All the lights are shining
: śr gru 17, 2025 7:35 pm
Wprawienie Teddy nawet w lekkie osłupienie sprawiło April mnóstwo radości. Jakąś wielką mistrzynią niespodzianek nigdy nie była, a przyjaciółka dodatkowo miała dużo lepszy refleks i twardziej stąpała po ziemi. Zbicie jej z pantałyku nie było takie proste. A przecież Finch nawet aż tak się nie starała. Może w tym cała magia? Gdyby wychodziła ze skóry, to pewnie wyszłoby dużo gorzej. Postawiła na spontaniczność i spełnianie własnych zachcianek – zadziałało. Jakby zaczęła się nad tym zastanawiać, to pewnie byłaby podobnie zaskoczona co Teddy. Na szczęście, jak już ustaliłyśmy, myślenie i zdrowy rozsądek schowała w kieszeni na potem. Teraz był mróz, alkohol, hormony i młodzieńcza głupota (prawie) trzydziestolatki.
Zachichotała, słysząc tę wyjątkowo celną odzywkę. Niewiele brakowało, by zaczęła przebierać nogami albo bić sobie brawo. Obserwowała uważnie każdy gest Darling, chcąc wyczytać z niej jak najwięcej. Znały się od lat, ale nie do końca z tej strony. Może i miały za sobą czułe ekscesy, ale jednak Finch nie czuła się specjalistką w ocenianiu takiej Teddy. Właściwie nie była wcale pewna, czy ona miała podobnie.
Obserwowała przez moment jej usta, skupiając myśli wyłącznie na ich teksturze, a nie na tym, co Darling do niej właśnie mówiła. Chwila milczenia była wystarczająco długa, by jej zamyślenie zostało bez problemu zauważone. Przymknęła powieki, potrząsnęła lekko głową i spojrzała z powrotem w oczy Teddy, wracając tym samym na ziemię.
— Przecież chodzimy razem po jarmarku już z dwie godziny. Ile jeszcze mam tak łazić? — Uśmiechnęła się niewinnie. Gdyby tak zliczyć wszystkie kroki, jakie nabiły przez ostatnie kilkanaście lat, to byłoby coś! Nachodziły się wystarczająco, by móc się bezkarnie całować, kiedy tylko im się tak w głowie uroi. To przecież złota zasada! No dobrze, to mogła być reguła wymyślona na poczekaniu przez głos w głowie April zwany wysokoprocentowym alkoholem na mrozie.
— Po pierwsze, nie przeleciałabyś mnie, bo za bardzo mnie kochasz, żeby traktować mnie przedmiotowo. — Podkreśliła wyraźnie to konkretne określenie, chcąc zaznaczyć granicę, po której się poruszały. Owszem, czepiała się nieco słówek, ale jak już się droczyć, to przynajmniej na jakichś uczciwych warunkach. Uniosła jeden palec w górę, żeby Teddy nie miała wątpliwości, że był to punkt pierwszy z wielu. Zanim jednak przeszła do kolejnych, sięgnęła po nowy kubeczek z alkoholem.
— Po drugie, masz mało pieniędzy, więc rozsądniej byłoby to zrobić w czyimś mieszkaniu. — Wyprostowała drugi palec i znów zrobiła przerwę na picie. Teraz robiła to ewidentnie celowo. Zawieszała głos, budowała napięcie, badała cierpliwość. Alkohol z jej naczynia znikał dużo szybciej niż przy poprzedniej porcji.
— A po trzecie, to myślę, że to ty się cykasz. Z naszej dwójki to ja tutaj wychodzę na tę cwaną, a ty tylko biadolisz? Albo cię podmienili, albo po prostu wy-mię-kasz. — Ostatnie słowo zanuciła, wyciągając przy tym kolejny palec. Mówiąc to, zbliżyła się też z powrotem, eliminując chłodną odległość między nimi. Wypięła dumnie pierś do przodu, spoglądając na Darling z dołu, zachwycona własną dedukcją.
teddy darling
Zachichotała, słysząc tę wyjątkowo celną odzywkę. Niewiele brakowało, by zaczęła przebierać nogami albo bić sobie brawo. Obserwowała uważnie każdy gest Darling, chcąc wyczytać z niej jak najwięcej. Znały się od lat, ale nie do końca z tej strony. Może i miały za sobą czułe ekscesy, ale jednak Finch nie czuła się specjalistką w ocenianiu takiej Teddy. Właściwie nie była wcale pewna, czy ona miała podobnie.
Obserwowała przez moment jej usta, skupiając myśli wyłącznie na ich teksturze, a nie na tym, co Darling do niej właśnie mówiła. Chwila milczenia była wystarczająco długa, by jej zamyślenie zostało bez problemu zauważone. Przymknęła powieki, potrząsnęła lekko głową i spojrzała z powrotem w oczy Teddy, wracając tym samym na ziemię.
— Przecież chodzimy razem po jarmarku już z dwie godziny. Ile jeszcze mam tak łazić? — Uśmiechnęła się niewinnie. Gdyby tak zliczyć wszystkie kroki, jakie nabiły przez ostatnie kilkanaście lat, to byłoby coś! Nachodziły się wystarczająco, by móc się bezkarnie całować, kiedy tylko im się tak w głowie uroi. To przecież złota zasada! No dobrze, to mogła być reguła wymyślona na poczekaniu przez głos w głowie April zwany wysokoprocentowym alkoholem na mrozie.
— Po pierwsze, nie przeleciałabyś mnie, bo za bardzo mnie kochasz, żeby traktować mnie przedmiotowo. — Podkreśliła wyraźnie to konkretne określenie, chcąc zaznaczyć granicę, po której się poruszały. Owszem, czepiała się nieco słówek, ale jak już się droczyć, to przynajmniej na jakichś uczciwych warunkach. Uniosła jeden palec w górę, żeby Teddy nie miała wątpliwości, że był to punkt pierwszy z wielu. Zanim jednak przeszła do kolejnych, sięgnęła po nowy kubeczek z alkoholem.
— Po drugie, masz mało pieniędzy, więc rozsądniej byłoby to zrobić w czyimś mieszkaniu. — Wyprostowała drugi palec i znów zrobiła przerwę na picie. Teraz robiła to ewidentnie celowo. Zawieszała głos, budowała napięcie, badała cierpliwość. Alkohol z jej naczynia znikał dużo szybciej niż przy poprzedniej porcji.
— A po trzecie, to myślę, że to ty się cykasz. Z naszej dwójki to ja tutaj wychodzę na tę cwaną, a ty tylko biadolisz? Albo cię podmienili, albo po prostu wy-mię-kasz. — Ostatnie słowo zanuciła, wyciągając przy tym kolejny palec. Mówiąc to, zbliżyła się też z powrotem, eliminując chłodną odległość między nimi. Wypięła dumnie pierś do przodu, spoglądając na Darling z dołu, zachwycona własną dedukcją.
teddy darling