save me
: pt lis 14, 2025 8:47 pm
Scott Letexier
Praca wydawała się być jedną z tych kwestii, nad którymi Cynthia myślała całkiem poważnie. Na jej twarzy pojawił się grymas. To było jak rzucona najdroższa przynęta z wędkarskiego do kałuży z błotem. Niewiele potrzebowała, by ciągnąć rozmowy w sprawie pracy dalej. Szły one samoistnie. Szybko przypomniała sobie o lekarzu sądowym, który przejmował jej sprawy w trakcie chorobowego. Aż jeden z kącików ust niebezpiecznie jej drgnął.
— Chciałbyś prowadzić sprawę, jeśli Bob byłby medykiem sądowym? — spytała niesamowicie poważnym tonem. Brzmiała, jakby była to sprawa życia, lub śmierci, a to tylko nic nieznacząca kwestia. Chociaż poza pracą nie miała już nikogo. Wyatt wyjechał na wakacje z córką, dziadek znajdował się pod opieką specjalistów, a rodzice wyjechali. Została sama z garstką ludzi, których imiona mogłaby wymienić na palcach jednej ręki — jestem potrzebna. — powiedziała finalnie, ale parsknęła krótko śmiechem pod nosem — musiałbyś mnie porwać gdzieś za miasto, żebym sama z siebie do niej nie poszła — i to brzmiało absurdalnie. Żadne z ich dwójki pod żadnym pozorem nie zrezygnowałoby z pracy. Nawet jednego dnia, bo co im poza nią pozostało? Cynthii dobre imię nawet w niej zostało już naruszone.
— A jesteś głodny? — spytała cicho, podnosząc na niego spojrzenie. Zdążyła się przyzwyczaić do jego bliskości. Sama nie była fanką pizzy, ale może... nawet by coś zjadła? Jedzenie z dowozem brzmiało dobrze, o ile byłoby smaczne — mogłabym nawet zapłacić — rzuciła finalnie, choć już nie wiedziała. Zjadłaby, a jednocześnie nie. Na pewno by się napiła więcej prosecco, a co gorsza... mogłaby siedzieć dalej wtulona do Letexiera. Z jakiegoś niezrozumiałego dla niej samej powodu dalej chciała tkwić w jego ramionach. Uspokoił ją ciepłem, które jej ofiarował. Bez większych uczuć, motylu brzuchów, po prostu czyste wsparcie. Uniosła delikatnie swoją dłoń, by zacząć drapać go paznokciami po karku.
— Dziękuję Scott — za to że nie wypierdolił jej przez drzwi, że pozwolił na chwilę czułości, że po prostu i najzwyczajniej w świecie tak po prostu przy niej był. Potrzebowała tego w tym momencie. Czyjejś bliskości, a może od początku chodziło o niego? Wpatrzyła się ciut zbyt długo w te jego niebieskie oczy i mimowolnie zagryzła dolną wargę — potrzebowałam Ciebie, wiesz? — powiedziała miękkim tonem, gdy miał dłoń na jej policzku. Teraz pierwszy raz zdała sobie sprawę z jednego. Mogła na niego liczyć. Przyszła w środku nocy, a on bez zbędnych pytań się ją zaopiekował. Uśmiechnęła się delikatnie, patrząc mu prosto w oczy.
— To znajdź mi coś czarnego, a ja pójdę wziąć prysznic, co? — zagadnęła lekko zmieszana. Z jakiegoś nieznanego dla niej powodu dotyk Scotta na nią działał. To drapanie, objęcia... wkładanie niesfornych kosmyków włosów za ucho — wystarczy koszulka — powiedziała pewnym tonem, pierwszy raz się od niego odsuwając dalej. Czuła na sobie jeszcze to przyjemne ciepło jego ciała na własnym. Wypiła jeszcze kilka głębszych łyków, praktycznie Wstała i ruszyła do łazienki. Nie potrzebowała spodenek, przecież i tak będzie wyglądała, jakby ubrała sukienkę. W szafie nie chciała mu grzebać, za to znała jego mieszkanie, rozplanowanie i kojarzyła, gdzie były ręczniki. Umyje się jego żelem pod prysznic. Dlatego tylko bezwiednie odwróciła się do Letexiera raz jeszcze — przynieś mi ją do łazienki, pójdę się ogarnąć, zanim wypiję kolejną butelkę — rzuciła zmęczonym głosem. Finalnie zamknęła za sobą drzwi do łazienki. Zdjęła z siebie wszystkie warstwy ubrań, które miała na sobie i weszła pod prysznic, odkręcając gorącą wodę. Alkohol już delikatnie szumiał jej w głowie, a pierwsze strumienie wody spływały po jej ciele.
Praca wydawała się być jedną z tych kwestii, nad którymi Cynthia myślała całkiem poważnie. Na jej twarzy pojawił się grymas. To było jak rzucona najdroższa przynęta z wędkarskiego do kałuży z błotem. Niewiele potrzebowała, by ciągnąć rozmowy w sprawie pracy dalej. Szły one samoistnie. Szybko przypomniała sobie o lekarzu sądowym, który przejmował jej sprawy w trakcie chorobowego. Aż jeden z kącików ust niebezpiecznie jej drgnął.
— Chciałbyś prowadzić sprawę, jeśli Bob byłby medykiem sądowym? — spytała niesamowicie poważnym tonem. Brzmiała, jakby była to sprawa życia, lub śmierci, a to tylko nic nieznacząca kwestia. Chociaż poza pracą nie miała już nikogo. Wyatt wyjechał na wakacje z córką, dziadek znajdował się pod opieką specjalistów, a rodzice wyjechali. Została sama z garstką ludzi, których imiona mogłaby wymienić na palcach jednej ręki — jestem potrzebna. — powiedziała finalnie, ale parsknęła krótko śmiechem pod nosem — musiałbyś mnie porwać gdzieś za miasto, żebym sama z siebie do niej nie poszła — i to brzmiało absurdalnie. Żadne z ich dwójki pod żadnym pozorem nie zrezygnowałoby z pracy. Nawet jednego dnia, bo co im poza nią pozostało? Cynthii dobre imię nawet w niej zostało już naruszone.
— A jesteś głodny? — spytała cicho, podnosząc na niego spojrzenie. Zdążyła się przyzwyczaić do jego bliskości. Sama nie była fanką pizzy, ale może... nawet by coś zjadła? Jedzenie z dowozem brzmiało dobrze, o ile byłoby smaczne — mogłabym nawet zapłacić — rzuciła finalnie, choć już nie wiedziała. Zjadłaby, a jednocześnie nie. Na pewno by się napiła więcej prosecco, a co gorsza... mogłaby siedzieć dalej wtulona do Letexiera. Z jakiegoś niezrozumiałego dla niej samej powodu dalej chciała tkwić w jego ramionach. Uspokoił ją ciepłem, które jej ofiarował. Bez większych uczuć, motylu brzuchów, po prostu czyste wsparcie. Uniosła delikatnie swoją dłoń, by zacząć drapać go paznokciami po karku.
— Dziękuję Scott — za to że nie wypierdolił jej przez drzwi, że pozwolił na chwilę czułości, że po prostu i najzwyczajniej w świecie tak po prostu przy niej był. Potrzebowała tego w tym momencie. Czyjejś bliskości, a może od początku chodziło o niego? Wpatrzyła się ciut zbyt długo w te jego niebieskie oczy i mimowolnie zagryzła dolną wargę — potrzebowałam Ciebie, wiesz? — powiedziała miękkim tonem, gdy miał dłoń na jej policzku. Teraz pierwszy raz zdała sobie sprawę z jednego. Mogła na niego liczyć. Przyszła w środku nocy, a on bez zbędnych pytań się ją zaopiekował. Uśmiechnęła się delikatnie, patrząc mu prosto w oczy.
— To znajdź mi coś czarnego, a ja pójdę wziąć prysznic, co? — zagadnęła lekko zmieszana. Z jakiegoś nieznanego dla niej powodu dotyk Scotta na nią działał. To drapanie, objęcia... wkładanie niesfornych kosmyków włosów za ucho — wystarczy koszulka — powiedziała pewnym tonem, pierwszy raz się od niego odsuwając dalej. Czuła na sobie jeszcze to przyjemne ciepło jego ciała na własnym. Wypiła jeszcze kilka głębszych łyków, praktycznie Wstała i ruszyła do łazienki. Nie potrzebowała spodenek, przecież i tak będzie wyglądała, jakby ubrała sukienkę. W szafie nie chciała mu grzebać, za to znała jego mieszkanie, rozplanowanie i kojarzyła, gdzie były ręczniki. Umyje się jego żelem pod prysznic. Dlatego tylko bezwiednie odwróciła się do Letexiera raz jeszcze — przynieś mi ją do łazienki, pójdę się ogarnąć, zanim wypiję kolejną butelkę — rzuciła zmęczonym głosem. Finalnie zamknęła za sobą drzwi do łazienki. Zdjęła z siebie wszystkie warstwy ubrań, które miała na sobie i weszła pod prysznic, odkręcając gorącą wodę. Alkohol już delikatnie szumiał jej w głowie, a pierwsze strumienie wody spływały po jej ciele.