To nie był może plan idealny. Kurwa, nie wróć. To był plan bardzo CHUJOWY. Ale był jedynym, jaki miały, więc musiał wystarczyć. Dlatego kiedy tylko turkusowa taksówka podjechała pod drzwi szpitala, Pilar wypuściła głośno powietrze. Było tak wiele rzeczy, które mogły pójść nie tak — wliczając to wydalenie z roboty — że wciąż nie mogła uwierzyć w to, że wciąż planowały wykraść dane ze szpitala. Spojrzała na Helenę. W samochodzie panowała ciemność, a jednak jej oczy słyszały gdzieś na siedzeniu obok. W rękach trzymała plecak, w którym zapewne miała pochowane wszystkie potrzebne rzeczy do tej misji. Pilar dla odmiany ze sobą nie miała absolutnie nic. Bo idąc dzisiaj do Heleny w życiu by nie pomyślała, że skończy pod szpitalem. Ale cóż. Here we go.
— Na pewno masz wszystko? — upewniła się jeszcze, gdy już stały przed samym wejściem. Mocny wiatr targał jej włosy do tego stopnia, że aż przeklnęła w myślach, że nie wzięła ze sobą żadnej gumki do włosów. Spojrzała przez szklane drzwi. Pomieszczenie przy recepcji wydawało się nawet puste. A przynajmniej na pierwszy rzut oka. — Widzę jedną pielęgniarkę za ladą, ale nie widzę stąd poczekalni. Będziemy musiały wejść do środka i improwizować — oznajmiła z poważna miną. Może się okazać, że nie było tam nikogo, a wtedy Pilar spokojnie będzie mogła zacząć swoje przedstawienie, jednak w innym wypadku trzeba będzie zastanowić się nad jakimś planem B. W sumie mogły to przemyśleć zanim wejdą. Ale już nie było czasu.
— Dobra, chuj — westchnęła i dosłownie szarpnęła Helenę za materiał kurtki, wciągając do środka. Szpital wyglądał jak to szpital — jasne ściany, mocne światła i śmierdziało trupem. Standardowy zestaw startowy. I dopiero kiedy Pilar spojrzała w bok, to okazało się, że do tego zestawu startowego dochodził jeszcze ochroniarz. A jakby tego było mało tuż za winklem siedziało z dobre dziesięć osób, zapewne czekających na swoją kolej.
Kurwa.
Niedobrze.
Pilar spojrzała na Helenę. Otworzyła szerzej oczy i jakoś chciała jej dać znać, że powinny iść dalej przed siebie, jakby szły właśnie w odwiedziny kogoś, kto już tu leżał albo chociaż do kibla, bo akcja z recepcją zdecydowanie odpadała.
Pielęgniarka akurat zaczęła kogoś rejestrować, podczas gdy Pilar złapała Helenę za rękę i poprowadziła w głąb korytarza. Przeszły jedną alejkę, a następnie skręciły w stronę oddziałów specjalistycznych. Korytarz z początku był pusty. Dopiero po chwili z naprzeciwka rozległy się kroki, a Pilar niewiele myśląc i włączając swój policyjny tryb przetrwania, pro raz kolejny tego wieczoru pociągnęła Helenę za fraki przez wielkie drzwi prowadzące na klatkę schodową. A przez to, że były prawie całe przedszkolne, miały jedynie mały skrawek ściany, by się ukryć.
— Dawaj tu — przycisnęła Helenę do chłodnej ściany, a sama stanęła tuż przed nią, wzrokiem wciąż wodząc ostrożnie przez szybę. — Pomyślałam, że możemy na przykład iść na odział onkologiczny. Zawsze mają minimum jedną pielęgniarkę na zmianie, która pilnuje pacjentów przez noc. Jedną będzie o wiele łatwiej odciągnąć — przeniosła spojrzenie z drzwi na Helenę. — Myślisz, że to zrobi robotę? — przyjrzała się jej wyczekująco, nawet wcześniej nie myśląc za bardzo o tym, w jak bliskiej sytuacji się znalazły.
helena peregrine

 
				
 
									 
				