29 y/o
CHRISTMASSY
169 cm
śledcza at toronto police service
Awatar użytkownika
lepiej strzela niż gotuje.
a świąt to kurwa nienawidzi
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracji3 os
czas narracjiprzeszły
postać
autor

012
between evidence and a glance.
Deszcz padał intensywnie, gdy Pilar wysiadła z samochodu. Oczywiście zajęła miejsce dla inwalidów, bo przecież było jedyne wolne, a nie będzie fatygować się przez pół Parkdale, by dostać się do miejsca docelowego. Nie w taki deszcz. Nie kiedy nie miała przy sobie parasolki. Kurwa, nawet kaptura nie miała przy kurtce, dlatego nim dobiegła do drewnianych drzwi wejściowych, była już prawie cała przemoczona.
Nie była fanką muzyki Jazzowej, dlatego nigdy wcześniej też nie była w podobnym miejscu. Powinna zapukać? No może i powinna, ale też nie powinna tu przychodzić sama, bez partnera, a jednak to zrobiła. Chyba nie najlepiej szło jej przestrzeganie zasad.
Pociągnęła za klamkę. Drzwi ustąpiły pod lekkim naciskiem, skrzypiąc przeciągle. W środku panował spokój, a zapach drewna pomieszanego z kawą unosił się w powietrzu. Z tego co patrzyła, było jeszcze kilka godzin do otwarcia. Przeszła przez niewielki korytarz, aż doszła do głównego pomieszczenia, gdzie krzesła były poukładane w idealne rzędy, a przed sceną stało samotne, piękne pianino. Odchrząknęła głośno, rozglądając się za właścicielką, a kiedy żywa dusza nie odpowiedziała na to jej wyraźne przywitanie, ruszyła w głąb sali, do niewielkiego baru. Złapała za jedno z wysokich, drewnianych krzeseł i szurnęła nim o podłogę z takim impetem, że już na pewno ktoś został powiadomiony o jej obecności. A potem zasiała na nim wygodnie i z wyjątkową cierpliwością czekała, aż ktoś łaskawie się pojawi.
Nim drobna blondynka wyszła z zaplecza, Pilar zdążyła zrzucić z siebie mokrą kurtkę i przeczesać nieco włosy, na których również było widać ślady ulewy, szalejącej na zewnątrz. Wbiła spojrzenie w zaskoczoną twarz zaraz przy drzwiach, która już chciała coś powiedzieć, zapewne grzecznie ją stąd wyrzucić, jednak Stewart była szybsza.
Wiem, że jeszcze zamknięte — bo co innego mogła usłyszeć? Kartka na drzwiach z godzinami otwarcia ewidentnie informowała, kiedy goście byli mile widziani. Tylko Pilar akurat do tej grupy docelowej wcale nie należała. — Przyszłam tylko na moment. Ophelia Attwood? — dopytała jeszcze dla pewności. Nie spodziewała się tu nikogo innego niż samej właścicielki, ale przecież zawsze istniała szansa, że nadziała się na jednego z pracowników. O ile w ogóle takich tutaj mieli.
Szczerze mówiąc, wyobrażała sobie właścicielkę tego miejsca jako pięćdziesięcioletnią kobietę z siwymi włosami, której kariera muzyczna skończyła się lata świetlne temu, a teraz łatała dziurę po wielkiej scenie w malutkim klubie jazzowym na Parkdale. Ta kobieta, która zaś przed nią stała, nie była ani stara, ani siwa, ani nie wyglądała na taką, która łatałaby niespełnione marzenia taką klitką. Ale kto wie?
Zgarnęła z krzesła obok tą mokrą, skórzaną kurtkę i z bocznej kieszeni wygrzebała odznakę.
Śledcza Stewart — ułożyła ja niedbale na ladzie i przesunęła w stronę właścicielki, łapiąc spojrzenie jej intensywnie zielonych oczu. — Chciałam porozmawiać.

Ophelia Attwood
kasik
nudy. a tak poza tym, to używania AI, czytania mojej postaci w myślach i braku inicjatywy.
36 y/o
For good luck!
164 cm
managerka Tranzac Club
Awatar użytkownika
Ho ho ho under the mistletoe
yes everybody knows
we will take off our clothes
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

To był jeden z tych dni, gdy cieszyła się z tego, że jednak siedziała we wnętrzu pustego klubu, gdzie było przynajmniej ciepło, sucho, a do tego mogła słuchać do woli nagrań Tony'ego Bennetta.
Rozkoszowała się w dźwiękach muzyki i spokojnej atmosferze póki jeszcze mogła. Przygotowywała się w końcu do otwarcia, a gdy już klienci pojawią się w lokalu będzie miała ręce pełne roboty.
Wciąż znajdowała się na zapleczu, przeglądając znajdujące się tam zapasy oraz ustawiając odpowiednio niedawno zakupione butelki alkoholi i dostępne na miejscu przekąski. W pierwszym odruchu, gdy tylko usłyszała jak ktoś wszedł do środka, pomyślała o tym, że zapewne był to barman, który miał rozpoczynać swoją zmianę na otwarciu klubu. Choć niepodobne było do niego to, aby przychodził aż tak wcześnie.
Niespiesznym krokiem wyszła za bar i z lekkim zaskoczeniem spojrzała na młodą kobietę, która zaszczyciła ją swoją obecnością. Nie kojarzyła jej znikąd. Może jakaś zbłąkana duszyczka poszukująca pracy? Albo nowa dziewczyna Ricky'ego, która go szukała? Co ten chłopak znowu narozrabiał?
- Zgadza się. W czym mogę pomóc? - zapytała, podchodząc do barowej lady, aby stanąć tuż przed stołkiem, który zajmowała nieznajoma.
W głębi ducha modliła się o to, aby nie została wciągnięta w jakieś związkowe dramaty swojego współpracownika. Nie chciała słuchać tego jak to dziewczyna prawdopodobnie (albo i całkiem pewnie) zaciążyła z młodym barmanem, który teraz nie odbierał od niej telefonów i nie odpisywał na komunikatorach.
Dopiero w momencie, gdy usłyszała, że dziewczyna, która miała przed sobą była z policji stwierdziła, że jednak wolałaby łzawą historię o nieplanowanej ciąży. Wszystko z tego prostego względu, że oznaczało to zdecydowanie mniej kłopotów dla niej samej.
- A o czym to chciałaby pani konkretnie porozmawiać, śledczo Stewart? - zapytała spokojnie, przyglądając się badawczo kobiecie.
Nie miała pojęcia o co właściwie mogło jej chodzić. Opcji mogło być wiele: któryś z pracowników coś przeskrobał, ktoś związany z jakimś przestępstwem zabawiał się któregoś wieczora w kubie lub tak też zeznał i dlatego policja pragnęła przejrzeć nagrania, aby ustalić potrzebne fakty... Miała nadzieję, że faktycznie nie było to coś, co mogłoby się odbić na klubie w większym stopniu.

Pilar Stewart
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
29 y/o
CHRISTMASSY
169 cm
śledcza at toronto police service
Awatar użytkownika
lepiej strzela niż gotuje.
a świąt to kurwa nienawidzi
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracji3 os
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Mam kilka pytań — no bo w czym innym ona mogłaby jej pomóc? Cóż, ewentualnie mogłaby zagrać jej coś na tym wielkim, pięknym fortepianie, który stał na scenie, ale czy umiała? Może Ophelia Attwood była tylko ładną twarzą tego miejsca, niekoniecznie utalentowana muzycznie? Może odziedziczyła to miejsce po ciotce, babce lub innym członku rodziny? Pytania mnożyły się w jej głowę, gdy tak przez krótką chwile wbijała w nią przenikliwe spojrzenie. Pilar lubiła sobie ułożyć profil osoby, z którą rozmawiała. A szczególnie, jak ktoś ją intrygował.
Przytulny ten klub — rozejrzała się dookoła, rozsiadając wygodniej. Nie przeszła od razu do konkretów, jakby chciała wyczuć sobie, czy Ophelię w jakikolwiek sposób zestresowała ta niespodziewana wizyta policji. Czy wiedziała o co może chodzić? — Sama go Pani stawiała? Czy to jakiś biznes rodzinny? — zainteresowała się, wracając spojrzeniem do intensywnie zielonych oczu. — A tak swoją drogą, zaproponuje mi Pani jakąś kawę, czy tak będziemy siedzieć tutaj, jakby to było przesłuchanie? — bo przecież nim nie było. Pilar na razie przyszła z nią jedynie porozmawiać. Gdyby miało to być oficjalne przesłuchanie, zapewne Attwood dostałaby wezwanie na komisariat. Tam zasiadłyby w obskurnym pokoju z ciemnymi ścianami, pojedynczym stołem i parą krzeseł, a na środku zaległby niewielki dyktafon, notujący każde, wypowiedziane słowo. A tutaj? Cokolwiek zostanie wypowiedziane i tak zostanie między nimi.
Czuła na sobie wzrok właścicielki, czuła również tą jej chęć dowiedzenia się w końcu o co chodziło. I w sumie nie było się jej co dziwić. Pilar westchnęła głośno, zarzucając przy okazji wciąż wilgotne włosy do tyłu.
Elijah Rowen — rzuciła beznamiętnie, wbijajać w nią spojrzenie i szukając w reakcji czegokolwiek, co mogłaby potraktować jako punkt zaczepienia. — Cztery dni temu grał tutaj na saksofonie — nachyliłą się nad ladę i zgarnęła swoją odznakę, którą wcześniej wypchnęła w stronę Opheli. Skoro formalności miały już za sobą, z pewnością można ją było schować. — Jego manager zgłosił zaginięcie. Ostatni raz był widziany tutaj. Od tego czasu nie ma po nim śladu — wyjaśniła w końcu cały sęk sprawy i powód swojej wizyty. Pilar głównie zajmowała się zaginięciami. Czasami dostała pojedyncze sprawy morderstw, jednak głównie jej konikiem byli ci, którzy nie wracali. Po Elijah również nie było żadnego śladu — nie odbierał telefonu, nie dało się go namierzyć, od czterech dni nie używał swojej karty ani nie zawitał w domu. I może ta sprawa nie zostałaby przydzielona potraktowana tak priorytetowo, gdyby nie fakt, że Rowen był podobno mocno zadłużony i zamieszany w sprawy narkotykowe.
Podobno kłócił się z kimś na zapleczu zaraz przed koncertem — a tego przynajmniej podobno zdążył się dowiedzieć jego manager. Nie była to więc w stu procentach potwierdzona informacja, ale zawsze warto było ją zweryfikować. — Wiadomo Pani coś o tym? — i znowu patrzyła intensywnie w zielone oczy właścicielki, wyczekując w końcu jakiegoś konkretnego napływu informacji. Czegokolwiek, dzięki czemu będzie mogła ruszyć z tym śledztwem.

Ophelia Attwood
kasik
nudy. a tak poza tym, to używania AI, czytania mojej postaci w myślach i braku inicjatywy.
36 y/o
For good luck!
164 cm
managerka Tranzac Club
Awatar użytkownika
Ho ho ho under the mistletoe
yes everybody knows
we will take off our clothes
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Spodziewała się tego, że policjantka, która zjawiała się w klubie przed jego oficjalnym otwarciem mogła mieć kilka pytań i chociaż Ophelia od wielu lat nie uznawała się już za głęboko wierzącą katoliczkę to aktualnie modliła się w myślach o to, aby nie chodziło o jakiegoś pracownika, który przeskrobał coś poważnego.
- W takim razie niech pani pyta. Zobaczę czy będę w stanie pomóc - odpowiedziała, opierając się o bar tuż naprzeciw dziewczyny i odwzajemniając jej uważne spojrzenie.
Sama również starała się w jakiś sposób ocenić znajdującą się przed nią młodą kobietę. Zastanawiała się czy ta zapowiada jakieś kłopoty i czy na pewno nie zaszkodzi w jakiś sposób klubowi. Musiała jakoś ją wyczuć. Nie wiedziała jednak na razie jak miałaby to zrobić.
- Klub funkcjonuje od dobrych kilku dekad. Ja jedynie nim zarządzam w imieniu jego właściciela - wytłumaczyła, gdy tylko Stewart zapytała ją o genezę klubu.
Niestety nie mogła poszczycić się tytułem właścicielki. Na pewno jednak dokładała swoją cegiełkę do historii lokalu i zawiadamiać nim dla pewnego bogacza, który nie miał głowy do takich rzeczy.
- A nie jest to przesłuchanie? - zapytała z lekkim rozbawieniem pobrzmiewającym w głosie, a na jej wargach pojawił się figlarny uśmiech. - Mogłabym zaproponować drinka, ale chyba tak nie wypada na służbie.
Starała się nie okazywać jakichkolwiek obaw czy zdenerwowania. Z pewnością nie była to zwyczajna sytuacja. Tym bardziej, że dalej nie wiedziała o co właściwie chodziło i jakie były intencje śledczej, która pojawiła się w klubie. Na razie wyglądało to jakby mogło się skończyć naprawdę miłą rozmową, a nie jakąś sceną rodem z jakiegoś hardkorowego kryminału.
- Kojarzę go. Bardzo dobry muzyk - potwierdza, gdy tylko Stewart wspomina o tym konkretnym saksofoniście. - Nic nie wiadomo o tym, co mogło się zdarzyć?
Wiedziała, że Elijah miał swoje za uszami. Był jednak niezwykle czarującym mężczyzną. Rozmawiała z nim kilka razy. Postawiła mu nawet drinka po jednym z wyjątkowo udanych występów, ale nie mogła szczególnie dużo powiedzieć na temat jego życia prywatnego.
- Niestety z tym raczej nie pomogę. Zajmowałam się rzeczami na sali i nie widziałam żadnej kłótni - odpowiedziała, bo przed koncertem miała faktycznie sporo roboty. - Zapytałaby o to właśnie managera lub innych członków zespołu. Zakładam jednak, że już to pani zrobiła.
To wydawało się być jednym z pierwszych posunięć, których można było się podjąć. Attwood nie mogła zaprzeczyć temu, że istotnie martwiła się o saksofonistę i miała nadzieję, że szybko znajdzie się. W miarę możliwości nietknięty. Choć miała takie przeczucie, że finał będzie nieco mroczniejszy.

Pilar Stewart
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
29 y/o
CHRISTMASSY
169 cm
śledcza at toronto police service
Awatar użytkownika
lepiej strzela niż gotuje.
a świąt to kurwa nienawidzi
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracji3 os
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Rozumiem — rzuciła praktycznie od razu, kiedy Ophelia oznajmiła, że to tak naprawdę nie był jej klub, a jedynie zarządzała nim w imieniu właścicieli. Czyli może jednak Stewart aż tak bardzo nie chybiła z tą swoją teorią, że założył to ktoś z niespełnionymi do końca marzeniami, ale jednak czas dopadł go o wiele szybciej, by władać sceną. Wbiła spojrzenie w zielone oczy Attwood. — W takim razie skąd u Pani zamiłowanie do Jazzu? — bo chyba musiała je mieć, skoro prowadziła ten klub, prawda? Raczej człowiek nie przychodził z ulicy i nie przejmował tego typu miejsca dla czystej zabawy. Bo co to za zabawa tak na dobrą sprawę? Stewart miała wrażenie, że do jazzu to mogła jedynie kłaść się spać. Ale prawda też była taka, że ona gówno wiedziała, gówno widziała, a już tym bardziej gówno słyszała. Nigdy nikt nie przedstawił jej tej sztuki tak, jak powinno to być zrobione. W bidulu przy dobrych dniach mieli puszczane radio, ale głównie popowe gnioty, a kiedy już skończyła w szkole policyjnej, tam też nikt nie słuchał klasyki. A przynajmniej nikt, z kim jej się przyszło zadawać.
Zaśmiała się na to pytanie o przesłuchaniu.
Przesłuchania odbywają się na komendzie — zauważyła. — To jest tylko niezobowiązująca rozmowa — dodała po chwili z naciskiem na słowo niezobowiązująca. Bo przecież Ophelia nie musiała jej nic mówić. Mogła równie dobrze kazać jej wypierdalać w tej samej minucie, w której Pilar powiedziała kim jest, a jednak jeszcze tego nie zrobiła. Więc może ten drink to nie był wcale taki zły pomysł? — Na drinka mogę iść wieczorem — odpowiedziała na propozycję, łapiąc jasne spojrzenie kobiety. Ułożyła dłonie na chłodnej ladzie i nachyliła się nieznacznie w jej stronę. Za cztery godziny kończyła zmianę, może Ophelia zechciałby pokazać jej tą ciekawą stronę jazzu? Oj, ale przecież mieli tu mieć wtedy występy i klub zapełniony gośćmi, to chyba jednak spotkanie nie wchodziło w grę? A szkoda.
Nic nie wiadomo o tym, co mogło się zdarzyć?
Jakbym wiedziała, to by mnie tutaj nie było — rzuciła może nieco zbyt bezczelnie, ale czyż to nie było oczywiste? Jasne, mieli jakieś poszlaki, ale nic konkretnego. — Jak narazie wszystkie drogi prowadzą.. tutaj — bo przecież i manager i inni członkowie zespołu oraz każdy z kim już nie rozmawiała mówili, że nikt nie widział go po występie. Ostatni raz na zapleczu. Właśnie podczas tej kłótni, której niestety Attwood nie była świadkiem. Albo kłamała. Jednak na ten moment Stewart nie była w stanie tego stwierdzić.
Macie tu jakieś kamery? — spytała bardziej z ciekawości niż jakby faktycznie liczyła na twierdzącą odpowiedź. Przecież ten lokal nie był jakiś górnych lotów, nie opiewał w technologię i ewidentnie stawiając na klasykę. A do tej ilości drewna to chyba kamera by nawet nie pasowała. Sama Stewart kiedy tylko przyszła rozejrzała się po pomieszczeniu, ale żadnego monitoringu nie zauważyła. — Często tutaj handluje się narkotykami? — zrzuciła na nią kolejne pytanie, tym razem już o wiele bardziej bezpośrednie. Co prawda sama nie miała żadnych dowodów na to, że to właśnie tutaj Elijah rozprowadzał swoje prochy, ale przecież nie dowie się tego, dopóki jakoś nie podejdzie tej intrygującej kobiety.

Ophelia Attwood
kasik
nudy. a tak poza tym, to używania AI, czytania mojej postaci w myślach i braku inicjatywy.
36 y/o
For good luck!
164 cm
managerka Tranzac Club
Awatar użytkownika
Ho ho ho under the mistletoe
yes everybody knows
we will take off our clothes
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Chciałaby mieć tyle pieniędzy, aby móc sobie pozwolić na podobny lokal w dogodnej lokalizacji. To był drogi interes. Trzeba było czasu i ogromnego trudu, aby móc na tym zarobić. Niejeden człowiek już utopił fortunę starając się wejść na scenę rozrywkową nocnego życia, bo Toronto oferowało naprawdę szeroki wybór miejsc, gdzie można było się zabawić, posłuchać muzyki i wypić jednego czy dwa drinki. Trzeba było zatem czegoś konkretnego, aby przyciągnąć uwagę i zatrzymać przy sobie klientów.
- Bo w sumie czemu nie? - odpowiedziała, nie mając w zasadzie żadnej lepszej odpowiedzi. - To gatunek jak każdy inny. Może cię rozśmieszyć, porwać do tańca lub wprowadzić w melancholijny nastrój czy też stanowić dobre tło dla konwersacji albo pracy. Tylko, że większości niestety kojarzy się z irytującym saksofonem i irytującymi pseudointeligentami.
Każdy gatunek muzyczny mierzył się ze swoimi własnymi stereotypami. Metal kojarzył się z satanistami, jakaś odnoga popu jedynie z głupiutkimi blondynkami i nierozgarniętymi małolatami, a hip hop z chuliganami. Jazz z kolei mógł liczyć na skojarzenia z malkontentami w sweterkach, którzy snuli dywagacje filozoficzne, które brzmiały jak bełkot.
Skinęła głową, odnotowując fakt, że odbywały właśnie zwyczajną rozmowę, która do niczego jej nie zobowiązywała. Wyczuwała jednak już od samego wejścia policjantki, że lepiej będzie odpowiadać na jej pytania, aby jednak nie być ciąganą po komendach.
- W takim razie zapraszam wieczorem jak znajdzie pani ochotę na drinka - odpowiedziała z delikatnym uśmiechem, obserwując uważnie to jak kobieta pochyla się w jej stronę. - Może nawet przekona się pani do jazzu?
Przyglądała się jej w oczekiwaniu na jakąkolwiek reakcję z jej strony. Nie miała pojęcia skąd wzięła jej się ta śmiała propozycja, ale najwyraźniej dała się poniekąd sprowokować panującej między nimi atmosferze. Lub też po prostu lubiła igrać z ogniem i stwierdziła podświadomie, że najlepsze, co może zrobić to zaproponować drinka kobiecie, która przesłuchiwała ją w sprawie zaginięcia jednego z muzyków.
- Touché, pani władzo. Myślałam jednak, że macie może chociaż wstępne hipotezy - odparła i na chwilę zamyśliła się, zwilżając dolną wargę językiem.
Nie podobało jej się to wszystko. Jeśli policja zacznie się kręcić wokół lokalu to odstraszy klientelę, a tego z pewnością by nie chciała. To był kolejny z powodów, dla którego miała nadzieję, że Elijah odnajdzie się dosyć szybko.
- Mamy kamery przy barze i drzwiach. Na wypadek włamań i kradzieży - wyjaśniła pokrótce, a następnie na chwilę zamilkła i raz jeszcze wbiła w Stewart spojrzenie sugerujące, że w tej chwili właśnie w jej głowie przemyka milion scenariuszy odnośnie tego jak powinna odpowiedzieć na kolejne pytanie oraz jakie intencje mogła skrywać policjantka, gdy podpuszczała ją w ten sposób. - To porządny lokal. Rzecz jasna nie mogę ręczyć za wszystkich klientów, którzy się u nas pojawiają, ale nie dokonuje się tutaj takich transakcji.
Niech cię szlag, Elijah. Przeklinała w tym momencie mężczyznę w swoich myślach na milion różnych sposobów. Oczywiście to on był tu ofiarą, ale przez niego właśnie rykoszetem obrywał jej lokal.
Śledcza Stewart powoli przestawała się bawić. Przechodziła do ofensywy, a to Attwood z pewnością się nie podobało. Wolałaby dużo bardziej wrócić do wcześniejszego tonu rozmowy: lżejszego, podszytego delikatnym flirtem czy też czymkolwiek była ich wcześniejsza wymiana zdań. Zamiast tego wszystko zmierzało w kierunku, którego zdecydowanie nie chciała.

Pilar Stewart
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
29 y/o
CHRISTMASSY
169 cm
śledcza at toronto police service
Awatar użytkownika
lepiej strzela niż gotuje.
a świąt to kurwa nienawidzi
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracji3 os
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Pilar dokładnie tak kojarzył się jazz.
Tak, jak ona powiedziała: z irytującym saksofonem i irytującymi pseudointeligentami.
Jakoś nie mogła się przekonać, chociaż to nie to, żeby kiedykolwiek naprawdę spróbowała. Raczej wolała zostać przy latynoskich rytmach i salsie, którą potrafiła tańczyć całymi dniami. Może to ta gorąca krew, która w niej płynęła, sprawiała, że czuła w taki a nie inny sposób? Że spokojne melodie jazzu bardziej ją usypiały niż wywoływały emocje.
Można tańczyć do jazzu? — zainteresowała się, a raczej prychnęła głośno, spinając w sobie, by przypadkiem nie wywalić oczami. Jakoś sobie tego nie wyobrażała. No chyba, że powolne, ślimacze ruchy w wolnym tańcu. — Pani lubi tańczyć? — dopytała jeszcze, już z o wiele większą ciekawością w sercu. Bo jak ten cały klub nie interesował ją wcale, tak jednak Ophelia wydawała się wystarczająco intrygująca, by poświęcić jej nieco więcej czasu. Może nawet żeby zabrać ją na parkiet? Tylko może do normalnego klubu, z normalną muzyką, gdzie można było poruszać się ciało przy ciele, czując to wszystko w kościach i każdym pojedynczym mięśniu.
Zaśmiała się pod nosem, gdy kobieta zaproponowała jej, by wpadła wieczorem na występ.
To raczej nie moje klimaty — wzruszyła ramionami. — Ale jak mnie Pani dalej będzie tak ładnie przekonywać, to może się skuszę — raczej nie. Chociaż tego drinka z chęcią by z nią wypiła. Ale może jeszcze się przekona? Na dobrą sprawę, dopiero tu przyszła. Może jeszcze faktycznie zmieni zdanie? Z drugiej strony biorąc pod uwagę, że wciąż siedziała o suchym pysku raczej na to nie wskazywało. Ani na to, że była tutaj mile wdziana. Ale czy policja kiedykolwiek gdzieś była? Raczej średnio.
Poprawiła się na krześle, gdy w końcu rozmowa przeszła na konkrety i wbiła ciemne spojrzenie w oczy właścicielki.
Wstępna hipoteza jest taka, że coś musiało się stać tutaj — odezwała się po chwili, tym razem już faktycznie przewracając oczami. Bo to przecież nie tak, że policja nie wiedziała kompletnie nic. Bardziej kwestia tego, że Pilar nie chciała się tym dzielić z Attwood. — I powiedziałabym, że najbardziej touché z tego jest fakt, że właścicielka nie ma najmniejszego pojęcia, co się dzieje pod jej dachem — dodała z lekkim żalem w głosie. Akurat liczyła, że Ohpelia rzuci na wszystko nieco więcej światła, podczas gdy ona nie wiedziała nic i zachowywała się, jakby tutaj z ich strony wszystko było w jak najlepszym porządku.
Tak samo jak umyła ręce od pytania o narkotyki.
Każdy tak mówi — prychnęła w odpowiedzi. — To zawsze jest porządny lokal i zawsze nic się nie dzieje — Pilar to znała takich przypadków aż za dużo. Prawie każda łapanka kończyła się właśnie w tych najbardziej porządnych i niepozornych miejscach. Trochę jak ten klub jazzowy.
A cokolwiek Pani wie? — spytała w końcu, krzyżując dłonie na piersiach i wbijając w nią spojrzenie. Czy pytała o śledztwo? Może. Czy istniała szansa, że o coś innego? Również może.

Ophelia Attwood
kasik
nudy. a tak poza tym, to używania AI, czytania mojej postaci w myślach i braku inicjatywy.
36 y/o
For good luck!
164 cm
managerka Tranzac Club
Awatar użytkownika
Ho ho ho under the mistletoe
yes everybody knows
we will take off our clothes
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Była świadoma tego jak jazz mógł się kojarzyć tym, którzy znali przede wszystkim z jakiś powolnych kawałków. To było jednak jak sprowadzanie popu wyłącznie do rzewnych ballad lub dziwnych dyskotekowych kawałków. W końcu występowały różne utwory nawet w obrębie jednego gatunku. Miały swój własny charakter i styl.
- Owszem, można - odparła z pewnym zadziornym uśmiechem. - I to nie tylko wolne kołysanie się do sentymentalnego pianina. Można całkiem zdrowo podskakiwać.
Zdawała się doskonale wiedzieć o czym właściwie myśli w tej chwili policjantka. Być może wystarczająco wiele razy odbywała podobną rozmowę, aby wiedzieć jak dokładnie będzie ona przebiegać.
- Lubię. O ile mam do tego dobre towarzystwo - odpowiedziała jeszcze, wyłapując to instynktowne zainteresowanie ze strony kobiety.
Taniec był dla niej czynnością towarzyską. Nawet jeśli czasem w zacisku własnego domu kołysała się do słyszanych w tle utworów to nie potrafiłaby tego nazwać tańcem. To występowało dla niej wyłącznie w momencie, gdy ktoś miał całą choreografię lub poruszał się do muzyki z kimś innym.
- W takim razie postaram się być niezwykle przekonująca - stwierdziła, nie spuszczając uważnego spojrzenia z kobiety. - Zawsze warto jest gromadzić nowe doświadczenia. Może jednak przekona się pani, że jednak chociaż trochę odpowiadają pani takie klimaty.
Nie odpuszczała. Kusiła. Chociaż pewnie wyszłoby jej to lepiej, gdyby tylko podała jej tę cholerną kawę. Tylko, że słysząc o tym, że kobieta jest z policji, stwierdziła, że może lepiej było jej nie serwować napoju, bo to mogłoby jedynie przedłużyć jej pobyt. W końcu Ophelia chciała jak najszybciej pozbyć się funkcjonariuszki. Przynajmniej dopóki nie przekonała się, że mogła z nią prowadzić całkiem przyjemną rozmowę.
- Managerka. Nie właścicielka - poprawiła ją odruchowo, nie odrywając spojrzenia od jej ciemnych oczu i nie odsuwając się nawet na chwilę. - Jeśli zaś chodzi o zajście na backstage'u to najlepiej o nim będą wiedzieli członkowie zespołu. Sama tam nie zaglądałam i nie interesuję się jakimiś drobnymi niesnaskami. Zdarzało się, że jeden czy drugi muzyk poszarpał się z kolegą o dziewczynę, ale nigdy nie było to coś wartego uwagi czy interwencji.
W końcu czasami zdarzały się różne incydenty. Często jednak słyszała o nich grubo po fakcie, a ich uczestnicy szybko rozwiązywali sytuacje między sobą. Inaczej było w momencie, gdy dochodziło do czegoś na sali. Wtedy już miała większe szanse, aby coś dostrzec, a filujący pod ścianą bramkarz dbał o to, aby sytuacja nie wymknęła się spod kontroli.
- Czyli według pani jednak kluby jazzowe są na tyle ekscytującymi miejscami, aby być miejscem handlu? - dopytała z pobrzmiewającym w głosie rozbawieniem, powstrzymując się od śmiechu. - Nie chcemy żadnych problemów. Gdyby ktoś próbował handlować prochami to zareagowalibyśmy odpowiednio.
Blefowała. Zdarzało jej się przymykać oko na takie rzeczy. Zresztą sama nie była święta i korzystała z usług dilerów, którzy mogli jej dostarczyć coś nieco bardziej ekscytującego niż legalne zioło.
- Wiem tyle, że chyba nie jestem pani w stanie pomóc - odpowiedziała szczerze. - Mogę powiedzieć tylko tyle, że Elijah wydawał się być nieswój przez część wieczoru, ale twierdził, że pokłócił się ze swoją dziewczyną. Rhondą. Podobno coś z jej bratem. Chyba pożyczył od niego pieniądze i nie umiał go spłacić.
Nie miała pojęcia na ile mogło to być przydatne, ani w jakim stopniu było to prawdą. Wydawało jej się, że muzyk wtedy kręcił, ale nie wnikała w to. Skoro nie chciał jej powiedzieć to nie naciskała.
- Co pani o tym sądzi? Powiedziałam coś przydatnego? - mruknęła jeszcze, nie odrywając wzroku od magnetyzujących ciemnych oczu policjantki.

Pilar Stewart
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
29 y/o
CHRISTMASSY
169 cm
śledcza at toronto police service
Awatar użytkownika
lepiej strzela niż gotuje.
a świąt to kurwa nienawidzi
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracji3 os
czas narracjiprzeszły
postać
autor

Jakby czytała jej w myślach, Ophelia wspomniała o tym, że do jazzu można tańczyć również zdrowo poskakując, a Pilar mimowolnie się uśmiechnęła. To przynajmniej tutaj dostała jakieś sensowne wyjaśnienie i rozwinięcie. Bo właśnie te sentymentalne pianina były czymś, czego Stewart raczej unikała. Nie lubiła nudy. I chociaż z początku wydawało się jej, że i tutaj, w miejscu jak to, nie znajdzie nic ciekawego, tak Attwood jednak jej to wynagradzała. Sobą? A może tą rozmową o tańcu?
Aż tak trudno o dobre towarzystwo do tańca? — spytała zainteresowana, przyglądając się jej uważnie. — Zaproponowałabym siebie, ale osobiście lubie bardziej… egzotyczne tańce. Jak salsa — wyjaśniła, nie spuszczając z niej wzroku. Bo przecież Pilar była chodzącym ogniem, a na parkiecie zmieniała się w prawdziwe zwierze i jednak prawda była taka, że nie każdy był w stanie to okiełznać. Dla jednych było to fascynujące dla innych za dużo. I jeszcze nie była do końca pewna, do której kategorii można było zaliczyć Ophelie. — Tańczy Pani salsę? — w sumie nie powinno jej to obchodzić, przecież przyszła tu tylko porozmawiać o Eliah, a jednak jakoś nie mogła się powstrzymać. Może to pragnienie poznawania ludzi na różnych płaszczyznach było od niej o wiele silniejsze niż dobra etyka pracy. Ale czy Stewart się tym przejmowała? No niekoniecznie.
Chociaż kiedy Attwood tak namiętnie ją poprawiała, że przecież jest tylko managerką a nie właścicielka, Pilar aż przewróciła oczami. I jakoś tak nagle miala ochotę ponownie nazwać ją tym złym terminem.
No tak — przytaknęła jednak, stukając rytmicznie o blat długimi paznokciami. — Zespół akurat jasno powiedział, że nie wie nic, jedynie to, że pod koniec wieczoru pokłócił się z jakimś facetem, ale nikt nie wie o co — wzruszyła ramionami. Bo przecież te początki śledztwa zawsze tak wyglądały — każdy umywał ręce, nikt nic nie widział ani nie słyszał, a dopiero jak pojawiały się odwody, przypierające niektórych do ściany to WTEDY sobie dopiero przypominali istotne informacje. — Wspomniała Pani, że macie tutaj monitoring. Jest szansa rzucić na niego okiem? — nie miała nakazu, nie miała przy sobie właściwie nic oprócz odznaki, dlatego Attwood mogła jej spokojnie odmówić. Wcale nie miała obowiązku niczego jej pokazywać, a Pilar nie miała prawa tego od niej wymagać. Jednak wciąż mogła miło zapytać. Może Ophelia mogła wyświadczyć jej przysługę, a Pilar się jakoś odwdzięczyć? Może zabrać ją na tą salsę? Pokazać jej, co to znaczy dobre towarzystwo. Ale przecież coś za coś.
Zmarszczyła brwi, gdy m a n a g e r k a wspomniała o dziewczynie Elijah. Rhondzie, z którą podobno miał się pokłócić muzyk. Bo to był właśnie ten moment, w którym niektóre fakty przestały się ze sobą łączyć.
Ciekawe — rzuciła bardziej do siebie niż do niej. — Bo z tego, co nam wiadomo i co powiedział jego manager, Elijah jest sam od dwóch miesięcy — i mówił to z całkiem niemałym przekonaniem, gdy rozmawiał ze Stewart. Wykonała szybką notatkę w głowie, by o tym pamiętać, kiedy wrócić na komisariat i by koniecznie skontaktować się z Rhondą, bo jak się okazuje, mogła mieć ze wszystkim więcej wspólnego, niż z początku mogło się wydawać.
Powiedziałam coś przydatnego?
Tak — odpowiedziała jej praktycznie od razu, wbijając ciemne spojrzenie w jej twarz. — Same przydatne rzeczy — bo przecież te o jazzie również w jakimś stopniu się jej może przydadzą. Oczywiście nie do śledztwa ale może życia prywatnego? Łapała aluzję, którą rzuciła Ophelia. Bo przecież to jej pytanie wiązało się z tym samym co chcesz coś jeszcze, czy może już pora iść. Pilar uśmiechnęła się w jej kierunku, a potem wyprostowała.
No to chyba na nie już pora — stwierdziła i jednym, zwinnym ruchem zeskoczyła z drewnianego krzesła barowego, rozglądając się jeszcze po sali. — No chyba, że ma mi Pani coś jeszcze do powiedzenia? — podeszła nieco bliżej w jej kierunku, przy okazji zgarniając kurtkę. — Albo nie wiem, chęci, żeby zagrać mi na tym fortepianie o tam? — bo przecież mogła znaleźć jeszcze dodatkowe dziesięć minut w tym swoim cennym i napiętym grafiku.

Ophelia Attwood
kasik
nudy. a tak poza tym, to używania AI, czytania mojej postaci w myślach i braku inicjatywy.
36 y/o
For good luck!
164 cm
managerka Tranzac Club
Awatar użytkownika
Ho ho ho under the mistletoe
yes everybody knows
we will take off our clothes
nieobecnośćnie
wątki 18+tak
zaimkiona/jej
typ narracjityp narracji
czas narracji-
postać
autor

Niestety Ophelia nie była obdarzona tak wspaniałymi zdolnościami jak umiejętność czytania w myślach, ale jednak miała swoiste przeczucie. Być może ton rozmowy naprowadził ją na to o czym właściwie śledcza Stewart mogła myśleć albo faktycznie już wcześniej rozmawiała z osobami o podobnych opiniach i wiedziała do czego to zmierza.
- Zatańczyłabym jakby ktoś odważny mnie poprowadził - odpowiedziała lekko wyzywająco, przyglądając się policjantce, która sprawiała, że niemal zapomniała o tym dlaczego w ogóle zawdzięczała sobie jej wizytę. - A skąd to zainteresowanie tańcami egzotycznymi, pani władzo?
Wpatrywała się w nią wystarczająco długo i badawczo, aby dojść do wniosku, że kobieta obdarzona była typowo latynoską urodą, ale to mógł być jedynie przypadek. Przedstawiła się bowiem typowo białym nazwiskiem. Mogła jednak przejąć je po mężu, ojczymie albo pochodzić z mieszanej rodziny. Opcji było niezwykle wiele, ale Attwood musiała sama przed sobą przyznać, że śledcza była obdarzona dosyć egzotyczną urodą. W dodatku wydawała się być na tyle interesująca, że Ophelia z chęcią spotkałaby się z nią w bardziej przyjaznych okolicznościach, aby móc ją lepiej poznać.
- Mawia się, że kiedy nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze - odparła luźno, ale zaraz jej intensywne spojrzenie skupiło się na pociągająco brązowych oczach śledczej. - Albo chodzi o kobietę.
Miała nieodparte wrażenie, że cała ta rozmowa była jedną wielką grą. Stewart naciskała na nią, aby zaraz całkowicie zmienić swoją postawę i rzucić komentarzem, który brzmiał jakby zaraz miała ją zaprosić na randkę. Managerka z kolei nie zamierzała jej za żadną cenę ulegać... Przynajmniej w tej pierwszej kwestii, gdzie mogło się zdawać, że bawiła się słowem i mówiła wszystko prócz tego, co policjantka chciałaby usłyszeć. W tej drugiej kwestii... Cóż... Tutaj zdecydowanie mogłaby ulec.
- Jak wspominałam monitoring mamy skierowane na wejścia oraz na bar. Żadna z nich nie skupia się na backstage'u... Może mogłabym pozwolić pani zerknąć na nie... Jeśli jednak chodzi o udostępnianie ich to nie wiem czy jestem upoważniona - odpowiedziała.
Jeśli Stewart chciała uzyskać od niej jakiekolwiek nagrania to niech wróci kolejny raz z pendrive'em oraz nakazem. Może wtedy da się namówić na wspólny wieczór w klubie przy kilku drinkach. Wymówka do tego, aby jeszcze ją zobaczyć brzmiała dosyć kusząco. Choć sama nie miała pojęcia czemu właściwie.
- Nie wiem. Nie zaglądałam mu do łóżka. Wiem, że mieli nieco burzliwy związek. Rozchodzili się i schodzili ponownie... Może Philip nie miał aktualnych informacji? Albo faktycznie Elijah kręcił - rzuciła swobodnie, nie wnikając w to co było prawdą.
Na pewno nie znała muzyka tak dobrze jak jego manager, ale z drugiej strony jeśli sytuacja była dynamiczna o wszystko się mogło zdarzyć. To jednak z pewnością należało do policjantki. Ona powinna ustalić, co właściwie się wydarzyło i jakie były fakty.
- Chyba nie mam nic do dodania - powiedziała, gdy Stewart upewniała się czy na pewno nie chce jej jeszcze czegoś powiedzieć.
Zaraz jednak uśmiechnęła się chyba po raz pierwszy naprawdę szczerze, nie mogąc uwierzyć w to, co właściwie słyszała. Funkcjonariuszka z pewnością była o wiele bardziej śmiała niż początkowo Ophelia mogła przypuszczać.
- Nie jestem wielką wirtuozką, ale mogłabym coś zagrać jeśli faktycznie pani na tym zależy - odpowiedziała, powoli zaczynając wychodzić zza baru.
Musiała o usłyszeć wprost. Czy faktycznie śledcza tego chciała czy może była to tylko taka gra? Trudno było to jednoznacznie stwierdzić.

Pilar Stewart
Ari
Nie lubię narzucania mojej postaci reakcji i zachowania oraz dopisywania do jej rzeczy czy sterowania nią w jakikolwiek sposób bez konsultacji.
ODPOWIEDZ

Wróć do „⋆ W czasie”