedziała finalnie głośniej, nie odrywając się wzroku od monitora komputera. Naprawdę nie chciała na niego patrzeć, za bardzo ją to wszystko bolało — nawet nie wiem, jak mam być dla Ciebie miła — rzuciła finalnie, przenosząc finalnie na niego wzrok. Znowu darli koty. Nie da się tym razem skrzywdzić. Nie przepłacze przez niego kolejnej nocy.
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

- 25 -






Trzy.
Trzy razy go od siebie odepchnęła.
Pierwszy raz na Lazarote, kiedy powiedziała mu, że ten jej ślub z przyjaciele gejem to nie jest wcale jego sprawa. Bo on był przecież tylko jej wakacyjną przygodą, dupkiem, który mógł ją pieprzyć najlepiej na świecie, ale wciąż nic nie znaczącym dla niej dupkiem. Nikim. Bez prawa do wtrącania się w jej sprawy, mimo, że otworzył przed nią swoją duszę tak, jak przed żadna inną kobietą, nigdy w życiu.
Mimo to, zawalczył. Próbował.
Drugi raz w salonie sukien ślubnych, kiedy wyznał jej, że o niej marzy, a ona powiedziała mu, że nie powinni. Chciał uszanować jej decyzję, ale wtedy ona przyszła do niego w tym pierdolonym areszcie, a Galen myślał, łudził się głupio, że może na niej polegać. Serce biło mu szybciej na jej widok, siedziała mu w głowie do tego stopnia, że po czterdziestu ośmiu godzinach w areszcie on nawet przez moment nie pomyślał o tym, żeby wrócić do domu. Bo chciał wracać tylko do niej. Zakochał się w niej? Chyba tak.
Chciał się oświadczyć? Tak.
Trzeci raz odrzuciła go w jej mieszkaniu, jak stał jak ten idiota, z pierścionkiem w kieszeni, jak słuchał, że jego kocham Cię Cherry - jest gówno warte, bo ona nie jest gotowa. Bo ona nie wie.
Poddał się.
Nie chciał tego, ale nie miał siły walczyć. Całą energię na walkę zostawiał za drzwiami Northexu, wracał do domu tak późno, że ona na pewno już spała. A on nie chciał powtórki z rozrywki, nie chciał znowu jak debil stać w jej apartamencie i czekać, aż da mu kosza. Po raz czwarty?
Kiedyś może dziesiąty?
Nie, to nie było dla niego.
Miał duszą zdobywcy, bywał szalony. Szaleńczo w niej zakochany?
Może właśnie w tym był problem? Że ten ogień za szybko wybuchł i strawił ich oboje? A teraz już pozostały tylko gróz i zgliszcza.


Przyjechał na to spotkanie z Richardem tylko dlatego, że nie mógł sobie pozwolić na zerwanie kontraktu, był zbyt ważny. Liczył też trochę, że Cherry z jakiejś sympatii może odrobinę mu pomoże?
Ale może się przeliczył?
Nawet na niego na spojrzała. Stał przez chwilę przy drzwiach ze spojrzeniem utkwionym w jej sylwetce, zmieniła kolor włosów, zauważył to od razu. Poprawił klapę marynarki, odpiął jeden guzik i usiadł na tej kanapie dla gości.
- Co tylko uważasz za słuszne - rzucił w odpowiedzi na jej słowa. W przeciwieństwie do niej, gdzie w tym blondzie wyglądała dobrze, zresztą zawsze wyglądała. Galen Wyatt nie był dzisiaj w swojej najlepszej formie. Zmęczony, nawet ten kilkudniowy zarost, który zawsze był idealnie przystrzyżony dzisiaj był ciut dłuższy, jakby nie miał czasu odpowiednio o niego zadbać. Ubrany w całości na czarno, nawet z czarnym, metalowym zegarkiem na nadgarstku. Przeczesał palcami włosy i oparł nogę na kolanie. Stopa poruszała mu się niespokojnie. Czas, czas, czas. Nie miał na to czasu. Na czekanie.
- Po co? - zapytał i dopiero teraz przeniósł na nią spojrzenie - żebyś mogła znowu mnie spławić? Albo żebyś mogła mnie zaprosić, pozwolić żebym Cię przeleciał i dopiero to zrobić? - miał jej to za złe. Wszystkie te momenty, kiedy zawracała mu w głowie, doprowadzała do szaleństwa, a później kazała spadać.
- Jeśli nie potrafisz, to nie musisz - rzucił z wyrzutem. Przecież JUŻ niczego od niej nie oczekiwał. Nawet tego, że będzie dla niego miła.


Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Pani Prezes
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Co tylko uważała za słuszne? Miała ochotę prychnąć, gdy wypowiadał te słowa. Powstrzymała się, kończąc ostatniego maila. Galen Wyatt był niesamowity. Zachowywał się jak wielkie obrażone dziecko. Nawet nie miała ochoty na niego spojrzeć mu prosto w oczy. Denerwował ją jak mało kto. Aż żyłka zirytowania wyskoczyła na jej czole i zaczęła pulsować. Mógłby zachować jakąkolwiek godność. Przecież nie dała mu kosza. Jasno powiedziała, czego od niego oczekiwała. Czasu. By mogli się bliżej poznać. Znała jego zwyczaje, jego firmę, ulubiony alkohol oraz najskrytsze sekrety. Za to potrzebowała go poznać jako człowieka. Takiego z krwi i kości, który jest w stanie znieść próbę czasu. Poznać codzienną, domową Charity, zjeść tę pierdoloną jajecznicę. Nawet tego nie zrobił. Wyjechał, a później wrócił w momencie położenia się do łóżka. Miała ochotę zgnieść go na drobny pył. Jej duma również ucierpiała. Chociaż dopiero miała dostać emocjonalnego plaskacza, który jej wykonał. Ona go przeleciała?
Nie, teraz musiała na niego spojrzeć. Ba, nawet podeszła do niego w tej swojej czerwonej sukience. Zbyt krótkiej, ale marynarka odpowiednio dużo za to zasłaniała.
Nie spławiłam Cię idioto — powiedziała to prosto w jego oczy. Ze wściekłością i irytacją, której dawno nie miała w sobie. Mimowolnie oczy się jej zaszkliły. Potrzebowała czasu i go. Najlepiej przy sobie. Nie pokazała mu, jak bardzo się o niego troszczyła? To ona poczuła się wykorzystana. Nie próbował, nawet o nią walczyć — wiesz, kiedy mówiłam o tym, że nie pozwoliłbyś mnie skrzywdzić, to kłamałam. Sam robisz to dużo lepiej, niż jakikolwiek człowiek na tej pierdolonej kuli ziemskiej. Przez żadnego mężczyznę nie wypłakałam tyle łez co przez Ciebie — i było w tym tyle prawdy, że spłynęła jej ta jedna łza po policzku, zostawiając czarną smugę. Nie potrafiła powstrzymać słów, które płynęły prosto z serca zranionego serca. Odeszła na kilka kroków z daleka. Stukot obcasów był tym razem mniej spokojny, wręcz irytujący. Jakby nie potrafiła znaleźć złotego klucza, do tego co chciała mu powiedzieć.
Kurwa Galen, spędziliśmy ze sobą trochę czasu, potrzebowałam czasu, by móc Cię jeszcze bardziej poznać — znów się odwróciła, patrząc na niego niespokojnym wzrokiem. Błądziła, bo nie wiedziała, gdzie dokładnie powinna spojrzeć. Patrzenie na niego zadawało jej ból. To nie ona mu dała kosza, a właśnie on. Nic od niej nie chciał, a ona chciała mieć go przy sobie. Dać im czas na rozwinięcie się tej relacji, by mogli razem zakwitnąć. Za to została skreślona za rozsądek, który kierował jej głową. Nabrała powietrza. Musiała coś jeszcze powiedzieć, bo już wybuchnęła. Zdecydowanie zbyt mocno niż sama, by się tego po samej sobie spodziewała. — tak trudno zrozumieć fakt, że mi na Tobie zależy? — tylko nie wiedziała, czy dalej jej zależało. Chyba tak, skoro kolejne krople zaczęły wypływać jej z oczu. Za to nie miała zamiaru na niego spojrzeć. Odwróciła się w stronę panoramy Toronto. Ten widok zawsze koił jej nerwy. Tym razem wydawał się być utrapieniem. Czuła się wykorzystana, a potrzebowała jedynie czasu. Nie mogła pozwolić sobie na szybkie, nagłe zmiany.
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Według Galena Wyatta Cherry robiła to co uważała za słuszne, co było słuszne, dla niej. Czy mógł mieć jej to za złe?
Miał, ale może nie powinien? Może trochę się przeliczył myśląc o niej jak o Persefonie, jak o Bogini i kobiecie, która mogłaby spalić świat, jego świat na przykład. Chociaż... to właśnie zrobiła.
Ale może zrobiła to słusznie?
Nabrał powietrze w płuca i wypuścił je w momencie, kiedy przed nim stanęła. Jego wzrok spadł na jej odsłonięte uda, za krótka ta sukienka, ale przecież wiedział, że ona to lubiła, prowokować. Czego się spodziewał? Czego oczekiwał?
Już... niczego.

Przymknął powieki, kiedy nazwała go idiotą, był nim. Za długo. Teraz już obiecał sobie, że nie będzie, a jednak wstał, żeby spojrzeć jej w oczy.
- Trochę inaczej to odebrałem Cherry. Trzy razy? Mało? Dla mnie za dużo. A chciałem Ci się kurwa oświadczyć, prawdziwy kurwa i-dio-ta - rzucił i w jego oczach była chyba taka sama wściekłość jak w jej, ale też... zrezygnowanie. Oddychał ciężko, prawie tak jak podczas ich seksu, ale nie był to oddech pełen tej zmysłowej nuty, raczej czegoś zgoła innego. Znowu zamknął powieki, miał dość, dość jej, dość tego wszystkiego. Jej słowa uderzyły w niego, nie pozwoliłby, a jednak to robił. Krzywdził ją, siebie, wiecznie kurwa robił wszystko źle. Miał się z nią dochodzić, licytować? Wykłócać, że ona skrzywdziła go bardziej, że zrobiła to tak jak nikt inny na świecie? To było gorsze niż ten moment, w którym Yvonne powiedziała mu, że chciał się zaćpać, żeby zwrócić na siebie uwagę. Najgorszy moment w życiu.
- Dość... - warknął przez zaciśnięte zęby, ale tak naprawdę nie chciał chyba jej uciszyć, bo... miał po prostu dosyć. Zacisnął dłoń w pięść, kilka głębokich oddechów, żeby się uspokoić. Nie pomogły za wiele.
- Trochę czasu... Potrzebowałaś czasu... - powtórzył po niej, ale nie ruszył się z miejsca - ale ja nie mam czasu Cherry, nie mam czasu na takie rzeczy - pokręcił głową. Jemu w zupełności wystarczyło to, jak ją poznał, jak ona poznała jego, bo przy żadnej innej kobiecie serce tak szybko nie biło mu w piersi. Przecież mogli spróbować, mogli czerpać z tego wciąż garściami i... poznawać się. A gdyby nie wyszło mogliby rozstać się z hukiem. Tego zawsze szukał Galen Wyatt intensywności, i od niej na początku to otrzymywał, a później wyskoczyła z tym czasem.
- To teraz będziesz miała wystarczająco dużo czasu, na co chcesz... Zrywam kontrakt z Richardem, mój prawnik znalazł jakieś błędy w umowie, da się to rozwiązać bez żadnych konsekwencji z mojej strony, nie będziesz musiała mnie oglądać - powiedział, chociaż głos mu się łamał. Wiedział jakie to pieniądze i wiedział co tracił, ale nie chciał się z nią dłużej spotykać. Bo to było ciężkie dla ich obojga.
- Jakby Ci zależało Cherry, to to spotkanie wyglądałoby inaczej. Ale to już jest nieważne - wzruszył ramionami, przez chwilę chciał zrobić krok w jej kierunku, chciał ją przytulić, ale finalnie usiadł na tej kanapie, oparł łokcie na kolanach, a twarz schował w dłoniach. Jak Richard tu wejdzie i ich zobaczy tak połamanych, to sobie pomyśli, że ktoś umarł.
Bo chyba umarło, to co między nimi było.


Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Pani Prezes
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Oświadczyny?
To nie znajdowało się w jej repertuarze dnia dzisiejszego. Zbyt dużo emocji miała obecnie w środku. Za dużo się rozgrywało. Nie zauważyła nawet, gdy kolejne łzy pojawiły się na jej twarzy. Coś jej w tym momencie udowodnił. Brał ją na poważnie, a ona go zwyczajnie zbywała za każdym razem. Wewnątrz niej coś się drgnęło. Patrzyła na niego, a serce mimowolnie się jej łamało. Co miała mu powiedzieć w tym momencie? Śliny jej zabrakło, by mogła mu się wysłowić.
Kurwa Galen, ale ja ani razu się na Ciebie nie wypięłam — powiedziała finalnie, czując, jak cała się trzęsie przez niego. Zbyt mocno odczuwała jego słowa na każdym centymetrze ciała. Zbyt mocny cios został zadany jej prosto w serce, a chciała przecież tak niewiele — za każdym razem, gdy mówię o czasie, obrażasz się jak małe dziecko — naprawdę go potrzebowała, by uwierzyć, że traktował ją poważnie. Nabrała powietrza w płuca, by mówić więcej. Nie miała zamiaru się powstrzymywać — a ja chciałam, żebyś mnie trzymał za rękę, nigdy nie puszczał — i była to najszczersza prawda, dalej miała ją głęboko. Wierzyła, że Galen się opamięta — ty nam to robisz, nie ja — zarzuciła mu to. Nie widział ich w przyszłości, kiedy przestawało robić się intensywnie, a ona nie chciała ślubu w Vegas, chciała prawdziwej miłości i to na nią liczyła — naprawdę chciałam, żebyś stał obok mnie — nic innego nie potrzebowała, by móc uwierzyć w nich. Tak przeszkadzał mu ten ślub, a nigdy nie spytał o jego datę. Sama jej nie znała, próbowała go opóźnić na każdy możliwy sposób. Była niezależną, silną kobietą, która właśnie przechodziła przez złamanie jej serca.
Miałeś mnie nie wypuszczać — w jej tonie głosu coraz bardziej była słyszalna rozpacz, wybrzmiewała coraz głośniej z każdym kolejnym zdaniem — miałeś mnie nie ranić — wyrzuty, które miała w głowie, zaczęły pojawiać się na światło dzienne. Intensywność ich relacji wychodziła na światło dzienne — miałam być twoja — i to chyba bolało ją najbardziej. Nie chciał uwierzyć w to, że ich relacja mogłaby przetrwać próbę czasu. Płakała na Lanzarote, martwiła się, gdy znalazł się w areszcie, płakała w noc, gdy do niej przyszedł i teraz. Tak jasno wyrażała się, że go chciała. Mógłby ją nazwać desperatką.
Na co nie masz czasu? — coraz bardziej się irytowała. Chciała coś walnąć, zniszczyć własny gabinet, ale to była jej ostoja spokoju. Niczego tutaj ruszyć nie mogła — na wspólny czas? Kolacje ze śniadaniem? Wspólne spacery z psem? Na to żebyś kurwa ze mną był, żebym miała pewność — wymieniała mu po kolei, co chciała z nim zrobić. W żadnym z nich nie chodziło o seks, a o wspólne spędzenie czasu. Po prostu bycie ze sobą, choćby na niebie pojawiły się największe grzmoty — na danie mi poczucia bezpieczeństwa? — oto jej chodziło, gdy mówiła o czasie. Nie była i nigdy nie będzie typem osoby, która rzuca wszystko, by porwać się w rytm romansu. Była spokojna, umiarkowana i kierowała się rozsądkiem.
Wątpię Galen — zaśmiała się — za bardzo potrzebujesz tego kontraktu i współpracy ze mną — zarówno on, jak i ona doskonale to wiedzieli. Potrzebowali tej współpracy, a on jeszcze bardziej niż wcześniej, kiedy cała firma sypała mu się pod fałszywymi oskarżeniami.
Jakbyś nie zostawił mnie tamtej nocy, może zachowałabym się inaczej — bo wtedy już wiedziała, że coś jej nie pasowało — kurwa Galen, okres mi się spóźnia — wyrzuciła to finalnie z siebie, odwracając się do niego plecami. Tak bardzo nie chciał jej obecności, a spotkanie ich ciał miało swoje konsekwencje. Bękarcie skutki.
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

Zawsze brał ją na poważnie, już na tej kolacji u Richarda zaczął. Kiedy nie wykorzystał momentu, gdy była pijana i wpatrzona w niego, jak w te gwiazdy, kiedy po prostu odstawił ją bezpiecznie do domu. Mógł się oszukiwać, ale już wtedy coś w nim drgnęło, już wtedy zobaczył w niej coś urzekającego.
Nigdy nie zabrał żadnej kobiety do posiadłości Wyattów, to chyba musiało coś znaczyć?
Dla niego znaczyło. Może nie trwało to wieki, niewystarczająco dla niej, ale budował to napięcie, od tej kolacji, od tego jak pocałował ją delikatnie na schodach na Lanzarote, jak później trzymał ją za rękę, jak później otworzył przed nią duszę.

Milczał.
A może to nie chodziło o to, że się wypięła, ale że go odepchnęła? Za każdym razem. Mówiła, że jej zależy, a jednak zasłaniała się ślubem, słusznością, czasem.
I znowu ten czas, a on znowu się obraża.
Wypuścił z płuc powietrze ze świstem.
- I co Ci to da Cherry? Czas? Albo mnie kochasz, albo nie, to jest kurwa proste. Albo to czujesz, albo nie. Ja nie chcę, żebyś to w końcu poczuła, z jakiejś litości, z przywiązania. Bo albo zaskoczyło, albo nie. U mnie tak, u Ciebie nie. Nad czym tu filozofować? - dla niego to było proste. Coś jest, albo tego nie ma. Jeśli nie ma to musiał się z tym pogodzić i koniec. Tak samo wyglądała jego relacja z Marcie, to był jebany impuls, usiadła koło niego w samolocie i stracił dla niej głowę i zakochał się w niej do szaleństwa. A później ją stracił. A teraz tracił też Cherry.

On to im robił, ale... on po prostu nie umiał inaczej. Nie umiał w budowanie relacji, w stanie obok, w niewypuszczanie, w nieranienie, w kolacje ze śniadaniem, w spacery, w bezpieczeństwo. Nikt go tego nigdy nie nauczył. On umiał tylko kochać całym sobą, albo nie.
Może z czasem nauczyłby się tego wszystkiego?
Ale czas nigdy nie grał na jego korzyść.
Bo zanim Galen Wyatt dostawał jakąś szansę, żeby spróbować, to wszystko się kończyło. Jak kurwa z Marceline. A teraz z Cherry.
- Dobrze wiedziałaś, że nie dostaniesz tego wszystkiego, że ja... - że jest zepsuty? Wiedziała jaki jest Galen Wyatt, jakim jest dupkiem, sama mu to powiedziała, nie raz, a mimo to kurwa... pozwoliła, żeby się w niej zakochał.
Wstał, żeby się przejść po tym jej gabinecie, zatrzymać gdzieś przy regale z książkami.

- Trochę myślałem, że wiesz czego potrzebuję... Ale teraz Charity potrzebuję po prostu jebanego świętego spokoju, a nie tego kontraktu - powiedział, ale się nawet na nią nie spojrzał. Galen Wyatt, który do tej pory przeklinał jedynie po francusku i to najczęściej, gdy jakaś panienka go o to prosiła, w tym momencie miał w głowie tyle niecenzuralnych słów, że połowy znaczenia może nawet nie znał, albo udawał, że nie zna.
Znowu zerknął na zegarek, jeśli Richard się zaraz nie zjawi, to stad pójdzie, wyśle do niego prawnika, mógł tak to załatwić...
Jej kolejne słowa sprawiły, że obejrzał się przez ramię.
- Co Ty mówisz Cherry? - nie chciał, żeby go to obchodziło, ale... Jak mogło go nie obchodzić?
- Co to znaczy? - zapytał głupio, jakby Galen Wyatt nie wiedział skąd się biorą dzieci. Ale w zasadzie... no to był ostatnim na świecie materiałem na ojca.


Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Pani Prezes
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Tylko że ona przestała brać jego słowa na poważnie. Tyle jej obiecywał, a finalnie raz za razem doprowadzał ją do płaczu. Nawet teraz gdy sprowokował ich kłótnię, widział jedynie czubek własnego nosa. Gdzie miejsce na jakiekolwiek uczucia? Na nią? Przecież praktycznie mu wykrzyczała to, czego ona potrzebowała. Miał być przy niej dłużej niż na jedną szczęśliwą noc, zanim zacznie podkopywać ich relację.
Byli jak sinusoida.
Albo na górze, mówiąc raz za razem sobie nawzajem miłe słówka, albo na samym dole, kiedy nie mogli na siebie spojrzeć. Najgorsze w tym wszystkim było to, że Cherry naprawdę darzyła go uczuciem.
Galen, ale ja Cię kocham — czuła się zdesperowana, gdy to mówiła. Zdała sobie z tego sprawę, bo nie chciała go stracić. Za każdym razem jak znikał, działo się to samo. Odrzucał ją — tylko się boję — schowała przez moment swoją twarz w dłoniach. Naprawdę nie potrzebowała zbyt wiele. Finalnie liczyło się jedynie to, by mógł ją wziąć w objęcia — ile razy mam się przed Tobą klęknąć, żebyś to zrozumiał? — spytała, unosząc jedną ze swoich brwi wysoko. Po-ni-ża-ła się dla niego, a on tego nie zauważał — wystarczy jedno słowo, a twój mózg zaczyna nas sabotować — jedna wątpliwość, rozterka, a ona potrzebowała stabilizacji. Stąd ten ślub z gejem wydawał się nią być. Będą szczęśliwi, żyjąc osobno — wprost Ci komunikuję, że Cię chcę, żebyś był obok, trzymał mnie w ramionach, a kiedy zaczyna być trudniej... — głos jej zadrżał, bo on jej nie rozumiał. Nawet nie chciał tego zrobić. Zachowywał się, no właśnie, jak typowy dupek, który boi się odpowiedzialności — ty spierdalasz — to ona musiała być tą wytrzymałą, tą która ma dać drugi policzek do spoliczkowania, a finalnie wracała. — za to ja, przychodzę do Ciebie, by Cię wspierać — i to nawet w tak skomplikowanym momencie, jak teraz. Przecież mogłaby w ogóle nie dopuścić do tego spotkania. Chciała ukarać go ciszą, ale finalnie... Musiała być suką.
Nie, nie wiedziałam — gdyby tak było, to nie pozwoliłaby samej sobie się w nim zakochać — inaczej nie dawałabym Ci się pocałować, inaczej bym do Ciebie nie przyszła — w salonie sukien ślubnych, w areszcie. Czy nie pokazywała, jak bardzo go chciała? Nawet odrzucenie go, było z rozsądku. Bała się zatracić w jego objęciach. Finalnie to się stało, a ona nie chciała go puszczać. Sam jej uciekał.
No tak, bo tu zawsze chodzi o pierdolonego Galena Wyatta — prychnęła Cherry. Nie mogła uwierzyć w to, co on mówi. Hipokryta. Dawał jej kosza, bo ona wy-ma-ga — nie zauważyłeś, że sama mogłabym odejść z tej inwestycji? Że nie wygląda ona dobrze dla mojej firmy? — spytała głośno, unosząc jedną ze swoich brwi wysoko — a mimo to stoję tutaj i wrzeszczę na Ciebie — chciała, by ją zrozumiał. Ona znowu się dla niego poświęcała. Nie chciała odmawiać inwestycji, przez jego zły PR. Pomagała mu, a dla Galena wydawało się to niewidoczne. Liczył się jedynie on i jego uczucia. Nie było w tym miejsca dla Cherry.
To że możesz być związany ze mną dłużej niż na czas inwestycji — mruknęła, nawet nie patrząc w jego stronę — jeszcze nie wiem... Muszę zrobić test, mogę być w ciąży — przerażała ją ta perspektywa. Była pewna, że w takiej sytuacji usunie, a jednak... teraz ręce zsunęły się jej na brzuch. Może nawet chciała tego dziecka?
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

No i to go bolało, że nie brała go na poważnie, a ona go nie brała, bo nie dotrzymywał słowa. Błędne koło się zamyka. Spirala spierdolenia trwa w najlepsze.
Galen Wyatt nie był człowiekiem łatwym w obyciu, te plotki, które na jego temat krążyły w końcu musiały mieć w sobie ziarno prawdy. On nie był... jak inni ludzie, bo nie miał nigdy w życiu takich wzorców. Widział tylko czubek własnego nosa, bo tego był uczony od dziecka, najpierw ja, a później inni, daleko w tyle. Musiał być najlepszy, starał się być najlepszy, ale przy tym dużo tracił. Kiedyś może straci wszystko?
- Pierdolisz Cherry, jakbyś kochała to byś się nie zastanawiała - rzucił. Bo dla niego to było proste. Coś było czarne, albo białe, nie było półśrodków, zwłaszcza w uczuciach. Galen nie umiał kogoś lubić... Bo jego lubienie to było już pełne oddanie, nawet w przyjaźni, to nie było czegoś takiego, trochę się lubimy, wypijemy drinka, tylko możemy sobie powiedzieć wszystko, nawalimy się w cztery dupy. Jak kogoś nie lubił, to nie było tak, że trochę, tylko to już zakrawało o nienawiść.

Słuchał jej, ale jej nie rozumiał. Były rzeczy, które ich łączyły, drobne podobieństwa, ale tak naprawdę... byli zupełnie różni. Bo Galen był jak ogień, a Cherry była bardziej stonowana, bardziej logiczna w tym wszystkim. A przecież Galen Wyatt też na co dzień myślał logicznie, w swojej pracy, w firmie, ale kiedy w grę wchodziły uczucie, to tracił rozsadek, to wariował.
Teraz już wiadomo dlaczego jego psychoterapeuta zarabia krocie. Chociaż... ostatnio taki epizod w jego życiu był lata temu, gdy poznał Marcie.
- Wiesz co? Mam w dupie to, że... klęknęłaś. Jak myślisz ile panienek to robi? Każda. Tu chodziło o coś zupełnie innego. A podobno to ja sprowadzam wszystko do seksu, ale z Tobą nie chodziło wcale o to, jak możesz tego nie rozumieć? - był zły, rozgoryczony. Wiedział ile to dla niej znaczyło, że wtedy klęczała przed nim na podłodze, dla niego też. Ale Galen relacji z nią nie chciał opierać tylko na zajebistym seksie, bo to mu się zdarzało trochę częściej. A uczucia mu się nie zdarzały nigdy. Dlatego chyba wcale w nie nie umiał.

Zrobił krok w jej kierunku, ale zatrzymał się w bezpiecznej odległości, jednak te niebieskie tęczówki utkwił w jej zapłakanej twarzy.
- Co mi powiedziałaś? Jesteś dupkiem Galen. Nie dam Ci się dotknąć za milion dolarów, bo wiem jaki jesteś... A teraz kurwa płacz, że nie wiedziałaś - warknął, bo przecież nigdy przed nią nie udawał. Był dupkiem, a potem był sobą, a potem był w niej zakochany. A teraz to już sam nie wiedział.
- Odejdź, i tak firma zawsze była i będzie dla Ciebie najważniejsza. Ech... Nienawidzę Cię Cherry, a jednocześnie Cię kocham i to jest najbardziej pojebane, zrobiłaś mi z mózgu wodę - rzucił i znowu zrobił krok w jej kierunku. A kiedy mówiła o tym, że może być w ciąży to stał już obok. Jego oddech był szybki, płytki, dłoń zaciśnięta w pięść. chciał jej powiedzieć, że nie chce z nią mieć nic wspólnego, ani interesów, ani dziecka, ale...
Nie potrafił.
- No i co... zrobisz? - może nawet to dziecko dopełni jej obrazek szczęśliwej rodzinki z udawanym narzeczonym gejem?
Dziecko. Galen Wyatt i dziecko.
Galen Wyatt i zaręczyny. I ślub. Los chyba sobie z niego kpił.
To już było za dużo. Chciał stąd wyjść, znowu uciec kiedy robiło się trudno, a jednak stał w miejscu, te kilka kroków od niej.


Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
30 y/o, 164 cm
Pani Prezes Northland Power
Awatar użytkownika
Pani Prezes
nieobecnośćnie
wątki 18+nie
zaimkizaimki
postać
autor

Galen L. Wyatt

Widzisz? Może to właśnie jest twój problem, Galen — prychnęła pod nosem, odwracając się przez moment w jego stronę — nawet teraz mnie odrzucasz. Nawet gdy wyznaję Ci miłość, a moje własne uczucia trawione są w twoim ogniu — była na niego zła. Wkurzona do granic możliwości. Coś się w niej wewnętrznie gotowało. Trudno było jej pojąć, co właściwie powinna mu powiedzieć. Każde jej najmniejsze słowo było obracane przeciwko niej, jakby była najgorszym złem tego świata. Na to się nie zgadzała. Chciała móc zatopić się w jego ramionach. Przez krótki moment zapomnieć o całym złu na świecie, które ich dotykało. Tylko nawet tego jej nie umożliwiał.
We własnych uczuciach Cherry musiała kierować się logiką. Co gdyby doszło do rozwodu? Czy ojciec wtedy by ją ukarał? Bała się podjęcia jakiegokolwiek kroku, bo Galen w żadnym razie nie był osobą stabilną. Czuła, jak chodzi po grząskim gruncie. Jakby to nie była ta sama osoba, którą jeszcze tak niedawno poznała. Był inny, wściekły, niezrozumiały. Mimo to go nie uderzyła, nie zrównała z błotem. Dalej większym bólem dla niej, było życie bez niego.
Ja sprowadzam? — spytała, unosząc coraz bardziej głos — ja Tobie zaufałam. To był mój dowód zaufania, a ty znowu pierdolisz o innych panienkach. Przestań mnie krzywdzić Ga-len — powiedziała błagalnym tonem. Mogli być w trakcie wojny, a miała wrażenie, że to jego ciosy są bardziej celne, bardziej bolesne. Nią całą wręcz trzęsło, kiedy tylko chciała na niego spojrzeć. Bała się. Jej serce już rozbiło się w mak, a ona dalej się o niego martwiła, dalej wylewała łzy z jego powodu. Przecież życie nie powinno być takie trudne. Chociaż to może właśnie ta miłość taka była?
Galen-dupek przeleciałby mnie przy każdej możliwej okazji, a nie wyleciałby w trakcie kłótni z oświadczynami — warknęła finalnie — tak trudno zrozumieć, że zmieniłam o Tobie zdanie? — chociaż teraz znowu wszystko się zmieniało. Nie wiedziała, co powinna powiedzieć, w jaki sposób powinna się zachować. Wbijał jej raz za razem szpileczki, jakby została laleczką voodoo. Chyba przestała mieć siłę, by się przed nimi bronić.
Nie rozumiesz, że ja nie chcę odchodzić? — spytała jeszcze raz, wręcz błagalnym tonem — mogłabym odejść dawno temu, odciąć się od Ciebie, a ja wracam — mruknęła pod nosem, spuszczając wzrok — jeśli kogoś kochasz, daj mu odejść. Jeśli wróci, to znaczy że jest twój — mówiła cicho, wręcz niesłyszalnie. Ona zawsze finalnie była przy nim, gdy jej potrzebował. Czy dowodem jej miłości nie były czyny, które robiła raz na razem? Wtedy w areszcie, a nawet teraz kiedy mieli rozmawiać z Richardem. Nie wywieszała czerwonej flagi nad głową prezesa. Zwyczajnie pragnęła, by móc zatopić się w jego ramionach i poczuć się bezpieczna. Zwłaszcza teraz, gdy słowa tak trudno przychodziły jej na język.
Potwierdzę ciążę? — spytała, bo sama nie wiedziała. Mogła powiedzieć mu o tym w nocy, gdy się spotkali. Za to tak bardzo się bała. On niczego od niej nie oczekiwał, a u niej w ciele mogło rozwijać się ich dziecko. Chciała zrobić test, ale no nie chciała. Bała się tego potwierdzenia.
34 y/o, 182 cm
Prezes z przypadku, skandalista z wyboru | Northex Industries
Awatar użytkownika
Oficjalnie - prezes Northexu, nieoficjalnie - człowiek, który potrafi zamówić kawę w czterech językach, ale nie pamięta hasła do służbowej poczty.
Mówią, że wszystko mu się udaje. Ale nikt nie widzi, ile razy prawie nie spadł z własnego piedestału.
Żył szybko, kochał mocno, wydawało mu się, że jest niezniszczalny, że jest królem świata, do momentu, kiedy serce tego nie wytrzymało...
Teraz stara się je poskładać.
Żyć trochę inaczej, w zgodzie ze sobą, tak, żeby ten pieprzony film który wyświetla się przed oczami tuż przed śmiercią był trochę lepszy niż tanie porno, wymieszane z słabą komedią.
nieobecnośćtak
wątki 18+tak
zaimki
postać
autor

- Ja Ciebie odrzucam? - syknął, miał jej dość - wyznałem Ci miłość. Wyznałem, że chciałem Ci się oświadczyć. Że jesteś dla mnie najważniejsza na świecie, wy-ją-tko-wa. Czego Ty jeszcze chcesz Cherry? - zapytał, ale spodziewał się jednej odpowiedzi. Czasu. Chciała czasu i chciała bezpieczeństwa i chciała normalności. Ale Galen nic z tych rzeczy nie potrafił jej dać. Nie, że nie chciał, tylko na tę chwilę nie umiał. Może kiedyś się nauczy, ale nie teraz. Nie dzisiaj.
- Ty... - zaczął, ale za dużo chciał jej w tym momencie powiedzieć, bo po prostu Cherry za dużo dla niego znaczyła. Więcej niż te wszystkie panienki razem wzięte. Chciał, żeby mu zaufała, doceniał to, ale... chciał więcej i tym ją tak krzywdził. Krzywdził wszystkich dookoła.
Westchnął ciężko, bo to było bezsensu. Bo może Galen tak naprawdę nie umiał kochać, tylko krzywdzić, a te wzniosłe słowa nic nie znaczyły. Może.
- Może niepotrzebnie - rzucił, ciszej, ale wciąż z nieskrywanym wyrzutem. Może łatwiej by było, gdyby wciąż miała go za dupka, powiedziała po prostu, nie dam Ci się dotknąć nawet za milion dolarów, bo jesteś dupkiem. W tamtym momencie było jakoś łatwiej. Bo teraz było bardzo trudno, kiedy mówiła, że chce mu zaufać, że zmieniła o nim zdanie, że go kocha. Ale Wyatt czuł, że wcale tak nie jest, już sobie to zakodował w głowie, już się do tego przyzwyczajał, a ona znowu wyskakuje z tym, że to wszystko dla niego.
- O co Ci chodzi Cherry? Mam od Ciebie odejść? Mam pozwolić Tobie odejść? - zapytał, bo już kompletnie tego nie rozumiał - mówisz, że kochasz, a dlaczego kiedy to Tobie powiedziałem, trzy słowa, kocham Cię Cherry to odepchnęłaś mnie, jakbym był Ci obcy, obojętny? Boisz się, ale czego, mnie? Kiedy ja do cholery... podchodzę do Ciebie nagi, nie fizycznie, ale ze wszystkim tym, co mogę Tobie ofiarować, a Ty... chcesz czasu i się boisz - pokręcił głową.
Na jej kolejne słowa utkwił w niej spojrzenie.
- Zrób to - potrzebował tego potwierdzenia, ale przede wszystkim potrzebował znowu poukładać to w głowie. Ciąża. Jeszcze to do niego nie dotarło. Nie do końca.

Cherry Marshall
zgrozo
lania wody i gry o niczym; kończenia posta w tym samym momencie co ja; stania w miejscu; nudnego, miłego życia
ODPOWIEDZ

Wróć do „Northland Power”