Strona 3 z 7

Türkiye'ye hoş geldiniz!

: wt lip 29, 2025 7:11 pm
autor: Cem Ayers
Ach Eden, gdyby tylko ona wiedziała, co siedziało w umyśle Cema… Może wtedy nie patrzyliby na siebie w ten sposób – ona dopingując go przy zrobieniu czegoś szalonego, a on nie ukrywałby, że cały czas chodziło o nią. Mogliby patrzeć inaczej. On ledwo potrafił się powstrzymywać przed zrobieniem czegoś, co naprowadziłoby ją na prawdę. Chociaż jakby się zastanowić, on nie krył tego. Jeśli Eden ogarnęłaby trochę słowniczek podstawowych zwrotów po turecku, wiedziałaby już o czym cały czas mówił.
- Ja wierzę w miłość i szanuję kobiety – powiedział krótko, wyjaśniając swoje zachowanie. – Nie wiem, czy bym się nadawał na bohatera powieści, ale są tacy mężczyźni, którym zależy na ukochanej i chcą to okazywać. Czasem nie mogą, ale chcą i się starają – oj, powinno być to małym tropem. Zobaczymy jakim Eden jest detektywem i czy rozwiąże zagadkę.
Dawał jej ślady, po których mogła pójść i nawet na pytania, jakie padły, odpowiedział jak było naprawdę. Opisywał jedną jedyną, która naprawdę wywróciła jego świat do góry nogami. I co ciekawe, właśnie ona tego słuchała. Co mogła powiedzieć na swój opis, nawet nie wiedząc, że chodziło o nią? Oj Eden, rusz głową!
- Oczywiście, że tak. Taka jedna ujęła mnie swoją szczerością, spojrzeniem ciemnych oczu i bystrością umysłu. Podziwiałem jeszcze w niej odwagę i autentyczność. To była kobieta fascynująca, którą chciałem poznawać lepiej, ale nie mogłem się zdobyć na to, by pokazać, co ze mną wyprawiała – odetchnął, bo naprawdę było mu żal, że ich ostatnie spotkanie nie zakończyło się inaczej. Mimo wszystko.
- Za każdym razem widząc ją, brakowało mi tchu i powstrzymywałem się przed tym, by dotknąć jej policzka i pogładzić go delikatnie, a potem ją pocałować. Bardzo chciałem poznać smak jej ust – mówił to ostrożnie, ale udając, że buja w obłokach.
- Nawet nie wiesz ile razy myslałem o niej i o sobie razem. Ale to byłoby szalone. Nie wiem, czy by się zgodziła na to, co ja czułem i czego potrzebowałem. Nie dowiedziała się nigdy o tym, że pragnąłem ją kochać i dać jej każdy rodzaj miłości, także fizyczny. Jej piękno zewnętrzne zaparło mi dech, ale widziałem też coś więcej, tylko nie mogłem o tym powiedzieć. Ona raczej nigdy nie czuła tego, co ja – spojrzał na Eden uważnnie i powiedział:
- Sana seni ne kadar sevdiğimi gerçekten söylemek istiyorum ama biraz beklemen gerekecek. Senden bahsettiğimi anlayacaksın – co w wolnym tłumaczeniu oznacza: Bardzo chcę ci powiedzieć, jak cię kocham, ale musisz poczekać. Zrozumiesz, że mówię o tobie.
I chyba ktoś słyszał ich rozmowę, bo siedząca po drugiej stronie kobieta, uśmiechała się, patrząc co jakiś czas w ich kierunku.
- Kız arkadaşın mı? – usłyszał głos owej pani. Uśmiechnął się słysząc turecki. Dobrze, przynajmniej Eden nic z tego nie zrozumie.
- Henüz değil – odpowiedział z uśmiechem.
- Türkçe bilmiyor mu? – kolejne pytanie. Cem popatrzył na Eden uważnie i znów się odezwał.
- Hayır, ama deniyor – zaśmiał się cicho. - O inatçıdır, bir şeyler öğrenecektir – dodał.
- İyi şanlar – brzmiała odpowiedź.
- Teşekkür ederim – zakończył ten krótki dialog i wrócił do Eden, która pewnie chciała wiedzieć, o czym mówili i co go tak rozbawiło.
- W wolnym tłumaczeniu pytała o to, czy jesteś moją dziewczyną, odpowiedziałem, że nie – a naprawdę powiedział JESZCZE NIE. – No i o język, że nie mówisz po turecku, więc odparłem, że nie, ale się starasz. Jesteś uparta i coś w końcu powiesz. Życzyła ci powodzenia, a ja podziękowałem – wyjaśnił spokojnie. Coś mu się zrobiło wesoło, więc chyba wyglądał podejrzanie. Mimo to nie wspomniał o tym malutkim detalu, o którym “zapomniał” jej powiedzieć.
- No i tyle – wrócił do ich rozmowy sprzed chwili. – Jak widzisz jest ze mną dobrze, bo ktoś zawrócił mi w głowie. Wierzę, że odkryjesz prawdę o tym zdarzeniu będąc w Stambule – może pomyśli, że to jakaś Turczynka? Nie, Eden. To ty, głuptasie! – powiedział do siebie w myślach i pstrygnął ją w nos.

eden de poesy

Türkiye'ye hoş geldiniz!

: śr lip 30, 2025 8:43 pm
autor: eden de poesy
Odsuwała tę myśl od siebie rękoma i nogami. Obiecywała, że nie da się po raz kolejny wmanewrować swoim wyobrażeniom w coś, co absolutnie nie mogło mieć miejsca. Chciała być rozsądna, jak bywała zawsze. I chociaż Cem działał na nią tak, że często traciła umiejętność racjonalnego myślenia, chciała zachować zimną krew. Nie poznawała siebie w jego towarzystwie, jednak ostatnia ich wspólna noc dała jej do zrozumienia, że będzie lepiej jeśli ponownie zacznie podchodzić do ich znajomości na chłodno. Przez to właśnie przestała nadinterpretowywać jego gesty czy spojrzenia. Tłumaczyła to zwykłą, przyjacielską troską i danym słowem, że zaopiekuje się najlepiej jak będzie umiał dziewczyną kumpla.
- To bardzo niecodzienne, chociaż powinno być naturalne. Oczywiście to samo działa także w drugą stronę: wiesz, że kobieta też powinna szanować mężczyznę. - czemu ona ostatnio zaprzeczyła, zamieniając grę w Super Mario na ramiona przyjaciela. Czy czuła się z tym incydentem dobrze? Absolutnie nie. Jednak wstydem było przyznać, że Eden bywała bezlitośnie egoistyczna i stawiała wyłącznie na siebie. Tak jak tamtej nocy, gdy nie kalkulowała zysków i strat. Nie myślała o konsekwencjach czy o powodach, myślała tylko o tym, aby zagłuszyć swoje wątpliwości bliskością Cema, który zdawał się być gotowy na wspólną niedolę. Całe szczęście opamiętał się w czas, przez co teraz mogli przynajmniej sprawiać wrażenie normalnych podróżników.
Odczuwała delikatne uczucie zazdrości, gdy Cem opowiadał o swojej wybrance. Mówił to z takim spokojem i przekonaniem, które ona chciałaby usłyszeć o sobie z ust ukochanego mężczyzny. Przedstawił nieznajomą tak, że naprawdę miała nadzieję na poznanie jej w Turcji, bo sądziła, że dziewczyna właśnie stamtąd pochodzi. Jednak mówił o niej w sposób, jakby ją stracił. To nieco ją zasmuciło, bo może gdyby w czas zaryzykował, zaszalał, do czego go namawiała, teraz byłby na wakacjach ze swoją wymarzoną kobietą, a nie z koleżanką z dzieciństwa, która lubiła robić wokół siebie zupełnie niepotrzebny szum.
I dzięki temu, niechętnie, ale zrozumiała, dlaczego została przez niego odepchnięta.
Przedstawiona przez niego kobieta jawiła się jak ideał. Sama Eden uśmiechała się słysząc tę jednoosobową opowieść. Gdyby wiedziała, że to o niej, zapewne zarumieniłaby się i nie skomentowała ani słowem.
Racja, lubiła mówić, mówiła całkiem sporo i czasami bez zupełnego ładu. Więc fakt, że odjęłoby jej mowę, byłby bardzo wymowny.
Tak samo jak odejmowało jej mowę za każdym razem, gdy Cem decydował się mówić cokolwiek w swoim ojczystym języku. Brzmiało to obco, niezrozumiale i potęgowało w niej chęć nauki tego obcego języka. Tym bardziej po tym jak mężczyzna wdał się w rozmowę z obcą kobietą, wykluczając ją z tego dialogu.
Nie lubiła być pomijana, nie lubiła ograniczeń. Jako pięciolatka śmigała już na rowerze z dwoma kołami tylko dlatego, że dzieciaki z osiedla dzięki temu jeździły szybciej i ona też chciała. Była uparta i zawsze osiągała swój cel. Tym razem nie chciała, aby było inaczej. Sam fakt, że nie będzie mogła swobodnie porozmawiać z mężczyzną, który odbierze ich z lotniska przyprawiał ją o zawrót głowy.
- Powiedziałeś jej, że mam już chłopaka? - chciała aby wszystko było doprecyzowane. Bała się plotek jak ognia, więc podejrzliwie spojrzała na nieznajomą kobietę. Nie wiedziała jakie miała intencje, mogła dopowiedzieć sobie resztę, przez co narobi medialnego szumu. Oczywiście tylko i wyłącznie wtedy jeśli Cem został rozpoznany.
Czyli wiele wskazywało na to, że faktycznie pozna wybrankę Cema w Stambule! Kto wie, może na premierze? Może była to jakaś piękna aktorka? Ucieszyła się, przez co klasnęła w dłonie i wyprostowała się, wygodnie opierając plecy. Ciekawa była jaki był typ Cema, chciała ocenić kobietę swoim własnym okiem, bo jak już zdążyła usłyszeć - on ją nieco idealizował.
Zmarszczyła nos, gdy ją w niego pstryknął. Poczuła się jak dziecko, bo wydawało się jej, że robił dosłownie to samo gdy byli dziećmi. Robił to za każdym razem gdy się wygłupiła, ale teraz nie wydawało się jej, aby tak było.
Jednak coś ją tknęło. Ponownie spojrzała na nieznajomą kobietę, która cały czas uśmiechała się, zerkając w ich stronę. Następnie przeniosła ponownie wzrok na przyjaciela, podejrzanie przyglądając się jego twarzy. - A deser, jaki lubiła deser ta Twoja wybranka? - zagadnęła, zupełnie od czapy, czekając na odpowiedź.

Cem Ayers

Türkiye'ye hoş geldiniz!

: śr lip 30, 2025 10:22 pm
autor: Cem Ayers
Cem opisywał to, co widział i czuł – ni więcej, ni mniej. Tak ją widział i stąd jego słowa. Po co miałby kłamać? Wolałby doprecyzować jej wygląd, czy zachowanie. To, co w niej kochał i co czasem go denerwowało, ale cokolwiek by powiedział, odgadłaby wprost o kogo chodzi.
- Miej cierpliwość, a dowiesz się więcej – powiedział spokojnie, jedynie dziwnie unikając jej spojrzenia. Och, Eden… - było mu bardzo trudno zachować spokój. Był gotów nawet wstać i poprosić o mikrofon, by przekazać przy wszystkich swojej ukochanej to, co czuł i o kim mówił. Mógłby nawet klęknąć przed nią i poprosić o to, by została z nim, na zawsze. I bardzo się przed tym powstrzymywał, na siłę, bo serce mówiło coś innego, niż rozum.
- Och, Eden… - westchnął tym razem na głos. Pozwolił sobie na spojrzenie, jakby telepatycznie chcąc jej przekazać, że naprawdę cały czas mówi o niej i tylko o niej. O tym, że wryła się w jego sercu już dawno i po prostu ją pokochał za i mimo wszystko. Bo taka była miłość, bezwarunkowa.
Zapytany o to, czy podczas rozmowy powiedział o jej chłopaku, natychmiast się spiął. To, że wyskakiwała z Eliasem w najmniej oczekiwanym momencie, dość mocno uderzało go w twarz. Kiedy zdawał się zapominać o jego istnieniu, Eden mu o tym przypominała. Bolało.
- Nie – przyznał. – Nie uwierzyłaby, bo słyszała, co ci powiedziałem i co mi odpowiedziałaś – wyjaśnił, siląc się na spokój, chociaż jego serce biło jak szalone.
Znowu to zrobił, odwrócił wzrok. I kiedy tylko padło pytanie o deser, spiął się znowu.
- Wiem, że lubi czekoladę i… - tak, pamiętał o tym cieście, które zamówiła podczas ich pierwszego spotkania po latach. Tylko miał świadomość tego, że jeśli coś o tym wspomni, to kobieta już całkiem się domyśli, że cały czas mówił o niej.
- Na pewno gust jej się zmienił, nie wiem – kręcił jak mógł. Cholera, nie potrafił przy niej przekonująco kłamać. Może dlatego nieco zbaczał z tematu i zwyczajnie starał się wybrnąć z tego zaułka.
- Nie wiem tylko, czy ona w ogóle pamięta, co ja lubię i co bym zrobił czy wybrał. Czy zna mnie tak dobrze, jakbym chciał – odparł, odwracając kota ogonem. – Pewnie nie zwracała na to nigdy uwagi – po raz kolejny uciekł od niej spojrzeniem. Nie chciał, żeby ujrzała w jego oczach ból, który czuł i z którym przyglądał się jej, tak bardzo nieświadomej jego prawdziwych uczuć.
Sięgnął po wodę i upił łyk. Zaschło mu w gardle od tego wszystkiego.
- Chcesz? – zapytał, zmieniając temat. Potem, gdy butelka zniknęła z jego rąk, zaczął masować sobie skronie. Zaczynała go boleć głowa, chociaż nie wiedział dlaczego, czy bardziej ze zmęczenia lotem, czy przez rozmowy, w których musiał wiele kręcić i się gimnastykować językowo, by jakoś wybrnąć z różnych sytuacji? A może to i to…
Nagle spojrzał z ukosa na Eden i po prostu się jej przyglądał. Może poczuła się osaczona tym spojrzeniem, może czuła się nieswojo, ale on tylko się uśmiechnął.
- Dałem ci do myślenia? – zapytał. – Nie wszystko można mieć podane wprost. Czytaj między wierszami, a poznasz wiele odpowiedzi na swoje pytania. Zwracaj uwagę na otoczenie i na słowa. Nigdy nie mówię czegoś bo tak. Kluczem do poznania człowieka jest rozmowa. Słuchaj – oparł głowę o zagłówek siedzenia i spojrzał wyżej, ku lukowi bagażowemu. Naprawdę nie lubił latać. Czuł się nie najlepiej i zaczynało mu się już kręcić w głowie od tego wszystkiego, co się działo.
- Jestem zmęczony, wiesz? Udawaniem, że jestem szczęśliwy. Każdego dnia się okłamuję, mówiąc sobie, że wszystko się jakoś ułoży. Doceniam to, co mam i co osiągnąłem, ale chciałbym się podnieść, bo jestem głęboko na dnie. I naprawdę zrobię coś szalonego, ale wtedy wiele rzeczy się zmieni. Nie wiem, czy poznasz wtedy swojego przyjaciela. Może nie będziesz chciała go znać? – znów zerknął na Eden. – Mamy umowę, dotrzymam słowa. Zrobię coś, co wykracza ponad moje zwykłe zachowaniepowiem ci wszystko jak jest. Po prostu, kawałek po kawałku. Choćby miało mnie to zabić, dowiesz się.
- Będzie, co ma być – ponownie zamknął oczy. To wcale nie kończyło rozmowy, po prostu ukrywał swoje spojrzenie, które mówiło Eden o tym, jak bardzo ją kocha i jej potrzebuje. Nawet jeśli grał, oczy mówiły prawdę. I ona wiedziała o tym, jak to z nim było naprawdę. Gdyby chociaż raz pomyślała, że coś jest nie tak, dopowiedziałaby sobie resztę. Mógłby ją wtedy objąć i powiedzieć, że nie pozwoli jej odejść. Nie po tym, jak ją odnalazł i poznał na nowo. Chciał, żeby wiedziała, poczuła to i żeby było łatwiej. Nie chciał czekać, tylko spędzić z nią ten czas w szczerości i tak, jak było naprawdę. Od początku.

eden de poesy

Türkiye'ye hoş geldiniz!

: pt sie 01, 2025 8:55 pm
autor: eden de poesy
Lubiła widzieć, ale najbardziej lubiła mieć kontrolę. Gdy ktoś jej ją odbierał, stawała się drapieżnikiem: nie ufała, a jedynie podejrzewała. Jej dzieciństwo wyczuliło ją na takie zachowania. Więc gdy tylko Cem wpadał w wir tajemniczości, odczuwała nieprzyjemne ukłucie w okolicach klatki piersiowej. Zapragnęła go sprawdzać, zadawać niewygodne pytania, drążyć i wiercić dziurę w brzuchu. I to wcale nie dlatego, że chciała tak bardzo uzyskać informacje: chciała pokazać jaki dyskomfort można zgotować innej osobie.
Zauważyła już, że coś nie grało. Rozmowa z kobietą, nerwowe zachowanie, szczątkowe opisy kobiety, którą kochał. Czuła, jakby coś ją omijało, a skoro zdecydował, że to ona powinna towarzyszyć mu w tej podróży, powinien być szczery i uwzględniać ją zawsze.
Stawała się dziecinnie krnąbrna, tak dla samej zasady.
- Powiedz jej, że mam chłopaka. - to nie była prośba, to było żądanie. Bo skoro nie pokusił się o tłumaczenie dlaczego rzekomo kobieta by w to nie uwierzyła, to powinien teraz sięgnąć po prawdę. Powinien wyjaśnić jej, że są przyjaciółmi i podróżują razem z powodów zawodowych.
Bo zaczynała się dusić.
Tą niewiedzą, niedopowiedzeniami. Zaczynała się czuć tak, jakby ktoś urządził sobie program telewizyjny z jej udziałem. Cem coś jej mówił, ale nie do końca to co chciała. Bawił się z nią w półsłówka, a jeśli tak ma wyglądać ich dalsza podróż to była pewna, że o s z a l e j e .
Przełknęła głośno ślinę i także zamknęła oczy. Odchyliła głowę do tyłu, opierając się o zagłówek. Musiała odetchnąć, odpocząć. Gdy usłyszała o czekoladzie jako o ulubionym deserze jego wybranki, zacisnęła zęby. Był to tak powszechny deser, że miała wrażenie, że po prostu gra na czas. Że dał jej poczucie bycia poinformowaną, aby teraz dawkować jej informacje i znęcać się nad jej ciekawością.
Przejęła bez słowa butelkę, aby zwilżyć nieco wargi. Klimatyzacja w samolocie źle wpływała nie tylko na stan cery, ale przede wszystkim wysuszała usta. Było to frustrujące, bo Eden wiedziała, że po przybyciu na miejsce będzie musiała zaszyć się w pokoju nie tylko po to, aby odpocząć, ale także po to, aby wrócić do jakiegokolwiek stanu normalności.
Było dużo prawdy w słowach mężczyzny. Problem polegał jednak na tym, że gdy się na coś upierała i bardzo czegoś chciała, to musiała dostać to na już. Nie miała zamiaru bawić się w podchody. Musiała wiedzieć, bo inaczej czuła, że coś ją rozsadzi od środka z ciekawości. - Czy Ty mi zorganizowałeś jakiś terenowy escape room? Mam rozwiązywać zagadki, aby wydostać się i wrócić do domu? - mówiąc to cały czas była oparta wygodnie o zagłówek oraz miała zamknięte oczy. Wydawała się być spokojna jednak buzujące w niej emocje było silne. - Mam łączyć kropki, rozwiązywać zadania, kto wie, może na miejscu czeka mnie jakaś nagroda? - drwiła dalej, chociaż ton jej głosu wcale na to nie wskazywał.
Zdawała sobie sprawę z tego, że ona często robiła dokładnie to samo co on. Pogrywała, zostawiała go z niedokończoną myślą, zbywała uśmiechem, albo po prostu udawała, że nie słyszy. Jednak Eden była na tyle samolubna w swoim poczuciu bycia uroczym, że twierdziła, że ta możliwość była przypisana tylko jej. Ona flirtowała, każda inna osoba, która tak robiła - pozbawiała jej swobody i próbowała manipulować.
- Dobrze, Cemilu. Dałam słowo, że nie będę Cię oceniać, więc trzymam kciuki za rozwój sytuacji. Wierzę, że znajdziesz w sobie wystarczając dużo siły, aby o wszystkim opowiedzieć tej kobiecie. Tylko mała rada - mów już wtedy wprost, bez tych wszystkich niedopowiedzeń. Bo gdyby chodziło o mnie, udusiłabym Cię gołymi rękoma. - otworzyła oczy, przechyliła głowę w stronę mężczyzny i uśmiechnęła się najbardziej uroczo, jak tylko potrafiła. Później miałaby ciekawy wątek w jednej ze swoich książek, bo jakby nie patrzeć była to niecodzienna sytuacja.

Cem Ayers

Türkiye'ye hoş geldiniz!

: pt sie 01, 2025 9:55 pm
autor: Cem Ayers
I powiedział, jak prosiła. Trochę się poczuł niezręcznie, bo słowo „chłopak”, w każdym języku ciężko przechodziło mu przez gardło. Spiął się wyraźnie, ale zagadnął kobietę i wyjaśnił sprawę dość oficjalnie.
- Bana erkek arkadaşı olduğunu ve sadece arkadaş olduğumuzu söylememi söyledi – powiedzizł i uciął rozmowę. Był trochę zły, ale nie wiedział na kogo – na siebie czy na Eden.
Nie patrzył na nią. On też źle się czuł z tym wszystkim, ale co miał zrobić? Powiedzieć jej to tu i teraz, że chodzi właśnie o nią? Wolał się wcale nie odzywać.
- Przestań już, ok? – spojrzał na kobietę uważnie. – Wystarczy, że trudno mi o tym mówić. Nie musisz być złośliwa. Nie chodzi o żadne zagadki, po prostu nie powiem ci niczego w samolocie pełnym ludzi i przy ludziach, którzy mogą przekazać to wszystko dalej – na pewno były tam osoby, które go poznały i czekały teraz na to, aż lot się skończy, by go dopaść gdzieś w hali przylotów.
- Tu nie chodzi o taką Merve, która zwiała do bogatszego. Tu chodzi o kogoś, kto jest dla mnie bardzo ważny, ale nie wie, lub nie chce wiedzieć tego, że ja czuję coś więcej – właśnie się wygadał, ale mówił to w formie dość neutralnej, więc mogła to zignorować.
- Gdybyś miała komuś wyznać, co czujesz, nie czekałabyś na dobry moment? – zapytał wprost, co mu tam. Najwyżej się zorientuje. Już i tak bolała go głowa od tego kręcenia. Chciał ją naprowadzić, ale równocześnie nie zdradzać wszystkiego.
- Może powinnaś mnie udusić – spojrzał na nią i spojrzał w jej piękne, ciemne oczy. – Tak byłoby lepiej. Bo uwierz mi lub nie, ale to wszystko mnie bardzo męczy. Jest mi ciężko na sercu i niełatwo mi o tym mówić – najchętniej by zatkał jej usta swoimi i złączył je w namiętnym i tęsknym pocałunku.
I nawet się nad tym zastanawiał, kilka razy przyłapał się na tym, że patrzy na jej wargi, jakby chcąc sprawdzić, czy są gotowe na przyjęcie jego gest.
Był romantykiem, a tacy byli już w odwrocie. Chciał, żeby to był wyjątkowy moment, a nie taki między posiłkiem, a odpoczynkiem. Sam się gubił w tym, co i jak zrobić.
- Kobieta zasługuje na szacunek, a nie na byle coty zasługujesz na to, co najlepsze i to otrzymasz. Miej tylko trochę cierpliwości – powiedział w myślach i zamknął oczy. Znowu zaczął się denerwować, a to nie sprzyjało jego samopoczuciu. Znów czuł się jak ryba w puszce.
Przez resztę lotu mało się odzywał. Wyraźnie stracił humor i nie potrafił się skupić na niczym.Nie chciał prowokować kolejnego starcia na słowa, bo czuł się, że przegra i cały jego plan się nie uda. I tak powiedział już zbyt wiele. Pozostało mu tylko czekać, aż Eden odpocznie i będzie gotowa na przyjęcie jego rewelacji.
W końcu, po wielu godzinach dolecieli do Stambułu. Cem z ulgą opuścił samolot i mógł rozprostować obolałe ciało. Po kolejnych przebytych bramkach i odebraniu bagażu, przeprosił na chwilę Eden i poszedł do łazienki. Przez kilka minut stał przed lustrem i patrzył na swoją zmęczoną twarz. Przemył ją zimną wodą, a potem wyciągnął okulary przeciwsłoneczne, które miał zamiar zaraz założyć.
Kiedy wyszedł, mogli pójść dalej, ale oczywiście nie było tak łatwo i dwóch podróżujących tym samym samolotem, dorwało go i poprosiło o zdjęcie. Nie odmówił, uśmiechnął się nawet, chociaż było mu ciężko na sercu.
- Zwijamy się – powiedział do Eden kiedy już do niej powrócił. Na nosie miał już ciemne szkła, jakby miało go to ukryć przed innymi wielbicielami tureckiego przemysłu filmowego.
Zadzwonił do kuzyna, który jak się okazało, czekał już na nich przed głównym wejściem.
- Eden, to Eren – przedstawił ich sobie po angielsku. – Eren, to Eden – a potem szybko przeszedł do tureckiego.
- Sağ ol, kardeşim. Hemen benim evime gidiyoruz. Araban nerede? – zapytał.
- İkinci katta. Hadi bakalım – odpowiedział kuzyn i ruszył przed siebie. Cem szedł ramię w ramię z Eden.
- W domu możemy trochę odpocząć – powiedział. – Zjemy coś, porozmawiamy i zaczniemy coś planować. Potem będe musiał cię opuścić na kilka godzin, bo muszę się spotkać z moim przyjacielem. Możesz w tym czasie się przespać lub podzwonić do Toronto – unikał imienia jej chłopaka. Ciekawe, czy to zauważyła.
- Gdybyś chciała się przejść, Eren będzie ci przewodnikiem. Jak mówiłem, słabo zna angielski, ale jeśli masz ze sobą jakieś rozmówki i tłumacza, to się dogadacie. Nie chciałbym, żebyś chodziła sama. Możesz też zawsze wziąć Vito na spacer, to duży pies i wzbudza respekt – wspomniał swojego psa.
Nadal był trochę zły, ale powoli mu przechodziło. A jak było z Eden?

eden de poesy

Türkiye'ye hoş geldiniz!

: ndz sie 03, 2025 10:17 am
autor: eden de poesy
Eden panikowała.
Nie potrafiła być jakaś, gdy dostawała sprzeczne sygnały. Raz wydawało się jej, że była kimś ważnym w życiu Cema: i to wcale nie jako przyjaciółka czy powierniczka sekretów. Później jednak okazywało się, że jej wyobrażenia były jedynie wytworem jej wyobraźni i błędną analizą słów i sygnałów, aby na samym końcu znów uwierzyć w to, że całkiem możliwym jest fakt, że to ona była obiektem zainteresowania Ayersa. Robił jej w głowie totalny bałagan, a ona czuła się wobec tego zupełnie bezradna. I wcale nie oskarżała go o złe intencje: gdyby tak było, jej stopa nie stanęłaby na pokładzie samolotu. Eden uważała, że miała naturalny dar rozszyfrowywania ludzi, jednak z Cemem działało to połowicznie. Wiedziała, że nie zrobi jej krzywdy, nie wiedziała jednak do końca jakimi uczuciami ją darzy i dlaczego akurat jej zaproponował wyjazd na premierę. Była przekonana, że z biznesowego i wizerunkowego punktu widzenia, dużo lepiej wyglądałaby u jego boku jakaś znana aktorka, z którą grywał w serialach. Wtedy reporterzy mogliby się pokusić o opinie o romansie, przez co wzrosłoby zainteresowanie produkcją.
Ona była jedynie pisarką, znaną w niewielkich kręgach bardziej ze swojego nazwiska niż z twarzy. Chroniła swojej prywatności co było dość łatwe, bo nikt nie drążył za bardzo dziur w jej życiorysie. Pytana o swoje życie prywatne często też kłamała, kręciła lub po prostu milczała, do czego przywykli jej bliscy. Było to po prostu łatwiejsze i o wiele zabawniejsze. Walka z prasą plotkarską nie miała dla niej najmniejszego sensu.
Zdawała sobie sprawę z tego, że igrała z jego emocjami. Jednak sama wydawała się być spokojna. Nie odpowiadała na jego zarzuty, przyjmowała je z pokorą i próbą zrozumienia. W porządku, skoro nie chciał rozmawiać o tym w samolocie, nie będzie drążyła tematu. - Nie potrafiłabym kisić w sobie swoich uczuć, więc wielce prawdopodobne jest, że bym od razu opowiedziała o swoich uczuciach. Po co czekać, skoro i tak nic się nie zmieni? - jak miało być dobrze, to dobrze będzie. Dlatego więc nie rozumiała tych wszystkich szopek dotyczących zaręczyn: gdyby jej Elias oświadczył się podczas zmywania naczyń, byłoby super. Chodziło o fakt, nie okoliczności. Widać jednak mieli nieco odmienne zdania na ten temat. Była to być może kwestia dotychczasowych doświadczeń, bądź po prostu małych wymagań co do drugiej strony. Jednak Cem musiał wiedzieć, że jeśli chodziło o Eden, nie należało łamać sobie karku, aby sprawić jej przyjemność.
Dalszą drogę przebyła we względnej ciszy. Książka, którą ze sobą wzięła, wciągnęła ją do tego stopnia, że nie potrzebowała dodatkowych bodźców. Na całe szczęście niedługo później wylądowali i mogli w końcu opuścić ciasne ściany samolotu, które nawet i jej zaczynały doskwierać.
Gdy Cem zostawił ją na chwilę samą, napisała wiadomość do chłopaka informującą go o dotarciu na miejsce. Do wiadomości załączyła jeszcze zdjęcie ze swoją uśmiechniętą twarzą, a także wiadomość głosową, w której zapewniła go, że wszystko jest w porządku, tylko Cem trochę marudzi, ale to pewnie ze stresu.
- Wyglądasz jakbyś był tu za karę. - upomniała go, jednak nie chciała absolutnie obrazić. Po prostu uważała, że powinien nieco lepiej się prezentować, tym bardziej w takich okolicznościach. Był przecież gwiazdką, nawet został rozpoznany. Czy nie powinien więc grać nawet w takich okolicznościach?
Podała dłoń w geście przywitania kuzynowi Cema. Uśmiechnęła się nawet delikatnie, czym chciała nadrobić granice językowe, a poza tym, nie chciała dać do zrozumienia niewinnemu mężczyźnie, że doszło do kolejnej sprzeczki między nią a Ayersem.
Wysłuchała w spokoju propozycji mężczyzny i zgodziła się na wszystko. Wiedziała, że miał tu swoje sprawy i nie będzie niańczył jej non stop. Nie przeszkadzało jej to, sama też potrzebowała przestrzeni i odpoczynku. - Już napisałam Eliasowi, że jesteśmy na miejscu, ale masz rację, powinnam też zadzwonić. - była mu wdzięczna za tę podpowiedź, bo jej zmęczona głowa już nie pracowała tak jak powinna. Na całe szczęścia miała u swego boku kogoś, kto trzymał rękę na pulsie. - Nie powinnam chodzić sama bo jest niebezpiecznie czy po prostu Ty tego nie chcesz? - zapytała swobodnie, nie mając absolutnie na myśli nic złego. Chciała po prostu wiedzieć na ile bezpieczne jest samotne spacerowanie ulicami Stambułu. Lubiła przecież biegać, a nie będzie mogła robić tego ani z Erenem ani tym bardziej z Vito.
Wspomogła się pomocą panów i oddała im swoją walizkę, samej zajmując miejsce na tylnej kanapie samochodu. - Bizi almaya gelmen çok hoştu, Eren. - odezwała się, gdy mężczyźni pojawili się w samochodzie.
Została przecież wcześniej uprzedzona, że kuzyn Cema odbierze ich z lotniska. Mogła więc nauczyć się na blachę chociaż tego jednego, krótkiego zdania.
Uśmiechnęła się delikatnie, po czym odwróciła głowę w stronę szyby, chcąc zająć się zachwycaniem krajobrazem.

Cem Ayers

Türkiye'ye hoş geldiniz!

: ndz sie 03, 2025 1:38 pm
autor: Cem Ayers
Czy Cem naprawdę czuł się tak, jakby był tam za karę? Chyba nie. Po prostu podróż była dla niego trudna – jak zawsze i wymagająca – jak nigdy. Zamiast odpowiedzieć, po prostu się uśmiechnął.
- Lepiej? – zapytał. – Ja tak zawsze wyglądam po długim locie, moja fobia nie pomaga i czuję się lepiej na lądzie. Poziom pozytywnych uczuć będzie tylko wzrastał – zapewnił. I w sumie chyba miał rację.
Nie będzie już tyle marudził, taki był plan.
- Przepraszam cię za wszystkie głupoty po drodze i dziękuję za towarzystwo. Przynajmniej było mi łatwiej – to nie do końca prawda, bo mimo wszystko powiedział kilka rzeczy, które mogły być kluczowe, ale nie były przez brak zrozumienia się, no ale co tam, ważne, że dolecieli.
- Chodzi o bezpieczeństwo – odpowiedział natychmiast. – Ktoś może cię zaczepić, a nie chcę, byś miała kłopoty. Różnie bywa. Po prostu uważaj na siebie, dobrze? – chciał powiedzieć, że był za nią odpowiedzialny, ale jakoś zamilkł. Dla niego to miało inną ważność od tego, co pewnie pomyśli ona.
Chciał się nią zaopiekować z miłości, a nie dlatego, że ktoś mu zaufał i dał pod opiekę.
Kiedy dotarli do samochodu, Cem otworzył bagażnik i schował tam bagaż. Potem zajął swoje miejsce. Sam usiadł z przodu, gdzie miał trochę więcej miejsca na nogi.
- İstediğim gibi her şeyi hazırladın mı? – zapytał kuzyna. Kiedy ten potaknął, dodał jeszcze.
- Yardımlarınız için teşekkürler. Umarım her şey yoluna girer ve her şey güzel olur – odetchnął.
Powiedział Eden w skrócie o czym powiedział, ale nie tłumacząc dokładnie. W końcu to dotyczyło jej i tego, co szykował. Szybko więc zmienił temat i wrócił do rozmowy.
- Póki co pojedziemy obrzeżami. Mieszkam w Beykoz, to po drugiej stronie Bosforu – wyjaśnił.
- W domu możesz dać mi znać, co będziesz chciała zobaczyć i gdzie. Na nocne zwiedzanie zabiorę cię do Bebek, tam są ciekawe miejsca. Oczywiście historyczne części także zobaczysz, ale poszukaj czegoś, co cię będzie najbardziej interesować i zrobimy jakieś plany. Wiesz, chcę żebyś się dobrze bawiła i zobaczyła to, co chcesz zobaczyć – wyjaśnił Cem i sam zaczął patrzeć na widoki rozciągające się przed nimi.
- Jeśli dobrze pójdzie, będziemy na miejscu w jakieś pięćdziesiąt minut – tak mniej więcej jechało się, kiedy droga była dość spokojna, ale to było rzadkością. – Tak czy inaczej trasa jest dość malownicza, więc jest co oglądać – na pewno będą mieć dużo czasu na zwiedzanie i oglądanie miasta. Chciał tylko tego, by wybrali wspólnie jakieś trasy. Zależało mu na tym, by pokazać Eden to, czym sama się będzie cieszyć.
Wyciągnął z kieszeni telefon i sprawdził połączenia i wiadomości. Miał kilka smsów i nieodebrane połączenie. Odpisał więc, a telefon olał, bo nie chciał się teraz kłócić. Chodziło o jego menagera, który żegnał się powoli z pracą.
Po drodze Cem wyjaśniał gdzie są i co widać. Jak wspomniał, najlepsze widoki były gdy wjechali na most i przemierzyli cieśninę. Lubił na to patrzeć, bo chociaż mieszkał tam swego czasu i często się pojawiał przez ostatnie lata, miasto zawsze robiło na nim ogromne wrażenie.
Dojechawszy na miejsce, a było to na jednym ze wzniesień, z ulgą wysiadł z samochodu. Dom był ładny, dość duży (ale nie przesadnie, bo to nie rezydencja rodzinna), otoczony zielenią i miał basen.
Ledwo wysiedli, rozległo się szczekanie. To był Vito, który przywitał swojego właściciela wielką dawką psiej miłości. Oparł swoje łapy na nogach właściciela, który natychmiast objął zwierzę jak najlepszego przyjaciela. Zwierzę było szczęśliwe widząc Cema, ale szybko zauważył też osobę, której nie znał. Zaczął się ciekawie przyglądać Eden i szczeknął dwa razy.
- Poznajcie się – powiedział Cem, drapiąc psa za uszami. – Na pewno się polubicie, Vito do duża maskotka, chociaż wygląda może trochę groźnie – poszedł na tyły, by wyciągnąć bagaże.
- Otrzymasz do dyspozycji pokój na piętrze, ten od strony cieśniny, więc będziesz miała ładny widok – już on poinstruował, co by przygotować i uzupełnić lodówkę. A sam miał pokój naprzeciwko, warto wspomnieć.
- Eren tu mieszka, kiedy mnie nie ma. Mam zamontowane kamery, ale bezpieczniej, gdy ktoś tu jest. Można na nim polegać, kiedy jest potrzebny. Oczywiście otrzymuje wynagrodzenie, chociaż mówi, że za dużo dostaje – uśmiechnięty Turek oddał kluczyki od samochodu Cemowi i odszedł w swoją stronę.
- Chodźmy – powiedział prowadząc w stronę budynku.
Przywitało ich przytulne wnętrze. Kanapy, fotele, duży telewizor, obrazy na ścianach, sprzęt grający w kącie. Nowoczesność mieszała się z klasyką.
Pomógł wnieść bagaż na piętro i wskazał na sypialnię, która została przygotowana dla Eden.
- Widziałem na zdjęciu, że wszystko jest jak trzeba. Dziewczyna Erena, Ezgi sama zadbała o wnętrze. Rozgość się. Zostawię cię samą, byś ogarnęła, co tam ci potrzebne. Jeśli będziesz chciała coś zjeść, zapraszam na dół do kuchni – i rozstali się, by ogarnąć wszystko w swoich pokojach.
Cem – przebrany już - dość szybko wyszedł z sypialni i zszedł na dół. Rozmawiał najpierw z przyjacielem przez telefon, a później poszedł sprawdzić stan lodówki. Ostatecznie poczęstował się świeżymi owocami. Usiadł na krześle i przeglądał na tablecie różne rzeczy. Miał nadzieję, że Eden dołączy do niego i ustalą jakiś porządek dnia. Oczywiście sam miał wyjść do przyjaciela, jak już ją powiadomił. Miał nadzieję, że Eren dobrze schował tę setkę świec, które miały być jedynym oświetleniem domu, gdy rozpocznie realizację wieczoru szczerości.

eden de poesy

Türkiye'ye hoş geldiniz!

: śr sie 06, 2025 7:44 pm
autor: eden de poesy
Nie zdawała sobie sprawy z tego, jak dużym wsparciem mężczyzny była. Dla niej to tylko obecność, rozmowa: raz przyjemna, innym razem nie. Było to oczywiste, proste, jednak to tylko była jej perspektywa, zupełnie inna.
Ona podchodziła do tej podróży jak do zadania: została poproszona o wsparcie i właśnie je chciała dać. Jeszcze kilka tygodni temu zapewne doszukiwałaby się jakiegoś podtekstu, nadziei na coś więcej, jednak po tamtej nocy, podczas której po raz kolejny została odepchnięta i opowieści o tajemniczej ukochanej, zrozumiała, że jedyne co może zrobić to po prostu b y ć .
Ze spokojem i pokorą przyjmowała każdą najmniejszą cząstkę opowieści o kraju Cemila. Widziała z jakim namaszczeniem i radością przekazywał jej informacje, więc przerywanie mu uznała za niekulturalne. Natomiast za każdym razem gdy wskazywał jej jakąś interesującą rzecz, bądź po prostu zachwycał się przestrzenią, towarzyszyła mu w tym.
Do momentu aż nie usnęła, bo niestety zmęczenie dawało o sobie znać nadal.
Obudziła się dopiero na podjeździe. Miała głęboką nadzieję, że nie gadała przez sen ani nie chrapała, bo panowie zapewne mieliby powód do żartów wobec niej, a tego naprawdę nie potrzebowała.
Usytuowanie domu jak i on sam zrobił na niej ogromne wrażenie. Dawno nie widziała nic tak zachwycającego w swojej prostocie jak okolica, w której się znajdował. Fakt, że miała spędzić w tym miejscu najbliższe dni, napawał ją ciepłym uczuciem wdzięczności. Wiedziała, że wieczorny spędzone nad basenem będą dla niej czymś ekstremalnie relaksującym, czymś na co długo czekała. I chyba właśnie tak wyobrażała sobie swój upragniony urlop.
Niepewnie, z dużą ostrożnością i szacunkiem odniosła się do psa. Wiedziała, że jest dla niego obca, a nie chciała aby potraktował ją jak intruza. Więc w pierwszym kroku wyciągnęła dłoń, aby zwierzę mogło poznać jej zapach, a dopiero potem podrapała go za uchem, jak dotychczas robił to Cem. - Cześć Maluchu, jestem Eden. - choć mogło wyglądać to komicznie, wolała przedstawić się psu. Uważała te stworzenia za niebywale inteligentne istoty więc to, że poznał jej imię zapewne będzie dla niego także czymś bardziej komfortowym. W końcu mają spędzić ze sobą wiele czasu, bo Eden naprawdę miała w planach wiele spacerów z Vito.
- To miłe ze strony Erena, że tak wspiera Cię gdy jesteś w Toronto. - nie wiedziała czy to kwestie kulturowe czy po prostu czysta sympatia, jednak czym by to nie było, widać było zaangażowanie w pracy kuzyna Cema. Zazdrościła im trochę tej relacji, bo ona sama odkąd odcięła się od kościoła, zesłała na siebie rodzinny ostracyzm.
Podziękowała skinieniem głowy za wskazanie jej odpowiedniej sypialni. Zniknąwszy za jej drzwiami, rozejrzała się podejrzliwie. Wnętrze było naprawdę dopieszczone; widać było damską rękę. Doceniała pracę włożoną w przygotowanie przestrzeni, czuła się dzięki temu jak ktoś wyjątkowy, chociaż sama siebie za kogoś takiego zupełnie nie uważała.
Pierwsze minuty po przekroczeniu progu sypialni spędziła na leżeniu na łóżku. Musiała odetchnąć, popatrzeć w sufit. Dopiero później zebrała się w sobie i wzięła szybką kąpiel. Pomogło jej to także w chwilowym pozbyciu się zmęczenia. Ubrała się w zwiewną, białą sukienkę, a lekko wilgotnym włosom, pozwoliła samoczynnie wyschnąć pozostawiając je w lekkim nieładzie. Wiedziała, że nikt nie będzie ich tutaj podglądał, a naprawdę ostatnim na co miała teraz ochotę po tak męczącej podróży to strojenie się.
Wyszła więc z pokoju i podreptała na dół, do kuchni. - Ezgi zadbała nawet o piękny żel pod prysznic, chyba różany. Dotychczas miałam styczność z takimi, które śmierdziały starszą panią. Ten jest naprawdę świetny! - zaczęła swój słowotok będąc jeszcze u szczytu schodów, jednak miała nadzieję, że Cem doskonale słyszał jej ekscytujący komunikat. Uśmiechnęła się szeroko, tuż po pojawieniu się w pomieszczeniu, w którym był mężczyzna. Rozejrzała się ciekawie, jednak nie zatrzymała wzroku na niczym na dłużej niż kilka sekund. Był to bardziej przegląd niż szczegółowe zapoznanie się z otoczeniem. - Ile mamy czasu do Twojego spotkania? Zdążymy się jeszcze przejść wspólnie po okolicy? Chciałabym, abyś pokazał mi którędy mogę spacerować z Vito. - wytłumaczyła na spokojnie, tuż po zajęciu miejsca obok Cema, tylko po to aby spojrzeć mu w tablet. Uniosła wzrok na jego twarz, posyłając mu lekki uśmiech. - Sprawdzam, czy nie interesujesz się ile weźmiesz za moje narządy na czarnym rynku. - powiedziała zupełnie poważnym tonem.

Cem Ayers

Türkiye'ye hoş geldiniz!

: śr sie 06, 2025 8:45 pm
autor: Cem Ayers
Kiedy Eden przyszła, Cem uśmiechnął się do niej ciepło. Wyglądała nie tylko pięknie (jak zawsze), ale też wydawała się być w dobrym nastroju.
- Eren i Ezgi to dobrzy ludzie. Jego ojciec to nasz jedyny wujek tutaj. Zawsze spędzaliśmy tam wakacje i przygarnął mnie do siebie, kiedy się przeprowadziłem do Turcji – wyjaśnił. – Dorastałem z Erenem, dla mnie jest jak brat. Naprawdę bardzo mi pomaga i oczywiście mu za to płacę, mimo iż nie chce. Ale wszystko kosztuje. Są rachunki, koszty utrzymania zwierząt i inne rzeczy – powiedział. – Ezgi też jest wspaniała i doskonale gotuje – dodał, bo to też bardzo istotne.
- Cieszę się, że jej wybór przypadł ci do gustu. Poprosiłem, by się nie ograniczała i postawiła na coś, co może ci się spodobać – wyjaśnił. Dobrze, że zajęła się tym kobieta. Eren i tak miał trudne zadania za sobą. Nawet kupić te wszystkie świece i kwiaty – to już było coś wielkiego dla niego.
Słysząc pytanie, spojrzał na zegarek. Miał jeszcze sporo czasu, więc mogli się przejść.
- Tak, tak, zdążymy, nie martw się – odpowiedział. Przesuwał jeszcze palcem po ekranie, sprawdzając nowości w Turcji, kiedy Eden zajrzała na co tak patrzy.
- Sprzedałem już twoją nerkę, serce wezmę dla siebie i zakopię w ogródku, a na tym miejscu posadzę krzak róż – mówił to wszystko tak samo poważnym tonem, jak i ona.
- A tak na serio, częstuj się – wskazał na misę z owocami. – Jak ci wspominałem, wszystko jest świeże i kupowane na rynku. Żadnych nawozów sztucznych i innych takich rzeczy – stać ich było na to, a Cem dbał o siebie, co nie znaczy, że jadał same zdrowe rzeczy. Śmieciowe jedzenie, czy jakieś przekąski – słodkie i słone – to też była norma. Ćwiczył i biegał, więc chciał to co szkodliwe z siebie wyrzucić.
- Lodówka jest pełna, ale i tak wieczorem powinna przyjść Ezgi z jakimś lokalnym przysmakiem. Mówi całkiem nieźle po angielsku, więc się dogadacie – oznajmił.
- Chcą się pobrać z Erenem jeszcze w tym roku. To muzułmanie, ale o ile jego rodzice mają podejście dość nowoczesne do związków, jej przeciwnie – naciskają na związek formalny. I chociaż spotykają się wieczorami, to zawsze musi być na czas w domu. Jej rodzina mnie toleruje, ale nie podoba im się, że jestem niewierzący. To dobrzy ludzie, ale trochę… tradycjonaliści – wyjaśnił spokojnie.
- Zobaczysz tu nowoczesne kobiety, jak i te związane z typowym tureckim domem, gdzie właśnie są zasady, skromność i tym podobne. Wiem jednak, że najbardziej powinno cię uderzyć coś innego – przez chwilę milczał, ale w końcu dokończył myśl, by kobieta nie musiała się mierzyć z zagadką.
- Gościnność. Ta jest naprawdę wspaniała. Możesz tu spotkać cudownych, otwartych ludzi i nie czuć się obco przy nich. Nawet język nie jest barierą, kiedy ktoś robi coś dla ciebie z serca. To jedna z cech, którą uwielbiam u Turków. Oni są serdeczni z natury – dla niego to też był kiedyś obcy świat, ale teraz? Nazywał go drugim domem.
- No i polecam kupno jedzenia na ulicy. Świeże simity, albo pilav, który najlepiej smakuje, gdy jesz go, siedząc na jakimś murku, palce lizać. Wszystko jest czysto i higienicznie, naprawdę – pełno było takich miejsc i zawsze były oblegane.
- Kiedy będziemy spacerować po mieście, proponuję się na coś skusić. Mam nawet swoich ulubionych sprzedawców, z którymi dobrze się rozmawia. Wiele razy uratowali mój zmęczony dniem pracy organizm, czymś naprawdę sycącym i pysznym. Lubię takie miejsca, albo małe, przytulne knajpki, gdzie można w spokoju posiedzieć z przyjaciółmi. Niedaleko jest fajna restauracyjka, nieduża, ale mają kuchnię jak w domu. Moglibyśmy tam nawet pójść zjeść jutro obiad. Emir na pewno będzie chciał cię poznać, nie zrezygnuje z okazji do tego – powiedział niewinnym tonem. – Jest w porządku, to mój przyjaciel, właśnie do niego się wybieram. Mamy do pogadania, siedzi w tej samej branży, co i ja, ale jest menagerem. Przydałby mi się taki, bo mój własny zrezygnował z pracy. No cóż, jak nie Emir, to ktoś inny, ale na pewno mi doradzi – powiedział i zabrał się za pałaszowanie kolejnego owocu.
- Zaraz wyjdziemy, pokażę ci moje ulubione miejsce z ładnym widokiem na miasto. Zawsze tam przychodzę kiedy chcę pomyśleć nad czymś w spokoju.

eden de poesy

Türkiye'ye hoş geldiniz!

: śr sie 06, 2025 9:21 pm
autor: eden de poesy
Krzak róży w miejscu zakopanego serca. Brzmiało to przerażająco ... dobrze. Przez te właśnie słowa Cem mógł dostrzec w spojrzeniu Eden pewien rodzaj fascynacji. Spodobał się jej ten pomysł, jako motyw w kolejnej książce. Dawno nie słyszała o czymś równie nienormalnym, więc żal było z tego nie skorzystać. - Zapisz to gdzieś. Totalnie poroniony pomysł, na pewno mi się przyda. - powinna częściej słuchać abstrakcyjnych pomysłów przyjaciela. Wiele wskazywało na to, że mógł zostać jej niewinną inspiracją. Nie wiedziała tylko jak zapatrywał się na to, że chciała wykorzystywać jego pomysły w swoich dziełach. Może w przyszłości zgłosi się o jakieś odszkodowanie? Oby nie, Eden nie lubiła się dzielić.
Niczym.
Sięgnęła po morelę, którą już w samolocie polecał jej Cem. Nadgryzła kawałek i rozkoszując się jej smakiem, wydała z siebie cichy dźwięk zachwytu. Kołysząc delikatnie głową przyznała mu rację co do polecenia tego owocu. Jej dobry nastrój został jednak zachwiany historią miłosną kuzyna Cema i jego dziewczyny. Eden rozumiała pewne zasady i narzucone konwenanse, chociaż zupełnie się z nimi nie zgadzała. Twierdziła, że człowiek jest istotą z natury zbyt samolubną i nastawioną na siebie, aby w pełnej zgodzie przyjmować wolę innych. Fakt, że rodzice Ezgi chcieli jej ślubu, niepochlebnie patrząc na nieformalny związek, wzbudzał w niej ciarki. Uciekłaby z takiej społeczności, co zresztą zrobiła. Frustrowała ją wszelka kontrola, nawet ta w dobrej wierze. Jedyną osobą, która potrafiła robić to na tyle umiejętnie, że Eden nie odczuwała tej pętli na szyi był Elias, który pozornie dawał jej przestrzeń, jednak skrupulatnie kontrolował każdy z jej kroków. - Fakt, że tu jestem też nie jest pewnie pochwalany, co? - nie wiedziała kim w oczach bliskich Cema była. Obca, intruz, na dodatek kobieta. Nie zgadzało się absolutnie nic w tym zestawieniu aby móc znać to za normalną sytuację. Gdyby jego bliscy wiedzieli, że przebywa sam na sam z mężczyzną, sama pozostając w związku z kimś innym, zapewne osiwieliby w kilka minut. Postać Eden musiała doprowadzać ich do szału; nie wpisywała się w tutejszy kanon, więc zagadką było dla niej to, dlaczego Cem zdecydował się zaprosić ją do swojego świata. - Też mogę gotować, ale bardziej po swojemu. Nie chcę aby Ezgi czuła się źle z tym, że musi cokolwiek dla mnie robić, a jeśli nawet będzie chciała, to chcę jej się odwdzięczyć. Czy to na miejscu abym zaprosiła ją na wspólny wypad do kawiarni bądź na zakupy? - potrzebowała wskazówek, nie wiedziała czy mogła i czy powinna proponować dziewczynie wspólny czas. Jednak chciała jej się odwdzięczyć, nawet za to zaangażowanie w wyposażenie jej sypialni czy łazienki. Widać było, że zależało jej na tym, aby Eden czuła się dobrze w obcym miejscu. - Nie mam absolutnie zasad i nie jestem skromna. Dobrze chociaż, że jestem gościnna. Tyle zyskuję jeśli ktoś będzie próbował wcisnąć mnie w wasze ramy. - nie chciała aby tak było, jednak jeśli by do tego doszło to chociaż tą cechą mogłaby chcieć do siebie kogoś przekonać. Była za to odważna, czasami ocierało się to wręcz o głupotę. Nie bała się więc spacerowania po mieście i zapewne nie raz skorzysta z lokalnych przysmaków. Ciekawa była tutejszej kuchni i chciała na swojej własnej skórze poznać tę gościnność, o której bezustannie mówił Cem. Kanadyjczycy także byli d o ś ć gościnni, jednak skoro Ayers tak bardzo uwydatniał tę cechę, Turcy musieli osiągnąć zupełnie inny poziom. - Dobrze, więc ja daję się prowadzić. Ufam Ci, a Ty mi pokaż wszystko co najlepsze. Idę za Tobą na ślepo, nie zawiedź mnie. - uśmiechnęła się delikatnie, a następnie zeskoczyła z krzesła, udając się na poszukiwania kosza na śmieci, aby pozbyć się pestki z moreli. Na chwilę zatrzymała się przy jednym z okien, wbijając wzrok gdzieś przed siebie. - Kiedy my tak właściwie wracamy do domu? - nie pytała go o to, co w zasadzie było nieodpowiedzialne z jej strony. - Chcę wiedzieć czy uda nam się wszystko zobaczyć. - dodała po chwili, nie chcąc aby pomyślał, że już chce uciec. Nie chciała go obrazić, więc odwróciła się w jego stronę i uśmiechnęła się ciepło.

Cem Ayers