29 y/o
For good luck!
163 cm
malarka / baristka The Big Guy's Little Coffee Shop
Awatar użytkownika
Make my wish come true, all I want for Christmas is you.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona / jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

1
Nie widziały się już dwa tygodnie, a to długo, nawet jak na zapracowaną Zaylee, która ostatnimi czasy miała jeszcze więcej obowiązków na głowie niż zwykle, po tym jak wraz z Eviną zdecydowały się wziąć pod swoją opiekę dziewięcioletniego chłopca. Bonnie zaczynała odczuwać pewien niepokój za każdym razem, gdy starsza siostra milczała zbyt długo. To z pewnością następstwo traumatycznych wydarzeń jakim było porwanie Zee oraz jej pobyt w szpitalu. Nie było to do młodszej Miller podobne, bo raczej nie dopuszczała nigdy do siebie żadnych czarnych scenariuszy. Nie zamartwiała się na zapas, gdy ktoś nie odpisywał na wiadomości w ciągu pięciu minut. Nie panikowała, gdy bliscy nie odbierali telefonu. Do czasu.
Paraliżowało ją na samą myśl, że o mało jej wtedy nie stracili.
Nie oczekiwała, że teraz zaczną się sobie codziennie meldować i dawać jakiekolwiek oznaki życia, ale wydzwaniała i smsowała znacznie częściej, niż to kiedyś miała w zwyczaju. W pełni zdawała sobie sprawę jak może odbierać to Zaylee - że może stała się dla niej męcząca, niczym wyjątkowo uciążliwy wrzód na dupie, ale szczerze mówiąc nie dbała o to.
Po jakimś czasie rozłąki, wiadomości i rozmowy telefoniczne przestały być wystarczające. Musiała się w końcu z nią zobaczyć, choćby na chwilę. Pech chciał, że siostra znalazła dla niej czas akurat, gdy to jej przypadała druga zmiana w kawiarni oraz zamknięcie całego tego interesu, więc zaproponowała, by wpadła do niej do pracy. Zresztą tutaj i tak kawa była o niebo lepsza od tej, którą Bonnie częstowała gości w mieszkaniu.
Było chwilę po piątej, gdy miejsce w końcu zaczęło pustoszeć po wzmożonym, popołudniowym ruchu. Cole zdążył się ulotnić - został tylko jego ledwie działający boombox i stare przeboje, których Bon nie miała prawa pod żadnym pozorem wyłączać. Przecierała akurat stoliki, gdy znajoma sylwetka pojawiła się nagle w kawiarni. Podleciała do lady jak na skrzydłach, by się przywitać i zaraz zabrała się za parzenie świeżej porcji kawy.
Co dla pani? Dasz się w końcu namówić na dyniowe latte ze szczyptą cynamonu? — spytała, choć pewnie niepotrzebnie i zaraz się zaśmiała, bo dobrze wiedziała jaka będzie odpowiedź — Jak żyjesz, Zee? — zagadnęła znów zaraz, zupełnie tak jakby nie utrzymywały ze sobą kontaktu co najmniej kilka miesięcy.


zaylee miller
do you feel bonita?
jak masz zamiar uciekać bez słowa, to lepiej w ogóle nie podchodź
34 y/o
CHRISTMASSY
171 cm
koronerka w toronto police service
Awatar użytkownika
znowu z dziewczętami
śmiejemy się trzema
chuj zostawcie paczki
i tak nic w nich nie ma
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

027.
Nigdy nie lubiła, gdy ktoś zaglądał jej pod skórę. Nigdy też nie była dobra w dzieleniu się sobą. Zawsze łatwiej było wzruszyć ramionami i rzucić ironicznym żartem, bo sarkazm od lat działał jak tarcza balistyczna. I zawsze wierzyła, że jeśli będzie trzymać podbródek wysoko i plecy prosto, świat nie zauważy w niej żadnych pęknięć. Wychodziła z założenia, że jeśli nie da po sobie poznać, że coś jest nie tak, to znaczyło, że wszystko było w porządku. Prosta logika, której kurczowo się trzymała, nawet jak świat walił się jej na głowę. Kiedyś wydawało jej się to zdrowe. Później zrozumiała, że to tylko inna forma kłamstwa — taka, którą opowiadała wszystkim, a najczęściej samej sobie.
Po tym, jak seryjny morderca koronerów uprowadził ją i chciał zabić, nie myślała o sobie jako o ofierze. Nie chciała tej etykiety. Bo przecież z tego wyszła. Oddychała. Pracowała. Funkcjonowała. W teorii, bo dźwięk zapalającej się jarzeniówki w prosektorium potrafił zatrzymać jej serce na ułamek sekundy, a cień w rogu korytarza sprawiał, że zaciskała palce na kluczach w kieszeni, choć przecież dobrze wiedziała, że to tylko mop pozostawiony przez sprzątaczkę. Czasem, gdy ktoś stanął zbyt blisko za jej plecami, miała wrażenie, że znów czuje na karku tamten oddech. I nagle przestała uważać, że każdy strach można zagłuszyć logiką.
Przez ostatnie dwa miesiące nie chciała nikogo martwić. Ani rodziców, ani rodzeństwa, ani narzeczonej. Tym bardziej teraz gdy w ich życiu pojawił się ten chudy jak patyk, piegowaty dziewięciolatek, który dopiero uczył się, że może czuć się bezpiecznie. Nie było tutaj miejsca na słabości. Właściwie najchętniej w ogóle nie informowałaby ich o tym, co się wydarzyło, ale przecież i tak dowiedzieliby się z mediów. Poza tym była im to winna. Tak, jak był winna siostrze spotkanie, bo nie mogła zabronić jej, żeby przestała się przejmować, dlatego celowo zrobiła sobie przerwę między autopsjami i udała się kawiarni, w której pracowała Bonnie.
Weszła do środka, wpuszczając za sobą chłodne, listopadowe powietrze i od razu dostrzegła, jak młodsza siostra podbiega do lady, proponując jej dyniowe latte.
Ohyda — skomentowała krótko Zaylee, choć wiedziała, że ta tylko się zgrywa. W końcu miała świadomość, że dla starszej Miller nie istnieje nic innego, poza czarną lurą. — Dobrze żyję — dodała, chociaż może powinna powiedzieć, że dobrze, że w ogóle żyje. — Naprawdę nie musicie na mnie chuchać i dmuchać. Mama dzwoniła dzisiaj już trzy razy — pożaliła się, bo dotychczas zdarzało jej się to tylko po tym, jak Zaylee została postrzelona w kościele wspólnoty chrześcijańskiej. To by wyjaśniało, że rodzice interesowali się nią tylko wtedy, gdy działy jej się jakieś nieszczęścia. — Daj mi duże Americano, Bon Jovi. I lepiej powiedz mi, co u ciebie. Nie mam najmniejszej ochoty gadać o Fosterze — zaznaczyła poważnym tonem, nawiązując do nazwiska swojego oprawcy, a także mordercy swojego mentora z Ottawy. Już wystarczyło, że za jakiś czas będzie musiała pojawić się w sądzie, żeby znów spojrzeć mu w oczy, w których nie było niczego, poza obłędem.

Bonnie Miller
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
29 y/o
For good luck!
163 cm
malarka / baristka The Big Guy's Little Coffee Shop
Awatar użytkownika
Make my wish come true, all I want for Christmas is you.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona / jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Nieprzyznanie całej prawdy przed sobą czy innymi to jeszcze nie kłamstwo, a przynajmniej takiej myśli trzymała się Bonnie. Zachowywała się podobnie - zamiatanie problemów pod dywan i udawanie, że wszystko jest w porządku było dla niej czymś normalnym, naturalnym. Zresztą chyba nadal jest. Z tą różnicą, że jej tarczą nie był sarkazm - ona zawsze chowała się za swoim przesadnie optymistycznym nastawieniem (złośliwi powiedzą, że naiwnym albo nawet słodkopierdzącym) oraz za wiecznie przyklejonym do buzi szerokim uśmiechem, którym próbowała zarazić też wszystkich dookoła siebie.
Nawet gdy coś panienkę Miller bardzo męczy, to trzeba się natrudzić, by cokolwiek można było z niej wyciągnąć. Nie lubi opowiadać o swoich troskach. Po części dlatego, że po prostu nie potrafi. Nie chciałaby nikogo obarczać zbędnym ciężarem i wie, że powinna poradzić sobie sama z czymkolwiek, co ją trapi. Jest też święcie przekonana o tym, że jeśli będzie, zarówno sobie jak i innym, wmawiać, że wszystko jest super, to właśnie tak będzie. Więc tak… być może jest w tym trochę dziecięcej naiwności. Bonnie zdecydowanie nie dojrzała jeszcze do tego, by przyznać, że jest to niezdrowe podejście do życia. Ignorowanie problemów to nigdy nie jest rozwiązanie, ale o tym najwyraźniej jeszcze miała się przekonać.
Nigdy jednak nie ignorowała problemów swoich bliskich. Wiedziała, że Zaylee próbowała być silna albo przynajmniej chciała za taką uchodzić - zapewne głównie przez wzgląd na Evinę i Sama, co młodsza siostra w pełni rozumiała. Chociaż sama miała w zwyczaju udawanie i przywdziewanie masek w czasach kryzysu, to nie chciała, by Zee czuła, że musi zachowywać się podobnie. Chciała móc być dla niej oparciem.
A tam, zaraz ohyda! Mogłabyś czasem poeksperymentować — stwierdziła, mieląc ziarna na drobny pył, po czym dokładnie ubiła kawę w kolbie, którą zaraz miała wsunąć do ekspresu. Komentarz o telefonach matki puściła mimo uszu i tylko cicho westchnęła, nie do końca pewna czy powinna siostrze zazdrościć, czy może jednak współczuć.
Zasalutowała niedbale, słysząc zamówienie, które i tak doskonale znała.
Jasne, nie musimy o tym gadać, po prostu… — urwała nagle, gdy maszyna zasyczała, a pierwsze krople gorącego napoju zaczęły spływać do filiżanki — …zresztą nieważne — potrząsnęła głową, przygryzając przy tym wewnętrzną stronę policzka, tak jakby to miało jej to pomóc w zatrzymaniu słów, które cisnęły się jej w tamtym momencie na język.
A powiesz mi jak wam idą przygotowania do ślubu? Czy to jeszcze gorszy temat? — zagadnęła po chwili namysłu, a na jej twarzy znów pojawił się szeroki, szczery uśmiech. Postawiła gotową kawę przed Zaylee, uprzednio uzupełniając puste miejsce w kubku gorącą wodą. Do swojego natomiast dolała jeszcze sporą ilość syropu karmelowego - zbyt dużą jak na podniebienie zwykłego śmiertelnika.
Wspierając się łokciami o blat, w końcu dokładniej przyjrzała się kobiecie. — Jeśli potrzebujecie pomocy przy organizacji, to mów. Ja się chętnie na coś przydam, poza tym mam zdecydowanie za dużo wolnego czasu.


zaylee miller
do you feel bonita?
jak masz zamiar uciekać bez słowa, to lepiej w ogóle nie podchodź
34 y/o
CHRISTMASSY
171 cm
koronerka w toronto police service
Awatar użytkownika
znowu z dziewczętami
śmiejemy się trzema
chuj zostawcie paczki
i tak nic w nich nie ma
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Przez to, że Bonnie zawsze chodziła taka wyszczerzona, trudno było odgadnąć, kiedy coś naprawdę ją gryzło. Na szczęście Zaylee, jako starsza siostra, przez lata nauczyła się czytać najdrobniejsze drgnienia na jej twarzy i dobrze wiedziała, że za tym uśmiechem często krył się grymas bólu. Millerowie mieli już taką naturę: nie lubili się skarżyć. Każde z nich tworzyło własną tarczę obronną, która przybierała inną formę, zależnie od konkretnego Millera.
Proszenie o pomoc zawsze przychodziło jej bardzo opornie. Musiała nieźle się nagimnastykować, żeby w ogóle jakakolwiek prośba wybrzmiała z jej ust. Ostatnio przepracowywaa to z psychoterapeutką, która usiłowała jej wmówić, że wcale nie musi być zawsze silną, niezależną kobietą. Sęk w tym, że Zaylee uważała inaczej. Nie doszły w tej kwestii do żadnego porozumienia.
Eksperymentować to ja mogę w łóżku — uniosła znacząco brwi, zapierając się łokciem o blat i obserwując poczynania siostry.
Nie dało się nie wyczuć, że Bonnie próbowała okazać swoje wsparcie i starsza Miller naprawdę to doceniała. Tylko drążenie seryjnego mordercy niczego by nie zmieniło. Facet został schwytany i czekał na w areszcie śledczym na sprawę sądową, jej udało się przeżyć, choć inni koledzy po fachu nie mieli tyle szczęścia. Strata mentora wciąż bolała, ale Zaylee starała się tego nie rozpamiętywać. Stało się, nie miała mocy sprawczej, aby móc cofnąć czas.
Po prostu się martwisz — wtrąciła do niedokończonego przez Bonnie zdania. — Wiem. Ale wszystko zaczyna wracać na właściwy tor, dlatego nie rozgrzebujmy tego, dobrze? Dam znać, jeśli coś będzie się działo — dodała, chociaż obie wiedziały, że wcale tego nie zrobi.
Wzmianka o ślubie wywołała u koronerki nagły skręt kiszek. Sięgając po filiżankę z czarną kawą, skrzywiła się ostentacyjnie, mocząc usta w kofeinie, która nie tylko potrafiła pobudzić, ale także ostudzić zmysły. Organizacyjnie wszystko wyglądało do dupy, czyli ani trochę tak, jak powinno wyglądać. Dalej nie miały z Eviną niczego sprecyzowanego, a przecież nie mogły odkładać wszystkiego w nieskończoność.
Właściwie to fajnie, że to proponujesz — zaczęła ostrożnie, obracając filiżankę w dłoniach. Czy wspominałam już, że Zaylee miała problem z proszeniem o pomoc? No właśnie. — Matka Eviny ma sporządzić menu na przyjęcie, a nasza rozejrzeć się za miejscówkami w Whitby. Chciałybyśmy zorganizować wesele na wiosnę, wtedy w grę wchodziłby plener. Ale zupełnie nie mamy do tego głowy przez pracę i natłok zdarzeń, a potrzebny nam ktoś, kto ogarnąłby dekoracje. Myślisz, że znalazłabyś chwilę, żeby się rozejrzeć tu i tam, a potem podrzucić nam gotowe projekty, z których coś wybierzemy? — zapytała i podniosła wzrok na siostrę, jednocześnie zakładając sobie niesforny kosmyk włosów za ucho. — Tylko bez żadnego kiczu i przepychu — ostrzegawczo wymierzyła w nią palcem. Miało być skromnie, ale gustownie.

Bonnie Miller
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
29 y/o
For good luck!
163 cm
malarka / baristka The Big Guy's Little Coffee Shop
Awatar użytkownika
Make my wish come true, all I want for Christmas is you.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona / jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Pewnie to kwestia ich wychowania, bo właśnie tak było od zawsze - zero słabości i narzekania. Bonnie wolała sobie ze wszystkim radzić sama. Choć może nie wolała, a raczej była tego po prostu nauczona. Kwestia nawyku, który wyniosła z domu. Chciała być niezależna, nie tylko dla siebie, ale chyba przede wszystkim po to, by udowodnić rodzicom, a w szczególności ojcu, że potrafi i że nic nie jest w stanie jej złamać. Żaden terapeuta nie byłby w stanie jej wmówić, że można żyć inaczej, a zwrócenie się do kogoś o pomoc to nic strasznego. Dobrze wiedziała, że Zaylee ma podobne opory i nawet jeśli potrzebowała w czymś wsparcia to sama by tego nie przyznała, nawet przed najbliższymi. Musiałaby być naprawdę zdesperowana w wyjątkowej, podbramkowej sytuacji. Stąd propozycja.
Wiedziałam, że to powiesz, zboczeńcu. Znam cię na wylot — mruknęła, zaraz po tym jak wywróciła oczami na słowa siostry.
Jej dalszą wypowiedź skwitowała tylko kolejnym, ciężkim westchnieniem, poniekąd potwierdzając prawdziwość tego stwierdzenia. Zupełnie tak jakby powiedzenie „tak, martwię się o ciebie” było zbyt trudne. Poza tym Bonnie sądziła, że siostra nie chce nawet o tym słyszeć i nie zamierzała być tą, która nieustannie i kompletnie niepotrzebnie będzie rozdrapywać jej rany. Skoro Zaylee uparcie twierdziła, że jej życie wraca do normy, to młodsza musiała to przyjąć do wiadomości i więcej tego nie kwestionować. Skinęła głową na obietnicę kobiety, której ta i tak miała nie dotrzymać, po czym zaraz zarzuciła nowy temat i pewnie w mniemaniu starszej Miller, czego nie dała rady ukryć - wcale nie lepszy.
Serio? — wyrwało jej się, bo była szczerze zdziwiona ale i zadowolona z tego, że Zee tak szybko przyznała, że przydałaby się jej pomoc w organizacji ślubu. Nie trzeba było nawet ciągnąć jej za język! — Co tylko chcecie, jestem do waszej dyspozycji! — dodała, by zapewnić ją, że nie pytała jedynie z grzeczności i naprawdę zamierzała się poważnie zaangażować w powierzone jej zadanie, czymkolwiek by nie było.
Plener to super pomysł — przyznała od razu i pociągnęła łyk kawy, która w smaku była raczej jak karmelowy cukierek z jedynie niewielką domieszką kofeiny.
Oczami wyobraźni widziała już jak siostra poślubia miłość swojego życia w pięknej, wręcz bajkowej scenerii. Rodzinne miasteczko i jego okolice miało do zaoferowania wiele miejscówek na ślub w plenerze, więc Bonnie była przekonana, że ich mamie bez trudu uda się coś odpowiedniego znaleźć. Swoją drogą nadal była w szoku, że ich starzy przestali sprzeciwiać się wizji ożenku najstarszej córki z kobietą. Mało tego! Zaakceptowali nawet potencjalnego wnuka!
Ach, dekoracje! No jasne! — zgodziła się z uśmiechem, usatysfakcjonowana tym jakie trafiło się jej zadanie, bo akurat na tym znała się jak mało kto — Nic nie mów! I niczym się nie martw, wszystkim się zajmę! — uspokoiła znów, będąc pewną, że doskonale znała gust swojej siostry i że zdoła ogarnąć trafne i dalekie od kiczu propozycje.
Co poza tym? Macie już cokolwiek dograne? Jakiś DJ? Kreacje? Obrączki? Lista gości? — zaczęła wyliczać, wyraźnie zaciekawiona, choć oczywiście nie chciała jej zbytnio przytłaczać. Nie miała żadnego doświadczenia w planowaniu takich uroczystości i gdyby przyszło jej znaleźć się na miejscu Zaylee, to zapewne nie wiedziałaby nawet od czego zacząć. Domyślała się, że musi być to równie stresujące co ekscytujące.


zaylee miller
do you feel bonita?
jak masz zamiar uciekać bez słowa, to lepiej w ogóle nie podchodź
34 y/o
CHRISTMASSY
171 cm
koronerka w toronto police service
Awatar użytkownika
znowu z dziewczętami
śmiejemy się trzema
chuj zostawcie paczki
i tak nic w nich nie ma
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Ojciec wychowywał ich twardą ręką. Czasem przypominał wojskowego, a nie inżyniera rolnictwa. Mimo to użalanie się nad sobą było spostrzegane w domu Millerów jako słabość, a Otto zawsze powtarzał, że jak się ma miękkie serce, to trzeba mieć twardą dupę. Dlatego przez większość swojego życia Zaylee zaciskała zęby, kruszyła je w pył i tylko zerkała przez ramię, czy rodzeństwo za nią nadąża. A jak nie nadążało, to łapała je za fraki i ciągnęła za sobą. W oczach ojca nie było miejsca na jojczenie. Ani na miłostki. Dlatego trzymał strzelbę przy drzwiach, żeby — o ironio — odstraszać adoratorów swoich córek.
Ale każdy miał swoje granice. Nawet Zaylee, która musiała skorzystać z pomocy psychoterapeuty, kiedy została uprowadzona przez seryjnego mordercę koronerów. To był ten jeden jedyny moment, gdzie po prostu pękła i nie mogła dłużej ukrywać, że wszystko było w porządku. Ale z dnia na dzień wracała do formy, choć nie mogła powiedzieć, że to zasługa terapii. Bardziej tego, że sama poukładała sobie w głowie i miała wsparcie bliskich osób.
Zdarzały się też sytuacje kryzysowe, jak organizacja ślubu, na czym ani ona, ani Evina zupełnie się nie znały, mimo że Swanson jeden związek małżeński miała już za sobą. Tutaj Miller musiała się przełamać i zwrócić o pomoc do matki. A teraz również do siostry. Sama chciałaby zrobić wszystko zbyt perfekcyjnie i tylko wkurwiałaby się, gdyby coś nie szło po jej myśli. Potrzebowała, żeby ktoś spojrzał na to na spokojnie, kiedy obie ze Swanson, jak na pracoholiczki przystało, znów rzucą się w wir raportów i protokołów.
Serio — odparła i nawet skinęła głową, chcąc umocnić wypowiedziane słowa. — Dostanę pierdolca, zanim powiem sakramentalne tak — westchnęła znad swojej filiżanki. Szczerze mówiąc, chciałaby mieć to za sobą, a i tak odkładały wszystko wystarczająco długo. Dłużej już się po prostu nie dało. — Jesteś najlepszą siostrą na świecie, wiesz? — zapytała, kiedy Bonnie oznajmiła, że chętnie zajmie się organizacją. I naprawdę wyglądała na mocno podekscytowaną tym faktem. — Chciałabym, żebyś była moją siostrą w każdym innym życiu — to, co mówiła Zaylee może brzmiało abstrakcyjnie, ale tak właśnie myślała. Pomijając, że nie wierzyła w reinkarnację i inne bzdury.
Upiła łyk kawy, uświadamiając sobie, że nic nie było jeszcze dograne. Zupełnie nic. Ostatnio, jak próbowały wybrać miejscówkę, to finalnie porzuciły te plany i zajęły się sobą w inny sposób, zapominając, po co tak właściwie przeglądały internet i katalogi ślubne.
Mamy wstępną listę gości — oznajmia, a to był jakiś progres. — I wiemy, że chcemy mieć obrączki ze stali chirurgicznej. Nie zastanawiałyśmy się jeszcze nad kreacjami — wyznała i nagle olśniła ją, że przecież nie nie wypadało składać przysięgi małżeńskiej w dresach i rozciągniętej koszulce. To znaczy owszem, można, czemu nie, jednak Zaylee lubiła się odpierdolić. — Jeśli ślub ma być w plenerze, trzeba dostosować je do pogody. Zero gwarancji, że będzie wtedy ciepło. Kurwa, przeraża mnie, jak bardzo jest to czasochłonne, Bonbon. Poważnie. A znasz mnie, dostaję spazmów na samą myśl, że mogę nie mieć nad czymś kontroli — wzdrygnęła się machinalnie i ponownie zamoczyła usta w kawie. Musiała ufać siostrze, skoro powierzyła jej tak ważne zdania. Ale w zasadzie nikt nie znał jej tak dobrze. No może poza Eviną, ale przecież praktycznie nie opuszczały komisariatu, więc trudno w pełni skupić się na każdym najmniejszym detalu.

Bonnie Miller
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
29 y/o
For good luck!
163 cm
malarka / baristka The Big Guy's Little Coffee Shop
Awatar użytkownika
Make my wish come true, all I want for Christmas is you.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona / jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Generał Miller, jak czasem zwykła mówić o nim Bonnie, miał surowe zasady i podobnie jak inni wyjątkowo wymagający rodzice, nie znosił sprzeciwu, a mazgajenie się działało na niego jak płachta na byka. Częściej musztrował swoje dzieci, niżeli je przytulał. Co oczywiście nie znaczy, że ich nie kochał, bo pewnie kochał… na swój własny, pokręcony sposób. Straszak w postaci strzelby przy drzwiach, godzina policyjna i solidny opierdol - według Otto właśnie to budowało charakter, a nie jakieś tam czułości. To wszystko jednak nie przeszkadzało rodzeństwu w wymykaniu się z domu wtedy kiedy nie powinni, a później, już w dorosłym życiu, w podążaniu własną ścieżką, która niekoniecznie była zgodna z wizją ich ojca.
Nie wiedziała jak inaczej mogłaby pomóc Zaylee, bo rozmowy o uczuciach nigdy nie były mocną stroną sióstr i obie unikały tego jak ognia. Bonnie potrafiła tylko słuchać - mogła służyć komuś jako powiernik czy ramię do wypłakania się, ale raczej nie miała zadatków na terapeutę, postanowiła więc zostawić tę kwestię profesjonalistom. Pozostawało jej jedynie wierzyć, że Zee mówi prawdę i rzeczywiście wszystko u niej wracało na dobre tory. Nie raz zaznaczała, że podobne próby zmuszania jej do tego, by się otworzyła i zaczęła opowiadać o swoich emocjach i tym co przeżywała, wywoływały u niej reakcje alergiczne. Młodsza Miller nie chciała być odpowiedzialna za wysypkę na czyimś tyłku i po prostu wiedziała kiedy odpuścić. Poniekąd też dlatego zareagowała tak entuzjastycznie na prośbę o pomoc w przygotowaniach do ślubu. Takie rzeczy akurat nie sprawiały jej większej trudności i cieszyła się, że chociaż w taki sposób mogła odciążyć nieco siostrę, nawet jeśli to wykreślenie tylko jednej pozycji z długiej listy rzeczy do zrobienia.
No co ty, nie będzie aż tak źle! — wykrzyknęła i przez moment zacisnęła lekko dłoń na wolnej ręce Zaylee w geście pocieszenia, nie mogąc równocześnie powstrzymać cichego chichotu — O kwestię dekoracji nie musisz się martwić — powtórzyła raz jeszcze — Zrobię co w mojej mocy, żeby było pięknie i żebyś nie stresowała się bardziej niż to konieczne. Ba! Mogę nawet dopilnować, byś powiedziała „tak” w odpowiednim momencie.
Słowa siostry rozczuliły ją chyba bardziej niż by chciała to przyznać. Uśmiechnęła się szczerze, milcząc dłuższą chwilę.
Wiesz co? Tego też mogę dopilnować — powiedziała z pewnością w głosie, choć sama chyba też nie wierzyła, że przyjdzie im kiedyś odrodzić się w innych ciałach — …co prawda jeszcze nie mam pojęcia jak, ale jeśli to sprawi, że będziesz spokojna i szczęśliwa, to na bank coś wykminię! — dodała żartobliwie i znów się zaśmiała, po czym zostawiła ją samą przy ladzie, by szybko ogarnąć stoliki po klientach, którzy niedawno wyszli. Zbierając kilka brudnych naczyń i przecierając blaty, słuchała jak starsza wylicza po kolei co zostało ustalone, a co zostało jeszcze do zrobienia. Posłała jej zszokowane spojrzenie na wieść o tym, że para nie miała jeszcze nawet żadnej koncepcji stroju, w co trudno było uwierzyć, biorąc pod uwagę to, że zwykle Zaylee przykładała do tego aspektu wielką wagę.
Jeśli chcesz, to możemy razem wybrać się na poszukiwania. Przy okazji sama też rozejrzałabym się za jakąś kiecką. Chyba że planujecie wspólne zakupy strojów z Eviną, to oczywiście się nie wtrącam — powiedziała, na koniec unosząc lekko dłonie do góry.
Popijając kawę, kiwała głową na słowa siostry. Nie było nic dziwnego w jej obawach i stresie związanym z zaplanowaniem całego tego wydarzenia.
Musisz trochę wyluzować, Zee. I tak, wiem, że łatwiej to powiedzieć niż zrobić, ale chyba nie warto aż tak zaprzątać sobie głowy rzeczami, na które i tak nie masz wpływu — oznajmiła w końcu, patrząc na siostrę współczująco. Wiedziała, że ten truizm to pewnie żadne pocieszenie dla urodzonego control freak’a, jakim była Zaylee. Jej perfekcjonizm mógł być równocześnie zaletą, jak i największym utrapieniem. Bo nawet jeśli wydawało się, że coś jest dopięte na ostatni guzik, pewnych detali nie dało się przewidzieć i zaplanować - tak jak na przykład pogody. — Wszystko będzie dobrze. Mama na pewno wybierze miejsce, które posiada jakąś alternatywę na wypadek deszczu. Trochę wiary!


zaylee miller
do you feel bonita?
jak masz zamiar uciekać bez słowa, to lepiej w ogóle nie podchodź
34 y/o
CHRISTMASSY
171 cm
koronerka w toronto police service
Awatar użytkownika
znowu z dziewczętami
śmiejemy się trzema
chuj zostawcie paczki
i tak nic w nich nie ma
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Nie lubiła obarczać rodziny swoimi problemami. I chociaż zmagały się z Eviną z kolejnymi, to musiały jakoś przez nie przebrnąć, bez wciągania w to innych osób. Przecież nie mogła powiedzieć siostrze, że znów ktoś czyhał na ich życie i że tym razem było to morderca, który został wypuszczony na wolność po wieloletniej odsiadce i który teraz chciał się zemścić na Swanson za to, że ta zgotowała mu taki los. To, że Zaylee znów mogła stać się celem, było wpisane w związek z policjantką. Evina nawet zaproponowała idiotyczny pomysł, żeby zrobić sobie przerwę w związku, o czym Miller nawet nie chciała słuchać. W rzeczywistości bycie razem czyniło je silniejsze, a dla niej rzekome przerwy oznaczały koniec relacji.
Nie rozpędzaj się tak — w pewnym momencie musiała przyhamować Bonnie, bo jeszcze chwila i zorganizuje im cały ślub i jeszcze będzie robić za oficjanta i wygłosi za starszą siostrę przemowę. — Ufam ci w pełni, ale na razie zajmij się dekoracjami, okej? I skontaktuj się z mamą, czy już znalazła w Whitby jakieś przytulne miejsce, które ma wolny termin na wiosnę. Na razie tyle, a później na pewno poproszę ci o radę w sprawie sukni. Albo garnituru, bo jeszcze nie zdecydowałam, co założę. Wolę robić wszystko po kolei, zanim wpadnę w spiralę frustracji — zaśmiała się, ale jakoś bez wesołości. Pomimo słów siostry, dalej miała wrażenie, że jeśli czegoś nie dopilnuje sama, to wszystko trafi szlag. Chyba właśnie tym wyróżniał się nadmierny perfekcjonizm i potrzeba kontroli.
Jednak gdzieś podskórnie czuła, Bonnie dopnie wszystko na ostatni guzik i finalnie Zaylee będzie zadowolona z efektów. Oczywiście w międzyczasie i tak nie obejdzie się bez konsultacji, bo starsza Miller zwariowałaby, gdyby nie mogła sprawdzić, jakie dekoracje staną na stolikach i jakie światełka zamigoczą nad łukiem weselnym.
Chyba było wystarczająco o mnie — stwierdziła, mocząc usta w kawie. — Teraz twoja kolei. Jak w pracy i poza nią? Namalowałaś ostatnio coś, co mogłybyśmy powiesić z Eviną w salonie? Mamy ściąnę naprzeciwko okna, którą trzeba w końcu czymś zapełnić — powiedziała, bo do tej pory nic się nie sprawdzało i Zaylee nie wiedziała, czy to chodzi o padające światło, które zostawiało smugi, czy o cokolwiek innego. — I jak w sercu? — dopytała jeszcze, pewnie całkiem nieoczekiwanie. — Pojawił się na horyzoncie jakiś przystojniak? Albo jakaś ładna pani? — dopytała ostrożnie, chociaż przez całe życie Bonnie wydawała jej się najbardziej heteroseksualną kobietą na świecie. Oczywiście nie miałaby nic przeciwko, gdyby siostra związała się na stałe z mężczyzną, jednak skrycie marzyła o zobaczeniu miny ojca, kiedy dowie się, że jego druga córka również wybrała poważną relację z tą samą płcią.

Bonnie Miller
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
29 y/o
For good luck!
163 cm
malarka / baristka The Big Guy's Little Coffee Shop
Awatar użytkownika
Make my wish come true, all I want for Christmas is you.
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona / jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Taką już niestety miała naturę. Gdy się czymś nadzwyczaj ekscytowała - tak jak teraz, ślubem swojej siostry - ciężko było nad nią zapanować i ostudzić jej zapał… więc tak, gdyby mogła to zorganizowałaby całą ceremonię zaślubin i przyjęcie, łącznie z byciem tą, która im tego ślubu udzieli. Dobrze, że sypanie kwiatków Lucas zaklepał już dawno, bo pewnie i do tego by się zgłosiła! Jednoosobowa armia.
No dobrze, dobrze! Po kolei, spokojnie — powiedziała, chyba bardziej do siebie niż do niej i znów uniosła ręce w geście poddania.
Z pracą nie jest najgorzej. Co raz wpada mi jakieś zlecenie, ale zwykle nie jest to nic poważnego ani dobrze płatnego. Powinnam się może jakoś lepiej zareklamować, czy coś… — odparła, zaczynając głośno myśleć. W kawiarni nie było tak źle, jednak nie był to też szczyt jej marzeń i możliwości. Miała dorabiać tam tylko przez chwilę, a jednak utknęła i to na kilka lat — Może gdyby Cole był najgorszym szefem na świecie, to skuteczniej zmotywowałoby mnie to do działania. Nauczyłam się jednak znosić tego gbura i… w sumie to jest dobrze tak jak jest — ani to kłamstwo ani w stu procentach prawda, bo przecież rzeczywiście nie narzekała na swój los, ale nie można powiedzieć, że nie pragnęła czegoś więcej — Obiecuję, że jak uporam się już z tym co mam do zrobienia, to pomyślę o czymś do waszego salonu.
Wyglądała przez chwilę tak, jakby właśnie zjadła coś wyjątkowo okropnego - skrzywiła się mocno, słysząc pytanie o sprawy sercowe, a te akurat nie miały się najlepiej. Nie dlatego, że działo się cokolwiek złego, ale dlatego, że… właściwie nic się nie działo. Nie miała o czym opowiadać i nie wiedziała już czy gorsza jest ta posucha, czy może opowiadanie o nieudanych randkach. Uciekła na krótką chwilę wzrokiem, wzruszając ramionami, po czym znów spojrzała na Zaylee.
Powiedzmy, że bez zmian. Jak tak dalej pójdzie, to na twój ślub przyprowadzę przyjaciółkę. Wtedy ojciec już na pewno padnie na zawał — zaśmiała się, chcąc ukryć lekkie zdenerwowanie. Wizja zaproszenia April nie była oczywiście taka zła - wręcz przeciwnie! Bonnie była pewna, że w jej towarzystwie bawiłaby się o niebo lepiej niż z kimkolwiek innym, ale jednak - to tylko niestety przyjaciółka.
W sumie to nikogo nie szukam. To chyba już ten etap gdzie zaczynam rozumieć, że lepiej jest ładować wibrator, niż użerać się z jakimś toksycznym kolesiem, który i tak mnie w końcu zostawi — przyznała, choć tak naprawdę skrycie marzyła o tym, że wkrótce pozna kogoś odpowiedniego w kim zakocha się z wzajemnością. Brakowało jej bliskości — O! A może poznam kogoś na waszym weselu! Kto wie? Jestem pewna, że Evina ma jakichś przystojnych i inteligentnych krewnych.


zaylee miller
do you feel bonita?
jak masz zamiar uciekać bez słowa, to lepiej w ogóle nie podchodź
34 y/o
CHRISTMASSY
171 cm
koronerka w toronto police service
Awatar użytkownika
znowu z dziewczętami
śmiejemy się trzema
chuj zostawcie paczki
i tak nic w nich nie ma
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjitrzecioosobowa
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Dziwne, ale była nieco spokojniejsza, że nie była z tym wszystkim sama. To znaczy, od początku nie była sama, bo przecież miały zająć się organizacją ślubu z Eviną, jednak chyba w końcu uświadomiła sobie, że żadna z nich się do tego nie nadawała i że potrzebują w tej kwestii pomocy osób trzecich. Byłoby łatwiej, gdyby ona i Swanson pracowały w innych zawodach, wtedy na pewno znalazłyby więcej czasu, żeby skupić się dopracowaniu każdego szczegółu. Albo wciąż odwlekałyby to w nieskończoność. Tylko nie mogły sobie na to pozwolić, skoro planowały adopcję Sama, a w tym wypadku ślub wiele by ułatwił. Wprawdzie nie musiały być małżeństwem, ale na pewno ludzie rozpatrujący ich wniosek spojrzeliby na to nieco przychylniej.
W tym momencie wolała jednak odepchnąć te myśli na bok i skupić się na młodszej siostrze, która zasługiwała na pełną uwagę po tym, jak wykazała się nieocenioną chęcią pomocy.
Przynajmniej nie wypadasz z wprawy — stwierdziła, bo chociaż zlecenia wspomniane przez Bonnie, nie były niczym wielkim, to oprócz parzenia kawy, mogła przelewać swój talent na płótno. Jakby nie patrzeć, każdy z Millerów coś osiągnął w życiu, nawet jeśli nie do końca było to spełnienie marzeń ich ojca. — Zaproponuj Cole'owi, że możesz ozdobić kawiarnię swoimi dziełami — zasugerowała, rozglądając się po wnętrzu. — Za jakąś dodatkową premię, oczywiście — dodała natychmiast. Nawet Zaylee wiedziała, że nie ma nic za frajer. — No co? — uniosła brew, widząc minę siostry. — Na pewno masz w mieszkaniu masę obrazów, których i tak nie sprzedasz, a tylko się kurzą. Pamiętasz ten z mopsem? Widziałabym go nad ladą — wskazała ręką ścianę tuż za plecami Bonnie.
Starsza Miller niewiele miała wspólnego ze sztuką, ale jakiś tam zmysł artystyczny posiadała. W końcu autopsje również można było zaliczyć to sztuki.
Niewątpliwie ich związki nie były ich mocną stroną. Zaylee zwykle pakowała się w niezdrowe relacje, zanim na poważnie związała się z Eviną. Wtedy nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo było to toksyczne. Zresztą ze Swanson też miało skończyć się tylko na seksie i co? Teraz planowały ślub i chciały zaadoptować dziewięcioletniego chłopca z domu dziecka. Gdyby ktoś dwa lata temu powiedział, jak dalej potoczy się jej życie, wyśmiałaby tę wizję.
Przyjaciółkę? — zainteresowała się od razu, a w jej ciemnych oczach pojawił się charakterystyczny błysk. — Masz na myśli przyjaciółkę, czy przyjaciółkę? — wierciła siostrze dziurę w brzuchu. — Bonnie, czy ja o czymś nie wiem? — zmrużyła oczy, próbując wyczytać z jej twarzy coś więcej. — To znaczy, wiesz, nie musisz mówić, ale przyjaciółka na pewno da ci więcej wrażeń, niż wibrator — uśmiechnęła się pod nosem. — Raczej nie nastawiałabym się na przystojnych krewnych Eviny. W większości, to żonaci kuzyni, a chyba nie chcesz rozbijać wieloletnich związków? Lepiej przyprowadź tą... Czekaj, znam ją? — Zaylee wyprostowała się momentalnie i ściągnęła brwi, jakby usiłowała sobie przypomnieć wszystkie koleżanki młodszej siostry. I chociaż w głowie pojawiały się różne twarze, to jakoś nie potrafiła przypasować im właściwych imion.

Bonnie Miller
bubek
nie lubię postów z ai i takich o niczym, braku zaangażowania w fabułę i kiedy druga strona nie wykazuje się inwencją twórczą
ODPOWIEDZ

Wróć do „The Big Guy's Little Coffee Shop”