Favor
: śr paź 01, 2025 4:36 pm
Lucas Miller
— Jak to nie wiesz Lucas? — spytała, marszcząc swoje brwi i wpatrując się w niego zbyt poważnym spojrzeniem. Jaki był odpowiedni wiek? Co się w trakcie tego doświadcza? Wiele myśli krążyło wokół tego Claire. Chciała móc na nie samej sobie odpowiedzieć, tylko nigdy nie miała odwagi, by móc z kimś o tym porozmawiać. Za to pijana miała tej odwagi zbyt wiele, by rzucać wielkimi tematami, na które nikt normalny by nie odpowiedział — a ty dlaczego podjąłeś taką decyzję? Kochałeś tę dziewczynę? — niezręcznych rozmów ciąg dalszych. Claire nie miała żadnego znaku stop w tym momencie. Nie widziała żadnych znaków na niebie, które mogłyby zwiastować naprawdę niekomfortową rozmowę. Jutro z tej noc nic nie będzie pamiętała. No może oprócz siniaków i samego przyjazdu Lucasa po nią.
Spojrzała na niego ze zdziwieniem. Jakie głupoty wypowiadała? Jeszcze żadnych nieśmiesznych żartów nie opowiadała, nie wywracała się i tylko raz próbowała zrobić jaskółkę. Wszyscy dookoła kogoś mieli, a ona nie mogła znaleźć własnej randki w ciemno. Potrzebowała znaleźć własnego Romeo, czy własnej Julii. Może faktycznie coś z nią było nie tak?
— A ja Ci się podobam Lucas? — spytała z tę smutną miną zbitego szczeniaczka. Jej zdaniem wszystko było z nią nie tak. Wyglądała wiecznie na zdenerwowaną, ludzie widzieli jej bitch face, a ona po prostu myślała nad tym, co będzie jadła na obiad. Dodatkowo jej pewność siebie była kopana na tych wszystkich galach sławnych ludzi. Raz została pomylona z kelnerką, innym razem jakiś menadżer dał jej reprymendę. Coś musiało być z nią nie tak. Wszyscy dookoła kogoś mieli, a ona? Zakończyła właśnie medialny związek, którego miała serdecznie dosyć. Ile można było przebywać w towarzystwie bufona, myślącego, że wokół niego krąży cały świat? Miller był miłym odświeżeniem.
— Jak z nią nie będziesz Lucas i nikogo innego nie znajdziesz — poprawiła go, marszcząc przy tym brwi — nie chciałabym być waszym trzecim kołem u wozu. Też mam własną moralność. Jakby się Wam udało, pewnie mielibyście gromadkę dzieci. — a ona byłaby tą pijaną ciotką, którą wyprasza się w trakcie rodzinnych obiadów. Nie chciała tego nawet pijana. Mogło wydawać się to miłe, ale widziała w tym jedynie jakąś grzeczną etykietkę.
— Ahahahaha, ale to było zabawne — parsknęła, leżąc jak długa na ziemi. Powinna dostać jakiś karnet na leżenie jak jakaś kłoda na ziemi. Naklejki powinna zbierać. Uśmiechnęła się do niego szeroko, próbując odnaleźć odpowiedź w jego oczach. Coś ciekawego musiało się w nich kryć — Lucas, a musimy? Rodzice mnie zabiją — odparła, robiąc minę zbitego szczeniaczka — to moja ulubiona piosenka i jestem głodna. Nie możemy pójść na kebaba? — spytała błagalnym tonem, kiedy była już w górze. Żołądek powoli zaczął wykonywać jej jakieś fikołki, ale finalnie oparła głowę na jego ramieniu. Była świadoma, że nie wejdzie do swojego pokoju, chyba że się do niego wczołga.
— Jak to nie wiesz Lucas? — spytała, marszcząc swoje brwi i wpatrując się w niego zbyt poważnym spojrzeniem. Jaki był odpowiedni wiek? Co się w trakcie tego doświadcza? Wiele myśli krążyło wokół tego Claire. Chciała móc na nie samej sobie odpowiedzieć, tylko nigdy nie miała odwagi, by móc z kimś o tym porozmawiać. Za to pijana miała tej odwagi zbyt wiele, by rzucać wielkimi tematami, na które nikt normalny by nie odpowiedział — a ty dlaczego podjąłeś taką decyzję? Kochałeś tę dziewczynę? — niezręcznych rozmów ciąg dalszych. Claire nie miała żadnego znaku stop w tym momencie. Nie widziała żadnych znaków na niebie, które mogłyby zwiastować naprawdę niekomfortową rozmowę. Jutro z tej noc nic nie będzie pamiętała. No może oprócz siniaków i samego przyjazdu Lucasa po nią.
Spojrzała na niego ze zdziwieniem. Jakie głupoty wypowiadała? Jeszcze żadnych nieśmiesznych żartów nie opowiadała, nie wywracała się i tylko raz próbowała zrobić jaskółkę. Wszyscy dookoła kogoś mieli, a ona nie mogła znaleźć własnej randki w ciemno. Potrzebowała znaleźć własnego Romeo, czy własnej Julii. Może faktycznie coś z nią było nie tak?
— A ja Ci się podobam Lucas? — spytała z tę smutną miną zbitego szczeniaczka. Jej zdaniem wszystko było z nią nie tak. Wyglądała wiecznie na zdenerwowaną, ludzie widzieli jej bitch face, a ona po prostu myślała nad tym, co będzie jadła na obiad. Dodatkowo jej pewność siebie była kopana na tych wszystkich galach sławnych ludzi. Raz została pomylona z kelnerką, innym razem jakiś menadżer dał jej reprymendę. Coś musiało być z nią nie tak. Wszyscy dookoła kogoś mieli, a ona? Zakończyła właśnie medialny związek, którego miała serdecznie dosyć. Ile można było przebywać w towarzystwie bufona, myślącego, że wokół niego krąży cały świat? Miller był miłym odświeżeniem.
— Jak z nią nie będziesz Lucas i nikogo innego nie znajdziesz — poprawiła go, marszcząc przy tym brwi — nie chciałabym być waszym trzecim kołem u wozu. Też mam własną moralność. Jakby się Wam udało, pewnie mielibyście gromadkę dzieci. — a ona byłaby tą pijaną ciotką, którą wyprasza się w trakcie rodzinnych obiadów. Nie chciała tego nawet pijana. Mogło wydawać się to miłe, ale widziała w tym jedynie jakąś grzeczną etykietkę.
— Ahahahaha, ale to było zabawne — parsknęła, leżąc jak długa na ziemi. Powinna dostać jakiś karnet na leżenie jak jakaś kłoda na ziemi. Naklejki powinna zbierać. Uśmiechnęła się do niego szeroko, próbując odnaleźć odpowiedź w jego oczach. Coś ciekawego musiało się w nich kryć — Lucas, a musimy? Rodzice mnie zabiją — odparła, robiąc minę zbitego szczeniaczka — to moja ulubiona piosenka i jestem głodna. Nie możemy pójść na kebaba? — spytała błagalnym tonem, kiedy była już w górze. Żołądek powoli zaczął wykonywać jej jakieś fikołki, ale finalnie oparła głowę na jego ramieniu. Była świadoma, że nie wejdzie do swojego pokoju, chyba że się do niego wczołga.