not everything has to go according to plan
: pt lis 14, 2025 5:35 pm
Na pewno nie znał jej jeszcze zbyt dobrze. Dopiero ją poznawał i odkrywał kolejne rzeczy, dzięki którym malował się przed nim coraz konkretniejszy obraz. Ten jednak wciąż miał wiele białych plam. I Lance mógł co najwyżej wyobrazić sobie, co na ich miejscu się znajduje, ale… Na razie wiele rzeczy to były jego przypuszczenia, mniej lub bardziej trafne.
Dziś jednak dowiedział się o niej czegoś więcej. Czegoś niespodziewanego, co poczuł, że mu się w niej podobało. I chociaż powinien odebrać to jako znak ostrzegawczy, bo nie powinien tracić głowy przez takie odkrycia, nawet nie zdołał się nad tym zastanowić. Ale być może odpowiednie wnioski przyjdą do niego później i dzięki nim otrzeźwieje, a co ważniejsze, zdoła utrzymać odpowiedni dystans.
– Nie zasłużyłem? – przyjrzał się jej podejrzliwie, ale tylko się zgrywał. Nie oczekiwał pochwał i prawdę powiedziawszy nie sądził, żeby dziś na jakąś zasługiwał po takiej wtopie. Kto jak kto, ale Lance był swoim największym krytykiem i kiedy coś spieprzył, potrafił się do tego przyznać. Ale tylko przed sobą, przed innymi musiał przecież zachować twarz i pokazać, że wszystko miał pod kontrolą.
Kiedy Eliana przyznała, że lubiła takie miejsca, Lance uśmiechnął się lekko, a jeszcze szerzej w momencie, gdy wspomniała o KFC. Nie rozumiał czemu, ale dowiedzenie się o niej czegoś niby tak prostego, ucieszyło go. Jakby naprawdę zależało mu na poznaniu jej… Ale tak przecież nie było, prawda? – Mhm, od razu było to po tobie widać – stwierdził i uśmiechnął się zadziornie, podkreślając to, że droczył się z nią. Co jak co, ale tego na pewno nie było po niej widać. Zbyt skutecznie na swoich zajęciach dbała o to, aby ukryć te fakty o sobie.
Uniósł brew, kiedy stwierdziła, że teraz jego kolej. Właśnie miał wziąć pierwszy kęs kanapki, ale zatrzymał się w bezruchu, zerkając na kobietę. – Niech będzie… – westchnął, jakby pójście na ten układ sprawiło mu dużą trudność. I trochę tak było, w końcu wstydliwe sekrety są nie bez powodu wstydliwe. – Przed rozprawą zawsze trzy razy stukam w teczkę i poprawiam krawat – to był jego mały rytuał, bez którego nie mógł się obejść. Ale który raczej ukrywał przed innym, więc w tej chwili zdradził Broussard swój mały sekret. I wolał, by to zostało między nimi. Nikt więcej nie musiał wiedzieć, że bywał p r z e s ą d n y.
A po wyznaniu go w końcu wgryzł się w swoją kanapkę.
Eliana Broussard
Dziś jednak dowiedział się o niej czegoś więcej. Czegoś niespodziewanego, co poczuł, że mu się w niej podobało. I chociaż powinien odebrać to jako znak ostrzegawczy, bo nie powinien tracić głowy przez takie odkrycia, nawet nie zdołał się nad tym zastanowić. Ale być może odpowiednie wnioski przyjdą do niego później i dzięki nim otrzeźwieje, a co ważniejsze, zdoła utrzymać odpowiedni dystans.
– Nie zasłużyłem? – przyjrzał się jej podejrzliwie, ale tylko się zgrywał. Nie oczekiwał pochwał i prawdę powiedziawszy nie sądził, żeby dziś na jakąś zasługiwał po takiej wtopie. Kto jak kto, ale Lance był swoim największym krytykiem i kiedy coś spieprzył, potrafił się do tego przyznać. Ale tylko przed sobą, przed innymi musiał przecież zachować twarz i pokazać, że wszystko miał pod kontrolą.
Kiedy Eliana przyznała, że lubiła takie miejsca, Lance uśmiechnął się lekko, a jeszcze szerzej w momencie, gdy wspomniała o KFC. Nie rozumiał czemu, ale dowiedzenie się o niej czegoś niby tak prostego, ucieszyło go. Jakby naprawdę zależało mu na poznaniu jej… Ale tak przecież nie było, prawda? – Mhm, od razu było to po tobie widać – stwierdził i uśmiechnął się zadziornie, podkreślając to, że droczył się z nią. Co jak co, ale tego na pewno nie było po niej widać. Zbyt skutecznie na swoich zajęciach dbała o to, aby ukryć te fakty o sobie.
Uniósł brew, kiedy stwierdziła, że teraz jego kolej. Właśnie miał wziąć pierwszy kęs kanapki, ale zatrzymał się w bezruchu, zerkając na kobietę. – Niech będzie… – westchnął, jakby pójście na ten układ sprawiło mu dużą trudność. I trochę tak było, w końcu wstydliwe sekrety są nie bez powodu wstydliwe. – Przed rozprawą zawsze trzy razy stukam w teczkę i poprawiam krawat – to był jego mały rytuał, bez którego nie mógł się obejść. Ale który raczej ukrywał przed innym, więc w tej chwili zdradził Broussard swój mały sekret. I wolał, by to zostało między nimi. Nikt więcej nie musiał wiedzieć, że bywał p r z e s ą d n y.
A po wyznaniu go w końcu wgryzł się w swoją kanapkę.
Eliana Broussard