what a plot twist you were
: pt paź 24, 2025 7:55 pm
				
				Zbyt wiele sprzecznych ze sobą myśli kołatało teraz w jej głowie. 
Nie wiedziała, co powinna myśleć, ale pomimo świadomości tego, jak irracjonalne były jej podejrzenia, ona nadal podążała tą ścieżką. Nadal coś popychało ją ku przeczuciu, że Jacob nie mówił jej całej prawdy; że coś rzeczywiście było w jej podejrzeniach, a ona sama nie popadła w jakąś dziwną paranoję.
Ale przecież nie mogła zapytać go o to wprost.
Nie wiedziała też, dlaczego próbowała tak kurczowo trzymać się tej myśli. Z Davidem łączyła ją przecież zaledwie przelotna historia, w dodatku na tyle wstydliwa, iż nie powinna wracać do tych wspomnień z szacunku do koleżanki, która przeszło rok temu została wdową. Jakaś jej część chciała więc uwierzyć, że robiła to dla niej. Że to właśnie dla swojej przyjaciółki chciała szczęśliwego zakończenia, a tym bez wątpienia byłaby wiadomość o tym, że jej mąż żył i miał się całkiem dobrze.
Ale jeśli tak było, dlaczego, u licha, ją zostawił?
W tej chwili po raz pierwszy pomyślała o tym, że mężczyzna, którego miała za tak dobrego męża i ojca, mógł wcale im nie być. Jeśli rzeczywiście stał przed nią, oznacza to, że pozwolił swojej żonie uwierzyć w to, że tragicznie zginął, a to było zbyt poważnym kłamstwem. W połączeniu ze zdradą, której oboje dopuścili się lata temu, tworzyło to sieć niewybaczalnych wręcz kłamstw.
Czy ona naprawdę chciała być w to zamieszana? Czy naprawdę chciała być tą, która odkryje ewentualną prawdę?
A może chodziło wyłącznie o to, że miała przed sobą faceta, który przypominał jej pewien element jej własnej przeszłości i chciała przekonać się o tym, czy nie smakował przypadkiem tak samo?
Uśmiechnęła się wesoło, kiedy usłyszała te nagłe wytłumaczenia. Gdyby w jej głowie nie kotłowało się tak wiele wątpliwości, uznałaby to najpewniej za całkiem urocze. — Chcesz powiedzieć, że z kobietami spotykasz się tylko w miejscach publicznych? — zapytała, unosząc jedną brew ku górze. Żartowała, wcale nie mając zamiaru zaciągnąć go dziś do własnego mieszkania.
Nie chodziło jednak o to, że tego nie chciała. Był atrakcyjny, całkiem w jej typie, choć Bronte nie przywykła do jednorazowych i rozwijających się tak szybko znajomości. Naszła ją jednak myśl o tym, że mogła potrzebować nieco więcej czasu, aby poukładać sobie wszystko w głowie. Mogła potrzebować go na to, aby ochłonąć i sprawdzić, czy przeczucie, które wywoływał w niej teraz, towarzyszyć jej będzie również nazajutrz.
Chciała też przekopać się przez jego stare zdjęcia.
— Umowa stoi. Odstawisz mnie do domu, a później wrócisz do siebie — zgodziła się, wzruszając nieznacznie ramieniem. Tylko niby co, u diabła, miała robić tu przez kolejną g o d z i n ę?
Jacob Brown
			Nie wiedziała, co powinna myśleć, ale pomimo świadomości tego, jak irracjonalne były jej podejrzenia, ona nadal podążała tą ścieżką. Nadal coś popychało ją ku przeczuciu, że Jacob nie mówił jej całej prawdy; że coś rzeczywiście było w jej podejrzeniach, a ona sama nie popadła w jakąś dziwną paranoję.
Ale przecież nie mogła zapytać go o to wprost.
Nie wiedziała też, dlaczego próbowała tak kurczowo trzymać się tej myśli. Z Davidem łączyła ją przecież zaledwie przelotna historia, w dodatku na tyle wstydliwa, iż nie powinna wracać do tych wspomnień z szacunku do koleżanki, która przeszło rok temu została wdową. Jakaś jej część chciała więc uwierzyć, że robiła to dla niej. Że to właśnie dla swojej przyjaciółki chciała szczęśliwego zakończenia, a tym bez wątpienia byłaby wiadomość o tym, że jej mąż żył i miał się całkiem dobrze.
Ale jeśli tak było, dlaczego, u licha, ją zostawił?
W tej chwili po raz pierwszy pomyślała o tym, że mężczyzna, którego miała za tak dobrego męża i ojca, mógł wcale im nie być. Jeśli rzeczywiście stał przed nią, oznacza to, że pozwolił swojej żonie uwierzyć w to, że tragicznie zginął, a to było zbyt poważnym kłamstwem. W połączeniu ze zdradą, której oboje dopuścili się lata temu, tworzyło to sieć niewybaczalnych wręcz kłamstw.
Czy ona naprawdę chciała być w to zamieszana? Czy naprawdę chciała być tą, która odkryje ewentualną prawdę?
A może chodziło wyłącznie o to, że miała przed sobą faceta, który przypominał jej pewien element jej własnej przeszłości i chciała przekonać się o tym, czy nie smakował przypadkiem tak samo?
Uśmiechnęła się wesoło, kiedy usłyszała te nagłe wytłumaczenia. Gdyby w jej głowie nie kotłowało się tak wiele wątpliwości, uznałaby to najpewniej za całkiem urocze. — Chcesz powiedzieć, że z kobietami spotykasz się tylko w miejscach publicznych? — zapytała, unosząc jedną brew ku górze. Żartowała, wcale nie mając zamiaru zaciągnąć go dziś do własnego mieszkania.
Nie chodziło jednak o to, że tego nie chciała. Był atrakcyjny, całkiem w jej typie, choć Bronte nie przywykła do jednorazowych i rozwijających się tak szybko znajomości. Naszła ją jednak myśl o tym, że mogła potrzebować nieco więcej czasu, aby poukładać sobie wszystko w głowie. Mogła potrzebować go na to, aby ochłonąć i sprawdzić, czy przeczucie, które wywoływał w niej teraz, towarzyszyć jej będzie również nazajutrz.
Chciała też przekopać się przez jego stare zdjęcia.
— Umowa stoi. Odstawisz mnie do domu, a później wrócisz do siebie — zgodziła się, wzruszając nieznacznie ramieniem. Tylko niby co, u diabła, miała robić tu przez kolejną g o d z i n ę?
Jacob Brown