Between evidence and a glance
: wt lis 25, 2025 3:36 pm
Ophelia kusiła los. Albo tylko Pilar. Ale przecież wrzucanie w swoją wypowiedź słów, że zatańczyłaby, jakby ktoś odważny ją zaprosił, nie brzmiało jak nic przypadkowego. A przynajmniej nie dla Stewart, bo dla niej takie rzeczy brzmiały jak w y z w a n i e. Rękawica rzucona bezczelnie na tą drewnianą ladę, której ona wcale nie omieszkała podnieść, bo przecież nie była typem, który przechodził obojętnie od tego typu okazji. A kiedy mowa była o salsie, to tym bardziej.
I chociaż na usta cisnęło się jej wiele odpowiedzi, finalnie puściła tą zaczepkę koło uszu, zdobiąc twarz jedynie delikatnym uśmiechem. Jeszcze to sobie wykorzysta, ale może potem.
A skąd to zainteresowanie tańcami egzotycznymi, pani władzo?
— Lubię ogień — prychnęła, przyglądając się jej uważnie. A czy był gorętszy taniec niż salsa? Czy dało się o bardziej intensywne połączenie ciał na parkiecie niż podczas gorących, latynoskich rytmów? Większość tańców towarzyskich opierała się na technice, a salsa zaś na czuciu. Miała też masę innych benefitów. — Tańce egzotyczne uczą cierpliwości… — bo przecież by zbudować odpowiednią chemię, by zgrać się, wyczuć — to wszystko wymagało czasu. Nie od zaraz się wszystko czuło. — I wyczucia rytmu — dodała jeszcze po chwili, bo tego też nie każdy posiadał. — Czasem trzeba przejąć inicjatywę, a czasem dać się porwać i pozwolić, by ktoś prowadził. Ogólnie dużo się dzieje. Nie ma nudno — bo Pilar nienawidziła nudy. Lubiła, kiedy dookoła niej się działo, kiedy krew w żyłach buzowała, kiedy wszystko było intensywne i mocne aż do bólu. A najbardziej to była uzależniona od adrenaliny. Chociaż czy ktokolwiek pracujący w policji nie był? (Evina na pewno też była)
I Pilar naprawdę mogła o tej salsie mówić jeszcze przez kolejne kilka godzin, rozwodzić się na temat tańca i latynoskich rytmów, tylko temat znowu wrócił na powód jej wizyty i jednak resztki etyki zawodowej wymagały od niej, by poświęciła temu należyte zaangażowanie. A przecież mowa była o monitoringu, który Ophelia była nawet w stanie jej pokazać bez nakazu.
— Wiem — przecież jej słuchała, pamiętała tą informacje, że nie dostanie bezpośredniego nagrania z zaplecza, ale przecież bar i wyjście też mogły się okazać przydatne. — Cokolwiek i tak będzie lepsze niż nic. Może będzie tam coś przydatnego — może udałoby się nawet namierzyć tego rzekomego mężczyznę, z którym rozmawiał Elijah. A może będą to tylko przebitki świetnie bawiących się ludzi do jazzu. Niezależnie od tego co się tak znajdowało, warto było się temu przyjrzeć. Bo przecież już i tak Attwood nie miała w tej sprawie nic więcej do zaoferowania, skoro nic nie wiedziała, nie słyszała, a jeszcze w dodatku nie była na tyle zaangażowana, żeby zaglądać muzykom do łóżka. A szkoda, bo może wtedy byłoby wiadomo z kim Elijah się spotykał.
Zostawiła tą drobną uszczypliwość jednak dla siebie, bo kiedy w końcu zeskoczyła z drewnianego stołka, Ophelia oznajmiła, że mogłaby jej coś zagrać na tym wielkim fortepianie, stojącym na scenie. Ba, nawet uraczyła Stewart chyba pierwszym, szczerym uśmiechem odkąd zaczęły rozmawiać. A to zaś była jakaś miła odmiana.
— Zależy to może zbyt mocne słowo — zaczęła spokojnie, wbijając w nią ciemne spojrzenie, chociaż na jej twarzy również gdzieś tam krył się delikatny uśmiech. — Ale skoro już zrobiła pani taką reklamę tego typu muzyce, chętnie posłucham — bo przecież to też nie tak, że Pilar desperacko chciała posłuchać jazzu. Już prędzej po prostu chciała zobaczyć Ophelię przy tych klawiszach i ewentualnie wtedy ocenić, czy to wszystko było faktycznie tak mdłe i nudne, jak się jej z początku wydawało. Bo kto wie? Może nawet mogłaby się zachwycić?
Już miała zgarnąć kurtkę, która leżała na krześle obok, jednak w ostatniej chwili zwolniła dłoń, postanawiając ją zostawić na miejscu. Tak, żeby trzeba było po nią wrócić. Bardziej celowo niż z lenistwa. A potem już kroczyła pewnym krokiem w stronę sceny, na której postawiony był fortepian. Zanim jednak na nią weszła, odwróciła się w stronę Attwood.
— Jeszcze jedna rzecz. Możemy sobie darować te panie? — spytała w końcu, walcząc z chęcią wywrócenia oczami. Bo może i Opheli to nie przeszkadzało, ale jednak Stewart miała w sobie tyle z PANI co kurwa kot napłakał. Żadna z niej dama. — Po prostu Pilar — wyciągnęła dłoń w jej kierunku. Może było to mało profesjonalne, ale z drugiej strony, czy granie na fortepianie, kiedy chwile temu było się przesłuchiwanym nie było?
Ophelia Attwood
I chociaż na usta cisnęło się jej wiele odpowiedzi, finalnie puściła tą zaczepkę koło uszu, zdobiąc twarz jedynie delikatnym uśmiechem. Jeszcze to sobie wykorzysta, ale może potem.
A skąd to zainteresowanie tańcami egzotycznymi, pani władzo?
— Lubię ogień — prychnęła, przyglądając się jej uważnie. A czy był gorętszy taniec niż salsa? Czy dało się o bardziej intensywne połączenie ciał na parkiecie niż podczas gorących, latynoskich rytmów? Większość tańców towarzyskich opierała się na technice, a salsa zaś na czuciu. Miała też masę innych benefitów. — Tańce egzotyczne uczą cierpliwości… — bo przecież by zbudować odpowiednią chemię, by zgrać się, wyczuć — to wszystko wymagało czasu. Nie od zaraz się wszystko czuło. — I wyczucia rytmu — dodała jeszcze po chwili, bo tego też nie każdy posiadał. — Czasem trzeba przejąć inicjatywę, a czasem dać się porwać i pozwolić, by ktoś prowadził. Ogólnie dużo się dzieje. Nie ma nudno — bo Pilar nienawidziła nudy. Lubiła, kiedy dookoła niej się działo, kiedy krew w żyłach buzowała, kiedy wszystko było intensywne i mocne aż do bólu. A najbardziej to była uzależniona od adrenaliny. Chociaż czy ktokolwiek pracujący w policji nie był? (Evina na pewno też była)
I Pilar naprawdę mogła o tej salsie mówić jeszcze przez kolejne kilka godzin, rozwodzić się na temat tańca i latynoskich rytmów, tylko temat znowu wrócił na powód jej wizyty i jednak resztki etyki zawodowej wymagały od niej, by poświęciła temu należyte zaangażowanie. A przecież mowa była o monitoringu, który Ophelia była nawet w stanie jej pokazać bez nakazu.
— Wiem — przecież jej słuchała, pamiętała tą informacje, że nie dostanie bezpośredniego nagrania z zaplecza, ale przecież bar i wyjście też mogły się okazać przydatne. — Cokolwiek i tak będzie lepsze niż nic. Może będzie tam coś przydatnego — może udałoby się nawet namierzyć tego rzekomego mężczyznę, z którym rozmawiał Elijah. A może będą to tylko przebitki świetnie bawiących się ludzi do jazzu. Niezależnie od tego co się tak znajdowało, warto było się temu przyjrzeć. Bo przecież już i tak Attwood nie miała w tej sprawie nic więcej do zaoferowania, skoro nic nie wiedziała, nie słyszała, a jeszcze w dodatku nie była na tyle zaangażowana, żeby zaglądać muzykom do łóżka. A szkoda, bo może wtedy byłoby wiadomo z kim Elijah się spotykał.
Zostawiła tą drobną uszczypliwość jednak dla siebie, bo kiedy w końcu zeskoczyła z drewnianego stołka, Ophelia oznajmiła, że mogłaby jej coś zagrać na tym wielkim fortepianie, stojącym na scenie. Ba, nawet uraczyła Stewart chyba pierwszym, szczerym uśmiechem odkąd zaczęły rozmawiać. A to zaś była jakaś miła odmiana.
— Zależy to może zbyt mocne słowo — zaczęła spokojnie, wbijając w nią ciemne spojrzenie, chociaż na jej twarzy również gdzieś tam krył się delikatny uśmiech. — Ale skoro już zrobiła pani taką reklamę tego typu muzyce, chętnie posłucham — bo przecież to też nie tak, że Pilar desperacko chciała posłuchać jazzu. Już prędzej po prostu chciała zobaczyć Ophelię przy tych klawiszach i ewentualnie wtedy ocenić, czy to wszystko było faktycznie tak mdłe i nudne, jak się jej z początku wydawało. Bo kto wie? Może nawet mogłaby się zachwycić?
Już miała zgarnąć kurtkę, która leżała na krześle obok, jednak w ostatniej chwili zwolniła dłoń, postanawiając ją zostawić na miejscu. Tak, żeby trzeba było po nią wrócić. Bardziej celowo niż z lenistwa. A potem już kroczyła pewnym krokiem w stronę sceny, na której postawiony był fortepian. Zanim jednak na nią weszła, odwróciła się w stronę Attwood.
— Jeszcze jedna rzecz. Możemy sobie darować te panie? — spytała w końcu, walcząc z chęcią wywrócenia oczami. Bo może i Opheli to nie przeszkadzało, ale jednak Stewart miała w sobie tyle z PANI co kurwa kot napłakał. Żadna z niej dama. — Po prostu Pilar — wyciągnęła dłoń w jej kierunku. Może było to mało profesjonalne, ale z drugiej strony, czy granie na fortepianie, kiedy chwile temu było się przesłuchiwanym nie było?
Ophelia Attwood