Takie przemyślenia miała zanim dotarły na miejsce. Kilka minut w tym tłoku wystarczyło, by Finch zaczęła mieć tego serdecznie dość. Wszyscy łazili jak krowy po wsi, dzieci wydawały z siebie za dużo dźwięków i wszędzie było tak niesamowicie drogo. Można było oszaleć. April starała się jednak wmawiać sobie i całemu światu, że jest cudownie i wspaniale.
– Patrz, to ty! – Obróciła się od kasy, przy której kupiła wyjątkowo pokracznego piernika w kształcie bałwana. Miał wyjątkowo nietęgą, brzydką narysowaną twarz. April uśmiechnęła się dumna ze swojego żartu. Kiedy przykładała telefon do terminala, zastanawiała się jeszcze nad nazwaniem go jej starą, ale padło jednak na zrównanie samej Darling z bałwanem. Odgryzła mu głowę. Cóż, przynajmniej był smaczny.
– O, a tam jest chyba fotobudka! Zrobimy sobie absurdalnie drogie i brzydkie fotki, udając, że wcale nie miałybyśmy o wiele lepszych z telefonów? – Ruchem głowy wskazała w stronę pstrokato ozdobionej budki. Plusem robienia tam zdjęć był natychmiastowy wydruk. April zdecydowanie była tą osobą, która potem przyczepiała sobie takie fotki w okolicach biurka w pracy albo lodówki w mieszkaniu. Nie wyrzucała ich do najbliższego śmietnika, więc siłą rzeczy uważała to za mega atrakcję, wartą zmarnowania pieniędzy.
– Chyba że wolisz najpierw poznęcać się nad reniferami? – Spojrzała na znak wskazujący kierunek, gdzie powinny znaleźć żywe zwierzęta, które pewnie było można karmić i głaskać za pieniądze. To się akurat Finch bardzo nie podobało. Trudno było jej sobie wyobrazić warunki na takim jarmarku, w którym zwierzaki miałyby się czuć komfortowo. Była oczywiście minimalna szansa, że taką zagrodę tak zorganizowali, ale chyba nawet April nie umiała się aż tak oszukiwać.
teddy darling