Mission: Hospital Infiltration
: ndz lis 16, 2025 7:28 pm
Mam dobre i złe wieści, Stewart
Świetnie. A nie mogłyby raz być tylko dobre? Dlaczego zawsze obok tych dobrych rzeczy, wiecznie ciągnęły się też te złe? Wiecznie piachem w oczy. I chociaż Pilar wcale to jakoś nie zdziwiło, bo przecież ta cała przygoda do szpitala nie mogła być wystarczająca, musiało się coś jeszcze wyjebać, tak kiedy Helena powiedziała, że nie do końca się jej udało wszystko zgrać, z gardła Stewart wyrwało się głośne westchnienie.
— Wybornie — mruknęła, chociaż w tym samym czasie i wzruszyła ramionami. Bo tak na dobrą sprawę, to Pilar miała świadomość, że to wszystko, co one tutaj robiły, ten cały pot i trud to mogły bardzo szybko pójść się jebać. Przecież to było prawie trzydzieści lat temu… jaka była taka realna szansa i tak, że cokolwiek znajdą? że Helena znajdzie? No taka kurwa szansa, że prawie zerowa. I już miała o tym poinformować Peregrine, jednak wtedy ona powiedziała o tej kaplicy, która niestety była już poza ich zasięgiem i jakoś tak na krótką chwilę z Pilar faktycznie zeszło całe napięcie.
— Spoko — prychnęła, łapiąc jej zielone spojrzenie. — Znam dużo lepszych miejsc, w których mogłybyśmy się zabawić niż k a p l i c a — dodała wciaż jeszcze dysząc. Bo jakby nie patrzeć trochę się NABIEGAŁY i płuca Pilar nie zdążyły jeszcze w pełni dojść do siebie. Serce zresztą też. Chociaż może to nie tylko ten maraton tak podnosił jej ciśnienie? Może Helena również miała w tym swój udział? Z tymi swoimi wielkimi, błyszczącymi oczami, które teraz tak ładnie się w nią wpatrywały. I z tym przyśpieszonym oddechem, gdy proponowała jej te pozostałości piwa w mieszkaniu i opróżnienie barku, który przecież już kiedyś wyzerowały.
— Uważaj o co prosisz, Peregrine — zaśmiała się zdawkowo, w końcu podnosząc się do pionu. Jednym, energicznym gestem przerzuciła swoje bujne włosy do tyłu i podeszła nieco bliżej Heleny. — Chyba nie muszę ci przypominać, co się stało ostatnim razem, kiedy dobrałyśmy się do tego twojego barku? — powiedzieć, że spojrzała na nią z góry byłoby przerysowaniem, bo przecież dzieliły je zaledwie marne cztery centymetry wzrostu, ale jednak Pilar miała benefit tej nieco lepszej, bardziej korzystnej perspektywy. A jednak kiedy tak znalazła się bliżej, kiedy mimowolnie zaciągnęła się zapachem jej perfum, te wspomnienia tamtej nocy jakoś same wróciły do jej głowy. Właśnie tej jednej, kiedy wypiły za dużo i pozwoliły sobie na zdecydowanie więcej niż powinny. A potem niby o tym rozmawiały, niby ustaliły, że to już nigdy nie powinno się zdarzyć.. A jednak stały teraz w tej ciemnej uliczce, a Helena znowu proponowała jej ten sam wstęp do historii do wtedy. Z dobrego serca, czy jednak z ukrytą intencją?
I kiedy Pilar już myślała, że intensywniej nie mogła się na nią patrzeć, wtedy Peregrine zaczęła o tej jej matce i o tym, że ją znajdą. Że ona tego dopilnuje. I Stewart mimowolnie poczuła, jak przyjemne, niekontrolowane ciepło rozlewa się po jej sercu. Bo jednak ta jej rodzina, której nigdy nie miała, ta matka, która zostawiła ją na pastwę losu… To były tematy tak bardzo wrażliwe, tak intymne, że nie dało się do nich podejść inaczej niż emocjonalnie. Niezależnie od tego, jak bardzo by się nie starała. Szczególnie kiedy Helena tak ładnie i z pełną wiarą o tym mówiła.
— Lepiej wiedzieć — powtórzyła zaraz po niej, bo chyba zostało powiedziane wszystko, co Pilar trzymała gdzieś w sercu. Bo ona też wolała wiedzieć niż żyć w tej męczącej nieświadomości. Chciała zamknąć ten rozdział i w końcu zacząć pisać jakiś nowy, który nie miał powiązania z przeszłością.
Uśmiechnęła się ciepło w stronę Heleny i jeszcze zanim światła taksówki podświetliły ich twarze, pilar zajrzała w jej oczy z pewną wdzięcznością.
— Kiedy ty się zrobiłaś taka mądra, co? — chociaż przecież nigdy w to nie wątpiła.
A potem już jednym gestem znowu złapała ją za rękę i pociągnęła w stronę Ubera. — Czyli co, do ciebie? — dopytała jeszcze, dając jej szansę na to, by się wycofała. Taką ostateczną, być albo nie być.
helena peregrine
Świetnie. A nie mogłyby raz być tylko dobre? Dlaczego zawsze obok tych dobrych rzeczy, wiecznie ciągnęły się też te złe? Wiecznie piachem w oczy. I chociaż Pilar wcale to jakoś nie zdziwiło, bo przecież ta cała przygoda do szpitala nie mogła być wystarczająca, musiało się coś jeszcze wyjebać, tak kiedy Helena powiedziała, że nie do końca się jej udało wszystko zgrać, z gardła Stewart wyrwało się głośne westchnienie.
— Wybornie — mruknęła, chociaż w tym samym czasie i wzruszyła ramionami. Bo tak na dobrą sprawę, to Pilar miała świadomość, że to wszystko, co one tutaj robiły, ten cały pot i trud to mogły bardzo szybko pójść się jebać. Przecież to było prawie trzydzieści lat temu… jaka była taka realna szansa i tak, że cokolwiek znajdą? że Helena znajdzie? No taka kurwa szansa, że prawie zerowa. I już miała o tym poinformować Peregrine, jednak wtedy ona powiedziała o tej kaplicy, która niestety była już poza ich zasięgiem i jakoś tak na krótką chwilę z Pilar faktycznie zeszło całe napięcie.
— Spoko — prychnęła, łapiąc jej zielone spojrzenie. — Znam dużo lepszych miejsc, w których mogłybyśmy się zabawić niż k a p l i c a — dodała wciaż jeszcze dysząc. Bo jakby nie patrzeć trochę się NABIEGAŁY i płuca Pilar nie zdążyły jeszcze w pełni dojść do siebie. Serce zresztą też. Chociaż może to nie tylko ten maraton tak podnosił jej ciśnienie? Może Helena również miała w tym swój udział? Z tymi swoimi wielkimi, błyszczącymi oczami, które teraz tak ładnie się w nią wpatrywały. I z tym przyśpieszonym oddechem, gdy proponowała jej te pozostałości piwa w mieszkaniu i opróżnienie barku, który przecież już kiedyś wyzerowały.
— Uważaj o co prosisz, Peregrine — zaśmiała się zdawkowo, w końcu podnosząc się do pionu. Jednym, energicznym gestem przerzuciła swoje bujne włosy do tyłu i podeszła nieco bliżej Heleny. — Chyba nie muszę ci przypominać, co się stało ostatnim razem, kiedy dobrałyśmy się do tego twojego barku? — powiedzieć, że spojrzała na nią z góry byłoby przerysowaniem, bo przecież dzieliły je zaledwie marne cztery centymetry wzrostu, ale jednak Pilar miała benefit tej nieco lepszej, bardziej korzystnej perspektywy. A jednak kiedy tak znalazła się bliżej, kiedy mimowolnie zaciągnęła się zapachem jej perfum, te wspomnienia tamtej nocy jakoś same wróciły do jej głowy. Właśnie tej jednej, kiedy wypiły za dużo i pozwoliły sobie na zdecydowanie więcej niż powinny. A potem niby o tym rozmawiały, niby ustaliły, że to już nigdy nie powinno się zdarzyć.. A jednak stały teraz w tej ciemnej uliczce, a Helena znowu proponowała jej ten sam wstęp do historii do wtedy. Z dobrego serca, czy jednak z ukrytą intencją?
I kiedy Pilar już myślała, że intensywniej nie mogła się na nią patrzeć, wtedy Peregrine zaczęła o tej jej matce i o tym, że ją znajdą. Że ona tego dopilnuje. I Stewart mimowolnie poczuła, jak przyjemne, niekontrolowane ciepło rozlewa się po jej sercu. Bo jednak ta jej rodzina, której nigdy nie miała, ta matka, która zostawiła ją na pastwę losu… To były tematy tak bardzo wrażliwe, tak intymne, że nie dało się do nich podejść inaczej niż emocjonalnie. Niezależnie od tego, jak bardzo by się nie starała. Szczególnie kiedy Helena tak ładnie i z pełną wiarą o tym mówiła.
— Lepiej wiedzieć — powtórzyła zaraz po niej, bo chyba zostało powiedziane wszystko, co Pilar trzymała gdzieś w sercu. Bo ona też wolała wiedzieć niż żyć w tej męczącej nieświadomości. Chciała zamknąć ten rozdział i w końcu zacząć pisać jakiś nowy, który nie miał powiązania z przeszłością.
Uśmiechnęła się ciepło w stronę Heleny i jeszcze zanim światła taksówki podświetliły ich twarze, pilar zajrzała w jej oczy z pewną wdzięcznością.
— Kiedy ty się zrobiłaś taka mądra, co? — chociaż przecież nigdy w to nie wątpiła.
A potem już jednym gestem znowu złapała ją za rękę i pociągnęła w stronę Ubera. — Czyli co, do ciebie? — dopytała jeszcze, dając jej szansę na to, by się wycofała. Taką ostateczną, być albo nie być.
helena peregrine