Psycho killer, qu'est-ce que c'est?
: czw gru 04, 2025 9:19 pm
Starcia wydawały się nieuniknione przy tak mocnych charakterach. Zwłaszcza, gdy nagle zaczynało występować coś takiego jak różnice zdań, które były nie do pogodzenia. Wtedy zdecydowanie iskrzyło między nimi, a każda iskra była niczym zapowiedź niszczycielskiej pożogi.
Zwykle po fakcie żałowały wszystkich padających słów. Musiały jedynie ochłonąć i przetworzyć wszystko, co w tamtym momencie wypowiadały. Każdy cios, który wyprowadziły z intencją, aby dobić. Wtedy przychodził czas na przemyślenia, ochłonięcie oraz próbę podjęcia dialogu oraz osiągnięcia czegoś na kształt kompromisu, którego naprawdę potrzebowały. Tylko, że teraz po prostu wrzało i trudno było ocenić jak długo ten stan będzie się utrzymywał.
Piły do metalu były jednym z najczęściej używanych narzędzi do cięcia zwłok. Jednak ta, której mógłby użyć Blythe zdawała się być słabej jakości. Tępa. O rzadziej rozmieszczonych ząbkach, które nie zapewniały tak płynnego cięcia. Dokładne informacje jednak uzyska dopiero w momencie, gdy na odciętej kończynie zostaną już przeprowadzone wszelkie potrzebne badania.
Wolała skupić się na tej zagadce. Na dostarczonym jej elemencie układanki niż na tym, co to wszystko dla niej oznaczało. Była to niejako deklaracja. Deklaracja tego, że jak najbardziej Blythe gotowy był do tego, aby zabić, a ona znajdowała się na jego liście. Z każdą chwilą też zbliżał się do niej coraz bardziej. Uczucie paranoi z każdym dniem miało narastać. Był jej katem, a ona nie miała pojęcia kiedy nadejdzie dzień jej egzekucji.
Przynajmniej Sloan był zadowolony. Głównie dlatego, że wydają mu dyspozycję, pozwoliła mu na wyjście z pomieszczenia bez wzbudzania większych podejrzeń. Czekał wyłącznie na ten moment, a Evina wyczuwała, że jedynie sekundy dzielą ją od tego, aby narzeczona urządziła jej prawdziwe piekło, wyrażając bez żadnych zahamowań, co właściwie myślała na tema jej genialnego pomysłu.
- Już dawno mnie pojebało - odparowała, ale nie starała się nawet uściślić, w którym momencie to się stało.
Nawet nie patrzyła w jej kierunku. Wzrok miała zawieszony w jakimś punkcie przed sobą. Dłonie najchętniej sięgnęłyby po kolejnego papierosa, bo poprzedni zdążył już dawno zniknąć w popielniczce.
Wtedy jednak narzeczona znalazła się tuż obok niej i oparła się o to samo biurko. Przynajmniej w fizyczny sposób zmniejszył się dystans między nimi.
- Wiesz, że nie lubię siedzieć bezczynnie i czekać... - mruknęła, a z jej głosu wciąż nie zniknęła ostrożna i jakby po części wroga nuta. - Już raz go dorwałam i chcę to zrobić ponownie. Wiem jak działa i jak myśli...
A przynajmniej tak jej się zdawało. Była przekonana, że chodzi mu wyłącznie o nią. To z nią miał zatarg. To jej dotyczyła ta personalna vendetta, w którą byli uwiązani. Nie było potrzeby wciągać w to nikogo innego...
zaylee miller
Zwykle po fakcie żałowały wszystkich padających słów. Musiały jedynie ochłonąć i przetworzyć wszystko, co w tamtym momencie wypowiadały. Każdy cios, który wyprowadziły z intencją, aby dobić. Wtedy przychodził czas na przemyślenia, ochłonięcie oraz próbę podjęcia dialogu oraz osiągnięcia czegoś na kształt kompromisu, którego naprawdę potrzebowały. Tylko, że teraz po prostu wrzało i trudno było ocenić jak długo ten stan będzie się utrzymywał.
Piły do metalu były jednym z najczęściej używanych narzędzi do cięcia zwłok. Jednak ta, której mógłby użyć Blythe zdawała się być słabej jakości. Tępa. O rzadziej rozmieszczonych ząbkach, które nie zapewniały tak płynnego cięcia. Dokładne informacje jednak uzyska dopiero w momencie, gdy na odciętej kończynie zostaną już przeprowadzone wszelkie potrzebne badania.
Wolała skupić się na tej zagadce. Na dostarczonym jej elemencie układanki niż na tym, co to wszystko dla niej oznaczało. Była to niejako deklaracja. Deklaracja tego, że jak najbardziej Blythe gotowy był do tego, aby zabić, a ona znajdowała się na jego liście. Z każdą chwilą też zbliżał się do niej coraz bardziej. Uczucie paranoi z każdym dniem miało narastać. Był jej katem, a ona nie miała pojęcia kiedy nadejdzie dzień jej egzekucji.
Przynajmniej Sloan był zadowolony. Głównie dlatego, że wydają mu dyspozycję, pozwoliła mu na wyjście z pomieszczenia bez wzbudzania większych podejrzeń. Czekał wyłącznie na ten moment, a Evina wyczuwała, że jedynie sekundy dzielą ją od tego, aby narzeczona urządziła jej prawdziwe piekło, wyrażając bez żadnych zahamowań, co właściwie myślała na tema jej genialnego pomysłu.
- Już dawno mnie pojebało - odparowała, ale nie starała się nawet uściślić, w którym momencie to się stało.
Nawet nie patrzyła w jej kierunku. Wzrok miała zawieszony w jakimś punkcie przed sobą. Dłonie najchętniej sięgnęłyby po kolejnego papierosa, bo poprzedni zdążył już dawno zniknąć w popielniczce.
Wtedy jednak narzeczona znalazła się tuż obok niej i oparła się o to samo biurko. Przynajmniej w fizyczny sposób zmniejszył się dystans między nimi.
- Wiesz, że nie lubię siedzieć bezczynnie i czekać... - mruknęła, a z jej głosu wciąż nie zniknęła ostrożna i jakby po części wroga nuta. - Już raz go dorwałam i chcę to zrobić ponownie. Wiem jak działa i jak myśli...
A przynajmniej tak jej się zdawało. Była przekonana, że chodzi mu wyłącznie o nią. To z nią miał zatarg. To jej dotyczyła ta personalna vendetta, w którą byli uwiązani. Nie było potrzeby wciągać w to nikogo innego...
zaylee miller