Strona 2 z 2

we’re family, it’s my job to worry

: czw gru 04, 2025 9:11 pm
autor: Bonnie Miller
Zdaniem młodszej Miller, siostra oczekiwała od samej siebie zdecydowanie zbyt wiele. Była w pełni świadoma tego, że wypowiedzenie tych myśli na głos niczego nie zmieni na lepsze, a przeciwnie - mogło wyprowadzić Zee z równowagi. Raczej żadne z czwórki rodzeństwa nie przywykło do tego, by jakoś szczególnie się nad sobą i swoim losem roztkliwiać. W najcięższych dla siebie momentach, zaciskali zęby i po prostu ruszali naprzód, jednak każdy ma swoje granice - nawet Zaylee. Miała wymagający zawód, zdecydowała się też na bardzo szybki powrót do pracy po traumatycznym zdarzeniu, do tego dochodziła opieka nad Samem, a teraz jeszcze przygotowania do ślubu!
Ograniczenie obowiązków najwyraźniej nie wchodziło w grę, najprostszym rozwiązaniem było więc delegowanie niektórych zadań, jednak i to przychodziło jej z trudem. Bonnie nawet nie próbowała się już mądrzyć i jej tego tłumaczyć. Nie miało to większego sensu, zresztą i tak mogła się domyślać z jaką reakcją by się spotkała - jakiś grymas, machnięcie ręką i słowa “niepotrzebnie się martwisz” albo coś bardziej prosto z mostu jak “weź już daj spokój, bo zaczynasz mnie wkurwiać”.
Wiedziała, bo sama zrobiłaby coś podobnego.
Nie, to mi akurat już chyba nie grozi. Dość mam życia w takiej depresji — przyznała, niezbyt pozytywnie wspominając czas, kiedy się totalnie poddała i zerwała na jakiś czas ze swoją największą, życiową pasją.
Słysząc sugestię siostry, podparła się pod boki i rozejrzała po ścianach kawiarni. Między jej brwiami pojawiła się niewielka zmarszczka, jak zawsze gdy nad czymś intensywnie rozmyślała.
Nooo, to wcale nie jest taki głupi pomysł — stwierdziła, powoli tworząc w myślach całą wizję tego co mogło na ścianach zawisnąć, choć nawet jeszcze przecież nie miała pewności czy Cole byłby zainteresowany jej bohomazami Ale na pewno nie mops! On już przywykł do mieszkania u mnie… albo raczej to ja przyzwyczaiłam się do niego za bardzo. — zaśmiała się cicho. Nie miała w zwyczaju zatrzymywania sobie swoich prac, a właściwie to malowała zawsze z nadzieją na to, by się ich jak najszybciej pozbyć i to najlepiej za jakieś rozsądne pieniądze.
A może spróbuję namalować coś prosto na ścianie? — zaczęła głośno myśleć, przyglądając się pustej powierzchni, ale zaraz wzruszyła ramionami i znowu skupiła wzrok na Zaylee — Muszę najpierw dowiedzieć się co na to Pan Maruda.
Być może to bardzo naiwne z jej strony, ale Bonnie, mimo licznych niepowodzeń na tym polu, nie przestawała wierzyć w miłość. Do tej pory nie miała szczęścia do partnerów i żaden z jej związków nie przetrwał chyba dłużej niż pół roku. Widok Zaylee trwającej z Eviną w stałej, szczęśliwej relacji, cieszył ją i równocześnie napawał nadzieją, że może i jej kiedyś przyjdzie doświadczyć czegoś podobnego - czegoś, co przede wszystkim przetrwa.
No nie patrz tak na mnie! Serio, nie ma o czym mówić, to tylko przyjaźń. I nie, to nie taka przyjaźń, że ze sobą sypiamy — zaznaczyła od razu na wszelki wypadek, by uprzedzić pytanie siostry. Chociaż… ten komentarz na temat wrażeń, które mogłaby zapewnić jej przyjaciółka sprawił, że myślami odpłynęła na chwilę w kierunku, w którym zdecydowanie nie powinna. Dopiero kolejne pytanie Zaylee, brutalnie wyrwało ją z tej ekscytującej fantazji.
Co? Ach… Mówię o April. Spotkałyście się już kilka razy. Stwierdziłaś chyba nawet, że jest „całkiem w porządku” — przypomniała jej, zginając przy tym palce w powietrzu, by zamknąć słowa starszej Miller w niewidzialny cudzysłów.
Ale za dużo sobie nie dopowiadaj, nic takiego mnie z nią nie łączy. Co prawda April gustuje tylko w kobietach, więc teoretycznie-… — urwała i szybko przyłożyła kubek do ust, by już nie paplać. Niby nic nie stało im na przeszkodzie, a równocześnie miała wrażenie, że przeszkód jest niezliczenie wiele.
Największą z nich było jej własne tchórzostwo.


zaylee miller

we’re family, it’s my job to worry

: sob gru 06, 2025 4:52 pm
autor: zaylee miller
Niewątpliwie Bonnie była jedną z najbardziej uzdolnionych artystycznie osób, jakie Zaylee kiedykolwiek poznała. A już na pewno była najzdolniejsza, jeśli chodziło o samych Millerów. Nikt z rodziny nie przejawiał talentu do malowania. Jej starsza siostra co najwyżej mogła poszczycić się równo kreślonymi wykresami i diagramami, i to był szczyt możliwości koronerki, która cechowała się ścisłym umysłem.
Prosto na ścianie? — zlustrowała wzrokiem kawiarnię. Cholera, to wcale nie był głupi pomysł. Na pewno w ten sposób Bonbon nadałaby temu miejscu niepowtarzalnego klimatu. — Genialne — podsumowała krótko. — Jeśli Pan Maruda będzie miał jakiekolwiek wątpliwości, to daj mu mój numer. Szybko go wyjaśnię — dodała, bo każdy, to znał Zaylee, wiedział, że tej nie dało się przegadać. Miała argumenty dosłownie na wszystko, a wyperswadowanie jej czegoś z głowy graniczyło z cudem. W dodatku potrafiła być bardzo przekonująca, więc z pewnością zdołałaby zareklamować siostrę, że Cole po prostu nie mógłby nie zgodzić się na zmiany w kawiarni.
Kojarzyła April Finch. Nawet miała okazję ją poznać i faktycznie na tamten moment wydawała jej się całkiem w porządku. Tylko teraz nie była już tego taka pewna, bo siostra mówiła o niej w taki sposób, jakby nie łączyła je wyłącznie przyjaźń.
Mhm, przyjaciółka. A więc tak to się teraz nazywa? — zmrużyła oczy, próbując wyczytać z twarzy Bonnie coś więcej. Zdradziło ją to, jak szybko przystawiła kubek do ust. — Ha! — Zaylee wymierzyła w siostrę palcem. — Podoba ci się! — stwierdziła krótko, bo przecież nie była głupia i szybko łączyła fakty. — A ty jej? Rozmawiałyście o tym? Bo skoro mówisz, że gustuje tylko w kobietach, to... — w tym miejscu poruszyła znacząco brwiami.
Gdzieś z tyłu głowy starszej Miller zapaliła się ostrzegawcza lampka. Co, jeżeli April złamie Bonnie serce? Albo będzie chciała ją tylko wykorzystać w ramach zabawy? Może to wcale nie była odpowiednia kobieta dla niej? Kurwa, brzmiała teraz jak ich własny ojciec, który i tak ani trochę nie aprobował związków homoseksualnych. Wystarczyło tylko spojrzeć na związek Zaylee z Eviną, choć i tak wizja posiadania wnuka nieco ociepliła ich relację.
Miller zastanawiało, czy niechęć Otto wynikało z jego konserwatywnych poglądów, czy jednak z tego, że — jego zdaniem — najstarsza córka pakowała się przy Swanson w same kłopoty. Sęk w tym, że ona sama się o nie prosiła i w tej kwestii sama Evina nie miała zbyt wiele do powiedzenia. Kiedy Zaylee została postrzelona podczas rozpracowywania wspólnoty chrześcijańskiej, ojciec był wściekły. Nie na nią, ale właśnie na Swanson, która według Otto, nie zdołała ochronić koronerki i wciągała ją w serię niefortunnych zdarzeń. Gdyby jednak Bonnie również związała się z kobietą, bez wątpienia dla seniora rodu byłby to ogromny szok.

Bonnie Miller

we’re family, it’s my job to worry

: pn gru 15, 2025 11:57 pm
autor: Bonnie Miller
Roześmiała się od razu, wyobrażając sobie potencjalne starcie między Sullivanem, a najstarszą Miller. Pomyślała, że to na pewno coś, na co z chęcią by popatrzyła, zajadając przy tym popcorn. Cole, wbrew pozorom, nie był najgorszym szefem na jakiego mogła trafić. Na początku na pewno trochę ją przerażał i obchodziła się z nim bardzo ostrożnie, jednak zyskał sporo przy bliższym poznaniu i nie był wcale taki straszny, jak jej się w pierwszej chwili wydawało. Wprawdzie był jej totalnym przeciwieństwem, ale jakoś udawało im się dogadywać i bardzo rzadko dochodziło do jakichkolwiek spięć. Bonnie cierpliwie znosiła jego humorki, a on przyzwyczaił się do jej wszystkich małych dziwactw. Oczywiście nadal żartowała z jego miłości do flanelowych koszul, czy totalnej ignorancji wobec współczesnej popkultury (gość nie wiedział nawet kto to Taylor Swift!). Krzywiła się też na papierosowy smród, który bez przerwy za sobą roznosił, ale nie próbowała nawet z jego nałogiem walczyć - pewnie gdyby mógł, to parzył by za ladą kawę z petem w zębach.
Zdążyli się przez te kilka lat dotrzeć.
Pracuję dla niego tyle czasu, a on nadal nie pozwala mi dotykać boomboxa. Skandal! Ale przynajmniej płaci i to na czas — poskarżyła się, jednak zaraz szybko dodała argument na obronę szefa.
Bonnie nie czuła się do końca komfortowo z tym w jakim kierunku zmierzała ta rozmowa. Gdy coś ją gryzło, umiała doskonale udawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Gdy chciała cokolwiek ukryć, nie miała z tym zwykle żadnego problemu, ale przy Zaylee nie było to znowu takie proste. Siostra miała wyjątkowo dobrego nosa do tych spraw, a młodsza, widząc jej podejrzliwy wzrok, wyłamywała się szybciej niż przy rozmowie z kimkolwiek innym.
Nie potwierdziła jednak jej słów, a przynajmniej nie na głos, nie od razu. Uśmiechnęła się tylko tajemniczo, wywracając przy tym oczami i pewnie lekko zarumieniła, jak dziecko, które właśnie zostało przyłapane na kłamstwie.
Nie wiem czy ja jej… Czasem mamy takie momenty… Boże, to takie głupie, Zaylee. Pewnie coś mi się tylko wydaje — przez chwilę znów się rozmarzyła na wspomnienie o tych chwilach między nią a April, gdy jej serce zaczynało bić ze zdwojoną siłą. Kiedy któraś z nich rzucała jakiś dwuznaczny tekst albo zwyczajny komplement i patrzyły sobie w oczy o sekundę zbyt długo. Zaraz jednak wróciła na Ziemię i odepchnęła od siebie te myśli — To głupie, bo przecież gdybym rzeczywiście jej się podobała, to już dawno spróbowałaby ze mną flirtować, prawda? W sumie ja też nie próbuję… No, ale to co innego! Ona jest inna. Ona to potrafi. Czasem nawet zdarza jej się rzucać jakieś sugestie, ale zaraz potem obie się z tego śmiejemy. Sprawia, że… — zrobiła krótką przerwę od tego głośnego myślenia, by złapać oddech, bo mówiła zdecydowanie zbyt szybko — …że nie wiem co mam sobie o tym wszystkim myśleć. I wiesz, ona chyba nawet nie wie, że ja… no że ja też lubię kobiety. — zmarszczyła czoło i spuściła głowę, odstawiając ostrożnie kubek na blat przed sobą. Sama była sobie winna, bo może powinna od razu grać w otwarte karty. Ujawnianie się nie przychodziło jej łatwo - myślała, że z każdą kolejną rozmową o tym będzie jej łatwiej, ale nie było. Najtrudniej było oczywiście z rodzicami i bardzo się cieszyła, że ma to już za sobą.
Zresztą nieważne, nie chce mi się o tym gadać — szybko ucięła swoje rozważania, kręcąc głową i nie dając siostrze nawet szansy na to, by jakkolwiek to skomentowała. Powróciła znów do tematu ślubu, bo był to dla niej zdecydowanie bezpieczniejszy grunt. Nim dopiły kawę, zdążyła zadać Zaylee jeszcze kilka pytań dotyczących dekoracji i już przy niej zaczęła grzebać w telefonie, by znaleźć jakieś inspiracje. Obiecała raz jeszcze, że dopracuje wszystko po powrocie do domu i w ciągu kilku dni odezwie się do nich z gotowymi propozycjami.

KONIEC

zaylee miller