chemistry is rare
: wt paź 14, 2025 11:32 am
Skłamałaby, gdyby powiedziała, że wcale jej nie wyczekiwała. Dlatego nie powiedziała nic. Lyric musiał wystarczyć uśmiech i porozumiewawcze mrugnięcie okiem. Resztę mogła dopowiedzieć sobie sama, kiedy tak zgrabnie wskakiwała na blat stolika i sięgała po papierosa do wymiętej paczki.
— Trzymaj — posłusznie podała jej zapalniczkę, a ich palce spotkały się na krótki moment. Poczekała, aż dziewczyna odpali papierosa, po czym sama obsłużyła się własnym ogniem, ukrywając zapalniczkę z powrotem w głębi kieszeni szerokich jeansów.
Zaciągnęła się porządnie i wypuściła dym kącikiem ust, a zważywszy na liczbę palaczy w pomieszczeniu, nad ich głowami od razu uniosły się szara, kłębiasta chmura, w której Lyric wyglądała naprawdę majestatycznie.
— Ach, przerwa, no tak — powtórzyła Kira. Niby o tym napomknęła wcześniej, ale przy barze było tak głośni i tłoczno, że człowiek słyszał różne rzeczy i zwykle to, co chciał. Flinch zapamiętała jedynie, że jak dalej tutaj będzie i będzie chętna, to barmanka zdradzi jej sekretne składniki szotów. Właściwie to gówno ją obchodziła, co wcześniej piła. Wcale nie dlatego tutaj została.
W jednej ręce przytrzymując papierosa, a drugą zapierając się o blat stolika, podeszła bliżej i bezceremonialnie wsunęła się między nogi Lyric.
— Możemy wykorzystać te pół godziny, jak tylko sobie wymarzysz — odparła, wlepiając w nią figlarne spojrzenie szarych oczu. Ponownie zaciągnęła się fajką, wypuszczając dym w przeciwnym kierunku do twarzy dziewczyny. — W takim razie chodźmy zatańczyć — przytaknęła lekkim skinieniem głowy. — A jeśli zapragniesz czegoś innego, to pamiętaj, że to może być najlepsze pół godziny twojego życia — dodała pewnie, z tym zadziornym uśmiechem, którym kilkakrotnie uraczyła już Lyric tego wieczoru. Zawsze bywała bezpośrednia, ale nigdy nachalna. Jeśli ktoś podejmował rękawice i stawał w narożniku, równie gotowy do niezobowiązującego flirtu, nie miała nic przeciwko. Ale jeśli wyraźnie dawano jej do zrozumienia, że żadnego zainteresowania po drugiej stronie nie było, odpuszczała. Nie zamierzała płaszczyć się przed kobietami, które najwyraźniej wcale na to nie zasługiwały. Kira lubiła zdobywać, ale lubiła też być zdobywana. A do tanga zawsze trzeba dwojga.
Jeszcze raz otuliła nikotyną płuca, po czym wcisnęła niedopałek do wysokiej popielniczki stojącej pod ścianą i nie czekając, aż Lyric dopali własnego papierosa, zabrała jej go spomiędzy palców i zgotowała mu taki sam los. A potem pociągnęła ją za rękę, zmuszając do zeskoczenia ze stolika.
— Zegar tyka — przypomniała, puszczając jej dłoń, żeby zaraz ruszyć przed siebie, nawet nie spoglądając przez ramię, aby upewnić się, czy Lyric na pewno za nią podąża. Wiedziała, że tak.
lyric hollis
— Trzymaj — posłusznie podała jej zapalniczkę, a ich palce spotkały się na krótki moment. Poczekała, aż dziewczyna odpali papierosa, po czym sama obsłużyła się własnym ogniem, ukrywając zapalniczkę z powrotem w głębi kieszeni szerokich jeansów.
Zaciągnęła się porządnie i wypuściła dym kącikiem ust, a zważywszy na liczbę palaczy w pomieszczeniu, nad ich głowami od razu uniosły się szara, kłębiasta chmura, w której Lyric wyglądała naprawdę majestatycznie.
— Ach, przerwa, no tak — powtórzyła Kira. Niby o tym napomknęła wcześniej, ale przy barze było tak głośni i tłoczno, że człowiek słyszał różne rzeczy i zwykle to, co chciał. Flinch zapamiętała jedynie, że jak dalej tutaj będzie i będzie chętna, to barmanka zdradzi jej sekretne składniki szotów. Właściwie to gówno ją obchodziła, co wcześniej piła. Wcale nie dlatego tutaj została.
W jednej ręce przytrzymując papierosa, a drugą zapierając się o blat stolika, podeszła bliżej i bezceremonialnie wsunęła się między nogi Lyric.
— Możemy wykorzystać te pół godziny, jak tylko sobie wymarzysz — odparła, wlepiając w nią figlarne spojrzenie szarych oczu. Ponownie zaciągnęła się fajką, wypuszczając dym w przeciwnym kierunku do twarzy dziewczyny. — W takim razie chodźmy zatańczyć — przytaknęła lekkim skinieniem głowy. — A jeśli zapragniesz czegoś innego, to pamiętaj, że to może być najlepsze pół godziny twojego życia — dodała pewnie, z tym zadziornym uśmiechem, którym kilkakrotnie uraczyła już Lyric tego wieczoru. Zawsze bywała bezpośrednia, ale nigdy nachalna. Jeśli ktoś podejmował rękawice i stawał w narożniku, równie gotowy do niezobowiązującego flirtu, nie miała nic przeciwko. Ale jeśli wyraźnie dawano jej do zrozumienia, że żadnego zainteresowania po drugiej stronie nie było, odpuszczała. Nie zamierzała płaszczyć się przed kobietami, które najwyraźniej wcale na to nie zasługiwały. Kira lubiła zdobywać, ale lubiła też być zdobywana. A do tanga zawsze trzeba dwojga.
Jeszcze raz otuliła nikotyną płuca, po czym wcisnęła niedopałek do wysokiej popielniczki stojącej pod ścianą i nie czekając, aż Lyric dopali własnego papierosa, zabrała jej go spomiędzy palców i zgotowała mu taki sam los. A potem pociągnęła ją za rękę, zmuszając do zeskoczenia ze stolika.
— Zegar tyka — przypomniała, puszczając jej dłoń, żeby zaraz ruszyć przed siebie, nawet nie spoglądając przez ramię, aby upewnić się, czy Lyric na pewno za nią podąża. Wiedziała, że tak.
lyric hollis